ZACOFANA NOWOCZESNOŚĆ

Krytycy Kościoła Katolickiego, którym przy okazji choroby i śmierci Jana Pawła II oraz wyboru Benedykta XVI media tak chętnie użyczały głosu, bardzo często zarysowują prosty schemat, w którym współczesny świat przeciwstawia się religii. Przydziela się religii dość podłą rolę , zakurzonego, przestarzałego dziwoląga, skazanego z istoty swojej , na litościwe usunięcie z Nowego Wspaniałego Świata. Świat ten przedstawiany jest jako nie podlegające dyskusji dobro. Jego główną cechą charakterystyczną jest nowoczesność. Dyrektywy praktyczne płynące z takiej wizji świata są nadzwyczaj oczywiste: religia, zanim nie ulegnie całkowitej likwidacji , powinna się dostosowywać do absolutnie oczywistej listy żądań współczesności.

Zaciekłym krytykom Kościoła Katolickiego wydaje się, i ten punkt widzenia starają się narzucić w dyskusji, że ich wizja i definicja nowoczesności jest jedynie uprawnioną. Ale tak nie jest.

Zwykło się uważać, że początek nowoczesności dały Wielkie Odkrycia Geograficzne. Objęła ona następnie: Renesans, Oświecenie, Reformacje i Kontrreformację, Rewolucję Francuską, Rewolucję Amerykańską i Rewolucję Przemysłową. Istotne czynniki, jakie w tym czasie konstytuowały nowoczesność obejmowały: powstanie państwa narodowego, industrializację, rozwój kapitalizmu, powstanie państw socjalistycznych, rozwój demokracji, duża rola nauki i technologii, urbanizacja i rozwój środków masowego przekazu. Dodaje się do tego: rewolucję obyczajową lat 60-ych, feminizm, zakończenie kolonializmu w Afryce i w Azji oraz ruch walczący o równouprawnienie homoseksualistów.

Znamienne jest, że o Rewolucji Rosyjskiej mówi się przy tej okazji tylko półgębkiem. A przecież jeszcze do niedawna była ona traktowana jako apogeum nowoczesności. Szczyt szczytów nowoczesności! Najkrystaliczniejsze ucieleśnienie Idei Postępu nieuchronnie torującej sobie drogę w dziejach świata. Niezbyt chętnie wymamrocze się także, że narodowy socjalizm w Niemczech, wraz z faszyzmem we Włoszech, w swoim czasie były wybitnym ucieleśnieniem nowoczesności. Jakkolwiek trzeba przyznać, że nie ukrywa się, że do nowoczesności należą także pewne przejawy dekadencji, jak używanie narkotyków.

Nie ulega wątpliwości, że procesy składające się na tzw. postęp, przyniosły wiele dobra. Łatwiej jest człowiekowi unikać zagrożeń stwarzanych przez przyrodę. Wynaleziono środki na wiele chorób. Żyje się wygodniej i przyjemniej. Nie można jednak zapominać, że nowoczesność pociągała za sobą także wiele zła. Koszty społeczne wczesnego, drapieżnego kapitalizmu, dwie wojny światowe i wiele mniejszych, ludobójstwo stalinowskie i hitlerowskie (niewątpliwie efekt konstytutywnego dla nowoczesności racjonalnego myślenia), niszczenie środowiska naturalnego, rozwój broni masowego rżenia i ostatnio, bardzo ryzykowne grzebanie w genetyce, są duże. Jest też wiele negatywnych skutków, które można określić jako dekompozycję życia społecznego: poczucie wykorzenienia, alienacja, nadszarpnięcie szacunku dla wartości.

Materialne warunki życia ulegają poprawie, ale czy ludzie czują się lepiej w tym coraz lepszym świecie? Interesującą odpowiedź na to pytanie dał amerykański dziennikarz G. Easterbrook w swojej, wydanej dwa lata temu książce, pt. ”The Progress Paradox: How Life Gets Better While People Feel Worse”. Pierwsze kilka rozdziałów są hymnem na czeœċ nowoczesności przynoszącej ogromną poprawę warunków życia. Gdzie nie popatrzeć, według wielu obiektywnych wskaźników, jakość życia mieszkańców Ameryki w ostatnich pięćdziesięciu latach uległa imponującej poprawie. Ponad połowa mieszkańców Stanów Zjednoczonych ma pracę umysłową. Przeciętny Amerykanin ma dwa pokoje do swojego użytku, nawet bezrobotni mają duże telewizory i samochody, rośnie nawet iloraz inteligencji. Większość ludzi ma prawie wszystko, czego potrzebuje. Niektórzy mają nawet nadmiar. Nigdy w historii ludzkości tak wielu ludzi nie miało się tak dobrze.

