CZYTELNIKU GAZWYB – MARSZ DO KICIA!

Sojusz ludzi przerażonych odkryciem tajemnic PRL-u nie cofa się przed niczym. Ostatnio jego czołowy organ „Gazeta Wyborcza” postawiła niemałą część swoich czytelników w sytuacji nie do pozazdroszczenia. W związku upublicznieniem tzw. „Listy Wildsteina” ukazał się na jej łamach tekst z tytułem wybitym wielkimi literami „Lista Ubeków”. Co prawda w artykule w dalszej części wyjaśniano, że na wspomnianej liście są nie tylko agenci i funkcjonariusze UB i SB, jednak nie o to w istocie chodziło. Badania prasoznawcze wskazują na mechanizm, jakim posługuje się w czytaniu gazet niemała część czytelników. Rozpoczynają oni lekturę prasy od tytułu i na jego podstawie wyrabiają sobie opinie o dalszej treści rozważań. Często na przeczytaniu tytułu czytanie kończą. Stąd do elementarza dziennikarskiego zawodu należy zwracanie uwagi na tytuł każdej publikacji.

Wiedza o tym mechanizmie jest oczywiście znana redakcji „Gazety Wyborczej”, co jednak z tej wiedzy wynika dla czytelnika tej gazety, który zwrócił tylko uwagę na tytuł wspomnianego artykułu? Być może natrafił następnie w internecie lub ktoś mu przyniósł informacje ze wspomnianej „Listy Wildsteina”. W oparciu o opisany tu mechanizm, jeśli natrafił na niej na jakieś znane sobie imię i nazwisko, to będzie od tego momentu twierdził, że: ten X. Ygrekowski to UB-ek , SB -ek, bądź agent tych służb. Jednak wspomniana lista jest zapisem zasobów archiwalnych IPN, więc znajdują na niej także osoby przez system pokrzywdzone, które były obiektem działań wspomnianych służb lub które próbowano do takich działań zwerbować, ale się to nie udało.

Wspomniany już X. Ygrekowski udaje się do IPN – u i uzyskuje potwierdzenie, że był osobą pokrzywdzoną przez komunistyczny system. Następnie słysząc, że omawiany tu nieuważny czytelnik GazWyb opowiadał o nim, że jest agentem lub SB -kiem, ma podstawy, aby podać go do sądu - a co ważne - bez cienia wątpliwości wygrać sprawę. Jak przed sądem tłumaczyłby się omawiany tu czytelnik? Że dał wiarę nagłówkowi w GazWyb? Można się domyślać, że sądy tylko w pewnych wypadkach skazałyby takiego osobnika na karę więzienia. Niemniej znalezienie się w rejestrze skazanych niesie za sobą wiele różnego typu niedogodności. Popełnienie kolejnego przestępstwa, nawet drobnego, skazuje z mocy kodeksu karnego wykonawczego takiego delikwenta na konieczność udania się za kratki. Będą w takiej sytuacji występować problemy z awansem zwłaszcza w instytucji państwowej, ale nawet i prywatnej, być może trudno będzie uzyskać w banku kredyt. A wszystko przez wiarę w słowo drukowane dużymi literami na łamach GazWyb!

Drogi Czytelniku omawianej tu gazety. Jesteśmy z Tobą, nie pozostawimy Cię bezradnego w sytuacji, w której znalazłeś się nie ze swojej winy, lecz tylko z głupoty. Zasługujesz na pomocną dłoń. A oto rada:

– Pójdziesz już teraz, zaraz do tych wszystkich ludzi, którym mówiłeś, że ten X. Ygrekowski to agent lub SB -ek, skoro jego nazwisko jest na „Liście Wildsteina”. Powiesz, że się pomyliłeś i że go przepraszasz. Zrób to nawet wtedy, gdy on jeszcze nie ma poświadczenia z IPN – u o swojej niewinności, w dniu, gdy dostanie taki dokument, będzie już dla Ciebie na takie działania za późno!

– To jeszcze nie koniec Twoich koniecznych działań. Z każdą osobą, którą poinformowałeś o rzekomej rewelacji musisz przeprowadzić rozmowę i zorientować się, komu ta osoba Twoją opinie przekazała dalej. Następnie – cały czas w swoim interesie – musisz ją przekonać, żeby teraz ona porozmawiała ze swoimi rozmówcami i odwołała Twoje twierdzenia. Jeśli znajdzie się choćby jedna osoba, która o Twojej rewelacji dowiedziała się z drugiej ręki, ale jest przeświadczona, że to Ty taką informację upowszechniłeś, będziesz przed sądem ugotowany!

- A teraz pora na ostatnia już życzliwą radę. Jeśli wyjdziesz z tej sytuacji bez zagrożenia dla swojej wolności i bez sądowego wyroku, to mam nadzieję, że Cię to nauczy, żeby szmatławca o nazwie GazWyb nigdy już w życiu nie wziąć do ręki. Radzimy Ci, żebyś do podobnego działania nakłonił swoich znajomych, zwłaszcza tych, którym będziesz tłumaczyć swoją obecną sytuację. Gwarantujemy Ci, że taka decyzja Tobie i im wyjdzie na zdrowie!

Więc co powinieneś czytać? Po wyrzuceniu z redakcji Bronisława Wildsteina odradzamy Ci lekturę Rzeczpospolitej. Może zaczniesz czytać gazety prawdomówne i wiarygodne? Na przykład „Orientację na prawo” dostępną – na razie – w Internecie.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010