SIEĆ GAZPROMU I UKRAINA

Ukraiński dziennik "Weczirnyj Kyjiw" z 6 października 2000 r. Sierhij Kudriawskij; Rosja będzie potrzebna Europie zawsze, Ukraina - raz. Autor ocenia sytuację polityczną Ukrainy w kontekście planowanej budowy rosyjskiego gazociągu omijającego ten kraj do Europy zachodniej.

Analiza rezultatów błyskawicznych rozmów prezydentów Rosji i Ukrainy w Soczi świadczy o tym, że stanowiska państw nie zmieniły się w sposób istotny. Oczywiste stało się to, iż realizacja uzgodnień z Soczi przyniesie jeszcze wiele nerwów i niespodzianek. Niestety po dziesięciu latach istnienia Ukrainy w warunkach samotnego dryfu nie nauczyliśmy naszych urzędników tajników perspektywicznego pływania. A nie należy też zapominać, że w sąsiednim "europejskim świecie", do którego się tak rwiemy, planowanie ekonomiczne i perspektywiczne oceny polityczne od początku tworzone są na średniookresową perspektywę - okres do 2020 roku. Zgodnie z prognozami w ciągu najbliższych 20 lat oczekuje się poważnego zaostrzenia konkurencji o dostęp do zasobów energetycznych, szczególnie tych, których nie można uzupełnić - węgla, gazu i ropy naftowej. Światowe potrzeby energetyczne do 2020 roku w porównaniu z poziomem zużycia w 1995 roku zwiększą się o 65%, w tym na zasoby, których nie można uzupełnić o 95%. Przy tym istotnie zwiększy się rola bliskowschodniej ropy naftowej w światowym bilansie energetycznym. Prognozuje się, że udział ropy pochodzącej z Bliskiego Wschodu w światowym spożyciu surowców energetycznych zwiększy się z dzisiejszych 30% do katastroficznych 60% w latach 2010-2020.

Co do europejskich potrzeb energetycznych to zwiększą się one do 2020 roku o 30%. Przy tym w krajach Europy zachodniej zależność od importowanej ropy naftowej w bilansie energetycznym wzrośnie z dzisiejszych 53% do 85%, a w odniesieniu do gazu ziemnego - z 35% do 60% w 2020 roku. Oprócz tego wszystkie europejskie państwa, które wydobywają gaz (Rosja, Norwegia, Wielka Brytania, Azerbejdżan i Polska) są postrzegane jako część wspólnego kompleksu ekonomicznego. Pamiętając o szeregu światowych kryzysów energetycznych wynikających z procesów politycznych, które miały miejsce na Bliskim i Środkowym wschodzie europejscy politycy absolutnie świadomie stawiają na bliższą integrację z Rosją w dziedzinie europejskiego systemu surowców energetycznych.

Stabilizacja dostaw rosyjskiego gazu na Ukrainę była dotychczas gwarantowana przez jej tranzytowe położenie. Przepustowość gazociągów, które przez Ukrainę prowadzą na Słowację, do Czech, Niemiec, Bułgarii, Jugosławii i Turcji osiąga blisko 140-160 miliardów m3 na rok. Co prawda ich maksymalne możliwości nigdy nie były w pełni wykorzystane. Z 115-135 miliardów m3 gazu jaki co roku "Gazprom" eksportuje do Europy 115-120 miliardów przechodzi przez Ukrainę. Przy tym płatności "Gazpromu" za tranzyt gazu przez terytorium Ukrainy w latach 90 stanowiły 25-30 miliardów m3 gazu. Pokrywało to prawie 1/3, ocienianego na 80 miliardów m3, wewnętrznego spożycia Ukrainy. Innej infrastruktury transportowej do przesyłania gazu do Europy, oprócz niedużego gazociągu przez Białoruś i Polskę po prostu nie ma. Dlatego, kiedy Borys Jelcyn ogłaszał, że będzie zakręcał "kurek z gazem" dla Ukrainy, w Kijowie nie bano się go za bardzo. W drugiej połowie lat 90 wytworzyła się zasadniczo inna sytuacja. Po pierwsze "Gazpromowi" udało się zadomowić na rynku europejskim i po zostaniu udziałowcem "Ruhrgasu" wejść w europejską infrastrukturę ekonomiczną. Po drugie, europejskie kompanie postawiły po raz pierwszy na rozwój rosyjskiej infrastruktury wydobywczej (włączając w to udział w kapitałowy). Bez gwarancji napływu kapitału "Gazprom" nie mógłby planować jednoczesnej budowy kilku gazociągów (do Skandynawii, Polski, RFN i Turcji) o łącznej przepustowości 140 miliardów m3 gazu rok. Inna rzecz, że wykonanie wszystkich tych projektów się opóźni. Najbliższy realizacji jest projekt transportowy przez Polskę i Niemcy.

