54. Energia nuklearna? - Ależ proszę!

GOSPODARKA RYNKOWA

ANDREW KENNY

Energia nuklearna? - Ależ proszę!

Energia nuklearna w dobie prywatyzacji zagrożona jest z powodu swoich wysokich kosztów. Andrew Kenny jednak opowiada się za nią jako o wiele bardziej bezpieczną niż energia węglowa.

Jestem wegetarianinem, a więc także zwolennikiem energii jądrowej. Wegetarianinem zostałem 20 lat temu, kiedy stwierdziłem, że hodowanie zwierząt na rzeź jest rzeczą okrutną, zaś zużywanie zboża, które mogłoby wyżywić 10 ludzi na tuczenie zwierząt, z których pokarm wystarczy dla jednej osoby jest karygodnym marnotrawstwem. Mówiąc krótko, do przejścia na wegetarianizm skłoniły mnie szacunek dla człowieka i natury. Z tych samych dokładnie powodów jestem zwolennikiem energii nuklearnej.

Będąc już raczej w wieku dojrzałym zmieniłem zawód zostając inżynierem i podejmując pracę w przemyśle energetycznym. Zanim jednak zostałem utrudniony w siłowni jądrowej półtora roku spędzić musiałem w elektrowni węglowej. Pobyt w niej był dla mnie wstrząsem, który w dużej mierze zadecydował o wzroście mego zaangażowania na rzecz energii nuklearnej. Przysiągłem sobie wówczas, że jeśli kiedykolwiek będę miał dzieci, to nie pozwolę, by wzrastały one w sąsiedztwie elektrowni węglowej (byłbym natomiast w pełni zadowolony gdyby przyszło im żyć w pobliżu siłowni jądrowej). Nawet jednak oddalenie od źródła węglopochodnej energii nie wystarcza by uniknąć zagrożeń, jakie ta ze sobą niesie.

Istnieje tylko jeden powód, dla którego popieram energię jądrową: jest ona czyściejsza i bezpieczniejsza od jakiegokolwiek innego wykorzystywanego masowo źródła elektryczności. Najlepiej widać to na przykładzie problemu odpadów. W przypadku energii nuklearnej wydobywa się z ziemi niewielką ilość uranu, oczyszcza się ją, przeprowadza przez reaktor, magazynuje, a wreszcie ponownie zakopuje do ziemi. Zalegający w ziemi uran w stanie pierwotnym jest umiarkowanie niebezpieczny z powodu emitowanego przezeń radioaktywnego gazu - radonu - który w sposób naturalny wydobywa się z ziemi stając się niekiedy przyczyną zachorowań na raka płuc. Zagrożenie jakie niosą ze sobą odpady nuklearne trwa krótko, ponieważ czas ich połowicznego rozpadu jest mniejszy, są one zatem mniej niebezpieczne niż ruda, z której pochodzą. W przypadku energii węglowej z ziemi wydobywa się ogromną ilość węgla, przepuszczaną następnie przez piece węglowe, przekształcaną w niebezpieczne substancje, które z kolei zostają albo wypuszczone do atmosfery (skąd czerpią je rośliny i ludzie) albo są zwalane w hałdy popiołów, z których trucicielskie pierwiastki przenikają do cieków wodnych. Węgiel w stanie pierwotnym jest całkowicie bezpieczny. Natomiast odpady węglowe są bardzo szkodliwe i w odróżnieniu od odpadów nuklearnych szkodliwość swą zachowują.

Energia jądrowa powoduje tylko jeden rodzaj skażenia (promieniowanie) i niesie ze sobą tylko dwa ewentualne niebezpieczeństwa: choroby nowotworowe i genetyczne. Nawet jednak pod tym względem pozostaje ona w tyle za węglem. Wielkie ilości promieniowania z pewnością mogą stać przyczyną raka, jednakże niski poziom radiacji jest naturalnym i nieusuwalnym elementem życia, Gleba, mleko, kamienie, drewno, mięso - wszystkie one są radioaktywne i wraz ze słońcem tworzą wokół nas „promieniowanie tła”, w sumie znacznie większe niż promieniowanie notowane w bezpośrednim sąsiedztwie siłowni nuklearnej. W niektórych rejonach Ziemi, z powodu specyficznej budowy geologicznej, promieniowanie tła jest nienormalnie wysokie (tysiąc razy większe niż tło, które emituje elektrownia jądrowa), a pomimo to nie stwierdza się tam odbiegającego od normy wskaźnika zachorowań na raka.

