36. T. Mianowicz - Zieloni w RFN - Ekologia a ideologia

Tomasz Mianowicz

Kiedy po ostatnim spotkaniu na szczycie NATO ogłoszono, że sojusz jeszcze nigdy nie był tak silny i zwarty, nikt chyba z obserwatorów politycznych nie dał wiary tym zapewnieniom. W Brukseli zawarto bowiem kompromis, umożliwiający, różne interpretacje, który nie zdołał jednak zamaskować faktu, że NATO znalazło się w najpoważniejszym kryzysie politycznym od wielu lat. Stało się to za sprawą rządu RFN, który zmienił swe stanowisko wobec planowanej uprzednio modernizacji taktycznych broni nuklearnych (miała ona równoważy tę przewagę ZSRS zarówno w dziedzinie rakiet krótkiego zasięgu, jak i w zakresie sił konwencjonalnych).

Rozważając okoliczności zmiany postawy Bonn łatwo zauważy, że nastąpiła ona w okresie (a także w ramach) konsekwentnej polityki zbliżenia i współpracy ze Związkiem Sowieckim. Istnieją jednak przyczyny bardziej pierwotne, których szukać należy w zasadniczej reorientacji opinii publicznej w RFN, a zaczęła się ona zanim jeszcze Michaił Gorbaczow został sekretarzem generalnym partii sowieckiej.

Zawrotne tempo wydarzeń międzynarodowych w ostatnich latach i spektakularne zmiany w bloku sowieckim zepchnęły w niepamięć szereg procesów politycznych, socjalnych i psychologicznych, które decydująco wpłynęły na postawy ideowe społeczeństwa zachodnioniemieckiego, te zaś znajdują swe odbicie w obecnej polityce kanclerza Kohla. Kontrowersje wobec modernizacji taktycznych broni nuklearnych pojawiły się w osobliwym kontekście politycznym: na Zachodzie ugruntowane już było przekonanie (przynajmniej tak można było wnosić z deklaracji zachodnich polityków) o dobrych intencjach Gorbaczowa, jego szczerej woli pokoju i współpracy z Zachodem i równie autentycznym zamiarze zdemokratyzowania ZSRS. Krytyka Bonn ze strony Waszyngtonu, związana z oporem Niemców przeciw modernizacji rakiet taktycznych, stała w sprzeczności z deklarowanym przez USA poparciem dla polityki Gorbaczowa. Trudno domagać się od Niemców modernizacji arsenału obronnego, a równocześnie uwierzytelniać pokojowe intencje Moskwy, zwłaszcza w kontekście entuzjazmu jaki sowiecki przywódca wywołuje w społeczeństwie RFN. Co więcej, okres napięć i sporów na linii Wschód - Zachód w dziedzinie rozbrojeniowej wydawał się być zamknięty w momencie zawarcia porozumienia w sprawie pocisków średniego zasięgu, po którym uzgodniono ponadto podjęcie w nowym kształcie wiedeńskich negocjacji na temat sił konwencjonalnych.

Analizując obecną postawę Bonn warto przypomnieć okres burzliwych sporów na temat „podwójnej decyzji” NATO, której realizacja wywołała w RFN w 1983 r. długotrwałe i dramatyczne napięcia polityczne i społeczne. To właśnie wówczas ugruntowała się na zachodnioniemieckiej scenie politycznej pozycja „zielonych”, którzy dzięki poparciu mass - mediów, większości SPD, centrali związkowej DGB, znacznej części Kościoła Ewangelickiego, lewicowych intelektualistów i szeregu „postępowych” grup ideologicznych, uzyskali wśród opinii publicznej RFN wpływ, daleko przewyższający znaczenie, jakie można by im przypisać na podstawie wyników wyborów. To właśnie wtedy - głównie za sprawą „zielonych”, stymulujących Friedensbewegung - na porządku dziennym polityki zachodnioniemieckiej znalazła się sprawa pacyfizmu i neutralizmu, lojalności wobec NATO, antyamerykanizmu, a także kwestia zasadniczej orientacji politycznej: z Waszyngtonem, czy też między Waszyngtonem a Moskwą. Obecnie tematy te decydować będą o miejscu Niemiec Zachodnich na politycznej mapie świata.

