Prawda ponad wszystko

Zbyszek Koreywo: Panie Andrzeju, wiem, że jest to bardzo trudne pytanie ale proszę pokusić się o odpowiedź : Jak to możliwe, że naród polski, tak ciężko doświadczony przez komunizm, wybiera na prezydenta byłego komunistę, człowieka, który był aktywistą tego nieludzkiego systemu.

Andrzej Gwiazda: Ma pan rację, jest to pytanie bardzo trudne. Odpowiadając na nie, nie chciałbym, aby ktokolwiek odniósł wrażenie, że jestem obrońcą spadkobierców tego właśnie systemu. Niemniej, żeby odpowiedzieć na to pytanie trzeba przede wszystkim znać realia polskie czyli prawdę ekonomiczną. Rozumiem, że musi być bardzo trudno Polonii Australijskiej orientować się w tych sprawach jako, że znają Polskę tylko z informacji stąd płynących.

A zatem wróćmy na chwilę do czasów, kiedy to kształtowała się Polska scena polityczna. Nie jest tajemnicą, że w dalszym ciągu wiodącą rolę w życiu politycznym Polski wiodą te ugrupowania, które swego czasu usiadły w Magdalence do tajnego spotkania, przygotowującego tzw. Porozumienie. Nie jest również tajemnicą, że skład tej ekipy, it po obydwu stronach, kształtował były minister spraw wewnętrznych PRL - generał Czesław Kiszczak lub ci, którym on podlegał. Tak więc te ekipy czy partie, które są postrzegane jako przeciwnicy komunistów, zostały utworzone we współpracy z nimi. Bez jasnej świadomości tego faktu, jakiekolwiek analizy polityczne będą oderwane od rzeczywistości a zachowanie społeczeństwa - absurdalne. W 1989 roku wyborcy Polscy obdarzyli bezgranicznym zaufaniem wszystkich tych, którzy wcześniej byli im znani z pracy w podziemnej Solidarności. Natomiast już pierwsze skutki rządów tych ludzi okazały się fatalne czy też wręcz tragiczne. Kiedy kilka lat temu przeprowadzono badania socjologiczne w kraju okazało się, że tylko 14% ludności ocenia, iż tzw. transformacja z systemu komunistycznego do demokracji okazała się dla nich korzystna. To znaczy, że 86% ocenia, że jest tak jak za komuny albo nawet gorzej.

My wszyscy, tu na ziemi polskiej, byliśmy przekonani, że upadek komunizmu spowoduje gwałtowny rozwój gospodarki a co za tym idzie, wzrost stopy życiowej. Żeby to lepiej zobrazować, niech mi będzie wolno posłużyć się jednym przykładem. W 1980 roku Andrzej Słowik w Łodzi organizował tzw. marsze głodowe, bowiem spożycie mięsa na głowę było niewiarygodnie niskie. W 1998 okazało się, że spożycie mięsa w stosunku do roku 80 spadło o 20%. Tak więc jasne jest, że to Polska rzeczywistość ma wpływ na taki kolejny wynik wyborów, jako, że komuniści nie po raz pierwszy zwyciężyli. Mianowicie od roku 89 wygrali w wyborach parlamentarnych, dwukrotnie prezydenckich oraz raz w referendum konstytucyjnym. Tak więc wybór Kwaśniewskiego to nie jest incydent tylko jakby trwała tendencja, spowodowana straszliwym zawodem czy też nieprawdopodobnym oszustwem, jakiego wobec narodu dopuściły się ekipy tzw. prawicy. Mówię tu o tragicznych skutkach zarządzania gospodarką jak również ich nieprawdopodobna wręcz arogancja. Mamy tu do czynienia z odwróceniem ról - tzw. prawica występowała jako ugrupowanie doktrynalne, która nas wzywało do daleko posuniętych wyrzeczeń w celu zbudowania kapitalizmu, czyli, że biedni muszą być jeszcze biedniejsi tylko po to, by nieliczna grupa mogła zbić niewiarygodne wręcz majątki, co się zresztą stało. Poza tym, jak już wcześniej wspomniałem, niesłychana arogancja tzw. prawicy, wręcz chwalenie się oszustwami i złodziejstwami.

