5. Jacek Laskowski - O WIELKĄ PRZEMIANĘ (REC.: R. KRAWCZYK, WIELKA PRZEMIANA)

NASZE LEKTURY

JACEK LASKOWSKI

O WIELKĄ PRZEMIANĘ

Wydana niedawno przez Oficynę Wydawniczą ..Interim" "Wielka przemiana" Rafała Krawczyka to książka, której od dawna oczekiwali zwolennicy restauracji kapitalizmu w Polsce. Przynosi ona bowiem pierwszą całościową i konsekwentną próbę przełożenia na polski święcącej tak znakomicie triumfy w krajach anglosaskich, konserwatywnej filozofii gospodarczej. Ta filozofia, która legła u podstaw sukcesu rewolucji thatcherowsko-reaganowskiej to połączenie zasad klasycznego liberalizmu gospodarczego z pewną dozą tego co Krawczyk przewrotnie nazywa .,populizmem", a co w istocie sprawdza się do głębokiego zaangażowania ogółu społeczeństwa z korzyści płynącej z gry wolnorynkowej. Uchwyciwszy w ten sposób sens dokonującego się w świecie anglosaskim przewrotu, stara się Krawczyk zaszczepić ową rewolucję także nad Wisłą. I przede wszystkim w tym sensie trudno przecenić znaczenie, jakie może mieć ta książka dla uzdrowienia polskiego życia gospodarczego.

Problem nie jest jednak tak prosty, by jego rozwiązanie sprowadzać się mogło tylko do prostego przeniesienia na rodzimy grunt rewolucji konserwatywnej. Skoro bowiem przyszło nam od blisko półwiecza funkcjonować w zupełnie innym, nie przystającym do normalnych warunków świecie realnego socjalizmu, to analiza Krawczyka sięgnąć musi głębiej: do systemowych korzeni zła; musi podjąć próbę opisu społecznej i ekonomicznej patologii zwanej realnym socjalizmem.

Zadanie to podejmuje Krawczyk w pierwszej części swej pracy, rozwijając koncepcję, której zręby przedstawiał już wielokrotnie przy innych okazjach. Jego krytyka socjalizmu wychodzi z założenia, że "realny socjalizm jest systemem" i jako taki rządzi się całkiem innymi mechanizmami niż te, które znane są normalnemu - tzw. kapitalistycznemu - światu. Ta jakościowa odmienność sprawia, że posługiwanie się identycznymi terminami dla opisu zjawisk społecznych i gospodarczych w obu systemach prowadzi do chaosu i nieporozumień. Tu bowiem "wszystko jest inaczej".

Klasycznym przykładem takiej odmienności, ilustrującym tragiczną ,.oryginalność" socjalizmu, jest formuła rynku. Rynek wywodzi Krawczyk - to w systemie niesocjalistycznym złożony kompleks szeregu elementów. Składają się nań: rynek kapitału, rynek pracy oraz rynek towarów i usług. Dzięki funkcjonowaniu tych trzech segmentów w gospodarce zwanej kapitalistyczną możliwy staje się optymalny przepływ środków finansowych, siły roboczej, dóbr inwestycyjnych, a także - last but not least - dóbr konsumpcyjnych. Oparta na tych trzech filarach gospodarka rynkowa połączona jest ze światem zewnętrznym poprzez rynek walutowy, zaś głównymi jej aktorami są prywatni przedsiębiorcy (producenci) oraz konsumenci. W układzie rola państwa ogranicza się do funkcji „prawodawcy i arbitra"; jako konsument odgrywa ono rolę ograniczoną, jako producent - znikomą.

Zarysowany w ten sposób kompleks zwykło się w uproszczeniu określać mianem rynku i w istocie, dopóki mówimy o gospodarce kapitalistycznej, treść tego pojęcia nie budzi niczyich wątpliwości. Odkąd jednak reformatorzy socjalizmu jęli podejmować kolejne próby uzdrowienia szwankującego systemu "sprawiedliwości społecznej" termin "rynek" nabywać zaczął coraz dziwaczniejszych treści. Ujmując rzecz najkrócej, w gospodarce socjalistycznej przypisano mu znaczenie odpowiadające pojęciu tzw. "rynku indywidualnego konsumenta", a więc jakiejś drobnej cząstki autentycznego kompleksu wolnorynkowego, która w przedstawionym wyżej układzie stanowi fragment rynku towarów i usług. Jednakże nędza "rynku" socjalistycznego nie ogranicza się tylko do jego wycinkowości. Przejawia się ona także w tym, że "rynek" ów zostaje całkowicie odcięty od swobodnej komunikacji z otoczeniem (likwidacja rynku walutowo-dewizowego), a ponadto poddany totalnej dominacji państwa, które w systemie socjalistycznym zabudowuje sobą cały obszar zajmowany dotąd przez przedsiębiorców prywatnych, niszcząc skutecznie rynki kapitału, pracy, a w konsekwencji także rynek towarów i usług.

