RZECZ O WYCHOWANIU BEZ STRESOWYM

Rozwój gatunkowy człowieka charakteryzuje się sytuacją, w której nowo narodzony potomek jest przez dłuższy czas całkowicie zależny od rodziców – opiekunów. Można by tu nawet mówić o pewnym upośledzeniu ludzkiej rasy, której przedstawiciele stają samodzielnie na własnych nogach dopiero po przekroczeniu roku życia, a pełną dorosłość osiągają dopiero w wieku lat dwudziestu. Wynika to prawdopodobnie z naszej predyspozycji do długiego życia. Nasze wewnętrzne narządy przystosowane są do użytkowania przez nie mniej niż 135 lat, z czego 45 lat to młodość, następne 45 lat do 90 – go roku życia wiek dojrzały, a dopiero kolejne 45 lat to starość. Jeśli żyjemy krócej, to wynika to z niewłaściwego trybu życia i warunków, w jakich przychodzi nam spędzać życie. Stworzenie lepszych warunków w XX wieku zaowocowało w wielu krajach naszej cywilizacji znacznym przedłużeniem przeciętnego wieku.

Zależności między rodzicami, a dziećmi są charakterystyczne dla wszystkich ludzi, zajmiemy się tu układami na tym polu w ramach cywilizacji europejskiej. Są one podobne do dawnego układu mężczyzna - kobieta w dawnym patriarchalnym modelu rodziny. Istnieje tu wyraźna nadal wyraźna podległość dzieci, która w obecnym układzie cywilizacyjnym zaczyna nieco słabnąć, choć nadal ze strony rodziców istnieje obowiązek sprawowania opieki podobny do tego, jaki w rodzinie patriarchalnej spoczywał na mężach – mężczyznach wobec ich żon. Zauważmy, że rodzice w stosunku do swoich dzieci reagują wieloma rodzajami uczuć i emocji. W zależności od ich zachowania i osiągnięć życiowych przeżywają radości, a gdy dziecko dotknie jakaś choroba – także smutki. Im większa liczebnie rodzina, tym okazji zarówno do radości, jak i zmartwień – więcej.

Istnienie relacji między rodzicami i dziećmi przechodzi kilka faz, które wynikają z etapów rozwoju dziecka, a następnie młodego człowieka. Prześledzimy teraz wzajemne relacje rodziców (opiekunów) i dzieci w różnych rozwojowych fazach.

Faza I od 0 – 7 roku życia

Dziecko reaguje na otaczający świat odbierając bodźce przyjemne i przykre i odpowiednio generują się u niego emocje pozytywne i negatywne. Uczy się w tym czasie mówić, zdobywa pewną elementarną wiedzę o świecie, ale zapamiętać może tylko swoje ogólne wrażenia i emocje związane z tym okresem. Gdy utrwalą mu się emocje pozytywne, będzie mówić potem o swoim szczęśliwym dzieciństwie.

Rodzice (opiekunowie) ponoszą w tym okresie cały trud sprawowania opieki. Uczą swoje latorośle chodzić i mówić. Te działania wywołują u nich emocje zarówno pozytywne (gdy dziecko dobrze się rozwija), ale i negatywne (gdy nastąpią na tym polu jakieś zakłócenia). Ale nawet w sytuacji, gdy wszystko układa się normalnie występuje na co dzień mieszanka emocji pozytywnych i negatywnych.

Te drugie występują w związku z trudnościami sprawowania stałej opieki i przełamywania różnych oporów dziecka, gdy napotka ono na społeczne ograniczenia swoich poczynań. Jest to ten okres, który w późniejszym wieku obejmuje tzw. dziecięca amnezja, zjawisko, które sprawia, że nie pamiętamy po osiągnięciu dorosłości ciągów wydarzeń z tego okresu. W najlepszym wypadku jesteśmy w stanie przypomnieć sobie tylko pojedyncze, nie powiązane ze sobą sceny z życia.

