WYBORY 2005 Cz. 2– Uczciwa lewica – czy to możliwe?

Przygotowując się do zbliżających wyborów wszystkie partie muszą się w nich przygotować do obrony i promocji swoich programów. Przedstawimy w tej części analizę pewnych elementów programu partii jak do tej pory marginesowej „Suwerenność – Praca – Sprawiedliwość”. Jej liderem i założycielem jest Zbigniew Romaszewski, od 1989 roku aktywny na scenie politycznej jako senator. Ostatnio przedstawił on swoje poglądy na łamach tygodnika „Głos” (nr 44 / 2004 z 30 X 2004 roku) w rozważaniach: „Moje refleksje na temat uczciwej lewicy”. Artykuł ten jest polemiką z felietonem Rafała Ziemkiewicza: „Dylemat uczciwej lewicy” (tygodnik „Gazeta Polska” – z 15 IX 2004).

Pan Romaszewski na wstępie swoich rozważań ze zdumieniem zauważa, że został przez red. Ziemkiewicza zaliczony do grona polityków lewicowych. To zdumienie przejawia niemal 100% polityków nurtu solidarnościowo – niepodległościowego w Polsce traktując zaliczanie ich do grona lewicy jak obrazę. Jest to jednak zjawisko bardzo podobne do scenki z klasyki światowej komedii: „Mieszczanina szlachcicem” Moliera. W sztuce tej główny bohater nie mógł wyjść ze zdumienia, gdy się dowiedział, że mówi prozą i gdy to mu ktoś uzmysłowił. Podobnie jest ze wspomnianymi tu politykami. Jednak tu nie mamy do czynienia z komedią, tylko brakami w koncepcjach programowych, które w istocie uniemożliwiają politykom nie wywodzącym się z komunistycznych układów na osiąganie znaczącego powodzenia w podejmowanych na niwie społecznej działaniach.

Tymczasem w XX wieku działali bardzo skutecznie politycy konsekwentnie prawicowi zarówno w głoszonych hasłach ideologicznych, jak i realizowanych programach gospodarczych. Byli nimi Ronald Reagan w Stanach Zjednoczonych i Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii. Dlaczego w Polsce politycy sami siebie zaliczający do prawicy nie chcą się na nich wzorować? Odpowiedź na takie pytanie musimy zacząć od krótkiego rysu historycznego polskich partii lewicowych, bez tego typu wstępu trudno nam będzie ocenić czym różni się lewica, którą moglibyśmy ocenić jako „uczciwą”, w porównaniu do lewicy pozbawionej cienia uczciwości.

Na ziemiach polskich lewice wywodzą się z działającej na przełomie XIX i XX wieku Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy. Z tego ugrupowania wywodziły dwa główne ugrupowania lewicowe działające w dwudziestoleciu międzywojennym : Polska Partia Socjalistyczna i Komunistyczna Partia Polski. Ta druga została bardzo szybko zdelegalizowana za jej działalność agenturalną na rzecz Związku Radzieckiego i całego światowego ruchu komunistycznego. Obie lewice działały obok siebie jeszcze w latach 1945 – 1949, po czym Polska Partia Socjalistyczna została w istocie zlikwidowana, a jej członkowie przymusowo włączeni do powstałej na tzw. zjeździe zjednoczeniowym Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W istocie komunistyczna PPR zlikwidowała wtedy swoją lewicową konkurentkę.

Różnice między tymi lewicami były nader poważne, komuniści dążyli do pełni władzy posługując się metodami totalitarnymi, dążąc do likwidacji wszystkich innych partii, natomiast socjaldemokraci z PPS starali się zawsze przedstawiać swoje racje w oparciu o formuły demokratyczne.

Poważny ideowy chaos nastąpił w Polsce po 1989 roku, gdy dawni politycy komunistyczni przemianowali się z dnia na dzień na socjaldemokratów i przy pomocy ograniczonych mocno w praktyce formuł systemu demokratycznego próbowali przejąć całe lewicowe dziedzictwo. Pełne 15 lat istnienia III. R.P. dowiodło jednak, że potrafią oni realizować jedynie formuły państwa mafijnego i ich lewicowy kostium, którym się posługiwali, traci z dnia na dzień na wiarygodności.

Innym, również istotnym elementem ideologicznego chaosu był fenomen pierwszej „Solidarności”, szerokiego społecznego ruchu opartego na działalności związkowej z jednej strony i na silnej inspiracji ze strony katolickiego Kościoła z drugiej. Jest to powiązanie dosyć ważne, gdyż na ogół ruchy socjalistyczne i związkowe w krajach zachodnich odcinały się wyraźnie od religijnych inspiracji – wzorując się na ideologii stworzonej przez Marksa i Engelsa. A gdy uzyskiwały wpływ na rządzenie, wręcz walczyły z religią, tak było zwłaszcza w systemie komunistycznym. Trudności pełnego zrozumienia tej sytuacji jeszcze wzrastają, gdy weźmiemy pod uwagę treści, jakie niesie społeczna nauka wspomnianego Kościoła, pod wieloma względami zbieżna z socjalistyczną ideologią m.in. wyraźnie krytykująca system kapitalistyczny.