Jak łatwo się domyślić, różnica pomiędzy rynkiem a "rynkiem" ma dla Krawczyka charakter całkiem zasadniczy. Stanowi ona bowiem o jakościowej odmienności gospodarki socjalistycznej i jako taka czyni nierealnymi wszelkie próby unormalnienia tej ostatniej metodami "kapitalistycznymi". Przełamanie wrodzonego socjalizmowi kryzysu może się dokonać tylko dzięki zastosowaniu podejścia "systemowego" - poprzez całościowe i konsekwentne przywrócenie wszystkich elementów kompleksu wolnorynkowego. Klasycznego niemal dowodu prawdziwości tej tezy dostarcza Krawczykowi Jugosławia: w kraju tym socjaliści-reformatorzy dopuścili funkcjonowanie rynków towarów i usług, pracy oraz walut, utrzymując jedynie blokadę rynku kapitałowego. W efekcie tego ograniczenia system jugosłowiański nadal pogrąża się w kryzysie: alokacja kapitału jest praktycznie niemożliwa, zaś uwięzione w socjalistyczno-samorządowej strukturze ośrodki coraz skuteczniej służyć mogą jedynie generowaniu inflacji.

Cała jednak patologiczna konstrukcja .,rynku" socjalistycznego nie wypływa znikąd. Jest ona bowiem funkcją zasadniczej rewolucji, jakiej dokonuje realny socjalizm - rewolucji własnościowej. To przecież poprzez powszechne wywłaszczenie obywateli możliwe staje się zajęcie przez państwo monopolistycznej pozycji i zdławienie wszelkiej znoszącej aktywności gospodarczej jednostek. To wywłaszczenie wywołuje cały szereg wielorakich reperkusji, wśród których zniszczenie kompleksu rynkowego wcale nie musi być najgroźniejsze. W sferze społecznej np. pociąga ono za sobą całkowitą przebudowę struktury społeczeństwa, w którym przytłaczającą większość stanowić mają odtąd najemni pracownicy państwowi, rządzeni przez świeżo nobilitowaną partyjno-biurokratyczną "elitę" systemu. Najboleśniejsze jednak okazują się psychologiczne konsekwencje tej rewolucji: zanik mentalności "kapitalistycznej" i upowszechnienie się - zwłaszcza wśród elit - socjalistycznych schematów myślowych.

Bez wątpienia zatem całe zło systemu socjalistycznego bierze swój początek w zamachu na prawo własności i od odbudowy tego szańca wolności i dobrobytu proponuje Krawczyk rozpoczynać powrót do normalności. W tę normalność wprowadza czytelnika druga część wywodu, w której Autor prezentuje nam kapitalizm - system, "którego powstanie i rozwój jest naturalnym przedłużeniem historii ludzkości". Warto tu podkreślić tę różnicę pomiędzy systemami, którą tak mocno akcentuje Krawczyk: sztuczności socjalizmu ufundowanego na zniszczeniu tradycyjnych instytucji i struktur społecznych przedstawia się normalność, organiczność kapitalizmu wypływającego z naturalnej ewolucji stosunków społecznych i z wolnych, spontanicznych zachowań jednostek. Zwracając na to uwagę, Krawczyk odrzuca tezę o równoważności obu systemów; tezę, która pracowicie od lat promuje wszelka propaganda lewicowa. Zgadzając się w pełni z Autorem, zauważmy tylko, że już sama para kapitalizm-socjalizm jest wyrazem takiego lewicowego stereotypu, zaciemniającego stan faktyczny, który prawdziwiej oddałaby dychotomia normalizm-anormalizm.

Jeżeli głównym grzechem socjalizmu jako "tworu anormalnego" było wykorzenienie własności indywidualnej, to oczywistym jest, że pojęciem centralnym dla kapitalizmu (czyt. normalizmu) jest właśnie pojęcie takiej własności. Taką też rolę przyznaje mu Rafał Krawczyk, stwierdzając, że "doświadczenia krajów nowoczesnej demokracji świadczą o tym, że jakość kapitalizmu zależy od jakości jego systemu prawnego, jego stopnia adaptatywności oraz zakresu respektowania praw własności (podkr. R. K.)