Nie jest bowiem tak, jak sądzi wielu obserwatorów zagranicznych, że główną troską „zielonych” jest sprawa ochrony środowiska (media anglo-amerykańskie nazywają ich z reguły environmentalists). Jest to ruch à vocation idéologique, dążący do stworzenia „nowego społeczeństwa” (nietrudno tu dostrzec inspirację marksizmu), zwracający się zarówno przeciw istniejącemu systemowi demokracji parlamentarnej, jak i nie kwestionowanym uprzednio przez tradycyjne partie polityczne pryncypiom polityki zagranicznej i obronnej (wkrótce po powstaniu „zielonych” odłączyła się od nich frakcja, respektująca demokrację parlamentarną w obecnej formie - tak powstała Ökologisch - Demokratische Partei, która w życiu publicznym RFN nie odgrywa żadnej roli). Poszczególne fale napięć politycznych przyczyniały się do skrystalizowania celów „zielonych”: w czasie debaty na temat Cruise i Pershing II głoszono postulat jednostronnego rozbrojenia i wycofania RFN z NATO, katastrofa w sowieckiej siłowni, nuklearnej w Czarnobylu zapoczątkowała kampanię przeciwko elektrowniom atomowym w Niemczech Zachodnich i dała asumpt do metamorfozy Friedensbewegung w Antiama-Bewegug.(1) Obu kampaniom towarzyszył rodzaj społecznej psychozy, wywołanej przez całą gamę środków, oddziałujących na psychologię odbiorcy: od intensywnej jednostronnej propagandy, poprzez demonstracje, nierzadko gwałtowne, po zamachy terrorystyczne (w czasie sporów na temat „podwójnej decyzji” przeciw instalacjom wojskowym NATO, po Czarnobylu zaś przeciwko liniom wysokiego napięcia). Stopniowo „zieloni” sformułowali dalsze punkty swego programu politycznego: rozwiązanie wywiadu i straży granicznej (Grenzschutz) a następnie Bundeswehry, likwidacja gospodarki wolnorynkowej, stopniowe zastępowanie demokracji parlamentarnej demokracją bezpośrednią. Międzynarodowe opcje „zielonych” opierały się od początku na szablonie doubles standards: poparcia dla dyktatur „postępowych”, choć totalitarnych (sandiniści w Nikaragui czy płk Kadafi stali się dla nich partnerami), natomiast wobec Chile czy RPA żądano sankcji i międzynarodowej izolacji.

Die Grünen stali się w RFN politycznym wyrazicielem nowej ideologii: ruchów czy ugrupowań przeciwnych politycznemu status quo i wolnorynkowej gospodarce - od pacyfistów i przeciwników energii atomowej, poprzez feministki i organizacje homoseksualistów po ruch zwalczający wykorzystywanie zwierząt do eksperymentów naukowych (Antitierversuche-Bewegung). Partia wkroczyła przy tym na scenę polityczną w okresie degradacji dotychczasowego systemu wartości i pustki ideowej, której chadecja nie potrafiła niczym zapełnić, pomimo deklarowanej przez CDU geistige Wende. Dynamizm ruchu, poparcie jednostronnych ideowo mediów i środowisk intelektualnych, wzmogło wpływ „zielonych” na opinię publiczną: potrafili oni - w myśl nauk rewolucjonistów - wystąpić z odpowiednim hasłem we właściwym momencie, jak pokazała to sprawa „podwójnej decyzji” NATO i antyatomowa histeria po eksplozji w Czarnobylu. SPD - zwolniona z politycznej odpowiedzialności po utracie władzy - przejęła część haseł „zielonych”, zwłaszcza w dziedzinie polityki zagranicznej i obronnej a także postulat likwidacji siłowni nuklearnych. Socjaldemokracja odeszła de facto od deklarowanego w programie z Bad Godesberg zdystansowania się od marksizmu i w 1987 r. podpisała wspólną deklarację ideową z komunistami z NRD. Koalicje SPD - Die Grünen (czy też - jak obecnie w Berlinie - SPD - Alternative Liste) są logiczną konsekwencją tego stanu rzeczy.