Oprócz głównej gałęzi (Białoruś - Polska - Niemcy - europejska sieć gazociągów) projekt przewiduje też dodatkową (Białoruś - Polska - Słowacja - do połączenia z gazociągiem idącym przez Ukrainę). Jego realizacja praktycznie pozbawi Ukrainę jej tranzytowego położenia, większej części (około 2/3) opłat tranzytowych i w ogóle jakiejkolwiek szansy zachowania niezależności ekonomicznej. W odróżnieniu od gazociągu Polska - Niemcy, który ma samodzielne uzasadnienie i znaczenie ekonomiczne, druga gałąź (Białoruś - Polska - Słowacja) ma na celu zdublowanie ukraińskiej magistrali transportowej. Nie byłoby tak źle, jeśliby Ukraina: a) miała środki na zaspokojenie własnego zapotrzebowania energetycznego, b) dysponowała technicznie nowoczesnymi sposobami oszczędzania energii, c) miała zdywersyfikowane źródła zaopatrzenia w surowce energetyczne. O ile tego wszystkiego nie ma, pojawia się pytanie: jak długo to może trwać? Szczególnie przy uwzględnieniu, iż przy PKB około 25 miliardów dolarów (według kursu wymiany grzywny) Ukraina zużywa 80 miliardów m3 gazu rocznie, a Polska (z PKB blisko 140 miliardów dolarów) - 11,3 miliarda m3. Przy tym energochłonność ukraińskiej produkcji, nie najdroższej i nie najwyższej jakości, jest 12 razy wyższa niż produkcji najbardziej rozwiniętych krajów świata, które wchodzą do Organizacji Ekonomicznej Współpracy i Rozwoju.

Inne pytanie - ile można czekać na tak zwane "zamknięcie rury" albo brać publiczne demarche strony rosyjskiej i ekonomiczne ambicje "Gazpromu" za swojego rodzaju blef i szantaż? W całej tej gazowej historii interesy rosyjskie są najbardziej zawoalowane. Rodzi się wrażenie, że Rosja Władimira Putina pragnie aktywnie kontynuować europejską linię Leonida Breżniewa okresu odprężenia. Aktywnie naruszając współpracę gospodarczą szukać form czysto europejskiej wzajemności politycznej i przy tym pragnie pokojowo ograniczać i zmniejszać wpływy USA. A teraz o realiach ukraińskich. Z abstrakcyjno - logicznego punktu widzenia dla kraju z ujemnym saldem handlowym, solidnym zapasem długów i depresywną ekonomią w rozmiarach porównywalnych z ekonomią RFN - prosta jest droga do katastrofy. Pytanie tylko, kiedy i jak ta katastrofa się zrealizuje.

Absolutnie nie wiadomo, gdzie idzie dziś większa część surowców energetycznych. Jeśliby ich wykorzystywanie zakończone było wypuszczeniem wysokiej jakości, konkurencyjnej produkcji, to za zużyty gaz byłoby czym płacić. Ale użytkownicy płacą za energię pod groźbą użycia siły i starają się przed tym bronić, a produkcja, nawet jak ktoś wyjawi, że coś się produkuje, nie jest obejmowana oficjalną statystyką. Jak można inaczej wytłumaczyć taki fenomen jak pewną klęskę aukcji, na której gaz ziemny kupiono po 35 - 40 dolarów za m3, a cena zakupu gazu nie była niższa niż 60 - 65 dolarów. Prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego nie raz krytykowano w kołach ekonomicznych i politycznych za jego rzekomo "zbyteczne" poparcie interesów Ukrainy. Dobrze albo neutralnie nastawieni do Ukrainy polscy eksperci jednoznacznie zaś głoszą, że Polska powinna podtrzymywać Ukrainę nie dlatego, iż ogłoszono ją strategicznym partnerem Polski, ale dlatego, że robi ona cokolwiek w jakiś relacjach.

Można też przypuszczać, że negatywne nastawienie polskiego prezydenta do planów omijających Ukrainę gazociągów jest w jakiś sposób skoordynowana z postawą światowych centrów wpływu. W tym kontekście Ukraina może jeszcze na razie liczyć na pewne poparcie. Ale tylko w przypadku, kiedy interesy USA i państw Unii Europejskiej się zbiegają. A kiedy się rozejdą, czego nie można w najbliższym czasie wykluczyć, a tym bardziej w oddalonej perspektywie? Na co w takim wypadku może liczyć kraj, który nie może zapłacić za surowce jakie zużywa?

Sytuacja, które ulegała zmianie, pokazuje jak bardzo ograniczony jest czas na podjęcie decyzji. Oczywiście pierwszorzędnymi krokami, jakie powinny podjąć władze Ukrainy dla ratowania pozycji, jest przezwyciężenie kryzysu płatniczego i radykalny przegląd dzisiejszej modelu rozwoju kraju, który doprowadzi do jego samobójstwa. W innym wypadku podobne problemy płatnicze wynikną ze wszystkimi dzisiejszymi i potencjalnymi dostarczycielami surowców energetycznych, włączając w to Turkmenię i Azerbejdżan. A rurociąg Odessa - Brody (podobnie jak równie pociągający ukraiński projekt transportowania ropy kaspijskiej) przekształci się w pompatyczny pomnik niegospodarności i ruiny.

Archiwum ABCNET 2002-2010