W SPRAWIE „KRUCJATY DZIECIĘCEJ”

Na wstępie zaznaczam, iż zmuszony jestem niniejszy tekst opublikować w internecie oraz kilku redakcjach gazet nie dotkniętych strachem i poprawnością polityczną.

Wynika to z faktu, iż od 1999 roku, żaden z moich polemicznych tekstów, jakie wysyłałem do „Gazety Wyborczej” nie został wydrukowany. Otrzymałem jedynie odpowiedź Adama Michnika, na mój list dotyczący jego tekstu o „ludziach honoru” czyli twórcach stanu wojennego. Z odpowiedzi Adama Michnika wynikało, iż – cytuję – „Pański list wydał mi się interesujący jako swoisty zapis chaosu duchowego i umysłowego wielu ludzi z tej generacji.” (koniec cytatu).

List ten z 28 lutego 2001 roku utwierdził mnie jedynie w przekonaniu, iż Gazeta już dawno straciła kontakt z rzeczywistością i zaczęła być po prostu szkodnikiem, ponieważ Adam Michnik nie brał pod uwagę strony moralnej mojego tekstu. Ostatni tekst pani Doroty Jareckiej przebrał jednak czarę goryczy. 30 marca 2005 roku p.t. „Krucjata dziecięca”, zebrała ona do jednego worka Witkacego, Hitlera, LPR, „artystkę” Nieznalską i jeszcze parę innych spraw. Aby obronić część młodych, niezbyt uświadomionych czytelników „Gazety Wyborczej” przed robieniem im wody z mózgów wyliczę nadużycia, wręcz kłamstwa pani redaktor. Oto one:

1. Atakowanie LPR za to, że chce chronić dzieci przed pseudosztuką. Nazywając dewiację sztuką nową lub nowoczesną, albo też aktualną, pani redaktor ośmiela się porównywać „artystkę” Nieznalską do Balthusa czy Courbeta. Pani chyba oszalała! Nazywanie artystką dziewczyny, której dokonań malarskich nikt nie zna, tylko dlatego, że dopuściła się obrazy uczuć religijnych większości społeczeństwa polskiego, a także dobrego smaku ludzi odróżniających sztukę od manifestacji politycznych czy antyreligijnych, jest najprymitywniejszym zabiegiem jaki mogła pani wymyślić. Trzeba było zrobić analizę „dzieła” Nieznalskiej. Dlaczego nie rozpływała się pani nad kolorystyką penisa w „dziele” Nieznalskiej? Dlaczego nie pisze pani o jego klasycznych proporcjach? Dlaczego, skoro we wszystkich tekstach GW na temat Nieznalskiej używacie terminu – artystka, nie próbujecie, (piszę w liczbie mnogiej, bo nawet tak wybitny znawca malarstwa jak Andrzej Osęka, uległ tej manii nazywania prowokatorki artystką) uzasadnić, na czym ów „artyzm” polega? Czy bronicie biednej Nieznalskiej z tego powodu, że jakiś cham wykrzykiwał za nią, jak pisze pani - „Ty Żydówo”! Przecież chamy – pseudo kibice z Łodzi, wymyślili, że jedna z drużyn, której nie lubią to „Żydy”. Czy takie objawy głupoty i chamstwa można zaraz klasyfikować jako „polski antysemityzm”? Przecież brniecie w jakąś paranoję i sami antysemityzm wirtualny w Polsce tworzycie. Dlaczego nie przeszkadza pani oraz większości piszących o sztuce w „Gazecie Wyborczej” „poniewieranie Papieża przez Urbana”? Czy to też „artysta”,tym razem pióra, a nie zwykły cham i prowokator? Czy mając korzenie solidarnościowe, nie przeszkadza wam, że był on rzecznikiem junty wojskowej?!

Przecież obrona dzieci zainicjowana przez LPR wydaje się delikatnym odruchem obrony. Nie jest to żaden atak na wolność twórczą. Pisze pani – cytuję – „przed Althamerem epatował stanami halucynacyjnymi Witkacy oraz dziesiątki poetów i pisarzy”. I znów porównanie: Witkacy i Althamer. Czy pani myśli, że nikt już w Polsce nie zna twórczości Witkacego?! Przecież Witkacy, mimo nadużywania narkotyków, nigdy i nigdzie nie czynił z tego cnoty. Zaszyfrował jedynie w podpisach pod swymi znakomitymi pastelami rodzaje narkotyków, co nie oznacza, iż je reklamował czy zażywanie to pochwalał. On miał na tyle inteligencji i dystansu do samego siebie, że właśnie z siebie ironizował. Nie tylko z mieszczuchów, których traktował najostrzej. Proszę pokazać choć jeden utwór Witkacego, choć jeden obraz, gdzie obraża on czyjeś uczucia religijne. Rozdzieracie szacie nad Nieznalską, która jest, waszym zdaniem, prześladowana przez polski ciemnogród. A co takiego jej się stało w porównaniu choćby z autorem „Szatańskich wersetów”? Znajcież proporcję mocium panowie i panie.