To dzięki ochronie owych praw możliwe staje się "otwarcie drogi do działania silnych bodźców wzmagających (...) aktywność" obywateli "w pomnażaniu wartości dóbr przez inwestowanie, innowacje, pobudzanie wzrostu gospodarczego, stwarzanie miejsc pracy etc." Nie ulega zatem wątpliwości, że cały bogaty kompleks rynkowy, w którym wyrażają się swobodne działania jednostek, opiera się właśnie na własności i na gwarantującym ją systemie prawnym.

Temu systemowi prawnemu poświęca Krawczyk w swym wywodzie bardzo wiele miejsca. Widać wyraźnie, że intencją jego jest ukazanie pewnych ważnych cech liberalnego porządku prawnego, ku któremu winna zmierzać Polska. Regulacje prawne w nowoczesnej gospodarce rynkowej - stwierdza - powinny w jak najmnieszym stopniu utrudniać przepływ środków w ramach systemu. Warunku tego nie spełnia niestety polski kodeks handlowy, bardzo w tym względzie archaiczny. Ulubionym przez Autora - i często przezeń cytowanym - przykładem tej ułomności jest porównanie regulacji dotyczących spółki jawnej w Polsce i w USA. Polska spółka jawna regulowna jest 84(!) artykułami kodeksu, amerykańska - żadnym. Partner polskiej spółki może z niej wystąpić na podstawie oświadczenia notarialnego, zawierającego obowiązkowy sześciomiesięczny okres wypowiedzenia. Amerykańska spółka jawna rozpoczyna swoją działalność przez rejestrację... uścisku rąk partnerów i taki sam uścisk dłoni może ją zakończyć." Trudno nie przyznać racji Autorowi, gdy posługując się tym i innymi przykładami (np. spółki z.o.o. dowodzi anachroniczności i nadmiernej sztywności polskiego prawa gospodarczego.

Rozważania nad naturą kapitalizmu i właściwymi regulacjami prawnymi doprowadzają Krawczyka do trzeciej - i najważniejszej chyba - części książki. Stanowi ona próbę naszkicowania tego co Autor określa mianem "ścieżki transformacji", a co w istocie sprowadza się do techniki demontażu komunistycznego reżimu społecznego i gospodarczego oraz stworzenia w jego miejsce demokratycznego, nowoczesnego kapitalizmu.

Recepta, jaką w tym względzie proponuje Krawczyk, jest tyleż klasyczna, co oryginalna. Jest ona klasyczna, ponieważ odrzuca zdecydowanie wszelkie utopijne koncepty "trzeciej drogi", których tak wiele spotkać można w wynurzeniach rozmaitych luminarzy obecnego establishmentu. Krawczyk nie ma tu żadnych wątpliwości: jedyną szansą na powrót do normalności jest odtworzenie w Polsce rynku kapitalistycznego ze wszystkimi jego segmentami i z fundamentalnym dlań poszanowaniem prawa własności prywatnej. Żadne "alternatywy" w rodzaju "drogi samorządowej” czy utrzymania centralnej roli państwa w życiu społecznym i gospodarczym kraju (zasadniczy błąd "budżetowców") nie rokują nadziei na wyjście z surrealistycznego koszmaru realnego socjalizmu. Jedynym wyjściem jest jak najszybszy powrót do klasycznego, realnego kapitalizmu.

Koncepcja Krawczyka jest jednak również oryginalna. Jeżeli bowiem zgadza się on z klasycznymi liberałami co do celu przekształceń, to jednocześnie zajmuje wyraźnie odrębne stanowisko w kwestii dróg prowadzących do tego celu. Wychodzi mianowicie z założenia, że blisko półwiekowe panowanie komunizmu w Polsce wytworzyło cały szereg barier utrudniających pożądaną transformację. Nie ostatnią spośród nich jest bariera psychologiczna, jaką stanowi wytworzone przez lata poczucie egalitaryzmu oraz przywiązania do idei "własności ogólnospołecznej". Wszelkie próby stworzenia w Polsce kapitalizmu, które nie uwzględnią tego faktu skazane zostaną na niepowodzenie, ponieważ prędzej czy później znajdą się one w konflikcie ze społecznym poczuciem "sprawiedliwości społecznej'. Autor, rzecz jasna, nie staje tu po stronie obrońców owej "sprawiedliwości" - stwierdza tylko, że taka postawa psychiczna obiektywnie istnieje i ignorowanie jej stanowi ciężki błąd polityczny.