Natomiast byli komuniści odżegnują się od jakichkolwiek doktryn i tylko skromnie mówią, iż ich zadaniem jest służba narodowi.

Tak więc w Polsce mamy do czynienia z typowym pomyleniem pojęć. U nas ekipy, które powstały po 1989 roku reklamowały się jako prawica, gromko krzycząc, że jedyna lewicą są tylko byli komuniści. Ludzie to zaakceptowali i po kilku rządach, określanych jako prawicowe, zorientowali się, że działają one przeciwko nim. W tej sytuacji jako alternatywa jawił się tylko Sojusz Lewicy Demokratycznej czyli przeformowana PZPR. No i tak właśnie komuniści zaczęli zdobywać sobie elektorat. Trzeba wyraźnie zdać sobie sprawę z tego, że rządy tzw. Solidarnościowe, bo taka była oficjalna nazwa, w pierwszym rzędzie sprowokowały masową wyprzedaż majątku państwowego oraz niesłychane wręcz bezrobocie. Poza tym spowodowano straszliwą nędzę wielu tysięcy ludzi, którzy musieli zdobywać resztki jedzenia grzebiąc się w śmietnikach oraz armię głodujących, byłych pracowników PGR-ów.

A oto jeszcze inny, typowy przykład nieudolności lub złej woli rządów tzw. Solidarnościowych: zlikwidowano 8- godzinny dzień pracy jako, że odpracowywaliśmy soboty. Ale te wolne, odpracowane soboty nie odliczały się z urlopu, co było, w świetle prawa ewidentnym oszustwem. Tak więc rządy Solidarnościowe, powstałe na bazie związków zawodowych oszukiwały ludzi pracy w kwestii urlopowej. Kiedy post-komuniści wygrali wybory, natychmiast to skorygowali. Można powiedzieć - drobiazg. No, ale to są te pozytywne drobiazgi, jakie można odnotować na korzyść byłych komunistów. Inna sprawa - rządy Solidarnościowe wprowadziły 500% podatek od podwyżek płac. To w zasadzie uniemożliwiło realne podwyżki przy trzy cyfrowej inflacji. W 1993 roku ten podatek został przez rząd post-komunistyczny zlikwidowany, co pozwoliło w firmie, w której pracowałem, podnieść zarobki średnio o 40% w ciągu pół roku. I znowu, można powiedzieć drobiazgi ale właśnie takie sprawy ludzie pamiętają najlepiej.

Można powiedzieć, że w chwili obecnej w Polsce panuje szeroko zakrojona opinia, że Solidarność zdradziła interesy społeczeństwa. I dlatego myślę, że wyniki ostatnich wyborów jasno wskazują, że były to jakby wybory negatywne. Ludzie szeroko odrzucili wszystkich tych, którzy ich oszukali, którzy wykorzystali ich zaufanie, ich gotowość do daleko posuniętych poświęceń dla dobra kraju.

Ja musze powiedzieć, że mimo to, iż rozumiem motywacje społeczeństwa też jestem przybity wynikiem tej ostatniej elekcji, jakkolwiek wiele osób, które mnie na ulicy zaczepia czy też znajomi uważają, że spośród pierwszej trójki kandydatów na krzesło prezydenckie, Kwaśniewski jest najmniejszym złem. Tak więc wybór okropny ale chyba i tak najlepszy ze wszystkich możliwych. Po prostu ludzie nie chcieli tych następnych dwóch (A. Olechowski oraz M. Krzaklewski - przyp. mój). Tak więc komuniści w Polsce wygrywają bowiem w ocenie społecznej, ich alternatywa jest jeszcze gorsza.

ZK: Panie Andrzeju, w którym momencie, pana zdaniem, dokonał się ten wielki akt manipulacji politycznej, kiedy uczciwi ludzie zostali usunięci z elit Solidarności a ich miejsca zajęli agenci Służby Bezpieczeństwa.