Także zmiana postawy rządu kanclerza Kohla wobec kwestii modernizacji rakiet taktycznych łączy się - niezależnie od roli ministra Genschera - z rozszerzeniem wpływu nowych ruchów ideologicznych na opinię publiczną w RFN. Tracąca na popularności CDU podjęła próbę ratowania swej pozycji, starając się nadążyć za nastrojami społeczeństwa, które - zwłaszcza w czasach Gorbaczowa - nie widzi potrzeby konsekwentnej polityki obronnej.

Kwestia modernizacji rakiet krótkiego zasięgu jest przykładem nie jedynym, ale najbardziej symptomatycznym. W 1983 r w okresie debaty nad „podwójną decyzją”, rząd Kohla konsekwentnie trwał przy zobowiązaniach podjętych wobec NATO, pomimo gwałtownych demonstracji ulicznych, blokad baz wojskowych, kampanii mediów a nawet psychologicznego terroru (anonimowe telefony z pogróżkami do poszczególnych posłów). W okresie dyskusji nad modernizacją broni taktycznych, nic z tych rzeczy nie miało miejsca. Zmiana przyszła nagle i jedynym jej wytłumaczeniem jest próba pozyskania sympatii neutralistycznie nastawionych wyborców. Pozytywne echo z Moskwy ma przy tym znacznie większą wagę niż reakcja Waszyngtonu, bowiem w dziedzinie popularności w Niemczech Zachodnich nikt z polityków żyjących bądź umarłych z Gorbaczowem mierzyć się nie może.

Warto zwrócić uwagę, że Kohl ogłaszając sprzeciw wobec modernizacji rakiet taktycznych, posłużył się dokładnie tym samym pseudoargumentem, który przeciwnicy „podwójnej decyzji# NATO stosowali w czasie „gorącej jesieni” w 1983 r.: wówczas Pershing II i Cruise-missiles (a nie sowieckie SS-20) miały stanowić zagrożenie dla mieszkańców RFN. W 1989 r. Kohl oświadczył o pociskach krótkiego zasięgu: Wir sind von diesen Raketen am meisten betroffen.

Taktyka Gorbaczowa przyspieszyła ponadto intensyfikację bońskiej Ostpolitik, w formie jaką nadał jej Willy Brandt. I w tej dziedzinie dostrzec można starania o głosy wyborców: nie zapominajmy, że pierwsze reakcje rządu RFN na Gorbaczowa były inne: Kohl zestawiał nawet talenty propagandowe sekretarza generalnego z umiejętnościami Goebbelsa; jeszcze w 1987 r. minister obrony Scholz, wkrótce po objęciu urzędu zauważył, że ZSRS jest nadal państwem totalitarnym (w tym roku Kohl usunął ministra ze stanowiska).

Wizyta Gorbaczowa w Niemczech Zachodnich wywołała entuzjazm, z jakim nie przyjmowano tutaj do tej pory żadnego z polityków zagranicznych. Potwierdzono oficjalnie wiadomość o nawiązaniu współpracy między Bundesverfassungsschutz a KGB. W ocenie wizyty wszystkie reprezentowane w Bundestagu partie były zgodne, szczególnie popularna jest koncepcja „wspólnego domu”. Modne wśród młodzieży stało się noszenie medalików ze zdjęciem Gorbaczowa, kolczyków z czerwoną gwiazdą, koszulek z napisem „głastnost” cyrylicą.