W takiej sytuacji jedyna realistyczna droga do restauracji kapitalizmu wiedzie przez zaangażowanie jak największej liczby członków społeczeństwa socjalistycznego w tworzenie gospodarki wolnorynkowej. Według Krawczyka, może się to dokonać tylko na drodze bezpłatnego praktycznie uwłaszczenia - poprzez nadanie ludziom własności, której faktycznie bądź potencjalnie pozbawił ich komunizm. Rozwijając swój wywód Autor polemizuje przy tym z koncepcją "powszechnego uwłaszczenia" oraz prywatyzacji "komercjalnej', którym przeciwstawia swoją wizję akcjonariatu pracowniczego jako "uwłaszczenia bez odszkodowania" opartego na instytucji samorządu załogi. Wariant taki ma mieć szereg przewag: zapobiega nadmiernemu rozproszeniu własności, czyni właścicielami ludzi znających dobrze problemy przedsiębiorstwa, a także - co być może najważniejsze ~ - tworząc własnościowy fundament społeczeństwa kapitalistycznego, likwiduje zarazem komunistyczną instytucję samorządu robotniczego i wytrąca propagandowy oręż agitatorom "drogi samorządowej". Wydaje się także, że najlepiej odpowiada on psychologii pracownika państwowego dotąd zakładu pracy.

Koncepcja tak rozumianego akcjonariatu pracowniczego stanowi sedno koncepcji Krawczyka i jest konkretną propozycją, jaką, Autor "Wielkiej przemiany" kieruje pod adresem społeczeństwa polskiego i rządzących nim elit. Cały wywód zawarty w książce, poczynając od krytyki realnego socjalizmu, poprzez szkicową prezentację "dobrego" kapitalizmu, jest wszak podporządkowany chęci wykazania, że istotnym źródłem systemowego kryzysu, którego ofiarą padła Polska, jest grzech przeciwko własności. Konsekwentnie zatem zwieńczeniem pracy jest poważna i realistyczna prezentacja sposobu odkupienia tej winy.

Niestrudzone od lat podnoszenie tej kwestii jest wielką zasługą Rafała Krawczyka. To m.in. dzięki niemu coraz powszechniejszą staje się w Polsce świadomość, że nie sposób sensownie myśleć o perspektywach wolności i dobrobytu bez radykalnego zniesienia dominacji państwa w gospodarce i że tylko uczynienie Polaka właścicielem pozwoli mu stać się prawdziwym obywatelem - człowiekiem wolnym i materialnie niezależnym. Przekonanie to podziela dziś przytłaczająca większość ekonomistów i polityków. Pytanie jednak, jak dokonać w Polsce owego przewrotu własnościowego, by powstała w jego wyniku struktura okazała się t r w a ł y m fundamentem n o w o c z e s n e g o kapitalizmu, nie doczekało się chyba w "Wielkiej przemianie" rozstrzygającej odpowiedzi.

Oryginalna i błyskotliwa koncepcja akcjonariatu pracowniczego jako formuły przejścia od socjalizmu do kapitalizmu ma niewątpliwie wiele zalet, zwłaszcza w sferze taktycznej. Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że w dłuższej perspektywie stworzyć ona może dodatkową barierę na drodze przepływu kapitału i restrukturyzacji gospodarki polskiej. Wchodząc w kompromis z zakładowymi (a w konsekwencji branżowymi) "patriotyzmami" koncepcja ta ryzykuje ugrzęźnięciem w tradycyjnych prlowskich koleinach branżowych. Socjalistyczna struktura gałęziowa przemysłu polskiego wymaga ostrej kuracji dostosowawczej, a można wątpić, czy właściciele, jakich proponuje Krawczyk potrafią sprostać wyzwaniu takiej modernizacji. Może się bowiem okazać, że ich wyobraźnia oraz znajomość przedsiębiorstwa i "rynku" wystarczy akurat na tyle, by utrzymać funkcjonowanie zakładu na dotychczasowym poziomie i w dotychczasowych układach. Nie takie przecież paradoksy kryje w sobie system realnego socjalizmu.

