73. Czy tylko głupota? - dajcie miliardy - Wstępny plan gospodarczy

Amok polegający na mniemaniu, iż zatopienie Polski w dolarach „zachodniej pomocy” rozwiąże wszystkie problemy, przybiera już groteskowe formy. Wałęsa praktycznie nic innego nie robił w Ameryce poza „apelowaniem”. Onyszkiewicz rozmawiał w amerykańskim Departamencie Skarbu o „przyspieszeniu przepływu amerykańskich kredytów”, tudzież pożyczki, która starczyłaby do czasu, gdy „zaczną spływać większe kwoty z Funduszu Walutowego”.

USA i EWG dla Polski – będą miliardy (tytuł prasowy)

Wydaje się, że konstruktywni ekonomiści i konstruktywni działacze, w ogóle o niczym innym nie myślą. Wynika to z bezradności. Nie mają oni faktycznie zielonego pojęcia co zrobić, toteż czepiają się dolarowej deski ratunku. Przejawiają przy tym niesłychaną arogancję. W organie Michnika ukazują się teksty pod takimi tytulikami:

JANKESIE, DO DZIEŁA

Rozważa się w nich sprawę, kiedy to owe miliardy trafią do „polskiej kieszeni”. Wówczas „my” będziemy już wiedzieli, co z nimi zrobić. Tymczasem, co rozsądniejsi publicyści zachodni zaczynają zauważać, że członkowie koalicyjnego rządu, nawet ci, podający się za wielbicieli „wolnego rynku”, nie mają pojęcia o działaniu nowoczesnej (normalnej) gospodarki, o zasadach finansowania, o tzw. business economics.

I nie tylko to. Od miesięcy wiedziało się, że Amerykanie przyślą pieniądze na rozwój „sektora prywatnego”. Komu przyślą? Oczywiście, „naszemu rządowi”. Od miesięcy wiedziało się po to, by teraz, niemal w przeddzień tego faktu, odpowiedni minister zapowiadał odbycie narady, na której równoprawnie i sprawiedliwie oceni i ustali - kto i po co ma owe fundusze dostać! ów minister, najbardziej nadający się do przejawiania troski o „sektor prywatny”, to sekretarz KC PZPR tow. święcicki!

„Polacy stracili znacznie więcej niż nadzieję - stracili racjonalne podejście do gospodarki” - stwierdza amerykański publicysta.

„Bez zmiany podstawowych koncepcji i podstawowych instytucji gospodarczych, masowy napływ kredytów i pożyczek będzie miał całkowicie rujnujący wpływ na polską gospodarkę i jej przyszłość.”

Wydaje się, że ktoś zupełnie inny niż Jankesi winien „zabrać się do dzieła”, przy czym, nie chodzi o „dzieło” polegające na żebraninie i bredzeniu na temat rzekomo niezwykle korzystnych możliwości i warunków na inwestowanie w PRL-u.
Wstępny plan gospodarczy

Proponujemy - na początek: szeroką akcję edukacyjno-informacyjną ukazującą rezultaty „opcji socjalistycznej” w każdym jej kształcie i w każdej postaci. Sprowadzenie specjalistów zagranicznych, zwłaszcza od business economics - specjalistów wybitnie niepostępowych. Rozpropagowanie idei akcjonariatu pracowniczego. Natychmiastową prywatyzację handlu. Zapewnienie takich ulg przedsiębiorcom i przedsiębiorstwom prywatnym i zagranicznym, o jakich świat nie słyszał. W celu całkowitej restrukturalizacji gospodarki, rozczłonkowania wielkich zakładów, zmianę profilu produkcji (na rynek, dla rolnictwa) i typu produkcji (mówiąc obrazowo - komputery czy zgoła dżinsy zamiast statków i stali). Już chcieliśmy pisać o ratowaniu pieniądza, wychodzeniu z inflacji, rynku kapitałowym, rynku pracy itd., ale po co? Postulatem pierwszoplanowym pozostaje przecież spowodowanie tego, by działalność p. Bugaja and Co. została ograniczona, jak Galbraitha w USA, do występów w telewizyjnych shows i uzewnętrznianiu się w szczególnie postępowych periodykach (tolerancja będzie niestety pewno wymagała by P. Bugaj miał możliwość ogłupiania studentów na jakiejś uczelni - cóż takie są koszta demokracji).

„Opcja” posła Bugaja jest dziś czymś wręcz kuriozalnym w świecie. Z lekka ukrywana, ale niewątpliwa miłość jego i kolegów do dogmatycznego socjalizmu, od którego wszyscy, na wszystkich kontynentach uciekają gdzie pieprz rośnie, jest urzekająca. Teza, że wierność wyuczonym ideałom socjalistycznym winna być główną cechą nowoczesnego ekonomisty też zasługuje na jakąś specjalną nagrodę. Chyba większą niż przewodniczenie Komisji Sejmu PRL.

Sądziłem, że wejście nie komunistów do sejmu zmieni radykalnie sytuację w kwestiach jak najbardziej konkretnych. Myślałem, że jednym z ich pierwszych kroków będzie staranie o to, by tym razem to społeczeństwo wygrało „bitwę o handel” (detaliczny i hurtowy). Wydawało mi się też, że przede wszystkim rozpoczną oni twardą, stałą uporczywą walkę o przywrócenie w Polsce normalnego, demokratycznego, prawdziwego, różnorodnego życia politycznego. Byłem naiwny.

Marcin Chyliński

Contra 1988-1990