REPRYWATYZACJA dobra na wszystko

Dziś niemal każdy zgodzi się z poglądem, iż gospodarka kapitalistyczna oparta na zasadach wolnego rynku i konkurencji, jest znacznie bardziej efektywna niż kolektywistyczna gospodarka dominująca w ustroju socjalistycznym. Dawno już przestaliśmy wierzyć, że socjalizm jest ustrojem pod tym względem przodującym. Nadal jest jednak dość rozpowszechnione przekonanie o wyższości upaństwowionych instytucji socjalnych od podobnych instytucji prywatnych. I nawet jeśli krytykuje się w państwach realnego socjalizmu poziom służby zdrowia, oświaty i szkolnictwa, czy system ubezpieczeń społecznych i poddaje się w wątpliwość ustawową bezpłatność tych instytucji, to jednak przyjmuje się, ze te dziedziny życia społecznego winny znajdować się pod opieką państwa, a ich wadliwe funkcjonowanie spowodowane jest błędami w realizowaniu słusznej idei. Występuje tu klasyczne oddzielenie przyczyny od skutku, bowiem właśnie planowanie i ingerencja państwa powoduje permanentny kryzys instytucji socjalnych. To co jest zrozumiałe na gruncie gospodarki z niewiadomych względów nie jest dla wielu przekonywujące w dziedzinie opieki społecznej. Dlaczego? Być może dlatego, że nie bardzo wyobrażamy sobie jak mogłyby funkcjonować prywatne szpitale, szkoły, ubezpieczalnie itp. Skażenie etatystycznym myśleniem sięga tak daleko, że nie mogą go wykorzenić oczywiste fakty. Nawet jeśli udajemy się prywatnie po poradę do lekarza, czy zatrudniamy korepetytora dla naszych dzieci to trudno nam się pogodzić z myślą o prywatnych szpitalach czy szkołach. Wybieramy równość przed wolnością. Ze szkodą dla nas wszystkich.

Tymczasem to co wydaje się nam niemożliwe od dawna jest już z powodzeniem realizowane. Sieć prywatnych instytucji socjalnych rozbudowana jest wszędzie tam gdzie do władzy doszli konserwatyści lub partie liberalne. W państwach tych sieć ta staje się alternatywą dla tego typu przedsiębiorstw uspołecznionych, i wbrew panującej u nas opinii, jest konkurencyjna nie tylko ze względu na wyższą jakość usług, ale i cenę. W Wlk. Brytanii prywatna medycyna jest tańsza od państwowej Narodowej Służby Zdrowia. W USA największą popularnością cieszy się prywatna Organizacja na Rzecz Zachowania Zdrowia działająca w oparciu o roczne składki uiszczane dobrowolnie przez swych abonentów. Krajem, który zapewnia najwyższy poziom opieki zdrowotnej na świecie przy najniższych kosztach jest Japonia, a dzieje się tak dzięki otwartej konkurencji między szpitalami. Należą one przeważnie do wielkich przedsiębiorstw i świadczą usługi medyczne dla swych pracowników, ich rodzin i okolicznych mieszkańców.

Nieco inaczej wygląda sprawa zs szkolnictwem. Tu liberalne programy są dopiero wcielane w życie. Jednym z głównych punktów tego programu jest wprowadzanie tzw. czeków oświatowych. (education voicher) mających według ich projektodawców zarówno obniżyć koszty edukacji, jak i poprawić jej jakość. Pomysł ten, prosty i niewymagający większych nakładów mógłby być zrealizowany i u nas, skoro, jak się wydaje, przy zachowaniu równości w dostępie do oświaty o co tak martwią się nasi domorośli lewicowi intelektualiści, wprowadza on i w tę dziedzinę życia zbawczą konkurencję. Na czym ów pomysł polega? Otóż wiadomym jest, ze szkoły utrzymywane są z tzw. pieniędzy społecznych. Można zapewne obliczyć średni roczny koszt edukacji ucznia, zaś czek oświatowy byłby właśnie mniej więcej tej wartości. Szkoły nie byłyby dotowane przez państwo, czyli inaczej mówiąc opłacane przez nas pośrednio, ale byłyby finansowane bezpośrednio z naszej kieszeni. Mając zatem w ręku czek oświatowy czyli sumę wydatkowaną przez państwo na roczną edukację naszego dziecka i swobodę wyboru dowolnej szkoły państwowej lub prywatnej (oczywiście spełniającej pewne wymogi) zmusilibyśmy te szkoły do konkurowania między sobą, gdyż ich jedynym źródłem dochodów byłyby właśnie owe czeki oświatowe. Tal więc szkoły zabiegałyby o podniesienie poziomu nauczania i obniżenie jego kosztów tak by jak największa liczba rodziców była gotowa umieścić w danej szkole swoje dziecko, a tym samym zrealizować otrzymany od państwa czek oświatowy. Spieszę też uściślić, że czek taki byłoby można wydać tylko w zatwierdzonej przez naukę dziecka na inne cele.