Nie do końca przekonywająca wydaje się też zaproponowana przez Krawczyka postać "populizmu". Nie sądzę, by można było polemizować z Autorem, gdy ten twierdzi, że "wielka przemiana" dokonać się może tylko poprzez jak najszersze zaangażowanie jak największej liczby obywateli. W istocie: "rozwój gospodarczy nie dokonuje się obok ludzi ale razem z ludźmi" (podkr. R. K.). Wydaje się jednak, że z tak trafnej formuły można wyciągnąć wnioski idące nieco dalej. Jeżeli zechcemy dokonywać uwłaszczenia tak jak proponuje to Rafał Krawczyk, to z pewnością osiągniemy spektakularny sukces na etapie uwłaszczania. Pozostanie jednak etap kolejny: formowanie się właściwego rynku kapitałowego i to w warunkach nie gwarantujących bynajmniej równie spektakularnych sukcesów gospodarczych. Otóż, jak zachowają się ci sami ludzie - mimowolni w pewnym sensie posiadacze akcji - w sytuacji krótkotrwałego choćby załamania gospodarczego i raptownego spadku notowań swych papierów wartościowych? Z faktu, że każdy z nich otrzyma swoją cząstkę majątku narodowego za "symboliczną opłatą" nie wynika przecież wcale, że zechce ją zbyć za taką samą lub niższą cenę, nawet jeśli cena ta wynikać będzie z reguł rynkowych. Na tym wszak polega kolejny paradoks realnego socjalizmu: rynkowa wartość tzw. "własności ogólnospołecznej" nie pozostaje w żadnym związku z oceną tej wartości przez "socjalistycznych współwłaścicieli". Czy Autor takiego wariantu "populistycznego" uwłaszczenia nie obawia się, że znaczna część nowokreowanych właścicieli poczuje się w tej sytuacji najzwyczajniej nabita w butelkę? Czy ludzie ci nie poczują się wówczas ograbieni nawet z tej iluzorycznej - a tak paradoksalnie cenionej - "własności ogólnospołecznej"? Czy wreszcie taki obrót spraw nie grozi - co najmniej - kolejną kompromitacją idei rynku papierów wartościowych?

Niestety, wywód Krawczyka wątpliwości tych nie rozwiewa. Póki co zatem, dużo bardziej przekonywująca wydaje się - także "populistyczna" - prezentowana wielokrotnie koncepcja podziału majątku narodowego poprzez zbywalne bony Skarbu Państwa. Po pewnym okresie obrotu tymi bonami (dotyczy to wyłącznie osób krajowych), ludzie autentycznie zainteresowani wykupem przedsiębiorstw mogliby za zgromadzoną ilość tego "środka płatniczego" nabywać akcje prywatyzowanych przedsiębiorstw, Wariant ten, spełniając postulat "populizm", gwarantuje chyba większą trwałość efektów całej operacji i w sumie daje większą satysfakcję poszczególnym jednostkom (sprzedający bony uzyskują znaczną kwotę interesujących ich pieniędzy, zaś kupujący za cenę zbywających im oszczędności stają się autentycznymi przedsiębiorcami). W każdym razie w takim układzie nabywca akcji jest w pełni świadom podejmowanego przez siebie ryzyka, zaś groźba recesji staje się odpowiednio mniejsza wobec ożywienia, jakie spowoduje pojawienie się na rynku nieinflacyjnych pieniędzy ze sprzedaży bonów.

Te i inne pytania, jakie nasuwają się podczas lektury "Wielkiej przemiany" (najważniejsze z nich rodzi czysto "ekonomiczna" wizja natury komunizmu) w żaden sposób nie umniejszają wyjątkowej wartości tej książki. Wartość ta polega przede wszystkim na wyraźnym i kompetentnym sformułowaniu najważniejszego problemu Polski AD 1990: problemu odtworzenia własności indywidualnej oraz likwidacji państwa jako przedsiębiorcy i organizatora życia zbiorowego. Książka ta i jej Autor mają wszelkie dane po temu, by dać impuls wielkiemu społecznemu naciskowi na dzisiejszy lewico wy establishment; naciskowi który wzmagać się będzie coraz bardziej, by wreszcie doprowadzić do ostatecznego przełamania w naszym kraju pozostałości socjalizmu i do zwycięstwa rewolucji konserwatywnej. Praca, jaka w tym celu pozostaje do wykonania jest ogromna, a siły zwolenników normalności - wciąż jeszcze rozproszone. Takie książki jak "Wielka przemiana" i tacy politycy(!) jak Rafał Krawczyk budzą jednak nadzieję na ostateczny sukces.

Autor publikacji