Opinia, że Zachód dostrzega w gorbaczowizmie tylko to, co chce dostrzec, znajduje najbardziej wyraźne potwierdzenie w Niemczech Zachodnich. W czasie spotkania z robotnikami w Dortmundzie Gorbaczow zwrócił się do nich parokrotnie towariszczi. Sowiecki tłumacz konsekwentnie przekładał „Freunde”. Następnego dnia „Frankfurter Allgemeine Zeitung” podkreślała, że Gorbaczow n i e używał ideologicznie zabarwionego zwrotu „towarzysze” lecz zwracał się w ideologicznie neutralny, choć ciepły sposób per „przyjaciele”.(2)

Gorbaczow odjechał, lecz kanclerz Kohl i jego partia nie przestali tracić na popularności. Przyczyn tego zjawiska należy upatrywać w próbie ideowego otwarcia CDU dla zwolenników partii lewicowych (głównie SPD). Twórcą tej koncepcji był sekretarz generalny Heiner Geissler, definiujący CDU jako „partię środka” - Partei der Mitte (zapowiedziana zmiana na stanowisku sekretarza generalnego CDU nie wpłynie zapewne na oblicze partii, sądząc po układzie sił w jej kierownictwie). Chadecja straciła profil ideowy, zarzucając akcentowanie tradycyjnych wartości narodowych i etycznych rozczarowała do siebie znaczną część prawicowego spectrum wyborców. Jeszcze w 1983 r. kanclerz Kohl ogłosił program zachęcania bezrobotnych obcokrajowców do powrotu do ojczyzny poprzez wypłacanie im świadczeń finansowych. W następnych latach z koncepcji tej zrezygnowano, zaś Geissler wystąpił z teorią „społeczeństwa wielokulturowego” (multikulturelle Gesellschaft), w myśl której RFN miałaby zintegrować miliony ekonomicznych immigrantów z różnych części świata (SPD posuwa się dalej, żądając dla obcokrajowców prawa wyborczego na szczeblu komunalnym). Sekretarz generalny CDU zabiegał o popularność w mediach ostrą krytyką rządów Chile czy RPA, propagując zarazem pomoc dla marksistowskich państw afrykańskich. Równocześnie rząd podjął starania na rzecz zapobieżenia krytyce własnej polityki ze strony prawicowej prasy: springerowski dziennik „Die Welt” stał się niejako nieoficjalnym organem Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Honeckera podejmowano z najwyższymi honorami, zaś policja i prokuratura poprzez rewizje w domach oraz konfiskaty ulotek i plakatów, zapobiegały demonstracjom przeciwko warunkom politycznym w NRD (zamierzali je urządzić byli obywatele tego państwa).

CDU nie uzyskała jednak nowych wyborców, straciła natomiast wielu tradycyjnych. Rozczarowanie do nowego oblicza partii wyrażało się najpierw rosnącą absencją wyborczą, w momencie zaś, gdy pojawiła się narodowo-konserwatywna partia republikańska, pozyskała ona znaczną część byłych zwolenników CDU, a w pewnym stopniu także dawnej, schumacherowskiej SPD.

Paradoks obecnej sytuacji polega na tym, że wkroczenie na scenę polityczną republikanów zdejmuje z „zielonych” czy też „alternatywnych” odium radykalizmu. Bowiem reakcją na sukcesy wyborcze partii Franza Schonhubera (przewodniczący republikanów) jest hasło walki z radykalizmem. Przewodnicząca Bundestagu Rita Süssmuth (CDU) wezwała wszystkie siły reprezentowane w parlamencie do wspólnej walki z republikanami. „Zieloni” sklasyfikowali ich jako faszystów i przystąpili do tworzenia „wspólnego antyfaszystowskiego frontu lewicy”. Związana z komunistami Vereinigung der Verfolgten des Naziregimes podkreśla w dokumencie programowym (Diskussionsangebot für eine antifaschistische BRD): „antyfaszyzm będzie obecnie układem odniesienia i wytyczną dla partii, związków zawodowych, organizacji i ruchów społecznych, otwierając nowe możliwości dla wspólnych, antyfaszystowskich akcji”. Pojęcie „faszyzm” nie ma przy tym konkretnego desygnatu, pochodzi z ideologicznego wokabularza i ma wywołać negatywną reakcję emocjonalną („faszystowski” jest rząd Turcji, Chile czy RPA, Contras w Nikaragui, partia liberalna w Austrii, policja w RFN). Zachodnioniemieccy republikanie, sięgając do demagogicznych haseł narodowych i populizmu, a także dystansując się od Wspólnoty Europejskiej, ze zrozumiałych względów nie wywołują sympatii zachodnich sąsiadów RFN. Stoją jednak na gruncie porządku konstytucyjnego i nie nawołują do gwałtownych wystąpień, czego nie można powiedzieć o ich przeciwnikach z „frontu antyfaszystowskiego” (Antifa-Front w ideologicznym slangu).

