LUSTRACJA I BEZPIECZEŃSTWO

AGENCI KGB PRZYGOTOWUJĄ SIĘ DO WYBORÓW 1998

Wybory do Saeimy VII. kadencji wyznaczono na 3 października 1998 roku. Tym razem przedłużono kadencję parlamentu łotewskiego do 4 lat i zezwolono obywatelom na głosowanie niezależnie od miejsca zamieszkania, a więc w dowolnym okręgu wyborczym.

Agenci kandydują

Centralna Komisja Wyborcza musi przekazać listy kandydatów do MSW, które ma obowiązek podać do wiadomości publicznej informacje czy kandydaci byli karani i czy zgodnie z prawem uzyskali obywatelstwo. Państwowe Centrum Językowe musi potwierdzić czy władają oni dobrze językiem łotewskim. Po ujawnieniu naruszeń ordynacji Komisja ma prawo wykreślenia z list skompromitowanych kandydatów. Centrum Dokumentacji Następstw Totalitaryzmu bada czy kandydaci byli związani z KGB. Łotewska ordynacja wyborcza zabrania byłym etatowym pracownikom KGB na kandydowanie w wyborach, natomiast współpracownicy KGB mają takie prawo, o ile wcześniej poinformowali w prasie o swej dawnej działalności.

Centrum poinformowało już Komisję, że 7 kandydatów na posłów współpracowało w przeszłości z KGB. Wśród nich znaleźli się m.in. przewodniczący Klubu Ochrony środowiska Arvids Ulme, przedstawiciel Narodowej Partii Reform, Juris Vecvagras oraz członkowie Partii Jedności, Aivars Salinis i Arturs Malta. Już wcześniej Komisji przekazano dane o 11 kandydatach, którzy byli informatorami KGB. Jak w praktyce wyglądają parlamentarne kariery ludzi KGB można zobaczy na przykładzie jednego z przywódców Łotewskiej Drogi.

Sprawa Janisa Adamsona

W końcu czerwcu student prawa Edgars Dverinis przyniósł do Prokuratury Generalnej materiały świadczące, że Janis Adamsons współpracował z KGB. W sierpniu 1981 roku na rozkaz KGB Adamsons został zastępcą dowódcy wydziału politycznego wojsk pogranicza do spraw Komsomołu i do 1991 roku pracował w kierownictwie KGB wojsk pogranicza, a w październiku, więc już po upadku puczu Janajewa i odzyskaniu przez Łotwę niepodległości, został awansowany do stopnia kapitana KGB.

Centrum Dokumentacji Następstw Totalitaryzmu, które inwentaryzuje dokumenty związane z pracą operacyjną KGB i zajmuje się dekonspiracją jego agentury, przesłało do Prezydium Saeimy ekspertyzę, stwierdzającą, iż w 1957 obronę pogranicza przekazano KGB i wojska pogranicza podobnie jak wywiad i kontrwywiad oraz służby szyfranckie były bezpośrednio podporządkowane KGB. Dlatego kadrowi oficerowie wojsk pogranicza "mogą być uważani za etatowych pracowników KGB". Prezydium Saeimy uznało ekspertyzę kierownika Centrum, Indulisa Zalitisa, o pracy Adamsonsa w KGB za niewystarczającą i poprosiło o przedstawienie konkretnych faktów. Zgodnie z ustawą, Prezydium Saeimy w dwa tygodnie po otrzymaniu od Centrum oświadczenia stwierdzającego fakt współpracy posła z KGB, jeśli on sam temu zaprzecza, musi zwrócić się do prokuratury celem skierowania przez nią ostatecznego wniosku do sądu, który wyrokuje w takich sprawach. Jeśli fakt współpracy zostanie udowodniony deputowany traci mandat. Przed poprzednimi wyborami wszystkie trzy główne siły polityczne kraju starały się ze skutkiem pozytywnym o dopuszczenie przez parlament w ordynacji wyborczej wyjątków od zasady niedopuszczania kgbistów do ciała ustawodawczego. Na wniosek Łotewskiej Drogi zezwolono na kandydowanie byłym oficerom wojsk pogranicza, tj. Adamsonowi. Na prośbę Saimnieksu zgodzono się na kandydowanie byłych wysokich oficerów Armii Sowieckiej. Chodziło o jednego z szefów tej partii, byłego ochraniarza Breżniewa i szefa sztabu operacyjnego w Afganistanie, Dainisa Turlaisa. I wreszcie na propozycję Ojczyzny i Wolności pozwolono na kandydowanie jej działaczowi, Janowi Straume.

Trzy siły polityczne

Chociaż na Łotwie zarejestrowanych jest 40 pratii i organizacji, tylko trzy siły, które aktualnie sprawują koalicyjnie władzę, będą miały znaczenie.

Łotewska Droga reprezentuje tę część byłej narodowej nomenklatury łotewskiej, która opowiedziała się zdecydowanie za liberalizmem gospodarczym. Zajmuje ona pozycję bardziej prawicową niż SLD w Polsce. Saimnieks (Gospodarz) utworzyła głównie dawna reformistyczna inteligencja partyjna, która zaangażowała się w tworzenie Frontu Ludowego i część nomenklatury partyjnej bardziej sceptycznej wobec liberalizmu gospodarczego. Jego pozycja jest bardziej lewicowa niż SLD. Koalicja tych sprzecznych sił była jedynym możliwym rozwiązaniem wobec rozbicia mandatów w parlamencie i jego niezdolności do utworzenia jednorodnej większości.