System taki, z drobnymi modyfikacjami można by zastosować także i w szkolnictwie wyższym. Alternatywą, lub może nawet uzupełnieniem tego systemu mogłoby być coraz szerzej stosowane np. w Stanach Zjednoczonych finansowanie studiów w formie pożyczek udzielanych przez instytucje prywatne lub za pośrednictwem rządu każdemu ubiegającemu się o to i spełniającemu pewne minimalne kryteria. Ich spłata uzależniona jest od przyszłych zarobków, bowiem otrzymujący taką pożyczkę zobowiązuje się wypłacić pożyczkodawcy, u nas byłby to zapewne przede wszystkim rząd, pewien procent swoich dochodów. Dzięki temu wierzyciel może otrzymać od ludzi, którym się dobrze powiodło, więcej niż wyniosła udzielona im pożyczka i tą drogą zrekompensować straty poniesione na tych, którym powiodło się źle. Owa suma przekazywana osobom studiującym kształtuje się na poziomie zarobków, do których uzyskania nie jest potrzebne żadne specjalne wykształcenie (nadmieniam, że projekt ten dotyczy zdrowych społeczeństw, gdzie osoby wykształcone zarabiają więcej niż osoby bez wykształcenia), zaś wspomniany procent płacony od wysokości zarobków, jest tak skalkulowany, że czyni cały projekt samofinansującym się. W ten prosty sposób ludzie, którzy otrzymali wykształcenie ponieśliby jego pełny koszt.

Oba projekty nie aspirują do tego aby wyczerpać wszelkie wątpliwości rodzące się podczas refleksji nad stanem naszego szkolnictwa. Ukazują jedynie pewien wariant wyjścia z sytuacji, o której można powiedzieć przynajmniej to, że niewiele jest jeszcze instytucji w naszym społeczeństwie, które znajdowałyby się w gorszym stanie, aniżeli właśnie szkoły. Dotyczy to zresztą niestety także służby zdrowia. Lekarstwo jest jedno: umożliwienie działalności prywatnych systemów oświaty, służby zdrowia, a nawet opieki społecznej. To o czym pisałem powyżej pozwoliłoby funkcjonować tym systemom bez szkody dla nikogo. To rodzice bez szkody dla nikogo. Rodzice, bez względu na zamożność mogliby swobodnie wybierać szkoły, do których mają uczęszczać ich dzieci, pożyczki finansujące studia dałyby wszystkim równe szanse uzyskania wyższego wykształcenia, a przy tym zlikwidowałyby skandaliczną obecnie sytuację, w której wszyscy opłacamy studia nielicznych.

Powyższe propozycje są propozycjami wykonalnymi, ale w naszym obecnym ustroju są nierealne. Przeszkodą są polityczne interesy władzy, ściślej mówiąc komunistów. Przeszkodą są kolektywistyczne zapatrywania części społeczeństwa, w tym, co gorsza, części intelektualistów. Toteż prawdziwa reforma wymaga przebudowy całego naszego życia społeczno-politycznego, włącznie z odsunięciem od władzy komunistów, lub chocby tej władzy znacznym ograniczeniem. Inaczej będziemy się posuwali małymi przynoszącymi nikłe efekty, a częstokroć dającymi wręcz odwrotny skutek, niż tego byśmy oczekiwali. A to może nas szybko i skutecznie do reformy zniechęcić. Zależeć może na tym tylko tym, którzy swoich interesów upatrują w zniewoleniu naszego narodu, czyli mówiąc otwarcie partyjno-biurokratycznej nomenklaturze i pewnemu ościennemu mocarstwu.

Na koniec dodać trzeba, że propozycje naszkicowane w niniejszym artykule nie są oryginalnymi pomysłami jego autora, lecz zaczerpnięte zostały z prac G. Sormana i M. R. Friedmanów

Kuba Odtruwacz

Głos Poznańskich Liberałów 1988-1989