62. Kłamstwo (Węgry a PRL) - Brawo Węgrzy!

Powszechnie twierdzi się, że „Polska przewodzi dziś reformom w Europie Wschodniej”. Im ktoś bardziej kuma się z komunistami, tym twierdzi to głośniej. Jest to oczywisty fałsz. Wystarczy spojrzeć na Węgry. To prawda - tamtejsi komuniści stosują specyficzne, „wyprzedzające” metody. To prawda - spora część tamtejszej opozycji ma oblicze ideowe zbliżone do prof. Geremka. Ale mimo wszystko ...

Nie będziemy tu szerzej zatrzymywać się nad różnicami między PRL a Węgrami - od sprawy POP-ów, żądania zwrócenia przez komunistów zagrabionego majątku, starań, by największy nawet reformator komunistyczny nie został prezydentem - do rzeczywiście sensownych programów gospodarczych opozycji, postawienia na równi socjalizmu i zachodniej demokracji i bardzo, bardzo wielu innych rzeczy.

Wspomnijmy bardziej szczegółowo tylko o paru:

1. Przynajmniej niektóre z węgierskich grup opozycyjnych mówią, że weszłyby ewentualnie po wyborach w koalicję z komunistami pod warunkiem, iż komuniści oddaliby MSW i MON (czyli dokładnie odwrotnie niż okrągłostołowcy tutaj).

2. Mimo całkowitej demokracji wewnątrzopozycyjnej tamtejsza opozycja bije komunistów nawet w ich reformatorskich twierdzach. Oznacza to, iż: po pierwsze - jakichkolwiek komunistów zwyciężać łatwo, po drugie - nie trzeba do tego Frontu Jedności Obywatelskiej.

3. Mamy też swój FIDESZ i swe grupy jednoznacznie antykomunistyczne. Tylko, że na Węgrzech mają one absolutnie identyczne prawa i możliwości działania, co najbardziej konstruktywni wobec komunizmu - u nas są świadomie spychane na margines przez „drużynę” Kuronia i Geremka.

Na Węgrzech tworzą, się zręby prawdziwej, normalnej demokracji parlamentarnej. U nas wręcz przeciwnie - wszystko opiera się na populistycznym bloku kierowanym przez ludzi o wyważonym stosunku do komunizmu, szermujących potrzebą, „jedności”. Kisiel twierdzi, że Michnik nieświadomie dąży do niszczącego gospodarkę i demokrację peronizmu. Powątpiewamy w tę nieświadomość.

Oczywiście węgierscy komuniści pozostają, mimo zmiany nazwy, komunistami. Tworzą okno wystawowe Obozu i realizują politykę Gorbaczowa. Już chcą przystąpić do Międzynarodówki Socjalistycznej, co znakomicie zamaże różnice między komunistyczną a wolną Europą. Chcą też oczywiście utrzymać, choć atrakcyjnie zmieniony i przyozdobiony, system. Oszukają też niewątpliwie i dokooptują do siebie część opozycji. Słowem - nie wiadomo jeszcze co stanie się z Węgrami. Ale na pytanie kto przoduje, kto jest bliżej (czy też dalej), kto ma większe szanse - odpowiedź może być tylko jedna.

Kiedyś socjalista (niepodległościowy) Adam Ciołkosz mówił: „Tego systemu nie da się poprawić. Można go tylko obalić.” Dziś socjaliści (półniepodległościowi) głoszą wszem i wobec potrzebę odnowy, przebudowy, reformy itd.

Przy ostatecznym przygotowywaniu numeru zauważyliśmy, że w tym numerze Contry znajduje się szczególnie dużo materiałów na temat pewnego redaktora, posła.

Nie korygujemy tego. Postać tę określa się często w świecie jako „ideologa (czy wręcz „mózg”) opozycji”. W kraju stara się on uzyskać jak największą popularność zwłaszcza wśród młodych, słabo orientujących się w ideologii jaką wyznaje. Chcemy więc ją jak najszerzej rozpropagować - ku pożytkowi wszystkich.

BRAWO!

Wierzę w Boga, w Ojczyznę, w wiecznej prawdy trwanie

że sprawiedliwości zadosyć się stanie

Wierzę w dawnych Węgier święte zmartwychwstanie.
Serena Sziklay

Imre Pozsgay nazywany ex-komunistą, super-reformator reklamowany w świecie i pasowany przez ten świat na najpopularniejszego Węgra, nie będzie prezydentem nadal przecież obozowego kraju!

Contra jest bezwstydnie prowęgierska i to nie tylko z powodu autentycznej i wielowiekowej przyjaźni między naszymi narodami.

Z tym większą satysfakcją przyjęliśmy zwycięstwo Węgrów nad połączonymi siłami odnowionych komunistów i tamtejszej opozycji typu geremkowskiego (referendum w sprawie terminu wyboru prezydenta).

Imre Pozsgay może być bohaterem A. Michnika i innych patriotów socjalistycznych. Coraz liczniejsza część społeczeństwa węgierskiego ma jednak możliwość wykazania, że żaden komunista jej bohaterem nie jest. I co najważniejsze - wola jej musi być respektowana.