Referendum

Jednym ze sporów dzielących rządzącą koalicję była kwestia wprowadzenia zmian do ustawy o obywatelstwie korzystnych dla Rosjan i wymaganych przez Rosję pod groźbą sankcji gospodarczych, oraz zalecanych przez Unię Europejską. W czerwcu większość Saeimy przegłosowała dwie poprawki, na mocy których obywatelstwo łotewskie uzyskałyby automatycznie wszystkie osoby urodzone po 1991 roku, co dotyczy 18 tys. nieobywateli, oraz zlikwidowano by ograniczenia, zgodnie z którymi starsi kandydaci muszą czekać dłużej na obywatelstwo niż młodsi.

38 posłów, głównie z prawicowej Ojczyzny i Wolności, zwróciło się do prezydenta Guntisa Ulmanisa o niepodpisywanie ustawy. Prezydent poparł jednak wprowadzone zmiany. Wówczas grupa 38 posłów zainicjowała zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie anulowania poprawek, na co trzeba uzyskać podpisów minimum 10 proc. wyborców, tj 134 tys. W krótkim czasie zebrano 226 tys. podpisów. W tej sytuacji Centralna Komisja Wyborcza musiała rozpisać referendum i wyznaczyła jego datę jednocześnie z wyborami parlamentarnymi. Pytanie brzmi: "Czy zgadzacie się, żeby poprawki do ustawy o obywatelstwie przyjęte 22 czerwca 1998 zostały anulowane?" Kwestia ta będzie jednym z głównych tematów kampanii wyborczej i może przyspożyć dużej popularności prawicowej Ojczyźnie i Wolności, partii obecnego premiera Andrisa Krastsa. Indulis Zelite, kierownik Centrum Dokumentacji Następstw Totalitaryzmu, opowiedział nam o swojej pracy. Z wykształcenia jestem chemikiem. Początkowo dokumentowaliśmy historię reżymu, zbierając informację ustną, wizualną i audio. Badaliśmy też służby specjalne ZSRS. Po zamknięciu siedziby KGB, materiały zabrane lub przejęte przechowywane były w budynku Rady Najwyższej. Dokumentację znaleźliśmy w dwu workach i dwu walizkach, stąd powstało wyrażenie "znaleźć się w worku" czyli w kartotece agentury KGB. Początkowo nie mieliśmy optymistycznych prognoz, że możemy cos zrobić; zachowało się około 150 taŚm i 100 starych, dużych dysków, część fizycznie uszkodzonych, wiele zapisów było zatartych, ale skrupulatna praca pozwoliła odtworzyć zapis. Dyponujemy elektroniczną bazę danych, do której wprowadzane były informacje z raportów donosicieli i z pomocą kartoteki, możemy dowiedzieć się kto pisał i o kim, natomiast zniszczono lub wywieziono do Rosji wszystkie teczki osobiste agentów oraz dossier spraw operacyjnych.

W zasadzie w pełni mamy informacje o agenturze działającej w latach 1970-tych i 1980-tych do roku 1991. Nie mamy natomiast danych o wszystkich osobach zwerbowanych wcześniej, w roku 1936 lub 1948 bądź w czasie wojny. Odtwarzamy jednak dane i można powiedzieć, że znamy już jedną trzecią tej agentury. Cały czas mowa jest jedynie o siatce KGB, ale służb było wiele. Nie posiadamy informacji o agenturach wojsk pogranicznych, specjalnych jednostek wojskowych i sił powietrznych.

Od 1953 do 1991 roku KGB Łotwy zarejestrowało około 25 tys. agentów. W 1991 roku aktywna agentura KGB liczyła około 4500 ludzi, z których 570 agentów zajmowało się obserwowaniem klimatu ideologicznego na Łotwie ale informację operacyjną przekazywali też "ludzie zaufania", a było ich około 18 tys. Mogli służyć tylko jako źródło informacji, ale nie mogli wykonywać zadań oraz nie dostawali się do kartoteki. Można więc przyjąć, że w 1991 roku agentura KGB liczyła 22 tys. osób, tj 0.1 proc. ludności. Nie zawsze można ich było oficjalnie zawerbować, gdyż byli to artyści, wysoko postawione osoby, funkcjonariusze partyjni. Człowiek z KGB do nich chodził i rozmawiał, ale oficjalnie nie podpisywali deklaracji, ani sami nie sporządzali raportów.

Do 1990 roku nie wolno było werbować członków rządu, ale wówczas KGB zaczęło pracować na Łotwie jak zagranicą więc te ograniczenia dotyczące własnego aparatu przestały działać. Przed wyborami partie żądają od swoich kandydatów, żeby przedstawili od nas zaświadczenie, że nic przeciw nim nie ma w naszej dokumentacji. Procedura ta nic nie daje, gdyż dysponujemy tylko kartami sprawozdawczymi pracownika operycyjnego, a nie samym raportem informatora i na tej podstawie sądy wszystkich uniewinniają, przyjmując za wiarogodne tłumaczenie, że oficer prowadzący sam wszystko wymyślił i napisał.

ŁOTWA PRZED KONFRONTACJĄ Z ROSJĄ

Narasta konflikt rosyjsko-łotewski. Agentura rosyjska, po sprowokowaniu w marcu zajść między demonstrantami i policją w Rydze, posunęła się do podłożenia bomb pod ryżską synagogą i własną ambasadą, co miało dać pretekst do wprowadzenia w czerwcu sankcji. Odtąd Łotwa nie będzie mogła pokryć ze źródeł rosyjskich 15 proc. swego zapotrzebowania na naftę. Rosja przypomina Rydze kto tu rządzi, gdyż kontrola nad Łotwą jest nieodzownym warunkiem zachowania całej Nadbałtyki w swej strefie wpływów.