AG: Myślę, że od samego początku, że zaczęło się to jeszcze przed strajkiem sierpniowym z 1980 roku. Jak teraz wiemy, porozumienia zostały zawarte tylko w tych regionach, gdzie na czele strajków stali agenci SB. Wyjątek stanowi tylko Rozpłochowski bowiem w Katowicach połapano się w czas i na dzień przed podpisaniem porozumień zmieniono przewodniczącego. Poprzedni też był z tej samej grupy, prowadzonej przez SB. Tak więc od początku była agentura która planowała tamte wydarzenia w celu realizowania interesów jakichś grup ludzi. I tu wystąpiła niesłychanie ważna rzecz, mianowicie taka, że społeczeństwo, które już było gotowe do sprzeciwu, weszło w tę prowokację i okazało się, że dzięki zasadom wewnętrznej demokracji a także poczuciu solidarności przejęło inicjatywę. W tej sytuacji, przez następnych 16 miesięcy ci wszyscy agenci, chcąc się utrzymać w strukturach Solidarności, musieli gromko krzyczeć to, co ludzie od nich oczekiwali. Niemniej już w tamtym czasie wyraźnie widać w którym momencie agentura próbowała skierować Solidarność na te tory, na które weszła dopiero w 1989 roku.

Jak wszyscy wiedzą, przełomowym momentem dla Polski był 13 grudnia 1981 roku, kiedy to Jaruzelski, wyjeżdżając na ulice czołgami, uniemożliwił ludziom kształtowanie własnych opinii oraz własnych decyzji. Natomiast w stanie wojennym wszystkie rozstrzygnięcia wewnątrz Solidarności były podejmowane przez gremia, które komuniści nie mogli lub nie chcieli aresztować. Trzeba tu jeszcze powiedzieć o innej sprawie, niesłychanie ważnej. Mianowicie takiej, że pomoc CIA dla Polski trafiała tylko i wyłącznie do wyselekcjonowanej grupy, która później zasiadła do "Okrągłego Stołu". I w tym kontekście, kiedy mówimy o niezrozumiałych wyborach społeczeństwa, trzeba pamiętać, że tradycyjnie naród polski wierzył, że wszystko co ze wschodu to było złe natomiast z zachodu a szczególnie z Ameryki to było dobre. A teraz okazało się, że ta druga strona też nas zdradziła. Innymi metodami ale lansowali tę samą grupę ludzi, która zawarła tzw. Porozumienie z komunistami czyli dawała im wolną rękę w przejmowaniu majątku narodowego, gwarantowała bezkarność za popełnione zbrodnie, obejmowania wysokich stanowisk itd.

Jest faktem, że podczas wizyty szefa CIA w Watykanie, postawił on papieżowi warunek wzajemnej współpracy a mianowicie taki, by kościół w Polsce nie wspierał "ekstremalnych " ugrupowań (najbardziej patriotycznych - przyp. mój)

Jeszcze inny przykład: w encyklopedii holenderskiej jako uzasadnienie przyznania Nagrody Nobla dla L. Wałęsy podano miedzy innymi "poskromienie radykalnego skrzydła w Solidarności". A przecież to radykalne skrzydło Solidarności domagało się od Wałęsy tylko realizacji zadań Związku, to znaczy bronić interesów kulturowych, narodowych oraz ekonomicznych ludzi pracy.

ZK: Panie Andrzeju, czy to wszystko, co pan do tej pory powiedział, potwierdza tezę, iż ruch Solidarnościowy w roku 80 był pierwszym etapem sowieckiej "pierestrojki" i w związku z tym mógł być zaplanowany poza granicami Polski?

AG: Tak, ja jestem o tym przekonany. Trzeba tylko powiedzieć, że to, co się stało wtedy w Polsce jest doskonałym przykładem, jak niebezpieczne może być prowokowanie społeczeństwa. Co prawda, czasami to się udaje, jak na przykład w 1989. Natomiast w 1980 roku ludzie stworzyli tak silne struktury, że trzeba było aż czołgów, żeby je rozbić, przy okazji kompromitując cały proces prowokacji. Jestem przekonany, że "pierestrojka" miała odbyć się znacznie wcześniej ale to doświadczenie z Solidarnością znacznie ją opóźniło. I te wszystkie zmiany w Polsce mogły się odbyć dopiero wtedy, kiedy wystarczająco silnie wylansowano ludzi, którzy mogli społeczeństwo oszukać i poprowadzić "pierestrojkę" w tym kierunku, w jakim pierwotnie ją zaplanowano.