Radioaktywny jest zresztą także i węgiel. Usłyszawszy, że elektrownie węglowe emitują więcej promieniowania niż elektrownie jądrowe, dokonałem pomiarów stopnia napromieniowania wśród pracowników naszej stacji węglowej. Stwierdziłem przy tym wyraźnie, że promieniowanie w rejonie elektrowni węglowej było dwukrotne wyższe niż w okolicach siłowni nuklearnej, choć wykazana wielkość była bardzo nieznaczna, jako że w obu przypadkach poziom radiacji był bardzo niski. Pewien wpływ na wyniki zanotowane w stacji węglowej mogło mieć także jej wyższe położenie.

O wiele groźniejsze od promieniowania są jednak wydzielane przez siłownie węglowe rakotwórcze substancje chemiczne. W krótkim okresie, w jakim mieszkałem w małym miasteczku nieopodal elektrowni węglowej, zmarło na raka dwoje ludzi (w tym żona dyrektora siłowni). Zgony te z pewnością nie mają wymowy statystycznej, jednakże obecność w odpadach węglowych czynników rakotwórczych jest nieubłaganym faktem. Chodzi tu o karcynogeny organiczne (jak nitrosaminy czy benzopyreny ) a także, co gorsze, o metale ciężkie jak kadm czy arsen. W normalnych warunkach kadm jest bezpiecznie związany w węglu, lecz kiedy ten ulega spalaniu kadm uwalnia się i pod postacią drobnych cząsteczek uchodzi przez kominy, rozprasza się w atmosferze, by wreszcie opaść na ziemię, gdzie rozpuszczony w wodzie przenika do tkanek ludzkich powodując raka. Okres połowicznego rozpadu kadmu jest nieskończony. Pozostaje on niebezpieczny na zawsze, Kiedy już zniszczony czarnobylski reaktor stanie się mniej radioaktywny niż ziemia w naszym ogródku, kiedy potężne piramidy egipskie obrócą się w proch a nasze słońce zamieni się w Czerwonego Olbrzyma, który wysuszy ziemię do cna, wówczas jeszcze kadm pochodzący z waszej pobliskiej elektrowni węglowej będzie równie zabójczy jak w dniu, w którym opuścił komin.

Jest rzeczą wiadomą, że duże ilości promieniowania powodują zniekształcenia genetyczne u zwierząt. Ciekawe jednak, że podobnych skutków nie stwierdzono u ludzi. Pierwsze pokolenie tych, którzy przeżyli bombardowanie Hiroszimy i Nagasaki poddane było skrupulatnym badaniom, nie stwierdzono jednak, by zrodzone przez nie dzieci wykazywały najmniejsze choćby odchylenia od normy. Dziś stacje węglowe emitują wiele związków chemicznych w rodzaju policyklicznych aromatycznych hydrokarbonów (PAH), o których wiadomo, że powodują ubytki genetyczne u zwierząt. Jest prawdopodobne - choć nie jest to jeszcze zbadane - że takie same zmiany wywołują one u ludzi. Wizerunki dwugłowych dzieci, tak chętnie używane przez grupy przeciwników energii jądrowej, co najmniej w równym stopniu mogą odnosić się do energii pochodzenia węglowego.

W każdym bądź razie energia węglopochodna jest przyczyną o wiele większej ilości zgonów niż energia jądrowa.

W górnictwie węglowym notujemy 100-krotnie więcej zgonów na jednostkę wyprodukowanej energii niż w górnictwie uranowym. Daleko większe są przy tym straty ponoszone przez ludność. Wszystkie badania zgonów powodowanych przez skażenie pochodzenia węglowego zgodnie wykazują, że na średniej wielkości siłownię węglową przypada rocznie ok. 50 śmiertelnych ofiar. Wskaźnik ten jest oczywiście niedoskonały, gdyż skażenie węglowe pociąga za sobą skutki rozrzucone w czasie i trudne do ocenienia. Oznacza on jednak 25 tysięcy zgonów rocznie w USA i 1700 w Wielkiej Brytanii.

Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że wypadek czarnobylski może spowodować 1600 przedwczesnych zejść w ciągu 30 lat. A przecież Czarnobyl jest jedynym wypadkiem w cywilnej energetyce jądrowej, który pociągnął za sobą ofiary w ludziach. Awaria w siłowni Three Mile Island nie spowodowała niczyjej śmierci ani kalectwa, zaś okolicznych mieszkańców wystawiła na promieniowanie mniejsze niż 0,1 dawki rentgenowskiej stosowanej przy prześwietleniach dentystycznych.

Krzywdy, jakie wyrządza ludziom energia węglowa w sposób bezpośredni, są wprawdzie daleko poważniejsze niż te, jakie wyniknąć mogą z funkcjonowania elektrowni jądrowych, jednakże giną one w cieniu strat, jakie powoduje węgiel w wyniku zniszczenia środowiska. Kwaśne deszcze powodowane przez tlenki siarki (SO) i azoty (NO) - pochodzące z elektrowni pracujących na węglu i innych paliwach stałych - dokonały jak dotąd ogromnych spustoszeń w jeziorach i lasach naszego globu i nadal kontynuują swą niszczycielską działalność. Jeszcze bardziej złowieszcze są przyszłe konsekwencje wyrzucania przez stacje węglowe do atmosfery milionów ton dwutlenku węgla. Wiele mówi się ostatnio o „efekcie cieplarnianym”: osobliwa pogoda ostatniego roku może być jego skutkiem. Światowy system meteorologiczny jest układem bardzo skomplikowanym i precyzyjnie zrównoważonym, stąd trudno dokonywać szacunków na podstawie krótkookresowych obserwacji. Jest jednak absolutnie pewne, że owa krucha równowaga zależy w pierwszym rzędzie od zawartości dwutlenku węgla w atmosferze, zaś ta nieubłaganie wzrasta. Staczamy się ku jakiejś ogromnej zmianie, być może ku katastrofie. Gatunek ludzki zagrożony jest przez kilka pojawiających się ostatnio trendów - przez wzrost zaludnienia, zapotrzebowanie na surowce - jednakże spośród tych wszystkich zapowiadających zagładę znaków żaden nie stanowi przestrogi równie apokaliptycznej jak właśnie ów wzrastający poziom dwutlenku węgla. Przyszłość naszej cywilizacji zależeć może od odwrócenia tej tendencji.(1)

Tymczasem siłownie nuklearne nie przynoszą ani kropli kwaśnych deszczów, nie wydzielają ani odrobiny dwutlenku węgla.

Nie istnieje coś takiego jak czysta elektrownia węglowa. Tzw. „czysty komin” oznacza po prostu, że usunięte zostało skażenie widzialne tzn. pył (dym). Jednakże większość zanieczyszczeń węglowych pozostaje niewidoczna. Tylko niewielka część nowoczesnych stacji węglowych posiada oczyszczalnie chemiczne a i one nawet starają się tylko zredukować wydzielanie tlenku siarki i azotu. Nikt nie usiłuje usuwać metali ciężkich. Usunięcie dwutlenku węgla jest w ogóle niemożliwe.

Najbardziej nawet fanatyczni przeciwnicy energii nuklearnej przyznać muszą, że jej gwarancje bezpieczeństwa nie mają sobie równych. Cóż jednak będzie, wołają oni, jeżeli zdarzy się naprawdę wielka katastrofa nuklearna? Ta naprawdę wielka katastrofa nie wydarzy się, gdyż po prostu nie może się wydarzyć. Żaden przy tym wypadek w siłowni jądrowej nie da się porównać ze zniszczeniami, jakie powoduje rutynowe działanie elektrowni węglowych. Nadzwyczajne zaś gwarancje bezpieczeństwa zachodniej energetyki atomowej nie wynikają z jakiejś nadludzkiej pilności inżynierów - owszem, wielu z nich było z początku przerażająco niedbałych - lecz stąd, że plany obecnie przez nich stosowane są z natury swej bezpieczne. Czarnobyl mógł wydarzyć się tylko dlatego, że reaktor RMBK nie posiadał takich wewnętrznych zabezpieczeń.

Energia nuklearna, w odróżnieniu od wszystkich innych wielkich procesów przemysłowych, zakłada istnienie wewnętrznego zabezpieczenia. Obecnie przygotowywane są plany reaktora jądrowego, w którym bezpieczeństwo będzie całkowicie niezależne od człowieka: operatorzy kontrolować będą reaktor działający tylko w granicach bezpieczeństwa, gdyby natomiast przekroczył on te granice, same prawa natury zastąpią i odsuną operatorów i bezpiecznie spowodują wyłączenie reaktora. Energia nuklearna, bezpieczna dziś, oferuje jeszcze wyższy stopień bezpieczeństwa jutro.