Służby specjalne

Zobaczmy, czy Łotwa jest wystarczająco przygotowana do konfrontacji z Rosją? Czy rodzima piąta kolumna, nie mówiąc już o ludności rosyjskojęzycznej stanowiącej 35 proc. mieszkańców kraju, znalazła się pod kontrolą? Na Łotwie koordynacją prac różnych instytucji dbających o bezpieczeństwo państwa zajmuje się Biuro Ochrony Konstytucji (Satversmes aizsardzibas birojs), podporządkowane parlamentowi i kontrolowane przez jego komisję bezpieczeństwa narodowego. Szef Biura, Laimis Kamaldinsz, należy do Łotewskiej Drogi, czyli partii tej części narodowej nomenklatury, która opowiedziała się otwarcie za liberalizmem ekonomicznym. MSW podlega Droszibas policija czyli policja bezpieczeństwa, odpowiednik polskiego UOP, obsadzona częściowo przez nowe kadry. MSW jest w rękach Saimnieksu (Gospodarz), bardziej lewicowej części narodowej nomenklatury. MON dysponuje Wojskową Służbą Kontrwywiadu - Militaras prietiizluko‰anas dienests, gdzie pracują przeważnie byli wojskowi sowieccy, ale Gwardia Narodowa ma własną Służbę Kontrwywiadu - Zemessardzes prietiizluko‰anas dienests, w której znaleźli się głównie antykomuniści wywodzący się z partii niepodległościowych. Łotwa była ulubionym miejscem demobilizacji sowieckich wojskowych. Oficjalnie w kraju pozostać mogły tylko osoby zdemobilizowane przed 28 stycznia 1992 roku. Rosjanie ostatecznie dostarczyli listę 22230 takich przypadków, w tym 3100 oficerów miało poniżej 50 lat oraz 3 tys. było już obywatelami Łotwy. Oficjalnie pozostało też w kraju 1753 oficerów, którzy opuścili służbę po 28 stycznia 1992 roku. Tymczasem według kontrwywiadu MON takich przypadków było ponad 4 tys.; rozpłynęli się oni bez podania adresu. Na Łotwie razem z rodzinami mieszka więc około 70 tys. byłych wojskowych i funkcjonariuszy KGB ZSRS. Takiej masy osób nie sposób upilnować w państwie demokratycznym. Byli wojskowi sowieccy powinni zarejestrować się i stale przedłużać swoje dokumenty lub otrzymać paszport stałego mieszkańca Łotwy. Ustawa o naturalizacji precyzuje, że osoby działające na szkodę interesów Łotwy i pracownicy bądź współpracownicy służb specjalnych ZSRS nie mogą uzyskać obywatelstwa łotewskiego. Skład narodowy agentury był jednak zgodny z proporcjami narodowymi.

Cena kompromisu z nacjonałkomunistami

Na Łotwie nie istnieje jedna ustawa lustracyjna i dekomunizacyjna, ale szereg aktów prawnych, które w pełni nie uregulował tej kwestii. Znaczny udział narodowych komunistów w przemianach prowadzących do odzykania niepodległości uratował ich przed poczynaniami dekomunizacyjnymi. Ich poparcie było konieczne w walce z rosyjskimi siłami komunistycznymi i imperialnymi, a ceną za nie stanowiła m.in. połowiczność lustracji i brak dekomunizacji. W listopadzie 1993 roku Saeima odrzuciła projekt ustawy o byłych funkcjonariuszach partii komunistycznej zaproponowanej przez ugrupowania antykomunistyczne.

Baiba Petersone z konserwatywnego ugrupowania - TuB/LNNK zauważyła: "Partia, która bardzo ostro występuje z żądaniem lustracji, traci wyborców, co odczuliśmy na własnej skórze, gdyż prawie każdy ma kogoś w rodzinie, kto był zaangażowany w system komunistyczny. Zdaniem Indulisa Zalite w każdej frakcji parlamentarnej są obecni byli funkcjonariusze nomenklatury, a łączny udział narodowych komunistów w parlamencie był stosunkowo wysoki. Teraz, po 7 latach trudno coś zmienić, zaś większego znaczenia w oczach społeczeństwa nabiera udział w aferach gospodarczych, niż fakt dawnej współpracy.

Dokumentacja

W latach 1989-1990 do Rosji wywieziono teczki agentów, rezydentów i gospodarzy mieszkań konspiracyjnych oraz sprawy operacyjne, natomiast pozostawiono kartotekę agentury. A więc już w 1989 roku liczono się z rozpadem ZSRS i koniecznością ewakuacji Nadbałtyki. Kiedy KGB Łotwy przestało funkcjonować 23 sierpnia 1991 roku, Rada Najwyższa podjęła decyzję o przekazaniu jego archiwów różnym instytucjom. Zniszczenie części dokumentacji 28 listopada 1991 roku nastąpiło za wiedzą Aivara Barovkova, ówczesnego upoważnionego d/s bezpieczeństwa przez Radę Ministrów. Premier Ivars Godmanis z Frontu Ludowego musiał o tym wiedzieć, gdyż Barovkov sam by takiej decyzji nie podjął. Następnie w Archiwum Państwowym zdeponowano kartotekę filtracyjną dotyczącą osób powracających po wojnie na Łotwę (58 tys. spraw), dokumenty dotyczące partyzantów (30 tys. dossier) i sprawy kryminalne (30 tys.), teczki deportowanych (5166 w 1941 i 13286 w 1949 roku) oraz dokumenty partyjne.

W 1992 roku utworzono Centrum Dokumentacji Następstw Totalitaryzmu (Totalitarisma Seku Dokumente‰anas Centrs) i 16 marca następnego roku Rada Najwyższa zadecydowała, że Centrum będzie inwentaryzowało dokumenty związane z pracą operacyjną KGB. W praktyce zajmuje się ono dekonspiracją agentury KGB i od 1995 roku podlega Biuru Ochrony Konstytucji. Funkcjonowanie Centrum zostało określone przez ustawę "O przechowywaniu dokumentów byłego Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego, ich wykorzystywaniu i ustalaniu faktu współpracy z KGB", przyjętą przez Saeimę 19 maja 1994 roku.