ZK: Czy mógłby pan podać kilka nazwisk ludzi przygotowywanych do wykolejenia ruchu Solidarnościowego.

AG: Oczywiście, proszę bardzo. Bielecki, Mazowiecki, Wałęsa był lansowany dużo wcześniej i wiadomo, jaką role pełnił w Solidarności.

ZK: Czy zaliczałby pan do tej grupy także działaczy byłego KOR-u (Komitetu Obrony Robotników powstałego w 1976 roku)?

AG: Ależ tak. I to wskazuje jak wcześnie te sprawy były planowane. Choć oczywiście nie wszyscy byli agentami, na przykład Halina Mikołajska na pewno nie była i za to mogę dać głowę. Natomiast wiemy, że był Michnik, Lityński choć dziś już nie pamiętam wszystkich nazwisk. Zresztą większość z nich została ujawniona za rządów J. Olszewskiego (lista Macierewicza - przyp. mój)

ZK: Panie Andrzeju, w czasie stanu wojennego wszystko było jasne i wyraźne, wiadomo było kto jest po naszej a kto po ich stronie barykady. Jasne były tez cele emigracji politycznej. Natomiast teraz jaka, pana zdaniem, powinna być rola Polonii na obczyźnie?

AG: Wie pan, jest to pytanie bardzo trudne. Ma pan rację, wtedy wydawało się, że wiadomo jak się zachowywać. Choć Bruksela (główne Biuro Informacyjne NSZZ Solidarność na zachodzie - przyp. mój) okazała się ekspozyturą tego, co szykowano nam tu na rok 1989 a Jerzy Milewski (szef Biura - przyp. mój) agentem Służby Bezpieczeństwa. No ale przecież winić emigracji za to nie można. Natomiast czego nam w Polsce brakuje? Przede wszystkim rzetelnej informacji o procesach politycznych, kulturalnych czy ekonomicznych, zachodzących na całym świecie. I, jak sadzę, byłby to jeden z podstawowych sposobów działania który może podjąć emigracja. Ja wiem, że 90% środków masowego przekazu w Polsce znajduje się w obcych rękach i jest wykorzystywane w ich interesach a nie naszych. Nie mniej jest kilka gazet, które cierpią na brak rzetelnej informacji a które są po naszej stronie.

Z kolei dla nas, choć granice są otwarte i można niby podróżować po świecie, koszty wyjazdów są tak wysokie, że praktycznie nie pozwalają na ich realizację. Trzeba pamiętać, że średnie zarobki wynoszą u nas tylko $250 na miesiąc.

Natomiast chciałbym zwrócić uwagę Polonii na świecie na jeden, szalenie istotny element. Nie polegajcie na tym, co wam powie Polska prasa, Polska telewizja itd. są to bowiem instytucje obstawione przez obecny układ władzy. Tak więc informacje stamtąd będą zawsze niepełne i wyselekcjonowane w ten sposób, by sprzyjać tylko tej jednej opcji politycznej. Wiem z całą pewnością, że nie otrzymacie państwo rzetelnego przekazu na temat stanu polskiej gospodarki czy też kondycji państwa. W ogólnie dostępnych źródłach informacji prawdy nie otrzymacie jako, że są one powszechnie fałszowane. I trzeba o tym ciągle pamiętać.

Ja, żeby nie być gołosłownym, powiem o bezrobociu. W Polsce, w chwili obecnej, kiedy oficjalnie wymienia się ilość ludzi bezrobotnych to podaję się liczbę tylko tych tak zwanych zarejestrowanych. No, ale można być rejestrowanym-bezrobotnym tylko przez pół roku. Potem, po 6 miesiącach, jeżeli ktoś w dalszym ciągu nie znalazł pracy to przestaje być liczony jako bezrobotny. Osoba taka traci zasiłek, pozostając praktycznie bez środków do życia i, jak mówię, przestaje się liczyć w statystykach jako bezrobotna. W 1998 roku oficjalnie podawano, że w Polsce jest 1 milion 800 tysięcy ludzi bez pracy a faktycznie było 4 miliony 500 tysięcy. I taka jest właśnie u nas skala przekłamań.

