POLSKA PO BIAŁEJ GÓRZE

W połowie lat dziewięćdziesiątych jeden z najbardziej utalentowanych publicystów nurtu solidarnościowo – niepodległościowego w Polsce – Piotr Skórzyński – wystąpił z ciekawym twierdzeniem dotyczącym życia politycznego w kraju nad Wisła. Stwierdził mianowicie, że obecna sytuacja przypomina w niemałym stopniu podobne wydarzenia w Czechach przed kilkuset laty. Kraj ten w wyniku wojen i innych niekorzystnych wydarzeń utracił na niemal pół tysiąclecia swoje elity. Ta sytuacja powtórzyła się w XX wieku w Polsce, jednak początki tego procesu można było zauważyć już w XVIII wieku . Mieliśmy już wtedy do czynienia z niszczeniem czy neutralizacją wpływów własnych elit na społeczeństwo, które dokonywały przyszłe państwa zaborcze. Najpierw je na różne sposoby korumpowano, a po rozbiorach rozpoczęto rusyfikację i germanizację. Proces eliminacji elit nasilił się w XIX wieku po dwóch nieudanych powstaniach, znaczna część ówczesnych elit, ta która nie zginęła, została wtedy zmuszona do emigracji.

Jaskółkę narodowej wolności przyniosło wyzwolenie kraju w 1918 roku, ale nie wszystkie wydarzenia z dwudziestolecia międzywojennego możemy dzisiaj oceniać pozytywnie, przewrót majowy w 1926 roku znacznie utrudnił działania ludziom najbardziej wartościowym i kompetentnym!

Poczynając od września 1939 roku nasz kraj zaczęły okupować dwa państwa realizujące dwa socjalistyczne systemy totalitarne. Oba rozpoczynały swoje działania od planowego i systematycznego procesu fizycznej eliminacji polskich elit i działo się to w skali jeszcze większej niż w poprzednich stuleciach. Jadąc na wycieczkę do czeskiej Pragi możemy usłyszeć od tamtejszego przewodnika, ilu to wybitnych czeskich obywateli zginęło pod Białą Górą, co wywołało wspomniane już cywilizacyjne skutki. W przypadku narodu polskiego skala likwidacji narodowych elit po 1939 roku była niewspółmiernie większa! Tylko jej częścią było mordowanie polskich profesorów uniwersytetów w Krakowie i Lwowie, oficerów i urzędników w obozach w Katyniu, Charkowie i Miednoje, czy uczestników powstania warszawskiego.

Eliminacja elit odbywała się także poprzez wysiedlenia ludności polskiej z kresów II Rzeczypospolitej w głąb Związku Radzieckiego, w ten sposób pozbawiono kontaktu z ojczyzną setki tysięcy, a być może miliony obywateli, a w tym ludzie zdolnych do przewodnictwa w społeczeństwie. Kolejna operacja odbywała się zaraz za frontem Armii Czerwonej, gdzie dokonywano na olbrzymią skalę aresztowań, a następnie straceń ludzi znaczących w państwie podziemnym i Armii Krajowej. Przedstawione i opisane tu fakty, to jeszcze nie koniec! Stan wojenny, który nastąpił po pacyfikacji pierwszej „Solidarności” wywołał kolejną, bardzo liczną, falę emigracji. Emigrowali ludzie z motywów politycznych, którzy mogli pozostając w kraju stać się zapleczem elit lub jej członkami, ale się nimi nie stali!

Z przedstawionych tu faktów wynika jasno, że w minionych dziesięcioleciach i stuleciach elity polskiego narodu zostały w olbrzymim stopniu przerzedzone, ludzie zdolni do kierowania krajem zostali albo zabici, albo w olbrzymiej liczbie zmuszeni do życia poza krajem. W takiej sytuacji trudno oczekiwać, by nad Wisłą funkcjonowało normalne i sprawne państwo. Co prawda przez minione dziesiątki lat w komunistycznym systemie kształcono ludzi z wyższym wykształceniem, jednak w olbrzymiej większości nie zostali oni przygotowani do pełnienia przewodniej dla narodu roli. Ta została zarezerwowana dla komunistycznych propagandystów.

