61. Nie nasz premier – ambasadorowie systemu

„Pan Mazowiecki przyjął założenie, że podmiotowość społeczeństwa jest możliwa bez wolności, a wolność bez niepodległości Rzeczpospolitej. Ani jedno, ani drugie nie jest możliwe.

Pan Mazowiecki w swoim exposé powołuje się na rację stanu - wszyscy wiemy doskonale, że na rację stanu powoływali się wszyscy jego poprzednicy. Ale nie to jest ważne. Ważne jest to, że powołując się na rację stanu, mówi nam tak:

„Wielkie mocarstwo wysuwa na ogół postulat określonej przez siebie strefy bezpieczeństwa, co praktycznie identyfikuje się ze strefą wpływów. Rozumne potraktowanie tej sprawy prowadzić musi do szukania rozwiązań uwzględniających z jednej strony interesy wielkiego mocarstwa, z drugiej, respektowanie suwerenności naszego państwa oraz pewnej swobody kształtowania przez nie porządków wewnętrznych.”

Co to znaczy? To znaczy, że pan Mazowiecki składa jak gdyby deklarację, oświadczenie w imieniu całego społeczeństwa, że w pewnym sensie autoryzuje nową edycję doktryny Breżniewa: musimy szanować interesy wielkiego mocarstwa, nie podejmując żadnych prób renegocjacji obciążeń naszego kraju, wynikających z kontaktów z tym mocarstwem.

Jest drugi element, z którym w płaszczyźnie politycznej nie można się zgodzić z exposé premiera Mazowieckiego. Pan Mazowiecki mówi: "

„W siłach zbrojnych, jak też w resorcie spraw wewnętrznych, powinny być stworzone warunki dla stosownego udziału reprezentantów różnych sił społeczno-politycznych w wytyczaniu polityki i ocenie działalności jego organów.”

Wiemy doskonale, że tego typu twierdzenia przedkładano nam w 1945 i w 1949 roku. I wojsko, i służby bezpieczeństwa, i milicja winny być apolityczne - nie mogą podlegać żadnym wpływom żadnych grup politycznych.”

(Romuald Kukułowicz, Piotrków 7.10., cyt. za AiSW, podkr. Contry)

AMBASADOROWIE SYSTEMU

„Polska chce przyczynić się do dalszej stabilizacji sytuacji w Europie, ale potrzebuje zachodniej pomocy dla poprawy swej gospodarki” - stwierdził 19 października w Rzymie, nowy premier PRL. Trudno to lepiej wyrazić. Absolutnie o nic innego nam przecież nie chodzi. Zachodni politycy pieprzą, za przeproszeniem, że pomoc dostarczą, bo tu otworzyła się droga do wolności, bo w PRL powstaje prawdziwa demokracja. Guzik prawda. Chodzi im o to samo, o co chodzi Mazowieckiemu. O to, by ludzie w naszej części Europy, zadowoliwszy się „demokratyzacją”, uspokoili się wreszcie. Rysuje się więc duża szansa. Szansa dla pierestrojki czyli tzw. odnowy (czy też przebudowy) socjalizmu oraz dla wyjścia Obozu z kryzysu politycznego. Czy jednak tutejsze społeczeństwa dadzą się spacyfikować, nawet gdy się im na jakiś czas zapewni kotlet schabowy, a Kuronia w telewizji będzie jeszcze więcej? To jest pytanie.

Premier Mazowiecki zauważył, też w Rzymie, iż choć PRL pozostaje w „swym układzie sojuszniczym” to winna, razem z Włochami, współtworzyć wspólną europejską jedność, na co właśnie zarysowuje się szansa. Jest to ścisłe realizowanie celów Gorbaczowa, więcej, celów polityki sowieckiej od 45 lat (przy użyciu nieco innych słów). Tym, którzy pragną zrozumieć w pełni o czym tu mówimy, proponujemy zapoznanie się z wielkim artykułem Józefa Darskiego.

Contra 1988-1990