Ustawy lustracyjna

Ustawa zdefiniowała funkcjonariuszy KGB jako "pracowników etatowych i nieetatowych, którzy zgodzili się pracować tajnie dla KGB i za wynagrodzeniem lub bez służyli swoją wiedzą lub wykonywali inne zadania powierzone im przez KGB", natomiast "informatorami" byłyby osoby, które "nie będąc pracownikami KGB, swiadomie współpracowały z KGB, dostarczały tajnych informacji o innych osobach lub wykonywały inne zadania KGB" i dzielili się na cztery kategorie: "uznani agenci KGB, rezydenci, własciciele mieszkań konspiracyjnych i osoby zaufania". Pojęcie "świadomej współpracy" okazało się później wytrychem, który umożliwił zdekonspirowanym współpracownikom wygodne wytłumaczenie przed sądem. Art. 8 ustawy wprowadził "obowiązek złożenia w Centrum przez pracowników i informatorów KGB wyjaśnień na temat ich pracy, struktury i działalności KGB oraz jego pracowników i informatorów". Mają one jednak prawo do niezeznawania przeciwko sobie. Za odmowę dostarczenia lub świadome złożenie nieprawdziwych wyjaśnień, w wypadku wykrycia winni będą pociągnięte do odpowiedzialności karnej. Ustawa dokładnie określiła procedurę lustracyjną. "Prezydium Sejmu, przewodniczący rad miejskich, rejonowych i gminnych najpóźniej na miesiąc po pierwszym zebraniu się parlamentu lub odowiedniej rady mają obowiązek poprosić Centrum o informację czy w posiadaniu jego lub innych archiwów państwowych znajdują się dokumenty świadczące, że wybrani deputowani mogliby być byłymi pracownikami lub informatorami KGB". Ponadto każdy kierownik instytucji państwowej lub samorządowej zatrudniając pracownika na stanowisku, na którym nie mogą pracować byli pracownicy i informatorzy KGB, ma dwa tygodnie czasu na zwrócenie się do Centrum z prośbą o odpowiednią informację. Jeśli jest ona pozytywna, ale kandydat neguje fakt współpracy, trzeba złożyć wniosek do prokuratury odpowiedniego szczebla. Sprawdza ona informacje, a następnie kieruje sprawę do sądu, który wydaje ostateczny wyrok. Jeśli sąd udowodni fakt współpracy, dana osoba traci mandat lub stanowisko i nie może się o nie ubiegać przez 10 lat. Tyle teoria, a w praktyce? Centrum zdekonspirowało około 100 byłych pracowników i informatorów KGB, z których wielu udało się do sądu. Dotychczas jednak sąd nie udowodnił jeszcze nikomu współpracy z KGB, gdyż odrzucał wszystkie dowody jako niewystarczające. Pod dwoma względami postsowiecka Łotwa jest bardziej zdekomunizowana niż postludowa Polska.

Art. 12 omawianej ustawy daje każdemu prawo zwrócenia się do Centrum z pytaniem czy ono lub inne archiwa państwowe posiadają dokumenty na jego temat i w wypadku odpowiedzi pozytywnej może się z nimi zapoznać, o ile "nie narusza to interesów osób trzecich". Informacje takie przed udostępnieniem dokumentów zostają przez pracowników Centrum usunięte. Historycy łotewscy, inaczej niż polscy, mogą też pracować w archiwach MSW, ponieważ zgodnie z ustawą o archiwach, dokumenty MSW, które nie mają charakteru służbowego w dniu dzisiejszym, przekazuje się do Archiwum Państwowego, gdzie są udostępniane.

KTORZY PIERIESTROJKI ZASTOPOWALI LUSTRACJĘ

Jeszcze przed pierwszymi wyborami do Saemy (wym. Sajema), czyli łotewskiego Sejmu, udało się uchwalić zakaz kandydowania dla byłych funkcjonariuszy oraz tajnych współpracowników KGB. Każdy kandydat na posła został zobowiązany do złożenia pisemnego oświadczenia, iż nie współpracował z tajnymi służbami ZSRS. Gdyby następnie okazało się, iż skłamał, jego mandat ulegał anulowaniu.

W poprzedniej kadencji współpracę udowodniono pięciu posłom, w tym ministrowi spraw zagranicznych, odpowiedzialnemu za rokowania z Moskwŕ w sprawie wycofania wojsk i utracili oni swe stanowiska.