Faza II 7 – 14 roku życia

Dziecko

w tym czasie zdobywa bardziej wszechstronną wiedzę o świecie. W tym czasie tworzą się zręby jego widzenia i intelektualnego rozumienia świata. Ważne wydarzenia z tego okresu są już pamiętane w późniejszych latach. To wtedy dzieci zdobywają wiedzę o świecie, którą nam dają rodzice (opiekunowie) i szkoła. Z mizernego poziomu, z jakiego startują, przeważnie nie kwestionują wtedy ich autorytetu. Na pewną część wiedzy możemy zaobserwować ich reakcję emocjonalną, pewne jej dziedziny bardziej im się podobają – tu występuje pozytywna reakcja. Na inne mniej – na co reagują emocjami negatywnymi.

Rodzice (opiekunowie) i nauczyciele

Realizują w tej fazie proces nauczania, który polega w niemałej części na tym, by nakłonić dzieci i młodzież do intelektualnego wysiłku i zdobywania także wiedzy mniej przez nich lubianej, wywołującej zauważalne negatywne emocjonalnie konotacje.

Faza III 14 – do dorosłości

W chwili, gdy młodzi ludzie osiągają 14 – ty rok życia ich sytuacja w porównaniu do fazy poprzedniej ulega zauważalnej zmianie. W tym czasie staje przed nimi ważny problem rozwoju ich osobowości. Posiadają już wtedy pewien zasób wiedzy o świecie i zaczynają w pewnym zakresie kwestionować to, co im oferuje zarówno szkoła, jak rodzice. To quantum wiedzy polega tu na osiągniętym pewnym dorobku zarówno intelektualnym, jak i emocjonalnym. Jednak wiedza ta w niemałym stopniu polega na pozytywnych lub negatywnych własnych reakcjach wobec otaczającego ich świata. To, co zakwestionują i postarają się sami zbadać, będzie fundamentem ich psychiki na całe życie. Wydaje im się wtedy, że wiedza o świecie, ta, do której sami dochodzą, pozostaje w sprzeczności z wiedzą szkolną i rodzicielską.

Rodzice (opiekunowie) i nauczyciele w tym okresie starają się o oparcie wiedzy o świecie młodych ludzi nie tylko o ich emocje i własne przemyślenia, ale i obiektywne sprawdziany, na wyrobieniu w sobie krytycyzmu w stosunku do własnych poglądów i odrzucaniu tych twierdzeń, które są bardziej efektem fantazji , niż realnej oceny otaczającego nas świata. Osiągnięcie takiego stanu jest wyrazem pełnej dorosłości.

Przyglądając się sposobom opiekowania się dziećmi zauważymy, że przez całe stulecia, a nawet tysiąclecia w procesach wychowawczych, we wszystkich omówionych tu fazach był wykorzystywany strach, a jego generowanie stanowiło w wielu wypadkach fundament działania wobec, często niesfornych, potomków. Życie rodzinne na co dzień stwarzało i stwarza wiele różnych sytuacji, w których mogą się wyrażać bardzo różne emocje i uczucia wobec dzieci i odwrotnie , tychże dzieci w stosunku do ich rodziców. Ten drugi układ ze względu na podległość, którą tu już wskazaliśmy generuje większy wachlarz emocji i uczuć. Z jednej strony małe zwłaszcza dzieci mogą się swoich rodziców, często nie bezpodstawnie bać, zwłaszcza, gdy popełnią jakiś zabroniony im czyn. Z drugiej strony mogą ich darzyć szeroką gamą uczuć pozytywnych, nie tylko za to, że ich poczęli, ale także, że ich dobrze wprowadzają w samodzielne życie.

