J. Strzelecki zamordowany

Mimo, iż do dziś sprawa śmierci J. Strzeleckiego, byłego członka PPS-WRN, jednego z doradców "Solidarności", wybitnego filozofa i socjologa, nie została wyjaśniona a sprawcy pozostają nieznani, można znaleźć kilka faktów ze śledztwa, które jeszcze bardziej ją zaciemniają. Na początek pies. W pierwszych oficjalnych komunikatach mówiono o psie, który jakoby miał mieć połamane wszystkie łapy. W trakcie dochodzenia, na pytanie pełnomocnika rodziny mecenasa J. Olszewskiego, przedstawiciel MSW stwierdził, że pies oddalił się z miejsca zbrodni. Jak się później okazało oddalił się także ze śledztwa. Uważny obserwator telewizyjno-milicyjnej audycji "997" mógł zaobserwować brak psa również w doniesieniach ppłk. J. Płócienniczaka.

Trwa kontredans prokuratorów nadzorujących śledztwo z ramienia prokuratury generalnej. Począwszy od prokurator Bardonowej, poprzez jej bliźniaczą siostrę, aż po osobnika, którego personaliów niestety nie udało się nam się ustalić. Osobnik ten zasłynął z całkowitej ignorancji co do stadium śledztwa i jego poprzednich ustaleń. Co najmniej dwuznaczna jest także sprawa materiałów z badań doc. J. Strzeleckiego, dotyczących układu warszawskiego i sensowności jego istnienia. Czyżby komuś zależało na tym, by materiały te nie ujrzały światła dziennego?

Głos Poznańskich Liberałów 1988-1989