10. PRACA ZBIOROWA - PO ODCIĘCIU

Towarzyszem Piotrem miotały sprzeczne uczucia. Znał Edwarda dobrze, pracował z nim wiele lat, ale ostatecznie teraz pierwszym sekretarzem był Kociołek, odciąć się? Więc kiedy Babiuch i Jagielski przyszli zapytać, postanowił usztywnić swoje stanowisko.

Zrozumcie mnie towarzysze – powiedział oficjalnie – towarzysz Gierek to wprawdzie zasłużony członek sekretariatu, ale uchwała szesnastego zjazdu obowiązuje. Postanowiono tam wyraźnie: żadnych przywilejów dla byłych pierwszych sekretarzy!

No, tak – przyznał skwapliwie Jagielski. Uchwała jest w pełni słuszna i ja, który sprawowałem tę funkcję dwa lata temu, o nic się nie upominam, ale towarzysz Gierek już całe lata nie piastował. Dobrze dobrze – burknął Jaroszewicz – zobaczę co da się zrobić. Chwycił Babiucha za rękę i odciągnął nieco na bok.

- Co on znowu za blok montuje – zagadał konfidencjonalnie. Żebyśmy jeszcze wszyscy nie beknęli za frakcyjność.

- Jaka frakcyjność, jaka frakcyjność – zaśmiał się nieszczerze Babiuch. Frakcje to mogą sobie robić Rakowski z Siwakiem. My tylko w sprawach bytowych.

- Dobrze, już dobrze, uspokoił go Jaroszewicz. Pamiętajcie, że jakby was Górnicki pytał, to ja nic nie mówiłem! Ja się odcinam.

Delegaci pożegnali się i odeszli. Zapowiadał się ciężki dzień. Jako zastępca członka KC musiał brać dziś udział w dekoracji dziesięciu zasłużonych, złożyć wieniec pod pomnikiem, iść na naradę do Wydziału Propagandy, wieczorem miał lampkę wina w ścisłym gronie współpracowników swego resortu. Odkąd objął budownictwo pchali się do niego wszyscy. Oczywiście pierwszy przydreptał Srokowski, bo potrzebował lokali dla trzech nowych żon. Ale kolejka chętnych była długa, od Barcikowskiego i Szydlaka, po Różańskiego i Kiszczaka. Niestety resort kulał i możliwości Jaroszewicza znacznie przez to malały. Poza tym ten intrygant Glazur wciąż chciał go wygryźć ze stanowiska, argumentując, ze nie ma w tej dziedzinie doświadczenia. Kanalia! Zresztą trzeba będzie uważać na Kubiaka, który od chwili, gdy się dogadał z kliką Poręby i Urbana mógł być naprawdę groźny. Nie wystarczyło mu stanowisko naczelnego redaktora „Trybuny Ludu”. Dekoracje i składanie wieńca poszły jakoś mimo upalnego dnia, ale na naradzie w Wydziale Propagandy zaczęła się burza. Zaczął Cyrankiewicz: Sukcesy, które ostatnio osiągnęliśmy – czytał z kartki – zmobilizują nas do dalszego poważnego wysiłku. Walka na niwie ideologicznej nie jest jeszcze wygrana do końca, a młodzież nasza nie rozumie ... A ten cham Jaskiernia przerwał mu brutalnie i krzyknął: Proszę nie oczerniać młodzieży! Młodzież jest prężna! I chciał się poderwać z krzesła, ale go chwyciło lumbago, więc tylko przewrócił stół.

Cyrankiewicz zgubił się i spojrzał na Kruczka szukając ratunku i wsparcia. – Towarzysz Jaskiernia zapomniał widać – ryknął Kruczek – że teraz ja odpowiadam za młodzież i autorytatywnie stwierdzam, że może jest i prężna, ale idzie na lep! – Właśnie – wtrąciła jak zwykle od rzeczy Zofia Grzyb – a lepów nie ma. Moglibyście chociaż w salach konferencyjnych powiesić. Much lata dużo. – Ja was towarzyszko już na stołówce obserwowałem – wrzasnął Jaruzelski – siejecie pesymizm i defetyzm! Narzekaliście na nas! A ja tak dbam o wyżywienie, że z własnej tygodniówki dokładam! Towarzysze, towarzysze – próbował opanować sytuację Urban – w jedności siła! Ładna jedność – parsknął Woźniak – sam widziałem jak Tejchma kawior do domu wynosił! Wszyscy się ożywili. – To był kawior? Spytał Szczepański i oczy błysnęły mu dawnym blaskiem. A jakże, był – odparł atak Jaruzelski – Kupiliśmy go od towarzyszy radzieckich. Przysłali dwie puszki. Za pieniądze wszystko można u mnie w bufecie dostać. – A wiecie skąd ci, co kupują mają te pieniądze? – krzyknął Obodowski. Może normalnie, z tygodniówki, co? Wszyscy umilkli, bo zrobiło się im przykro. Wprawdzie dwunaste plenum uchwaliło zakaz indywidualnych pokazów, ale zwłaszcza w sezonie mało kto nie ulegał pokusie dorobienia na boku jakimś referatem czy popisem. – Kania się sprzedaje za pół litra – zadenuncjował Milewski – sam widziałem. Dajcie spokój – zawołał Krzak – ostatecznie zasłużony towarzysz! Zasłużony, zasłużony – oburzył się Milewski – wszyscy jesteśmy zasłużeni, a Moczar mi pomyje na trawnik wylewa! Swoje skarpetki przed oknem mi wiesza! Podsumowując – zamknął dyskusję Cyrankiewicz – odcinamy się od nieodpowiedzialnych grup reakcjonistów. Są w naszej pracy jeszcze pewne niedociągnięcia, ale musimy zewrzeć szeregi i kroczyć dalej drogą, która uczyniła nas wiodącą siłą narodu, tę siłą, która pierwsza oceniła właściwie ideę sprawiedliwości dziejowej i zmierza w ścisłym związku z rzeczywistością ... Słońce stało w zenicie. Wycieczka szkolna, która wysiadła z autobusu ustawiła się teraz w pary, a nauczyciel wykupywał bilety u Ministra Finansów Czyrka. Trzeba było zaprzestać prywatnych docinków, aby na forum publiczne nie przedostały się informacje o łamaniu dyscypliny partyjnej. Za chwilę za kuloodpornymi szybami mogły pojawić się dziecięce twarze. Był to rok 1985. Dziesięcioletni chłopiec stał przed dużą, żółtą tablicą i czytał umieszczony tam napis: „Rezerwat Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Stan 362. Teren pod ścisłą ochroną. Zabrania się dożywiania i mówienia prawdy egzemplarzom. Pozwólcie im żyć tak, aby byli szczęśliwi!”

"Niepodległość" - miesięcznik polityczny 1982-1983