Z kolei jednak pojawia się nieodparte pytanie: skoro energia jądrowa jest tak bezpieczna, to czemu wzbudza tyle obaw? Skąd tyle wrogości wokół niej?

Pierwszą i oczywistą tego przyczyną jest związek tej energii z Bombą. Uran w stanie naturalnym zawiera 0,7% U235. Dla zbudowania bomby konieczna jest zawartość przynajmniej 90%.

Reaktory jądrowe posiadają go nie więcej niż 6%, jest zatem fizycznie niemożliwe, by eksplodowały one niczym bomba atomowa. Czasami sądzi się, że energia jądrowa to parawan, za którym rządy produkują broń nuklearną; jeśliby jednak tak miało być, to byłby to parawan niezwykle przezroczysty, skoro każdy inspektor nadzoru jądrowego może zań zajrzeć. Potrzebną dla wyprodukowania broni jądrowej zawartość paliwa osiągnąć można dwojako: przez wzbogacenie U235, co jest procesem zwracającym uwagę, trudnym i niesłychanie kosztownym, lub też przez produkcję Pu 239 w reaktorze produkcyjnym, odmiennym od reaktora energetycznego i o wiele odeń prostszym. Program energetyki nuklearnej jest więc dla każdego kraju zamierzającego zbudować broń jądrową raczej zawadą niż pomocą. W istocie, chcąc powstrzymać takie kraje jak Izrael, Pakistan, RPA czy Indie od rozwijania broni jądrowych najlepiej upowszechniać energetykę nuklearną o standardach międzynarodowych, nadzorowaną według zasad Traktatu o Nierozprzestrzenianiu, zgodnie z którymi w zamian za udostępnienie zakładów dla międzynarodowego nadzoru gwarantuje się pełny dostęp do technologii energetyki atomowej. Polowania na czarownice, jakie miały miejsce w wieku XVI i XVIII wyjaśnia się zazwyczaj tym, że w momencie pojawienia się zmian i nowej wiedzy ludzie odnajdywali w polowaniu na dającego się rozpoznać demona poczucie pewności. Dziś, w wieku pojazdów kosmicznych i komputerów, kiedy pojmowanie natury przez przeciętną londyńską gosposię czy nowojorskiego biznesmena niewiele różni się od pojmowania człowieka prehistorycznego, energia jądrowa pozostaje czymś tajemniczym, mogącym wzbudzić przerażenie. Polowanie na czarownice przybiera zatem instytucjonalne kształty. W wieku XVI ambitny duchowny zdawał sobie sprawę z tego, że nie przysłuży się swojej karierze uznając podejrzane staruszki za nieszkodliwe; wiedział też, że bardzo sobie pomoże paląc je na stosie. Podobnie też współczesny łowca czarownic - dociekliwy dziennikarz (the investigative journalist) wie, że musi stale krytykować energię nuklearną, nawet jeśli zdaje sobie sprawę, że jest ona całkowicie bezpieczna (to ostatnie zresztą jest, zważywszy niesłychaną ignorancję techniczną współczesnych dziennikarzy, wysoce wątpliwe).

Paradoksalną przyczyną lęku przed energią nuklearną jest jej wyjątkowa skłonność do stosowania środków ostrożności. Środki te przerażają ludzi. Ambulans opatrzony napisem „POGOTOWIE NA WYPADEK REKINÓW” ostentacyjnie zaparkowany na plaży raczej wystraszy kąpiących niż ich uspokoi. Energetyka jądrowa może stosować środki ostrożności i stosuje je; energetyka węglowa nie może ich stosować i nie czyni tego. Kiedy pracujesz przy reaktorze atomowym, sprawdza się, jakiemu promieniowaniu zostałeś poddany, ponieważ jest to bardzo łatwe; kiedy pracujesz w elektrowni węglowej nikt nie sprawdzi w jakim stopniu skażona została twoja tkanka płucna, ponieważ byłoby to bardzo trudne. Odpady nuklearne jest bardzo łatwo zebrać i zeskładować, dlatego też czyni się to. Zgromadzenie i zeskładowanie odpadów węglowych jest niemożliwe, dlatego też nie robi się tego. Środki bezpieczeństwa stosowane przez jądrowców są łatwo widoczne i dlatego właśnie wprowadzają niektórych w stan zdenerwowania.

