28. Dezinformacja

JACEK KWIECINSKI

Dezinformacja

„Niemoralne metody” (Marcin Król)

Z miejsca chcę zaznaczyć, że tytuł jest eufemizmem i że niemoralne, podłe i wyjątkowo perfidne metody stosują, w celu czerpania profitów politycznych, przyjaciele Marcina Króla, w tym także ci najbardziej szanowani i czcigodni. Marcin Król ma jednak czelność ubolewać z powodu metod stosowanych rzekomo przez INNYCH wobec wspomnianych osób. Jego sprawa.

Natomiast raczej wszystkich powinna interesować sprawa jak traktuje się i przedstawia Polskę w prasie światowej. Jestem przeciwnikiem traktowania nas jako narodu specjalnego i szczególnego; co więcej obserwuję wzmożenie antysemityzmu w Polsce. To ostatnie napawa mnie podobną troską, co np. redaktora pisma „Res Publica”, budzi we mnie obrzydzenie i wstyd; nadal jednak upieram się, że nie jest znaczącym zjawiskiem społeczno-politycznym.

To powiedziawszy, stwierdzam z całkowitą odpowiedzialnością, że materiały o Polsce w prasie zachodniej są fałszywe. „Tygodnik Solidarność” zamieszcza czasem ich fragmenty, choć trzeba stwierdzić, że nie wybiera najbardziej skandalicznych.

Materiały owe są prawie całkowicie oparte na wywiadach z ludźmi z kręgów Inicjatywy Krakowskiej (nazwijmy to tak) lub na udzielonych przez nich „informacjach”. Co ludzie ci wygadują i wypisują o Polsce, Polakach i każdym kto nie zgadza się z nimi politycznie, przechodzi ludzkie pojęcie.

Niemcy z roku 1933, najgorszy okres Inkwizycji to betka, to nic w porównaniu z obrazem Polski, jaki pokazują światu. I straszą przy tym, że to dopiero przeddzień nadciągającego faszyzmu w Polsce. Demagogia, populizm, anarchia, dyktatura, nietolerancja, chęć odwetu, ksenofobia, szowinizm, nacjonalizm, reakcyjny klerykalizm, antysemityzm szerzą się i kłębią dosłownie wszędzie. I co jeszcze? Jak to co? Wszystko, wszystko co najgorsze. W Polsce trwa walka Demokratycznego Sojuszu z Le Penizmem.

„Można tu dostrzec dwie wizje przyszłości Polski: pierwszą - europejską i drugą - narodową, katolicką” - dobrze nauczona nauczycielka Barbara Labuda uczy zachodniego czytelnika.

W Polsce nie może być zwykłych, europejskich sporów politycznych, skądże. Absurd o „dwóch wizjach, kulturach, drogach” itp. powielają dzienniki różnych krajów. „Czy Wałęsa wsiądzie na konia katolickiego państwa narodu polskiego?” - pyta francuski dziennikarz, któremu to sformułowanie z pewnością przyszło samo do głowy.

„Polacy ulegają starym demonom nacjonalistycznym” - informuje prasa. Czasem żurnalista dodaje, że rozmawiał na ten temat z tym lub innym „wybitnym intelektualistą”, („jak wyjaśnił bliski doradca premiera Mazowieckiego, B. Geremek"...) lub informował się w neutralnej, obiektywnej „Gazecie Wyborczej”, która „spełnia tylko swe zadanie”. ... Pisujący w lewackim dzienniku P. Vodnik nadal kłamie na temat stanowiska Papieża wobec sytuacji w Polsce; ostatnio po wyczynach agencji AFP, która za wszelką cenę usiłowała zasugerować, iż Papież skarcił Wałęsę, Watykan musiał de facto powtórnie interweniować (bezprecedensowe cytowanie Wałęsy przez Jana Pawła II).

To samo dzieje się jednak i w prasie centrowej czy prawicowej (włoskiej, francuskiej, angielskiej, amerykańskiej)...

Pewien wpływ na tę sytuację ma z pewnością lenistwo umysłowo-zawodowe (np. uparte powtarzanie, że T. Mazowiecki „zawsze zwalczał partię komunistyczną”) dziennikarzy, co w przypadku Francji jest przemieszane z tradycyjnie paternalistycznym i pełnym wyższości stosunkiem do Polski (który tak oburzał przed wojną J. Piłsudskiego). Ale to nie tłumaczy wszystkiego, podobnie jak ogólnie „postępowe” oblicze bez mała całej prasy zachodniej. Przecież o Węgrach nie pisano w tym stylu. Walka dwóch sił politycznych nie oznaczała tam „zagrożenia anarchią na której może wyrosnąć autokratyzm” czy też „groźby skierowanej przeciw odrodzeniu się kraju i jego powrotowi do Europy”. Krytykowanie jakiegoś polityka nie było „niepojętą aferą”. W kontekście natomiast Polski pisze się nawet, że „Jaruzelski stara się ratować sytuację”...