Dokumentację ocalałą z czasów sowieckich i stanowiącą jedynie część dawnych archiwów, z których najważniejsze teczki wywieziono do Moskwy, powierzono Centrum Dokumentacji Totalitaryzmu. Ma ono między innymi za zadanie sprawdzanie wiarygodność deklaracji poselskich, dlatego na początku jesiennej kampanii wyborczej wszystkie partie musiały złożyć do Centrum listy swych kandydatów. Dotychczasowe rozwiązanie było traktowane jako prowizorium i po utworzeniu nowej koalicji rządowej, łączącej dwie partie postkomunistyczne: Łotewską Drogę oraz Partię Demokrtyczną - Gospodarz z niepodległościowym Blokiem Narodowym, kwestia lustracji ponownie wróciła pod obrady. W lutym trzy partie z Bloku Narodowego zaproponowały zmiany do « ustawy o przechowywaniu i wykorzystywaniu dokumentów byłego KGB oraz stwierdzaniu faktu współpracy osób fizycznych z KGB ». Nowy projekt sprowadzał się do wyznaczenia terminu, w którym informatorzy KGB mogliby dobrowolnie zgłosić się do władz; po jego upływie ogłoszono by publicznie nazwiska wszystkich pozostałych donosicieli. Po odrzuceniu tej propozycji, 29 lutego omawiano projekt populistycznego Ruchu na rzecz Łotwy, przewidujący opublikowanie pełnej zawartości teczek. Zdaniem Andreja Pantelejeva w « Łotewskiej Drogi » w wypadku publikacji teczek « ryzykujemy moralne potępienie każdej osoby związnej z KGB ». Z wypowiedzi tej wynika, iż istnieją związki z KGB, które - według byłego szefa Komsomołu na wydziale matematyczno-fizycznym Uniwersytetu Ryskiego, nie zasługują na « potępienie moralne ». Jego partia uważa, iż dostęp do teczek powinien być ograniczony tylko do wysokich funkcjonariuszy państwa i przywódców politycznych. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż Łotwa cierpi na niemożność sformowania stabilnej koalicji rządowej, nie sposób odmówić racjonalności tej propozycji. Gdyby ją przyjąć « wysoki funkcjonariusz państwowy », który miałby dostęp do dossiers, z łatwością mógły utworzyć nową większość parlamentarną opartą na trwałych podstawach, tj. wspólnym interesie « teczkowców ».

Propozycja opublikowania zawartości teczek nie przeszła uzyskując zaledwie 37 głosów za wobec 40 przeciw i 13. « Za » głosowała oprócz pomysłodawców większość Bloku Narodowego, zwłaszcza jego skrzydło antykomunistyczne: « za Ojczyznę i Wolność » oraz Partia Konserwatywna - LNNK.

Przeciw była Łotewska Droga i Gospodarz, a także zieloni z Bloku Narodowego oraz dwie partie opozycyjne: rosyjska Partia Socjalistyczna i łotewsko-rosyjska partia Zgody. Stanowisko Gospodarza jest oczywiste skoro m.in. współrzewodniczący partii Juris Celmińsz oraz minister finansów i były minister reform w rządzie Frontu Ludowego Aivars Kreituss są przedmiotem śledztwa w sprawie złożenia fałszywych deklaracji o niewspółpracowaniu z KGB. Cóż jednak łączy przeciwników lustracji?

DROSZIBA ZNACZY BEZPIECZEŃSTWO

W połowie 1992 roku rozpoczął się kryzys bankowy w Estonii, a po trzech latach uderzył z całą siłą w Łotwę i Litwę. Od kwietnia 1996 roku nowe ustawodawstwo ma położyć kres wykorzystywaniu systemu bankowego do drenażu lokalnych zasobów finansowych. Pozostaje jednak otwartą kwestia kto stał za bankructwami: moskiewskie centrum operacji finansowych, miejscowa nomenklatura czy brak umiejętności urzędników przy ocenianiu wypłacalności kredytobiorców. Tę ostatnią przyczynę możemy pozostawić humorystom, gdyż banki obsadzone są przecież przez specjalistów starego reżymu, a o ich umiejętnościach zawodowych jesteśmy od czasu wycofania się komunizmu stale przekonywani .

Jeśli bank upada gdyż udzielił niezwracalnych w istocie pożyczek lub dokonał zakupów np. bezwartościowych akcji na rynku rosyjskim, koszty tych operacji zawsze ponoszą obywatele; bezpośrednio gdy żonglowano ich wkładami lub pośrednio, kiedy wykorzystano do tego celu środki budżetowe przechowywane na kontach banku, ponieważ wtedy ubytki pokrywa się z podwyżki podatków. Bank komercyjny pożyczając pieniądze na nieoddanie korzysta z kredytu, który sam zaciąga w banku państwowym. Bankructwo banku komercyjnego, jeśli jego właściciel dokonał już transferu pieniędzy np. na konto fikcyjnego - własnego lub zaprzyjaśnionego - przedsiębiorstwa na Wyspach Fidżi, może być bolesne jedynie drobnych ciułaczy oraz dla banku centralnego, który pozostaje wierzycielem bez możliwości wyegzekwowania należności od dłużnika. Dlatego drenaż finansów państwowych przez nomenklaturę, mafię i ośrodki zagraniczne jest stosunkowo łatwy, choć wymaga by aparat banku centralnego patrzył na cały proceder przez palce. Gdy dyrektor banku państwowego chce zapewnić swojej rodzinie byt na kilka pokoleń naprzód, wystarczy że zgodzi się na udzielenie pożyczki « zaprzyjaśnionej » spółce. Nawet jeśli złoży ona depozyt w wysokości, np. 2 mln dolarów, wystarczy jej pożyczyć wielokrotność tej sumy, by po ogłoszeniu jej upadłości (kiedy pieniądze zostaną już przelane na konto jej filii na wyspach Dziewiczych na Morzu Karaibskim), różnica pozostała do podziału była wystarczająco zachęcająca.

ESTONIA - zawieszenie broni między bankowcami

Kryzys finansowy najsłabiej uderzył w Estonię, gdyż brak szerokich i silnych powiązań z bankami rosyjskimi uniemożliwił Moskwie drenaż zasobów finansowych Estończyków na większą skalę. W 1993 roku oprócz prywatnego Tartuskiego Banku Komercyjnego roku zlikwidowanego po standartowym bankructwie, upadły jeszcze dwa duże banki: jeden prywatny i jeden państwowy, gdyż w 1991 roku rosyjski Wnieszekonom Bank zamroził ich wkłady w wysokości prawie 67 mln dolarów. Pozostaje kwestią otwartą dlaczego dyrekcje obu banków nie wycofały swych wkładów na czas, wiedząc choćby z telewizji o napiętej sytuacji politycznej między wyzwalającą się właśnie Estonią a Związkiem Sowieckim. Aby uniknąć ogłaszania oficjalnego bankructwa, aba banki połączono, tworząc nowy Pôhi-Eesti Pank czyli Bank Północnoestoński, w skrócie zwany PEP i zajmujący czwartą pozycję w kraju. Właścicielem 49% jego akcji jest Bank Estonii, a 51% rząd, co też ś jak zobaczymy ś leży u podłoża obecnych trudności.

