JAK SPOŻYTKOWAĆ ZWYCIĘSTWO WYBORCZE W STAJNI AUGIASZA – TVP S.A.

Tam (na studiach dziennikarskich) każdy, od lat był trenowany w manipulowaniu słowami, obraz czyli rzeczywistość nie liczyła się. Obraz dokręcało się do wcześniej napisanego tekstu. Solidne studia filmowe polegały na kompletnie innej drodze: najpierw rozpoznanie kamerą wybranego, istotnego fragmentu rzeczywistości i dopiero potem, poprzez montaż, zakomponowanie materiału w sensowną całość. Materiał musiał mówić sam za siebie. Dodawanie jakiegokolwiek komentarza było uważane za prostactwo, łatwiznę i powodowało obniżenie oceny.

Jak wyglądało w praktyce telewizyjnej i jak wygląda to niestety i dziś, każdy widzi. Ktoś, kiedyś mądrze powiedział, że FORMA TO MORALNOŚĆ. Dziś, kiedy na eksponowanych stanowiskach w TVP siedzą dawni ubecy, kiedy cenzorka z Mysiej zajmuje się publicystyką kulturalną, kiedy drugorzędni dziennikarze noszący w plecakach buławy reżyserskie, wymądrzają się na temat scenariuszy i filmów reżyserów o często światowych nazwiskach, telewizja pogrąża się jeszcze bardziej a społeczeństwo kretynieje do tego stopnia, że nie potrafi już odróżnić uczciwego polityka od upudrowanego oszusta i bandyty od biznesmena, artysty od kiczmena. Zamiast formować gusty odbiorców, podlizuje się im. Oglądalność stała się jakimś fetyszem. Telewizja publiczna psuje wszystkim smak. A tych co jeszcze go trochę zachowali, zniechęca do oglądania.

Tylko wysokiej klasy artyści od słowa i przede wszystkim od obrazu, mogą tę sytuację zmienić. Jest to tak proste, jak konstrukcja cepa, a jednak nikt dotąd nie zaryzykował zmian w tym kierunku. Wnoszę stąd iż musiano się bać takiego rozwiązania o czym świadczy choćby fakt, iż od samego swego powstania w telewizji nie zatrudniono na etacie nigdy więcej niż kilku, dosłownie kilku reżyserów filmowych z prawdziwego zdarzenia (zaś dziennikarzy setki).

Nie zapomnę nigdy sytuacji, kiedy wraz z Krzysztofem Kieślowskim i Grzegorzem Królikiewiczem, przekraczaliśmy progi tego przybytku i oszołomiły nas pseudonimy artystyczne różnych telewizyjnych pseudoartystów, którzy po jakimś czasie okazywali się zwykłymi amatorami.

Podsumowując, aby być dobrze zrozumianym: nie chodzi o stanowiska dla reżyserów filmowych w telewizji. Chodzi o to, aby grubo ponad setka polskich reżyserów, ludzi z wymiernym dorobkiem w produkowaniu obrazów, nie eliminować na okrągło na rzecz często drugorzędnych pismaków.

Twórcy mogą w postaci doradców wiele nowego wnieść w to stęchłe pudło na Woronicza. Nawet na Placu Powstańców, konieczny jest nadzór filmowców nad zwykłymi jak by się zdawało wiadomościami. Moje pisanie jest ofertą części środowiska filmowego, ofertą pomocy dla takich pełnych zapału ludzi jak choćby Paweł Kowal, któremu mogę w każdej chwili doradzić, jak walczyć np. z kłamstwami pani poseł Śledzińskiej Katarasińskiej o rzekomym poparciu jej ze strony środowiska filmowego. A Marek Piwowski może doradzić, jak zreformować struktury filmowe w TVP, zaś Ernest Bryll doradzi jak reformować struktury całej telewizji.

Dałem tu przykłady postaci znaczących dla polskiej kultury, ale mogę podać ich znacznie więcej. Tylko czy tym razem, kolejna ekipa zmarnuje szansę na współpracę z ludźmi chcącymi bezinteresownie dopomóc w oczyszczeniu tej stajni Augiasza?

Wielu, naprawdę wielu wybitnych pisarzy, publicystów i twórców znaczących w innych dyscyplinach, może dopomóc w dziele naprawy. Ale czy „oni” – politycy ZECHCĄ CHCIEĆ?

Piszę tylko dlatego, bo wierzę, że nareszcie ONI Z NAS.

Krzysztof Wojciechowski

Reżyser

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010