Nie. W naszym przypadku ogromną zasługę na tym polu mają nasi światli, tolerancyjni i demokratyczni „informatorzy”. Są to informatorzy z siekierą, którą starają się ukatrupić moralnie i politycznie każdego me popierającego jednolitości pod ich przywództwem. Każdy taki śmiałek to nacjonalista, a mówiąc wprost - antysemita. Tak przedstawiają to światu. Ta wyjątkowo brudna gra prowadzona jest tak, że nie sposób się przed jej skutkami bronić. Opluwane nazwiska czy środowiska omotane są siecią ogólników - konkretów, faktów, cytatów w tych enuncjacjach brak. Są tezy - hasła chętnie podchwytywane przez dziennikarzy, którzy właśnie tego od swych rozmówców oczekują. Odnieść można wrażenie, że gdyby pewni panowie postawili sobie za cel wywołanie w Polsce rzeczywiście masowej, powszechnej reakcji nacjonalistycznej, to nie mogliby się do tego zabrać lepiej.

Z „New York Times'a” dowiedziałem się, że „antysemityzm przybiera w Polsce zastraszające rozmiary, albowiem krytykuje się tak wybitnego polityka, jak Adam Michnik.”

Pytam więc pana Michnika wprost, co ma uczynić człowiek, mający zupełnie odmienne od niego poglądy polityczne, którym chce dać wyraz, by nie narazić się na taki zarzut? Co ma zrobić zwłaszcza ten, kto odczuwa podobny zarzut jako głęboko krzywdzący i kompletnie nieprawdziwy? Zamilknąć?

Czy pan Michnik, tak wyraziście deklarujący szacunek dla prawdy, uczciwości, honoru, tolerancji raczy odpowiedzieć na to pytanie? A może potrafi zdobyć się dla obrony polskiej demokracji na coś więcej?

Może napisze w jednym ze swych licznych esejów drukowanych na Zachodzie, że nie wszyscy, którzy się z nim nie zgadzają to nacjonaliści i szowiniści?

Może w obronie polskiego pluralizmu spróbuje wyjaśnić zachodniemu czytelnikowi, że Polacy mają także prawo do partii o profilu nie socjalistycznym, postępowym czy „syntetyzującym”?

Może powoła się na przykład partii republikańskiej w USA, konserwatystów w W. Brytanii, chrześcijańskich demokratów we Włoszech i stwierdzi wyraźnie, że Polacy są takimi samymi ludźmi co Amerykanie, Anglicy i Włosi? Może wystąpi w obronie naszego prawa do normalności i zauważy, że powstanie u nas podobnych ruchów, a nawet ich zwycięstwo w wyborach nad jego własnym ugrupowaniem, nie grozi powrotem Polski w mroki średniowiecza i przemienieniem Polaków w bestie urządzające pogromy?

Mała jest szansa, by to uczynił. Na razie pyta dramatycznie na łamach zagranicznych dzienników, skąd bierze się w Polsce ten szowinizm, nietolerancja, nacjonalizm, populizm, ta mieszanka prowadząca do faszyzmu.

Jestem jednak przekonany, że podobne przepowiednie nie sprawdzą się, gdyż oparte są na przekonaniu, że społeczeństwo polskie jest głęboko nienormalne. Uważam, że choć posiada ono niezmiernie dużo wad, a komunizm wprowadził i wprowadza dalsze jest ono zwyczajne, normalne. Diagnoza przeciwna opiera się na nieznajomości Polaków. Tym tylko można chyba sobie tłumaczyć radę A. Wielowieyskiego zalecającego znajomemu by w czasie pobytu za granicą zobaczył co tam piszą o Polsce i o jego centrowym ugrupowaniu, a wówczas „porozmawiamy”.

A. Wielowieyski zakłada, że Polacy są na tyle głupi by nie zauważyć, że to co „piszą o Polsce” zostało w dużej mierze także w Polsce zainspirowane oraz, że cierpią na tak wielki kompleks niższości, iż zachodnie nauki, choćby były przesycone ignorancją i złą wolą, przyjmą z pokorą. Sądzimy, że jest i będzie akurat przeciwnie. Mamy jednak nadzieję a nawet wiarę, że skończy się na zwykłej, zdrowej, politycznej złości.

Nie chcę kończyć w sposób sugerujący, iż podpisuję się pod histerycznym demonizowaniem sytuacji w naszym kraju. Dodam więc jeszcze jedną, zapewne złośliwą, uwagę. Sądzę, że warto by postarać się o przetłumaczenie i rozpowszechnienie artykułów i wywiadów dla prasy zachodniej ludzi uchodzących u nas za luminarzy intelektu. Myślę, że poza ujawnieniem ich politycznej gry ucierpiałaby także znacznie ich renoma publicystyczna. Gros owych tekstów przypomina bowiem kaszankę składającą się z pustosłowia, banałów i mechanicznie, bez przerwy powtarzanych frazesów. Są to artykuły pisane nowomową Nowego Dziennikarstwa, będące faktycznie szmirą i grafomanią polityczną.

Wspomniani dziennikarze i ich polscy naśladowcy potrafią na 12 stronach przedstawić uzasadnienie tego, że np. apartheid jest rzeczą brzydką. Po stwierdzeniu, że oni są stanowczo przeciw, na dalszych 5 stronach wyjaśniają w sposób niezwykle głęboki, dlaczego są przeciw oraz dlaczego byłoby źle, gdyby apartheid wprowadzono również w Islandii. Genialne.

Contra 1988-1990