U śródeł kłopotów stała w Estonii przede wszystkim rodzima nomenklatura. Największe reperkusje finansowe i polityczne może bowiem za sobą pociągnąć ewentualne bankructwo PEP, w którym przechowywane są środki finansowe ministerstw. Otóż PEP, między innymi z racji statutowych, stał się głównym zapleczem finansowym rządzącej postkomunistycznej Partii Koalicyjnej premiera Vähiego. Jej członkowie rekrutujący się z dawnej nomenklatury gospodarczej reprezentują wprawdzie kierunek prokapitalistyczny ale orientują się w znacznym stopniu na pomocną rękę państwa, a przede wszystkim stały dostęp do jego kasy.

Elementy najbardziej liberalne w sensie ekonomicznym spośród dawnych narodowych komunistów i reformistycznej inteligencji partyjnej utworzyły Partię Reform. Na jej czele stanął jeden z teoretyków estońskiej pieriestrojki, a następnie dyrektor Banku Estonii, Siim Kallas. Otóż Hansapank stanowi finansowe zaplecze właśnie Partii Reform.

Jesienią 1995 roku Kontrola Państwowa ujawniła katastrofalny stan PEPu. Zarzucono mu pranie brudnych pieniędzy, oszukiwanie banku centralnego, a nade wszystko przyznawanie kredytów bez gwarancji, oczywiście nie wszytskim. Do wybrańców należała np. spółka Iris, która otrzymała na nieoddanie prawie 4,5 mln dolarów. Jej dyrektorem jest Koit Kaaristu przewodniczący rady miejskiej Tallina. Otóż trzeba wiedzieć, że od wyborów samorządowych w 1993 roku rada miejska Tallina jest obsadzona przez estońskich i rosyjskich postkomunistów (a także rosyjskich komunistów). Obecny premier Vähi był poprzednio przewodniczącym rady miejskiej i ratusz talliński przekształcił w swoją baze polityczną. Według opozycji prawicowej, która kontrolowała PEP gdy sama była u władzy, bank nie jest całkowitym bankrutem, choć jego sytuacja należy do trudnych. Ewentualny upadek banku naraziłby na poważne straty finanse państwa, które właśnie w PEPie trzyma część środków budżetowych, a więc spowodowałby kryzys polityczny. Rząd postanowił sprzedać akcje PEP instytucji kredytowej. Wziąwszy pod uwagę, że rządzący już się odkuli na kredytach PEP i dalszy jego drenaż byłby trudny, jest to optymalna decyzja. Do jesieni ubiegłego roku z Partią Koalicyjną współzawodniczyła Partia Reform, ale gdy z rządu usunięto Partię Ludową Savisaara wplątanego w skandal podsłuchowy m.in na rzecz służb rosyjskich i najostrzej krytykującego złodziejstwa w PEPie (ludzie Savisaara nie byli dopuszczeni do jego kas), między między obu grupami finansowymi doszło do porozumienia i w nowym rządzie koalicyjnym Kallas objął resort spraw zagranicznych. Można więc powiedzieć, iż Estonią rządzi obecnie koalicja Hansapanku i PEPu

LITWA i rosyjski kapitał z Wysp Dziewiczych

Na 12 banków litewskich jakikolwiek zysk w 1995 roku uzyskało tylko 5 banków (współczynnik zysku od od 0,7 do 3%). Trzy banki, które zajmują się transferami finansowymi z Rosją i WNP. wykazały mniejszy zysk niż ich odpowiedniki estońskie. Paradoksalnie, dzięki mniej liberalnej ustawie niż łotewska, Litwa poniosła mniejsze straty z powodu manipulacji na rynku rosyjskim i jej trudności mają charakter wewnątrzny, co nie znaczy iż czynniki zewnętrzne nie przyczyniły się do zaostrzenia sytuacji. Jesienią 1995 zawieszono działalność jednego banku i zlikwidowano dwu bankrutów poprzednio zawieszonych. Ciekawy jest przypadek Banku Tauras, który w maju 1995 roku unikając rozgłosu otworzył linię kredytową na 10 miliardów dolarów, tj. sumę osiem razy większą od budżetu państwa. Kredyt ten był gwarantowany przez ówczesnego premiera Adolfasa Sleżevicziusa, przewodniczącego rady banku centralnego Kazysa Ratkeviczius, ministra enegetyki Algimantasa Stasiuknysa oraz szefa kancelarii prezydenta Andriusa Meskauskasa. Dopiero 19 marca tego roku powołano komisję parlamentarną, która ma wyjaśnić jak owe 10 mln miało być podzielone. 20 grudnia centralna rada bankowa ogłosiła maratorium na działalność największego banku prywatnego zwanego Innowacyjnym ś w skrócie LAIB, a 21 grudnia na działalność państwowego Litimpeks, trzeciego banku na Litwie. Prezydent Brazauskas publicznie zapewniał klientów LAIBu, iż ich wkłady nie przepadną. Lepiej poinformowany był premier Sleźeviczius, który już 18 grudnia wycofał 30 tys. dolarów ze swego prywatnego konta. 20% Litwinów nie mogło jednak wyciągnąć na czas swych oszczędności. W Banku Innowacyjnym złożono bowiem 16%, a w Litimpeksie 4% wszystkich depozytów indywidualnych na Litwie. Dyrektorzy obu banków, Arturas Balkeviăius i Gintautas Preidys oraz przewodniczący rady Litimpeksu, Jonas Mackeviăius na krótko powędrowali na Łukiszki pod zarzutem fałszowanie raportów bankowych i sprzeniewierzenia 105 mln dolarów. 21 masowe wybuchła panika; wycofywano masowo depozyty z banków i starano się zamienić je na dolary by uniknąć skutków ewentualnej dywaluacji, tak że wkrótce sprzedaż dolarów zawieszono. W ciągu dwu pierwszych miesięcy tego roku zapasy rezerw dewizowych Litwy zmniejszyły się o 137 mln dolarów (19%) do poziomu 601 mln. Pozostaje pytanie, gdzie podziały się środki zgromadzone na kontach obu banków?