Można zauważyć wyraźne różnice między członkiem rzeczywistej narodowej elity, a ludźmi, którzy są inteligentami z nazwy i wykonywanego zawodu. Ta różnica między kandydatami do elit, a pół- czy ćwierć – inteligentami w istocie polega na tym, że pełny inteligent tworzy obraz otaczającego go świata w oparciu o pracę swoich szarych komórek, gdy tymczasem pseudo-inteligent nie jest do tego zdolny. Potrafi on jedynie jak tuczona gęś łykać opinie stworzone przez innych i podsunięte mu przez mass media.

Obecnie polskie społeczeństwo posiada rosnącą ilość ludzi w wyższym wykształceniem, którzy coraz lepiej daje sobie radę w życiu zawodowymi i to nawet w systemie gospodarki rynkowej. Potrafią oni skutecznie konkurować z kolegami podobnych branż z innych krajów, nawet tych najlepiej rozwiniętych. Docierają do nich argumenty rzeczowe oparte na pragmatyzmie. Jednak na tym się ich inteligencja przeważnie kończy. Gdy bowiem stają przed rozstrzygnięciami w szerszej skali działań społecznych, gdy przychodzi im działać w oparciu o jakieś kryteria - wartości stają się bezradni! Najzdolniejsi z nich potrafią się nawet wypowiadać niemal na każdy aktualny temat, jednak cechą publicznych dyskusji w środkach masowego przekazu jest wzajemne przekrzykiwanie się w obronie sprzecznych nieraz racji. Efekty takiej wymiany myśli są przeważnie żadne, gdy oryginalnych sądów, ocen, czy analiz w nich raczej nie ma, jest tylko wielogłosowy monolog.

Właściwie w ostatnim piętnastoleciu w publicznych dyskusjach w Polsce winni brać udział wyłącznie dziennikarze „Rzeczypospolitej” „Gazety Wyborczej”, „Polityki”, Wprost” czy „Tygodnika Powszechnego” z jednej strony i „Naszej Polski”, „Gazety Polskiej”, czy „Głosu” z drugiej. Redakcje tych gazet tak dalece kształtują umysły swoich czytelników, że są oni w większości niezdolni do wypowiadania się przy użyciu argumentacji, które nie została przedstawiona wcześniej na łamach tych czasopism. Co ważne czasopisma opcji czy to lewicowej, czy prawicowej przedstawiają wizje rzeczywistości nie do końca spójne, co w umysłach ich czytelników wywołuje oczywiście chaos. Czy w takiej sytuacji, bez samodzielnych przemyśleń będą oni zdolni do trafnych ocen o otaczającym ich świecie? W świetle obserwacji naszego społecznego życia twierdzimy, że to mocno wątpliwe!

Listę czasopism kształtujących nadal społeczne opinie należy uzupełnić o dziennik „Trybuna” i tygodniki „Nie” i „Przegląd”, które kontynuują styl opisu rzeczywistości realizowany w przeszłości w czasach komunistycznych i znajdują wcale licznych czytelników, którym on odpowiada, a którzy nie odcięli się od prl – wskiej pępowiny.

Polskie społeczeństwo, w którym brakuje efektywnie działających elit, staje się odbiorcą różnych sygnałów, które docierają do niego ze społecznych szczytów władzy. W zależności od tego, jaki środek przekazu je upowszechnia jest namawiane, by jakiś fakt uznać za ważny lub nieistotny. Warto tu zauważyć, że istnieje tu pozorny pluralizm poglądów. Do głosu dopuszczani są niemal wyłącznie politycy i publicyści wyrażający opinie lewicowe, a tylko w śladowym zakresie przedstawiane są poglądy prawicowe. W efekcie w telewizyjnych okienkach, na falach radia i wysoko nakładowej prasie króluje lewicowy punkt widzenia na rzeczywistość, przeżuta przez dziennikarzy tej opcji informacyjna papka gotowa do spożycia przez ludzi niezdolnych do samodzielnego myślenia. Brak elit z prawdziwego zdarzenia sprawia, że społeczeństwo staje się bezwolną masą podawaną indoktrynacji aktualnie rządzących, mas media robią z nim co chcą!