Efektem takiej sytuacji są różne partie polityczne i ugrupowania III R.P., które odwołują się do solidarnościowych tradycji, kultywując i upowszechniając jednocześnie lewicowe hasła. Do dwóch najnowszych inicjatyw na tym polu odwołuje się w swoim felietonie R. Ziemkiewicz. Jedna z nich, na której czele stoi Ryszard Bugaj odwołuje się wyraźnie do lewicowych i ateistycznych prądów, druga, którą powołał do działań Zbigniew Romaszewski, próbuje łączyć prawicową ideologię z lewicowym stosunkiem do programu społecznego. Zajmiemy się teraz bliżej diagnozami sytuacji społecznej w kraju nad Wisłą przedstawiane przez tego ostatniego polityka.

Twierdzi on we wspomnianym artykule, że toczy się u nas walka wielkich korporacji z państwem narodowym i Kościołem katolickim, a ideologią, która to uzasadnia jest liberalizm. W ocenie omawianego tu autora następuje degradacja wartości i własności publicznej na rzecz prywatnej, która nie jest w stanie rozwiązywać podstawowych problemów społecznych kraju. Nie ma w takiej sytuacji cienia harmonii między interesem jednostki, a wspólnoty.

Zwróćmy uwagę, że bardzo podobne wątpliwości nurtowały polskie elity w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Wtedy 50% całego kapitału i własności na polskich ziemiach znajdował się w rękach obcych, 20% w rękach polskich przedsiębiorców, a 30% w rękach państwa. Realizowało ono swoje cele w oparciu o nieliczną, ale wysoce sprawną i dobrze wyszkoloną administrację.

Z jednej strony polscy przedsiębiorcy narzekali, że są gnębieni wysokimi podatkami, ale z drugiej ówczesne państwo mogło budować zarówno Gdynię, jak i Centralny Okręg Przemysłowy. Do realizacji takiego właśnie modelu wzdycha obecnie sen. Romaszewski. Jednak, czy jego realizacja jest obecnie możliwa? Jak w praktyce zrealizować niezbędną operację wywalania na bruk 300 tysięcy zbędnych, kiepskich urzędasów i skąd wziąć na ich miejsce 30 tysięcy w pełni wykształconych i pod każdym względem sprawnych?

Zauważmy, że obsługa w hotelach budowanych przez inwestorów zagranicznych w Polsce po 1989 roku była przyjmowana na podstawie jednego kryterium – że kandydat na pracownika nie pracował nigdy w hotelu w czasach PRL – u. Trzeba by go bowiem było najpierw oduczyć złych przyzwyczajeń i nauczyć dobrych. Szybciej było wyszkolić nowego pracownika od zera. Ta sama operacja winna być wprowadzona w Polsce z całą jej obecną administracją (z nielicznymi wyjątkami), jeśli ma ona pracować naprawdę dobrze! Elementem programu nowego ugrupowania, które chce zmienić kraj na lepsze winno być przedstawienie sposobu realizacji omówionej tu operacji. Brak scenariusza w tego typu sprawie, to dowód na słowne wodolejstwo, nie zaś na realną chęć reform w kraju.

Przez minione kilkanaście lat trwają w Polsce narzekania na liberalizm, jako źródło wszelkiego społecznego zła. Tymczasem nieśmiałe próby realizacji liberalizmu w wymiarze gospodarczego – zgodnego z jego podstawowymi zasadami tej doktryny – trwały w naszym kraju przez kilka tylko lat po 1988 roku, czyli od momentu uchwalenia ustawy o działalności gospodarczej. Bardzo prędko jednak doktryna ta realnie została odstawiona w kąt, a życiem gospodarczym zaczęły rządzić mechanizmy bardzo podobne do tych, jakie realizowane są w krajach rządzonych przez socjaldemokracje różnych maści. Wróciło wtrącanie się państwa do działań gospodarczych, licencjonowanie, utrudnianie na starcie wszelkiej działalności. Równolegle rosła i rośnie armia urzędnicza, która niemal już oficjalnie żąda za swoje usługi swoistego haraczu – łapówek. Rosnąca rola państwa niemal wszędzie jest wykorzystywana do drenowania dochodów i własności zwykłych obywateli. Nie ma to oczywiście nic wspólnego z liberalizmem, ale bardzo wiele z modelem państwa socjalistycznego, choć tym razem wykorzystującego mechanizmy gospodarki rynkowej i elitami, które na niego łaskawie się zgadzają.

Do pana Romaszewskiego przez wszystkie lata jego życia ciągle nie może dotrzeć prawda, że państwo jest najgorszym z możliwych organizatorów i realizatorów życia gospodarczego. Być może on nawet nie wie, że w Stanach Zjednoczonych tylko niecały 1% gospodarki jest państwową własnością, a nawet najtajniejsze działania zbrojeniowe są tam realizowane przez prywatne firmy.