2. W myśl zasady, iż wszystko jest względne, a więc moralność także podlega tej kwalifikacji, pisze pani – cytuję – „Poza tym w żaden obiektywny sposób nie można zdefiniować, co jest agresją „potrzebną”, a co „zbędną”. Tak, jak nie jest możliwe zdefiniowanie raz na zawsze, co jest „znieważeniem symboli religijnych.” Dlaczego więc, kiedy w coraz liczniejszych krajach zachwalanej tak przez GW Unii Europejskiej, z Francją na czele, pojawiają się swastyki na grobach cmentarzy żydowskich, właśnie Gazeta zwraca na to, i słusznie, uwagę i potępia. Dlaczego w przypadku profanowania katolickich symboli stajecie po stronie tych, co je profanują? Czy to schizofrenia polityczna czy celowe działanie? Strzelacie z ogromnej armaty do kilku młodych ludzi z LPR za to, że chcą bronić dzieci przed paranoją. Strzelacie z Grubej Berty do Młodzieży Wszechpolskiej za to, że rzuciła śnieżką w Wałęsę, którego niedawno nazywaliście „prymitywem z Matką Boską w klapie”, ale teraz, kiedy zaatakował TV Trwam jest cacy. Czy uważacie wszystkich Polaków za idiotów?! Nie wolno poprzez drukowanie takich tekstów obrażać zdrowego rozsądku i dobrego smaku czytelników. Strzelacie do młodych z LPR z „katiuszy” przyrównując w pani tekście ich działania do, jak pani pisze – „organizatorów wystawy „Entartete – Kunst” w 1937 roku w Monachium”. To już absolutne szaleństwo i nawet powód do wytoczenia pani procesu. Chyba, że chce pani zostać męczennicą walki z „ polską ksenofobią”. Ale myślę, że ci młodzi ludzie procesu pani nie wytoczą. Najwyżej poradzą się jakiegoś psychiatry jak ocenić skalę reakcji na bodziec. Bo w pani przypadku to skala chyba kosmiczna. Poniżej cytuje pani prof. Waldemara Baraniewskiego, który uważa, iż porównywanie działań młodych z LPR z hitlerowcami „jest przesadą”, a mimo to brnie pani dalej: cytuje pani oto, nie wymieniając jego dorobku naukowego, pana Łukasza Guzka, który twierdzi – „Ja tę akcję nazywam krucjatą dziecięcą, używaniem dzieci do realizacji celów politycznych.” To kolejna armata wielkiego kalibru. Porównywanie średniowiecznych krucjat do współczesnej akcji, w której dzieci nie biorą udziału, a wręcz przeciwnie, są chronione przed ideologami zysków ze słabostek ludzkich, najniższych instynktów i brudów, jest kolejnym nadużyciem i kpiną z myślących czytelników.

3. Najpodlejszym u pani jest jednak próba poniżenia młodych ludzi poprzez wyszydzanie ich niewielkiej znajomości w dziedzinie historii sztuki. To, że nie bardzo znają twórczość Bekśińskiego czy nie słyszeli o Nowosielskim, nie oznacza, iż są pozbawieni możliwości odróżniania dobra od zła i sztuki wysokiej od rynsztokowej. To, że chcą bronić dzieci przed rynsztokiem, którego „walorów” artystycznych i ideowych nie potrafi pani uzasadnić i myli pani wybitnych twórców z rynsztokowymi, nie oznacza, iż czytelnik przyzna pani rację. Niechże pani zrozumie, iż tekstem „Krucjata dziecięca” pogrąża pani nie tylko siebie, ale i „Gazetę Wyborczą” w oczach ludzi tak przez panią eufemistycznie nazwanych „szarymi”, ale także tych, którzy rzeczywiście odróżniają Nieznalską od Courbeta czy Picassa, który także skandalistą był, ale na jakim piętrze!

Demagogia pani tekstu jednak nie obezwładnia, ona powoduje, iż z zagorzałego piłsudczyka stanę się rzecznikiem połączenia niektórych idei narodowej demokracji z ideami Marszałka. Niech się pani boi tego sojuszu. Niech pani już nie prowokuje skrajnych odłamów naszego kalekiego, ale wybijającego się stopniowo na niepodległość w myśleniu, życia politycznego. Niech ono będzie normalne, niech pani przypomni sobie jednego z najwspanialszych twórców polskiej kultury – Żyda- Juliana Tuwima – „Niech prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość – sprawiedliwość”. Gdzie i jaka w tym fragmencie modlitwy o czystość domu ojczystego apologia względności i nie definiowania dobra i złą, brzydoty i piękna?! Z poważaniem, stary wielbiciel Marszałka J.P.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010