By w pełni ocenić sukces Węgrów, sukces wolności i antykomunizmu, zwycięstwo młodzieży węgierskiej nad siłami konstruktywnymi wobec systemu, wyobraźmy sobie per analogiam następującą sytuację:

Oto tzw. radykalne ugrupowania w Polsce przeciwstawiają się ugodzie Geremka z Kiszczakiem i mimo płynącej zewsząd wrzaskliwej propagandy potępiającej ich „wichrzycielstwo”, nie tylko mogą odwołać się do woli społeczeństwa, ale i wygrywają!

Cóż, jak mówi jeden z przywódców antykomunistycznego Związku Wolnych Demokratów: „Polityki nie można robić ponad głową społeczeństwa.”

Na Węgrzech nie można. Okazuje się, że Jaruzelski nie musiał zostać prezydentem. Okazuje się, że wszelkie peerelowskie gadania na temat konieczności zachowania ciągłości ustrojowej, gwarancji dla komunistów, potrzeby dotrzymania umowy, koniecznego ustępstwa na czas ewolucji, dostrzegania realiów, respektowania warunków obiektywnych itp. - wynikały li tylko z tchórzostwa ludzi małych lub ich ideowych predylekcji.

Okazuje się, że nie było potrzeby bania się czegokolwiek, płacenia jakiejkolwiek ceny i powoływania się na świętość umów stołowych. Zbędny był braterski uścisk ze zreformowanymi komunistami i rzekomo niezbędne przejście przez etap koalicyjności.

Widać, że można, a nawet trzeba podjęć z komunistami prawdziwą walkę polityczną i konfrontację ideową. Przykład węgierski ukazuje też, że model polski może być wzorcowy - dla miłośników Dubczeka i DDR-owskiego Nowego Forum. Ci, co walczą naprawdę o wolność i normalność w swoim kraju, od „polskiego rozwiązania” starają się uciec jak najdalej.

Nic dziwnego, że ewenement węgierski i klęska bratniego Forum Demokratycznego, wywołały zażenowanie wśród peerelowskich antystalinowców.

Organ Michnika najpierw starał się sprawę zbagatelizować, by w przeddzień referendum wystąpić z kompromitującym komentarzem.

Próbowano w nim pouczać Węgrów i zaczarować rzeczywistość. W infantylny sposób chciano ratować „polskie wzory”. Z góry stwierdzono, że „społeczeństwo (węgierskie) nie dało się przekonać” - radykalnym ugrupowaniom. Jakże to - sugerowano rozczulająco - wczesny wybór prezydenta ustalono przy stole, jest to „cena kontraktu”, a zatem „popularny reformator komunistyczny” Pozsgay, winien być wybrany.

Próbowano też dowodzić, iż antykomunistyczny wynik referendum przyczyni się do „destabilizacji” sytuacji na Węgrzech, że ci co utrudniają komunistom zapewnienie sobie funkcji prezydenta działają z niskich, powiedzielibyśmy partykularnych, pobudek. Kłamano również, że to wyłącznie konstruktywne Forum Demokratyczne uzyskało od komunistów obietnicę wyborów.

Węgrzy nie posłuchali. Słuszność „jedynie słusznej drogi”, drogi Geremków wszystkich „bratnich krajów”, została podważona.

Ale szef WybGazety nie przejmuje się. Tak się złożyło, że w gazecie RSW obok wiadomości z Węgier ukazało się omówienie wywiadu Michnika dla „Nowoje Wremja”. Dwa światy. Michnik nadal formułuje tezy ideologa z innej epoki. - Tylko przez sojusz z reformatorami w PZPR oraz w innych bratnich partiach, a przede wszystkim w Związku Radzieckim, tylko razem z komunistami - głosi.

Uspokaja - słusznie zresztą - swych kremlowskich przyjaciół, że rząd Mazowieckiego nie ma „reakcyjnych planów” (czyli zamiaru odwiązania się od komunistów). Nawołuje, by reformatorzy komunistyczni i reformatorzy jego typu wypracowali nie tylko wspólną taktykę, ale i wspólną strategię w skali obozu.

Chodzi oczywiście o strategię usiłującą ZAPOBIEC sytuacji zaistniałej na Węgrzech, o strategię skierowaną PRZECIW wolnościowym aspiracjom społeczeństw i w OBRONIE odnowy socjalistycznej.

Na Węgrzech Michnik z kolegami byłby już anachronizmem. Coraz bardziej przegrywałby politycznie.

Tutaj jest on patentowanym „naszym reprezentantem” na najbliższe dekady. Drogo to będzie nas kosztowało.

Ale nie bądźmy zawistni i pogratulujmy Węgrom.
Contra

Specjalna komisja złożyła „wniosek do prokuratora generalnego PRL o ustalenie winnych zbrodni okresu stalinowskiego”. Czekamy na wniosek o ustalenie winnych zbrodni narzucenia Polsce komunizmu, choć na razie brak jest rąk, na które można by go złożyć.

Contra 1988-1990