Tymczasem, co paradoksalne, w ciągu tych samych ostatnich 50 lat badania opinii publicznej nie zanotowały poprawy, nazwijmy to samopoczucia społeczeństwa. Poziom zadowolenia z życia, czy poczucia szczęścia, nie wzrasta. Ponad połowa populacji odczuwa, że życie jest gorsze niż dawniej, za czasów ich rodziców. Co więcej , około 60% osób jest przekonana, że ich dzieci będą miały jeszcze gorzej. Miliony ludzi czuje się nieszczęśliwie.

Znam człowieka, który jest bajecznie zamożny, młody, bardzo przystojny, bardzo inteligentny i wykształcony, ma udane życie małżeńskie i trójkę dzieci . Ostatnio stara się kupić samochód, którym jeździł James Bond w jednym z filmów. Brakuje mu tylko jednego, rozwiniętego życia duchowego. Jego pracownicy, a dokładniej, pracownice, uważają go za bardzo nieszczęśliwego człowieka . Twierdzą nawet, że nie spotkały tak nieszczęśliwego człowieka w swoim życiu.

Easterbrook wspiera swoje rozważania obiektywnymi wskaźnikami, takimi jak np. ilość ludzi cierpiących na depresję. W krajach uprzemysłowionych jej zasięg powiększył się 10-krotnie w ciągu ostatniego półwiecza. Iluż to ludzi bierze leki na uspokojenie nerwów? Ilu chodzi do psychoterapeuty?

Nawiasem mówiąc, do milionów ludzi, którym nowoczesność szczęścia nie przyniosła, należy dodać przynajmniej 180 mln. ludzi, którzy tylko w XX w., zginęli w wyniku ludobójstwa . Nie ma potrzeby pytać ich o poziom odczuwanego przez nich szczęścia. Odpowiedź byłaby znana, zanim pytanie by padło.

Książka Easterbrooka jest tylko przykładem rosnącego rozczarowania nowoczesnością w naszym świecie. Coraz perfekcyjniej zaspokajając potrzeby materialne człowieka niezbyt daje sobie ona radę z jego potrzebami duchowymi. Już dawno zwracał na to uwagę uczony Ming Liu. Myśl świecka nie potrafi odpowiedzieć na podstawowe pytania egzystencjalne stawiane od początku istnienia ludzkości.

Nie jest chyba przesadzone twierdzenie, że wiek XX był wiekiem kryzysu nowoczesności. A jeżeli tak, to wiek XXI powinien być wiekiem innego, bogatszego, pełniejszego, bardziej odpowiadającego rzeczywistości, pojmowania nowoczesności.

Nowoczesność, tak jak jest ona powszechnie pojmowana, ma jakąś dużą lukę, czarną dziurę. Czegoś najwyraźniej jest w tej nowoczesności brak. Nowoczesność tradycyjnie pojmowana jest materialistyczna, a przecież świat materialny stanowi co najwyżej połowę ludzkiej egzystencji. Bez duchowego wymiaru egzystencji człowiek byłby stworem na poziomie animalnym, czyli zwierzęcym.

Najwyraźniej jest tak, jak twierdzi A. Touraine, że społeczeństwo odrzucające zarówno przeszłość, jak i wiarę w Boga, nie może być uznawane za nowoczesne. Dodać należy również pogląd M. Mead, która stwierdziła, że współistnienie nowoczesności i tego, co uważane jest za nie nowoczesne jest najpewniejszą oznaką prawdziwej nowoczesności.

Jeżeli chce się naprawdę zrozumieć współczesny świat, lepiej jest, czym prędzej zrezygnować z prostackiego, wspomnianego na wstępie, podziału wyrzucającego religię poza nawias nowoczesności. Religia jest fundamentalnym składnikiem współczesnego świata. Pełnoprawnym! Bez niej nie ma sensu mówić o współczesności, czy nowoczesności. W nowoczesnym społeczeństwie, jakim jest niewątpliwie społeczeństwo amerykańskie, obecnie jedyne supermocarstwo, ponad 90% osób wierzy w Boga. Resztówka, to ateiści. Co więcej, 40% naukowców amerykańskich wierzy w Boga.

Różne prądy umysłowe i siły polityczne starały się zniszczyć religię i Kościół. Miejsce Boga miał zająċ inny Absolut, czy to Rozum, czy Historia, czy Energia. Tymczasem, całe wieki tych starań przyniosły efekt wręcz odwrotny – pojawił się fundamentalizm religijny: katolicki, islamski, żydowski (judaizm). A rozkwita równie mniej widoczny fundamentalizm w buddyzmie, hinduizmie i kilku innych religiach. Były one obronną reakcją na arogancję nowoczesności zbyt pospiesznie starającą się zwalczać religie i Kościół.
Po wyborze nowego papieża Benedykta XVI, jeden z kanadyjskich kardynałów, na sugestie, że Kościół powinien dostosować się do współczesnego świata, stwierdził, że to świat, a nie Kościół Katolicki powinien się zmieniać. Nie można mieć, co do tego najmniejszych wątpliwości. Tak będzie po prostu lepiej.

Autor publikacji