Poprzez utożsamienie republikanów z manicheistycznym biegunem zła, „zieloni” wraz z towarzyszącą im radykalną opozycją pozaparlamentarną (otwarcie deklarującą wrogość wobec obecnego systemu politycznego) przesuwaj się z kolei na biegun dobra i stają się - zwłaszcza dla SPD i związków zawodowych - sojusznikiem w walce z prawicowym ekstremizmem.

W 1982 r. Franz Joseph Strauss postulował delegalizację „zielonych” jako partii wrogiej wobec porządku konstytucyjnego (postulat odrzuciła partia liberalna FDP, kierująca resortem sprawiedliwości). Od tego czasu Die Grünen stali się ugruntowaną siłą polityczną w RFN i spiritus movens pacyfistycznej i „postępowej” ideologizacji znacznej części społeczeństwa (zwłaszcza młodzieży). Cele partii ani jej ideologia nie zmieniły się jednak; wielu jej działaczy należało w latach 70-tych do środowisk jawnie sympatyzujących z terrorystami (wśród nich były minister do spraw ochrony środowiska w Hesji - J. Fischer), wielu nadal opowiada się za rewolucyjnymi metodami dla zmiany systemu politycznego. W 1983 r. deputowany „zielonych” Schwalba-Hoth na mocy decyzji własnej partii rzucił na dowódcę V korpusu armii amerykańskiej w RFN gen. Williamsa butelkę wypełnioną własną krwią, wołaj blood for bloody army! W 1984 r. został on deputowanym „zielonych” do Parlamentu Europejskiego. W działaniach tego typu trudno dostrzec troskę o środowisko naturalne. W dziedzinie tej zresztą dokonania rządu RFN nie mają sobie równych w żadnym innym państwie Wspólnoty Europejskiej, co jednak w niczym nie osłabiło dynamizmu „zielonych”.

Pojawienie się republikanów na scenie politycznej Niemiec Zachodnich staje się kolejnym pretekstem - po sprawie instalacji Cruise i Pershing Il oraz katastrofie w Czarnobylu - do destabilizacji sytuacji wewnętrznej w RFN, bowiem wiele akcji „antyfaszystów” kończy się starciami z policją.. W momencie ideologicznego przełomu błędem jest jednak mniemanie, że niebezpieczeństwo czyha na prawicy. „Zieloni” i ich sojusznicy wyposażeni są bowiem w skuteczne narzędzie manipulowania opinią publiczną - w ideologię. Ruchy ideologiczne nie słabną przez to, że tradycyjne partie polityczne przejmują część ich haseł, propagowanych przez mass-media. Ideologia operuje w sferze pseudorzeczywistości i tym samym partie ją głoszące nigdy nie osiągają wyznaczonych celów (zbudowanie nowego społeczeństwa), co miałoby osłabić ich dynamizm.

Porównuje się niekiedy Zeitgeist w dzisiejszej RFN z okresem bezpośrednio przed upadkiem Republiki Weimarskiej. Wśród bardziej lub mniej bliskich analogii jedna zasługuje na szczególną. uwagę: rosnąca tolerancja wobec przemocy i łamania prawa, co w Landach rządzonych przez SPD osiąga alarmujące rozmiary: w Hamburgu senat zaakceptował ugrupowania zajmujące nielegalnie domy przy Hafenstrasse i regularnie demolujące otoczenie (na przechodzące patrole policji spadały z okien domów płyty chodnikowe). W Düsseldorfie, w analogicznej sytuacji, dopiero zarządzona przez władze federalne rewizja, doprowadziła do znalezienia w zajmowanych domach broni i materiałów Rote Armee Fraktion. W Berlinie w czasie ewangelickiego Kirchentag (gościem honorowym był minister spraw wewnętrznych Nikaragui) napastnicy w mundurach sandinistów czynnie zaatakowali podczas publicznej dyskusji rzecznika Międzynarodowego Towarzystwa Praw Człowieka (organizatorzy kongresu wiedzieli wcześniej o planowanym ataku). Równocześnie atmosfera sztucznie wywoływanego strachu (rzekome zagrożenie przez amerykańskie rakiety, przez elektrownie atomowe, teraz przez republikanów), stwarza dogodne pole dla ideologów i propagandzistów.

