7. Pluralizm potiomkinowski

Lech Wałęsa mówi: „Nasza władza nie jest jeszcze pluralistyczna.” Jeśli p. Wałęsa uważa, że ona jest nasza to OK. niech będzie „nasza”. Ale p. Wałęsa jednocześnie wielokrotnie stwierdzał: „My nie chcemy obalać władzy.” Nie namawiamy p. Wałęsy by obalał cokolwiek. Chodzi nam o to, iż powyższe wypowiedzi wykluczają się wzajem. Są z sobą jak najdokładniej sprzeczne, jakie „jeszcze” ma on na myśli? Kiedy i gdzie komuniści twierdzili, że wyrzekną się „wiodącej roli” partii, czyli rządów PZPR?

P. Wałęsa zaklina rzeczywistość. Słowo „pluralizm”, którym tak szermuje, ma przykryć kolejną komunistyczną fikcję. Narodziło się ono wówczas gdy tzw. realiści uznali iż będzie strawniejsze dla „władz” niż żądanie reaktywowania Solidarności. Obecnie przenosi się je na całe życie społeczne. Ma zastąpić termin „wolność”, w tym wolność wyboru, przede wszystkim właśnie „władz”. Pluralizm, prawdziwy polityczny pluralizm warunkujący tzw. podmiotowość społeczeństwa, to sytuacja w której „władza” jest wybieralna i zmienna. L. Wałęsie chodzi zaś o „pluralizm” stowarzyszeń dyskusyjnych, nie anarchizujących związków i różnorodności wypowiadanych (odpowiedzialnie) opinii przy dalszej permanentnej władzy komunistów. Mowa więc o pluralizmie potiomkinowskim. Realiści niezależni i zależni operują terminologią wziętą z nowomowy. Czemu czynią to ci pierwsi trudno dociec, najwyraźniej mści się tu długoletnia zaprawa w nienazywaniu rzeczy po imieniu. Nie wiem czy szczerze, ale chyba wierzą oni, iż w pewnym momencie „liberalizacji” Polacy przyjmą nieco złagodzony komunistyczny fałsz i z okrzykiem „to wolności, to demokracja” zabiorą się raźno do roboty by „wspólnie wyciągać socjalizm z kryzysu”. Oczywiście pod przewodem i kierownictwem „władz”. Czy będzie to pluralizm? Nie. Będzie to następna, unowocześniona, dostosowana do wymogów czasu faza „budowy socjalizmu”. Nadzieje, iż Polacy podejdą do tej „zmiany” entuzjastycznie są tak samo realne, jak oczekiwania, iż władza komunistyczna stanie się motorem i współpartnerem demokratyczno-pluralistycznych przemian w Polsce.

Prof. Stelmachowski życzy nam w r. 1989: „porozumienia, porozumienia, porozumienia”, bo ono jest potrzebne po to by „przełamać nieufność” Polaków wobec „władz”. Gdy nieufność ta, dzięki stołom, dialogom itd. zostanie przełamana, wówczas „wspólnymi siłami będziemy mogli... itd.”

Nadzieje profesora są typowe dla podkomunistycznych intelektualistów. Profesor pragnie by „władza” komunistyczna nieco się otworzyła oraz by Polacy zachwyceni bardziej liberalną formą okupacji Polski przez PZPR pogodzili się z nią raz jeszcze, uspokoili i zabrali do pracy.

Pragniemy zmartwić pana profesora. Już nie te czasy. Polacy, aktywna część Polaków, nie pogodzi się z panowaniem komunistów już nigdy. Ufności do nich nie nabiorą. Spokoju nie będzie. I to niezależnie od tego czy p. profesor i inni porozumieją się mniej, bardziej czy też całkowicie. I bez względu na to co p. profesor i inni będą wspólnymi z „władzą” siłami postulować bądź czynić. Przykro nam. P. profesor i inni będą musieli działać dla „wspólnego dobra” w trudniejszych niż sądzą warunkach. Już stale, tj. dotąd dopóki będziemy mieli tę władzę nad sobą. A moje życzenie na rok 1989 jest takie: jeszcze więcej i więcej „nieufności” i sprzeciwu. Także po ewentualnym „porozumieniu”.