ŁAPY PRECZ OD KORUPCJI!

Przerażenie mogą budzić zapowiedzi wielu nieodpowiedzialnych polityków, którzy co i rusz deklarują walkę z korupcją. Im samym wydaje się może, że jak zawsze mówią to tylko na niby, no bo przecież coś powiedzieć trzeba, ale żeby zaraz wierzyć – no to już przesada, to byłoby przecież nieprofesjonalne. Ale taki zwykły prosty urzędnik, jakiś tam naczelnik, dyrektor czy wójt – on już tego cudzysłowu może nie dostrzegać, i niech jeden z drugim weźmie te wezwania i te tam szkolenia z niebrania i certyfikaty etyczności czy transparentności – no, niech on to weźmie na przykład poważnie – to co będzie wtedy?

Takie dwójmyślenie to było możliwe, gdy nie trzeba było nawet oka puszczać, a każdy sam wiedział, kiedy się żartuje, kiedy nie. Ale to minęło. Dzisiaj mamy pełną niestabilność, chaos kompetencji i paraliż prawny, nie wie już lewica, co czyni prawica, i żaden ośrodek nie jest w stanie kontrolować sądów, policji, urzędów. Co i rusz prokurator zdezorientowny stawia w stan oskarżenia swego mocodawcę, a sędzia, który niby to z kimś wczoraj najserdeczniej pił, dziś wydaje nakaz zatrzymania. W takiej sytuacji trzeba bardzo ważyć słowa. Może bowiem zdarzyć się, że taki poseł albo inny radny obiecując coś – wykracze. A odkręcić potem trudno.

Pora już zrozumieć, drodzy politycy, że dzisiaj największym i najtragiczniejszym dla wszystkich nieszczęściem mogłoby być właśnie zmniejszenie korupcji. Bo który urzędnik zaryzykuje, żeby wydać jakąś decyzję dla ludzi czy przeciwko nim? A który odmówi komu czego albo który komu co obieca? Tak bez premii, bez nagrody, tylko, żeby być zruganym przez przełożonego? Nigdy!

Sejm produkuje ustawy w tempie do paru tysięcy stron rocznie, rząd i inne urzędy dorzucają tego jeszcze więcej, Unia Europejska też robi, co może, a i gminy nie śpią, i powiaty też – doszliśmy do sytuacji, że prawo obowiązujące każdego obywatela nie da się nawet porządnie przeczytać w ciągu choćby stuletniego życia. A wciąż go przybywa – szybciej, niż normalny człowiek czyta.

Obywatel ma jeszcze stosunkowo łatwą strategię unikania kolizji z prawem: omijać urzędników, policjantów, sędziów, słowem: państwo, ale proszę powiedzieć, co ma uczynić taki urzędnik, wydany na pastwę państwa wiele godzin dziennie, od którego wymaga się nie tylko biernej, ale i czynnej znajomości prawa: on ma je nie tylko znać, ale i stosować na co dzień. To się przecież nie da, bo o ile obywatel teoretycznie mógłby czytać ustawy, uchwały, rozporządzenia i zarządzenia po powiedzmy szesnaście godzin dziennie, poświęcając pozostałe osiem godzin na sen, to urzędnik, chcąc okazać podobną gorliwość w obowiązkowym skądinąd czytelnictwie, musiałby w ogóle ze snu zrezygnować, skoro dodatkowe osiem godzin zabiera mu urząd.

Poza tym, regulacje sięgnęły już najwyższych poziomów absurdu. Prawo podatkowe na przykład karze taką oto banalną sytuację, kiedy ktoś kogoś częstuje cukierkiem, papierosem czy piwem, zwłaszcza kiedy to czyni więcej niż raz. Obydwaj stają się przestępcami, jeśli jeden nie opodatkuje poczęstunku VATem, a drugi nie uwzględni go w swoim zeznaniu rocznym. Każdy jest przestępcą, to prawda, ale to mały problem dla małego obywatela. O ile większy ma problem urzędnik skarbowy, który teoretycznie powinien ścigać wszystkich zamieszkałych w jego rejonie, a przecież nie robi tego, no bo w końcu jak? On łamie prawo sto tysięcy razy, zresztą gdyby cokolwiek chciał robić, też by łamał prawo, inaczej się nie da. Kiedy się już napisało milion stron przepisów, musi się w nich znaleźć na każdego haczyk: potępienie wszelkiego działania i wszelkiego zaniechania.

Kontrolerzy ruchu lotniczego, nie mając prawa do strajku, kiedy chcą sparaliżować ruch w powietrzu, zaczynają starannie stosować obowiązujące ich przepisy. Gdyby podobnie literalnie kierowcy stosowali się do przepisów i znaków drogowych, zatkałyby się pewnie wszystkie większe miasta. Nie inaczej jest z wszelkimi administracjami: gdyby któraś zaczęła baczyć na wszystkie obowiązujące ją przepisy, wnet by zatrzymała wszystko, za co odpowiada. Nagle okazałoby się, że trzeba zamknąć ulice, wodociągi, powyłączać prąd, gaz oraz telefony, pozamykać sklepy, szkoły i placówki zdrowia... dość? Jasne, że dość.

Zatem wara od korupcji, podli demagodzy! Jakoś przecież trzeba naszym dzielnym funkcjonariuszom wynagradzać ich katorgę i osobiste ryzyko, jakie muszą ponosić, by ktoś stawiał domy, ktoś jeździł ulicą, w sklepie było mleko, w kranie – woda, w aptece lekarstwo, a na niebie słońce: mówiąc krótko, aby istniał świat.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010