Nowa ideologia, która właśnie dzięki partii „zielonych” w tak znacznym stopniu decyduje o obliczu dzisiejszej RFN, przechodzi kolejną metamorfozę: powstały w związku z instalacją Cruise i Pershing II Friedensbewegung przekształcił się po Czarnobylu w Antiatombewegung, aby po pojawieniu się republikanów wkroczyć w fazę Antifa-Front. Dynamizm nowych ruchów pociągnął za sobą SPD, szukającą głosów wśród zwolenników pacyfizmu i przeciwników atomu (bez wątpienia już Ostpolitik Brandta była nową jakością, nie istniały jednak wówczas wątpliwości dotyczące miejsca RFN w Sojuszu Atlantyckim (wszak następca Brandta - Schmidt był, współtwórcą „podwójnej decyzji” NATO). SPD nie jest już partią Schumachera czy Reutera.(3) Ale także dzisiejsza CDU nie jest partią Konrada Adenauera.

Chadecja nie potrafiła zaproponować wyborcom nic więcej ponad sukcesy gospodarcze. Fiasko Deutschlandpolitik w wydaniu CDU ilustrują masowe ucieczki na Zachód obywateli NRD, co zresztą stwarza poważniejszy problem polityczny i socjalny dla Bonn niż dla Berlina Wschodniego.(4) Bezkrytyczny entuzjazm dla Gorbaczowa i bezprecedensowe zbliżenie z Moskwą budzą nieufność wśród innych państw sojuszu zachodniego. Polityka CDU to jednak głównie wynik dostosowania się do „ducha czasu” - próba adopcji dziecka postępowych ideologów i opinion makers.

Wyborcy SPD i „zielonych” będą jednak głosować na swoje partie a nie na zwracającą się ku nim CDU. Podjęte w lecie poufne rozmowy między SPD a „zielonymi” pozwalają sądzić, że w wyniku utraty większości przez obecną koalicję, władzę w przyszłym roku obejmie socjaldemokracja w sojuszu z „zielonymi” (pomimo praktycznego zatarcia różnic między SPD a CDU w polityce zagranicznej i obronnej, socjaldemokracja rezerwuje opcję wielkiej koalicji jedynie na wypadek wyjątkowej sytuacji - nationaler Notstand).

Tym bardziej potrzebne staje się rozpoznanie celów partii Die Grünen. Innymi słowy - odróżnienie ekologii od ideologii.

Przypisy:

(1) Więcej na ten temat w artykule: Le mouvement anti-nucléaire en R.F.A., Est et Ouest No 46. Septembre 1987. (przyp. aut.)

(2) Cf. Zum Schluss eine Umarmung für den Vorsitzenden des Betriebsrates, Frankfurter Allgemeine Zeitung, 16.6.1989. (przyp. aut.)

(3) E. Reutera był pierwszym, słynnym burmistrzem Berlina Zachodniego (m.in. podczas sowieckiej blokady miasta). Był stuprocentowym socjalistą i antykomunistą. K. Schumacher był pierwszym po wojnie przywódcą SDP. (przyp. red.)

(4) Podobnie jak autor kwestionujemy tezę, że bez dwuznacznego stosunku RFN do Zachodu nie byłoby możliwe „otwarcie DDR”. Nie sądzimy też, by stanowiło ono sukces polityczny CDU bądź zwiększyło jej popularność. (przyp. red.)

Contra 1988-1990