U małych zwłaszcza dzieci możemy obserwować wybuchy radości na widok dawno nie widzianego rodzica, natomiast w wieku dorastania, na co już wskazywaliśmy, bardzo krytyczny do nich stosunek. Po osiągnięciu pełnoletności nieraz ulega on zmianie, przekształca się w aprobatę, gdy młody człowiek samokrytycznie stwierdza, że został dobrze wychowany i wprowadzony w dorosłe życie. To może najbardziej charakterystyczne przykłady uczuciowych przemian i dorastania młodego pokolenia. Przemian, w których pozytywne uczucia nagle przechodzą w negatywne, by w końcu znowu wrócić do pozytywnych, opartych na ocenach intelektualnych.

Przyjrzymy się teraz bliżej problemowi strachu, wykorzystywanego jako element kluczowy dla realizacji procesów wychowawczych. Można zauważyć co najmniej trzy stopnie takich działań.

Stopień pierwszy – lekka groźba, zagrożenie nie stanowiące zmiany sytuacji dziecka – młodzieńca. Ten sposób stosowany jest w procesach wychowawczych bardzo często zarówno przez oboje rodziców, jak i szkołę. W tej ostatniej sposobem działania są głównie oceny wystawiane na świadectwach ukończenia różnych etapów kształcenia. Na tego typu zagrożenia niemała część młodych ludzi szybko uodparnia się, przestają one na nich robić wrażenie i spełniać swoją rolę. Odzew emocjonalny w takiej sytuacji jest z ich strony niewielki, odczucia negatywne, jeśli się pojawią to w małej skali.

Stopień drugi – groźba poważna, realizowana poprzez różne formy ograniczania wolności młodych ludzi, aż po kary cielesne włącznie. Ten stopień w pewnym zakresie przypomina nieco sytuację rekruta w wojsku, niedogodności, z którymi się on spotyka na co dzień, muszą wpłynąć na stan jego psychiki, o co w szkoleniu rekrutów zresztą chodzi! Realizacja tego stopnia wywołuje u dzieci i młodych ludzi strach w stosunku do rodziców ( opiekunów) i nauczycieli, którzy podejmują się realizacji takich działań.

Zmienia się w dużym stopniu odzew emocjonalny w takiej sytuacji. Pojawiają się ze strony dzieci ( młodzieży) emocje i odczucia negatywne i to nieraz w nie małej skali. Realizacja omawianego tu stopnia może dotyczyć jakiejś jednej sprawy ważnej z punktu widzenia wychowawczego, ale może obejmować cały proces wychowawczy od urodzenia, aż po dorosłość.

Stopień trzeci, to różnego typu patologie stopnia poprzedniego polegające na katowaniu, więzieniu i trwałym uszkadzaniu ciał i psychiki młodych ludzi przez ich rodziców, opiekunów i wychowawców. Należą do tej fazy różne formy seksualnego wykorzystywania, ostatnio mocno nagłaśniane w mediach. Efektem istnienia tego typu działań jest złamanie psychiki i normalnego rozwoju młodych ludzi, które zasługuje nie tylko na potępienie, czy naganę, ale na wręcz karanie przez sądy. W tej sprawie wnioski są oczywiste.

Jak jednak ocenimy dwie poprzednie fazy? Czy celowe jest wykorzystywanie w procesie wychowawczym strachu w stopniu łagodnym, czy bardziej dostrzegalnym przez wychowanków? Liczne doświadczenia uczą, że dla tych, którzy są poddani pedagogicznemu działaniu musi być dobrany skuteczny sposób, który jest dostosowany do nich. Jeśli łagodne formy operowania strachem nie przynoszą efektów, należy zastosować te bardziej zdecydowane. Tymczasem przeciwko takiemu stwierdzeniu występuje cała współczesna pedagogika, wręcz cały lansowany obecnie model naszej cywilizacji. Efekty tej metody działania możemy obserwować w narastających niekorzystnych działaniach obecnej młodzieży. W jej rozwydrzeniu, działaniach patologicznych, prowadzących niekiedy wprost do popełniania przestępstw.