Jednym z wytłumaczeń jest opisana już, tzw. akumulacja pierwotna kapitału czyli przywłaszczanie sobie oszczędności drobnych ciłaczy lub środków państwowych w tym wypadku przez nomenklaturę. Prywatyzacja na Litwie miała dość specyficzny charakter, gdyż nie dość, że jak wykazał niezależny ekonomista Maldeikis, własność państwowa prawie wyłącznie była przekazywana nomenklaturze, to jeszcze dotyczyło to od razu całych kompleksów, w skład których zwykle wchodziły zakład produkcyjny, sieć kooperantów i sklepów, instytucja ubezpieczeniowa i własny bank komercyjny. Takie koncerny, sztuczne z punktu widzenia gospodarczego, w warunkach rynkowych nie mogły się długo utrzymać i po wydrenowaniu własnego banku (czytaj: dopóki bank mógł zaciągać kredyty w banku centralnym) właśnie masowo padają. Ważnym czynnikiem, nie tylko na Litwie, są operacje « zagranicznego kapitału », a w praktyce kapitału KGB lub rosyjskiej mafii czy nomenklatury. Jak go zwał tak zwał, ale istota zjawiska sprowadza się do niemożności praktycznego sprawdzenia śródeł kapitału. Na przykład 95% akcji banku Lettika należy do właścicieli zachodnich, ale 41% z tej sumy (tj. 38% wszystkich akcji) jest w rękach dwu spółek off shore Gentech ltd z Wysp Dziewiczych i Astral Sales Company z wyspy Man. W praktyce może to oznaczać, iż prawdziwy właściciel kieruje operacjami z Moskwy. Czym są bowiem spółki off shore czyli dosłownie « z daleka od brzegu »? Firma macierzysta np. w Moskwie rejestruje małą spółkę filialną w jednym z tzw. rajów podatkowych czyli gdzieś na Pacyfiku, Karaibach lub bliżej na Wyspie Man i dokonuje transferu pieniędzy na jej konto. W dalszych operacjach występuje już teraz owa filia i ona będzie ścigana jako ewentualny dłużnik, oczywiście bez powodzenia. Środki z Moskwy mogą przejść przez finansowe centrum rosyjskie, które znajduje się obecnie na Cyprze, gdzie nawet wydawana jest gazeta bankowa po rosyjsku. Następnie przez spółkę z wyspy Man wędrują jako kapitał zagraniczny na Litwę, pod ich zastaw bank pożycza, oficjalnie na jakieś przedsięwzięcie, sumę trzy razy większą, która natychmiast wędruje na Wyspy Dziewicze, a inkasująca ją spółka off shore wkrótce ogłasza bankructwo i znika, oczywiście po przetransferowaniu pieniędzy do firmy macierzystej. Po drodze środki te mogą jeszcze posłużyć np. do sfinasowania handlu bronią, narkotykami itp.

ŁOTWA - budżet ratuje pożyczka RFN

Łotwa z racji swego centralnego położenia i 40% mniejszości rosyjskojęzycznej cieszy się szczególną troską Moskwy. Sami postkomuniści łotewscy przygotowali korzystny grunt pod obecny kryzys, chcąc uczynić ze swego kraju głównego pośrednika na rynku finansowym między Rosją i Zachodem. W transferach wyspecjalizowały się tu cztery banki. Z dwu banków komercyjnych w 1988 roku ich liczba wzrosła do 61 w 1993 roku. po czym zaczęły się bankructwa i fuzje. W 1994 roku na 55 banków tylko 16 miało saldo dodatnie. Zdaniem dyrektora Banku Łotwy Repsze na 39 banków komercyjnych nowe przepisy bankowe spełniają tylko 3 a dalsze 4 są na ich granicy. W pierwszym półroczu 1995 aktywa banków zmniejszyły się o około 100 mln dolarów, a zbankrutowały m.in.: Łotewski Bank Depozytowy, w którym Statoil stracił 140 mln dolarów wkładu i Bank Centralny oraz powiązany z nimi Bank Bałtycki. W tym ostatnim, największym banku łotewskim ś czyli Baltija Banka ś miały swoje konta ministerstwa, urzędy ale też drobni przedsiębiorcy popierający prawicową Partię Konserwatywną. Ogłoszenie bankructwa BB w maju o mało nie doprowadziło do załamania się administracji, gdyż nagle instytucje państwowe znalazły się bez pieniędzy na wypłatę pensji, emerytur itp. Sytuację uratowała dopiero szybka pożyczka RFN oraz 5 mln dolarów z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, które Bank Łotwy przeznaczył na zrefinansowanie środków trzymanych w BB przez gminy. Łotwie uniknęła o włos ciężkiego kryzysu politycznego na kilka miesięcy przed wyborami, ale konsekwencje upadku Baltiji będą jeszcze długo odczuwane, zwłaszcza przez drobnych ciułaczy. 29 czerwca 1995 roku aresztowano pod zarzutem ogromnych nadużyć dyrektora Banku Talsa Freimanisa i przewodniczącego rady banku, Aleksandra Laventa, który wraz zrodziną był głównym udziałowcem BB. Pozostaje pytanie gdzie podziały się aktywa Baltija Banka? Otóż Lavent, notabene były kryminalista, był również akcjonariuszem kilku spółek rosyjskich i ściśle związał się z rosyjskimi interesami finansowymi. Fundusze Baltiji Lawent « zainwestował » ś o ile w ogóle można tu użyć tego pojęcia ś w bezwartościowe akcje w Moskwie, dokonując w ten sposób legalnie transferu aktywów banku. Okazało się również, że w okresie przed swym zamknięciem Bank Baltija przyznał również 80 mln dolarów kredytów firmom off shore. By opowiedzieć historię jednej z tych « pożyczek », muszę wdać się w dłuższą dygresję.