Przedstawiona tu teza może być łatwo potwierdzona przez reakcje lub ich brak na różne nieodpowiedzialne posunięcia aktualnej władzy.

- Zarówno obecny jak i poprzedni parlament nie podjął w ogóle inicjatywy złożenia z urzędu prezydenta Kwaśniewskiego za widoczne u niego wielokrotnie publicznie pijaństwo w trakcie wykonywania jego funkcji, za wykorzystywanie tej funkcji do promowanie firm swoich znajomków, za promowanie do funkcji ministerialnych dawnych agentów SB, za kłamstwa w kampanii wyborczej w sprawie posiadanego wykształcenia i stanu majątkowego. Skuteczne inicjatywy w tym zakresie wymagałyby rzeczywistych elit w parlamencie, które złożyłyby z funkcji prezydenta człowieka, który tę funkcje wielokrotnie kompromitował.

- Nie znaleźli się ludzie, którzy by uchwalili ustawę dekomunizacyjną, w wyniku której rozliczono by i usunięto z życia publicznego członków kierownictwa komunistycznej partii, która w sąsiednich Czechach została słusznie określona jako organizacja przestępcza!

- Brak było ludzi, którzy wzięli by się za skuteczne rozliczanie sprawców gigantycznych afer, a którzy potrafili by ponadto postawić przed trybunałem stanu kolejnych ministrów sprawiedliwości za tuszowanie afer i różnych innych szacherek władzy!

- Brak było także wystarczającej ilości członków parlamentu po 1989 roku, którzy by uchwalili rzeczywistą ustawę lustracyjną odsuwającą wszystkich byłych agentów SB od jakiekolwiek wpływu na rządy w III R.P.

Przedstawione tu fakty – a jest to jedynie wierzchołek prawdziwej góry lodowej - są dla obecnych elit kompromitujące, podważające ich mandat do reprezentowania polskiego społeczeństwa. Ponieważ jak wszystko na to wskazuje rządzą w Polsce pseudoelity, więc nie powinniśmy się dziwić obecnej sytuacji w kraju. Brak reakcji rządzących w przedstawionych wyżej sprawach jest zrozumiały, dlaczego mieliby oni, podkreślmy to - o n i - działać na swoją szkodę ujawniając swój brak kompetencji do rządzenia i pozwolić się w związku z tym od władzy usunąć? Kto zresztą miałby to zrobić, skoro narodem nie kierują najbardziej wartościowe jednostki, lecz jest on jedynie przez pseudoelity wykorzystywany dla celów, które z narodowym interesem nie mają nic wspólnego!

Wspomniane jednostki, jeszcze żyjące w kraju nad Wisłą, zostały od szerszych działań społecznych odcięte, żyją na społecznych marginesach. Dostrzegają manipulacje i kłamstwa władzy, ale możliwość upubliczniania przez nich takich opinii została im trwale odebrana. Nierzadko wyrabiana jest im opinia dziwaków i odmieńców, których zdrowe (ha! ha!) społeczeństwo jeszcze nie eksterminuje, kierując się względami humanitarnymi. Mają niewielkie raczej szanse na wygranie, czyli upowszechnienie własnych sądów i racji z konfrontacji z machiną propagandowo – manipulacyjną działającą na rzecz rządzących, pod jej wpływem znajduje się także wchodząca w dorosłe życie młodzież, nie widać sposobu, żeby ją uchronić od jej ogłupiającego wpływu.

Obecnie obserwujemy malejąca z roku na rok polityczną aktywność społeczeństwa, coraz mniej obywateli uczestniczy w kolejnych wyborach. Ten fakt nie dziwi, skoro wiadomo, że politycy nawet przeciwstawnych sobie opcji nie wyrażają interesów ogółu społecznego. Być może za jakiś czas uda się komuś przyciągnąć do siebie tę milczącą obecnie większość, przelicytować w poparciu obecnych politycznych manipulatorów. To chyba jednak przyszłość, oby nie odległa! Ten proces może być trwały jedynie wtedy, gdy uda się odtworzyć rzeczywiste narodowe pełno wartościowe elity.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010