Wychowywanie przy pomocy strachu realizowanego w zauważalnym dla młodych ludzi zakresie nie powinna oczywiście przekraczać granicy między stopniem drugim i trzecim, co chyba oczywiste! Czy jednak w XXI wieku należy zachęcać do zastraszania młodych ludzi w procesie wychowawczym, czy należy pozwolić np. na realizację kar fizycznych, by osiągać pożądany rezultat? W tym miejscu warto się zastanawiać nad różnicami, jakie można zauważyć w procesie wychowawczym ze strony ojca i matki, różnice takich postaw wobec dzieci przetrwały do czasów nam współczesnych. Są one bardzo poważne, często podkreślana przez podręczniki pedagogiki i psychologii.

Matka jest strażnikiem domowego ogniska, które chroni przed światem zewnętrznym. Wokół niego organizuje życie swoje i własnych dzieci. Z dużą wyrozumiałością patrzy na ich działania, nawet na wykroczenia wobec zasad, które im wpaja cała rodzina, stara się na nie wpływać bez wywoływania emocjonalnych reakcji negatywnych, a strach jest przecież główną z nich. Tworząc atmosferę bezpieczeństwa uczy ich, jak powinni sobie organizować w przyszłości swoje rodzinne życie.

Ojciec jest w rodzinie przedstawicielem świata zewnętrznego - poza rodzinnego. Jego działania są w swoistej pigułce tym, co w tym świecie może spotkać jego potomstwo. Jeśli nawet swoimi działaniami wychowawczymi wywołuje u nich strach, to robi to w ramach swoistego treningu, który jest niezwykle pożyteczny, gdy dzieci dorosną i się usamodzielnią. Bez odporności na stresy, które nabędą w wyniku jego działań, w realnym, poza rodzinnym świecie, młodzi ludzie mogą być, przynajmniej z początku, bezradni.

Nietrudno dostrzec, że obie funkcje spełniane przez rodziców są niezwykle pożyteczne i się nawzajem uzupełniają. Wychowany w pełnej rodzinie młody człowiek będzie wiedział, co oznacza rodzinne ciepło, a jednocześnie nie zaskoczy go obojętność, czy wręcz okrucieństwo zewnętrznego, w stosunku do jego własnej rodziny, świata. Współczesne teorie pedagogiczne o bez stresowym wychowaniu w istocie polegają na redukowaniu w olbrzymim stopniu funkcji, które spełniali do tej pory w rodzinach ojcowie. W jakimś stopniu prowadzą wręcz do modelu, w którym staną się oni zbędni! A w takiej sytuacji w życie będą wstępować kolejne, wychowane bez stresowo roczniki, słabe psychicznie i łatwo poddające się różnego typu manipulacjom.

Co się dzieje w ramach realizacji omawianego tu stopnia drugiego, gdy rodzice (ojcowie) wykorzystują w większym stopniu strach w procesie wychowawczym? Ich dzieci poddane tej metodzie reagują początkowo negatywnymi odczuciami i emocjami na różne formy wymuszania na nich określonych przez rodziców działań. Występuje wyraźnie dostrzegalny konflikt, który niekiedy trwa całymi latami. Jednak po osiągnięciu wieku dojrzałego młody człowiek poddany surowemu wychowaniu dostrzega, że na tym bynajmniej nie stracił. Jego w przeszłości niemal wrogi stosunek do surowego ojca zmienia się wręcz diametralnie. Nie tylko go z czasem nie potępia, ale wręcz ceni i gotów jest jego metody wychowawcze realizować wobec własnych dzieci. Ten proces, nie tylko w europejskich rodzinach, trwał w przeszłości przez setki, a nawet tysiące lat. W naszej cywilizacji został rozbity przez wspomniane już, nowe teorie pedagogiczne. Efekty ich wdrażania nas niepokoją, a czasem wręcz przerażają, tylko czy przyjdzie nam na myśl przywrócenie dawnego modelu, którego sednem był surowy, ale w istocie sprawiedliwy ojciec?

Powyższy tekst stanowi jeden z rozdziałów nowej książki Olgierda Żmudzkiego.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010