Saimnieks oparty jest na Fundacji Drosziba, a kierownictwa obu organizacji w praktyce pokrywają się. Ich przewodniczący, Zidonis âevers, były sekretarz Komsomolu w Rydze, a następnie w pracownik dyrekcji MSW, za czasów Frontu Ludowego był ministrem spraw wewnętrznych. Ivars Kezbers, były szef narodowych komunistów łotewskich, odpowiedzialny jest za stosunki zagraniczne Drosziby. Współprzewodniczący Saimnieksu Celminsz i były minister reform w rządzie Frontu Ludowego Aivars Guntis Kreituss znajdują się na listach tajnych współpracowników KGB. Drosziba stawia sobie za zadanie obronę businessu przed mafią. Za opłatą 5 lub 10 tys. dolarów rocznie, w zależności od wielkości firmy, przedsiębiorcy uzyskują «opiekę» Drosziby i nie muszą płacić za « ochronę » rosyjskiej mafii. Oczywiście można wybrać składanie haraczu mafii. Powszechną wesołość i podejrzenia o podziale sfer wpływów między Droszibą i mafią wywołał list poręczający Czeversa, w którym szef Drosziby i Saimnieksu prosił o zwolnienie z więzienia szefa mafii Haritonowa. Jak by nie było dzięki Droszibie Saimnieks dysponował pieniędzmi na jesienną kampanię wyborczą, z której wyszedł jako największa partia w kraju (18 mandatów wobec 17 Celszu). Wszyscy na Łotwie są przekonani, że kiedy Zidonis Czevers opuszczał swój resort zabrał z sobą teczki i informacje o operacjach finasowych polityków i ich powiązaniach ze światem businessu, oględnie mówiąc, niezbyt legalnych. Stąd początkowo niechęć Celszu do koalicji z Saimnieksem (Droszibą) i zależną od niego partią Kaulsa (8 mandatów). Celsz obawiał się, że Drosziba może zakulisowo wywierać zbyt duży wpływ. Jak bowiem powiedział Kezbers: « Mamy mało pieniędzy ale za to dużo informacji». W końcu zwyciężył wspólny interes postkomunistów, choć do koalicji rządowej dla uzyskania większości parlamentarnej i zrównoważenia Saimnieksu, Celsz wymógł wzięcie antykomunistycznego Bloku Narodowego (30 mandatów), choć rozwiązanie to jest tymczasowe. Cóż jednak Saimnieks - Drosziba i partia Kaulsa mają wspólnego z Lawentem i Baltija Banka? Tu wracamy do spółek off shore. BB udzielił Armandsowi Stendzenieksowi, przyjacielowi Lawenta i właścicielowi zarejestrowanej w Niemczech spółki zoo Zu S Rohstoffe Trading (handel paliwami), dwa kredyty po 18 mln dolarów każdy gwarantowane przez państwową spółkę Ventspils Nafta. Stendzenieks reinwestował je z kolei w 5-6 spółek off shore należących do Laventa. Jeszcze przed bankructwem Lawent odsprzedał Łotewskiej Żegludze wierzytelności Stendzienieksa, tak że ta oprócz 44 mln dolarów własnego wkładu w BB, dodatkowo straciła kredyt udzielony Stendzienieksowi. Ten bowiem wyjechał do Londynu i nie ma zamiaru spłacać długów. Otóż Stendzienieks zbyt dużo zainwestował w polityków, by jeszcze spłacać kredyty bankowe. Jak utrzymywała prasa, finansował on częściowo kampanię wyborczą Kaulsa i Czeversa. Ten ostatni nie zaprzeczył też, że gdy po wyborach udał się do Londynu, celem jego wyprawy było spotkanie ze Stendzienieksem. Saimnieks zaproponował też zaraz zwolnienie Laventa. Na koniec wyjaśnijmy jeszcze kim jest Alberts Kauls, szef wzorcowego kołchozu Adażi, podległego KGB, gdyż przeznaczonego dla zagranicznych gości. Początkowo był on działacz Femrontu Ludowego, a następnie członekiem promoskiewskiego Komitetu Ocalenia. Lata 1991-1994 « przezimował » na prowincji i w 1995 roku utworzył « z niczego » własną partię, która dzięki ogromnym wydatkom na reklamę uzyskała 8 mandatów. Skąd Kauls dysponował takimi funduszami? Otóż wsparciem służył mu nie tylko Stendzenieks ale także Grigorij Łuczanski, właściciel koncernu naftowego w Austrii, o którym mówi się, iż stanowi lokatę pieniędzy KGB. Łotysze oceniają, że na jesienną kampanię wyborczą na Łotwie Moskwa wydała do 20 mln dolarów. Przynajmniej więc część środków powróciła do kraju.

Autor publikacji
INTERMARIUM