W środowisku przemysłu atomowego rozlegają się pełne przekonania donośne głosy przemawiające za energią nuklearną, lecz są one świadomie tłumione przez sam ów przemysł. Gdy podejmowałem w nim pracę było to dla mnie największym zaskoczeniem.

Łatwo jednak zorientować się dlaczego tak właśnie się dzieje. Najlepszym wszak argumentem za energetyką jądrową jest porównanie jej niebezpieczeństw z niebezpieczeństwami, jakie niosą ze sobą wszyscy jej konkurenci - także odnawialne źródła energii - w szczególności jednak węgiel. (Jeśli sięgniecie po jakąkolwiek książkę „pronuklearną”, to zawsze stwierdzicie, że dokonuje ona takiego właśnie zestawienia zagrożeń. Każda natomiast pozycja „antynuklearna” pominie milczeniem większość niebezpieczeństw, jakie stwarza węgiel, np. raka). Stacje jądrowe należą jednak zwykle do zakładów w rodzaju CEGB, które większość swej elektryczności produkują z węgla. Niebezpieczeństwa związane z węglem są wprawdzie o wiele większe niż zagrożenia energetyki jądrowej, są one jednak o wiele mniej znane i zakłady tego typu starają się, rzecz jasna, by takimi pozostały. Kiedy podjąłem pracę w naszej sekcji jądrowej polecono napisać mi notatkę reklamową, która by zachęcała młodych ludzi do pracy w energetyce jądrowej. Uczyniłem to, włączając do niej zestawienie szkodliwości odpadów nuklearnych i węglowych. Notatka została opublikowana w całości z wyłączeniem wzmianek o odpadach węglowych. Niektórzy podejrzewają, że zakłady energetyczne ukrywają jakąś wielką tajemnicę na temat energii jądrowej. Mają oni słuszność. Tajemnica polega na tym, że energia nuklearna jest o wiele bardziej bezpieczna niż węgiel. Gdybym był inżynierem w CEGB w istocie znalazłbym się z powodu tego artykułu w kłopotliwej sytuacji, Właśnie dlatego skromnie unikam podawania nazwy kraju i zakładu, w którym pracuję. Jeśliby jednak prywatyzacja w Wielkiej Brytanii miała oznaczać, że elektrownie jądrowe uniezależnią się od węglowych i zaczną z nimi konkurować, to wówczas zwolennicy energii nuklearnej będą mogli przejść do ofensywy. Brytyjczycy mogliby wtedy usłyszeć to, o czym w przemyśle już dawno wiadomo: że elektrownie węglowe to ekologiczne bomby z opóźnionym zapłonem.

Dla mnie - a nie jestem w tym względzie odosobniony - lokomotywa parowa pozostaje najcudowniejszym wytworem naszej cywilizacji i jestem przekonany, że te wspaniałe maszyny węglowe pozostaną w pamięci ludzkości długo jeszcze po tym, jak zostaną one odesłane na złomowiska i do muzeów. Energia nuklearna nie ma w sobie niczego, co mogłoby konkurować z romantyzmem i splendorem epoki węgla. Jest ona nieco prozaiczna, a jednak pojawia się może za pięć dwunasta, niosąc ratunek przed zagrażającą Ziemi klęską ekologiczną. Jeśli z pomocy tej nie skorzystamy, to ani nasze wnuki ani wnuki naszych wnuków nie zrozumieją nas i nie wybaczą nam naszej decyzji.

Za: The Spectator (Londyn), 11.02.1989

Tłum. Jacek Laskowski

Przypis:

(1) Nie zgadzamy się z tym wątkiem rozważań. Dowodząc oczywistej racji autor wpada w pułapkę przywoływaniem innych fikcyjnych dzwonów, łącznie ze słownictwem (apokalipsa, zagłada) niezmiernie dziś licznych katastrofistów. Udowodniono już, że ziemi nie grozi przeludnienie, ani brak surowców a teoria o tzw. zimie nuklearnej została zdemaskowana jako naukowe szalbierstwo. (przyp. red.)

Contra 1988-1990