Inna sprawa - rząd chwali się niezwykle dynamicznym rozwojem ekonomicznym, równym 4% rocznie. I jest to prawda. Natomiast czego rząd nie mówi to to, że przy takim stopniu dynamiki produkcja i produkt globalny osiągnęły w 1998 roku połowę tego, co mieliśmy w roku 1980. I to jest też jeden z powodów, dlaczego mamy taki a nie inny wynik wyborów prezydenckich.

ZK: Panie Andrzeju, pięknie panu dziękujemy w imieniu Polonii australijskiej za rozmowę z nami. Był to dla nas zaszczyt, gościć pana na antenie radia "Głos Polonii" w Perth a także na łamach "Tygodnika Polskiego".

AG: Ja chciałbym dodać tylko jeszcze jedną rzecz. W 1981 ugrupowania Polonii przekazały na moje ręce dla Solidarności 3 tysiące dolarów. I o dziwo, choć w stanie wojennym zabrano mi moje prywatne 120 dolarów, to bezpieka do tych 3 tysięcy jakoś nigdy nie dotarła. No i w 1993 raptem dostaję wiadomość z banku, że mam zadecydować, co zrobić z tymi pieniędzmi. Było to dla mnie ogromne zaskoczenie, jako, że myślałem iż te pieniądze dawno przepadły. No a teraz, za pana pośrednictwem, chciałbym poinformować Polonię, co z nimi zrobiłem. Przede wszystkim, przy pomocy tzw. oscylatora, a więc w drodze kilkakrotnej, korzystnej wymiany, powiększyłem "majątek" o około 20%. Następnie, jak sądzę zgodnie z wolą ofiarodawców, użyliśmy te pieniądze na obronę ideałów z 1980 roku. Wydaliśmy w związku z tym kilka numerów pisma "Poza Układem" oraz częściowo sfinansowaliśmy próby złamania monopolu "magdalenkowych partii w wyborach parlamentarnych, tworząc Niezależny Komitet Wyborców. No, niestety ludzie wybrali wtedy SLD. Natomiast wracając do tych 3 tysięcy dolarów, to ja jakoś do tej pory nie miałem okazji się z nich rozliczyć, bowiem do dziś nie wiem skąd one przyszły. Wiem tylko, że od emigracji Polonijnej. Tak więc mam nadzieję, że wykorzystaliśmy te pieniądze prawidłowo, broniąc nurtu pierwszej Solidarności, linii politycznej, wytyczonej w 80 roku. Właśnie w tym celu wykorzystaliśmy te pieniądze, tak, jak potrafiłem najlepiej.

ZK: Panie Andrzeju, jeszcze raz proszę przyjąć od nas wyrazy najwyższego uznania. Jest pan już teraz legendą Solidarności a kiedyś, w prawdziwie wolnej Polsce, dzieci będą w szkołach uczyć się pana nazwiska.

AG: Proszę pana, myli się pan bardzo. Właśnie niedawno znajomi mi mówili, że w Stoczni, w sali BHP (historyczna miejsce podpisania porozumień sierpniowych - przyp. mój) otwarto właśnie wystawę ze strajku 80 roku. I, jak mówią, niby rzecz niemożliwa - na żadnym zdjęciu na tej wystawie nie ma Andrzeja Gwiazdy.

ZK: No to wiadomo, kto tę wystawę organizował. Poza tym oni rzeczywiście muszą tak bardzo się pana bać, że nawet zabraniają pokazywać pana na fotografiach.

AG: Wie pan, jest ponoć takie indiańskie przysłowie: "wielkość plemienia mierzy się potęgą jego wrogów".

ZK: Jeszcze raz serdeczne panu dziękujemy za rozmowę. Bardzo proszę przekazać najlepsze życzenia od nas dla pań Anny Walentynowicz, Alicji Pieńkowskiej oraz żony, panów Kornela Morawieckiego, Bogdana Lisa oraz Kazimierza Świtonia jak również wszystkim polskim patriotom.

Ruch Antykomunistyczny