Gromada urzędasów rozkradających niemała część dochodu obecnego państwa bardzo kiepsko sobie oczywiście radzi z budową autostrad, ale nie znaczy to, że firmy prywatne by ich szybciej i taniej nie wykonały, gdyby tylko był ktoś, kto nie brałby gigantycznych łapówek przy okazji przetargów w tej sprawie. Jak go znaleźć?

I tu dochodzimy do prawdziwego obrazu obecnego polskiego państwa, w którym panuje korupcja, istnieje olbrzymie bezrobocie, a trzecia sądownicza władza rozpadła się na zawodowe korporacje, które nikt nie kontroluje. To tylko kilka z wielu chorób kraju, które p. Romaszewski w swoich rozważaniach przytacza. Jak jednak te problemy rozwiązać? Kiedyś, przed kilkudziesięciu lat możliwe było poprzez wielkie inwestycje i roboty publiczne. Tak udało się Stanom Zjednoczonym wyjść z wielkiego kryzysu. Tylko, że obecnie, tego typu recepty nie mogą dać podobnych efektów, sam p. Romaszewski przytacza tu sytuację unowocześniania polskiego przemysłu poprzez wdrażanie nowych technologii, które nie zwiększały, lecz wyraźnie zmniejszały zatrudnienie. W systemie komunistycznym specjalnie stosowano w przemyśle pracochłonne technologie, by w ten sposób ukryć bezrobocie, natomiast tego typy działania po 1989 roku trzeba było zarzucić! Jak jednak z bezrobociem obecnie walczyć? Samo stwierdzenie, że trzeba z nim walczyć przez tworzenie nowych miejsc pracy jest czymś oczywistym. Tylko poprzez realizację jakich mechanizmów można to robić skutecznie?

Lewicowość p. Romaszewskiego staje się oczywista, gdy prześledzimy jego oceny życia społecznego. Przede wszystkim popiera działania państwa na różnych płaszczyznach. Próby ograniczenia liczebności Sejmu i likwidacja senatu, które ostatnio podejmuje Platforma Obywatelska określa on jako zamach na „silne demokratyczne państwo” - (silne liczebnie w ilość urzędników, bo jakżeby inaczej?!).

Stawiana przez niego diagnoza obecnej sytuacji nie jest bardzo oryginalna. Ma on oczywiście rację, gdy twierdzi, że obecne polskie państwo jest na wielu płaszczyznach chore. Mamy niemal 20% bezrobotnych, a wśród nich tylko 18% dostają z tego tytułu zasiłki. To najgorsza sytuacja tej grupy w Europie. Jak sobie ci ludzie formalnie skazani na głodowe zasiłki socjalne radzą? Pracują w czarno – szarej gospodarczej strefie, niemała ich część wymusza renty za łapówki. Aby sytuację tej grupy poprawić, należałoby zwiększyć podatkowe obciążenia – by wypłacać zasiłki w większych kwotach. To owocować musi zmniejszaniem miejsc pracy i powiększaniem czarno – szarej strefy. Ale to jedyny krok, na który stać lewicująco – postkomunistyczne rządy.

Na działania dokładnie odwrotne – zmniejszanie podatków np. poprzez wprowadzenie podatku liniowego obecne ekipy nie stać, dla p. Romaszewskiego też byłoby to horrendum! Tylko dlaczego Putin w Rosji mógł wprowadzić taki podatek poziomie 13% i gospodarka tego kraju szybko się rozwija? Tego zjawiska żaden lewicowiec, w tym także pan Romaszewski, wytłumaczyć nie potrafi!

W różnych swoich felietonach red. Rafał Ziemkiewicz wielokrotnie wskazywał, że podłożem złej sytuacji w Polsce nie jest realizacja liberalnej ideologii, lecz braki w jej realizacji! Tak w istocie, to mamy w naszym kraju realizację mieszaniny lewicowego państwa z mafijną republiką bananową. A problemem zasadniczym jest podejmowanie się prób leczenia tych schorzeń przez dodawanie elementów lewicowości. Ostatnio obecne elity panoszące się w Sejmie i rządzie przygotowały zwiększenie najwyższej stawki podatkowej i finiszują z ustawami, które zwiększa obciążenia małych i średnich firm z tytułu świadczeń na Zakład Ubezpieczeń Społecznych.

Takie działania nie są sprzeczne z podstawami programowymi ugrupowania p. Romaszewskiego - stronnictwa „Suwerenność – Praca – Sprawiedliwość”. Od podobnych ciągot także nie potrafią się uwolnić ani „Prawo i Sprawiedliwość”, ani „Liga Polskich Rodzin”. Natomiast „Platforma Obywatelska” za nieśmiałe w istocie próby realizacji prawicowych zasad w życiu gospodarczym nieustannie jest stawiana pod pręgierzem przez niemal całą tzw. polską prawicę. W miarę konsekwentny jest p. Bugaj przekonując o konieczności istnienia takiej partii, w ramach której byłaby jakaś spójność jej lewicowych haseł z gospodarczym lewicowym programem. Natomiast pan Romaszewski głoszący, że potrzebna jest na polskiej scenie jeszcze jedna partia, czy stronnictwo głoszące lewicowe gospodarcze treści i prawicowe hasła wydaje się być znacznie mniej przekonujący.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010