9. HOMO SAPIENS-POLITICUS - FAŁSZYWE PRZESŁANKI - redakcyjna odpowiedź „Synowi Sybiraka”

Nie należy to do naszej natury, ale znów zdarza się nam udzielić polemicznej odpowiedzi na list wysłany do nas. Chcemy maksymalnie rzetelnie podjąć dyskusję z tezami listu. Już samo zwrócenie przez autora uwagi na temat budzący emocje i trudny jest nader wskazane i trafne. Odpowiadamy w dwóch etapach: pierwszym o charakterze szczegółowej polemiki, nawet wobec spraw mniej istotnych oraz drugim, bardziej ogólnym poświęconym problemowi pacyfizmu.

I. Mamy zastrzeżenia co do sposobu postawienia problemu: jeśli wychodzisz z motywacji czysto chrześcijańskiej, nie bardzo można pacyfizm rozpatrywać w kategoriach opłacalności lub nie. Jeśli wychodzisz z motywacji czysto politycznych, to pacyfizm na razie się opłaca, gdyż póki co, nie mamy szans w starciu zbrojnym z komunistami.

Mamy także zasadniczą wątpliwość co do samej diagnozy: nienawiść nie jest jedynym, ani nawet głównym filarem, na którym opiera się system totalitarno – komunistyczny. Oczywiście jest ona jednym z elementów ważnych dla życia reżymu. Opiera się na posiewie strachu, na ogłupieniu i zobojętnieniu ludzi (propaganda i tzw. ideologia), na braku pozytywnego systemu wartości (co jest dobre, o co warto walczyć), wreszcie na przerwaniu więzi społecznych (atomizacja). Przy okazji strachu może pojawić się nienawiść, ale to jest obojętne dla reżymu. Czasami tylko nienawiść pełni samodzielną funkcję: poprzez wywołanie nienawiści chodzi o integrację ludzi wokół pozytywnych celów ważnych w danym momencie dla okupanta. Na przykład wywołanie nienawiści do Niemców, jako sposób integracji wokół nielubianego ale jedynego zbawcy: ZSRR, PZPR; także masz rację, że chwilowo nienawiść okazała się konieczna dla integracji aparatu partyjno – wojskowego wokół idei walki ze społeczeństwem (stan wojenny). Od razu więc wyjaśnijmy ewentualne nieporozumienia; jest to sposób szczególnie prymitywny i chyba na dłuższą metę nieskuteczny – a co więcej jesteśmy z Tobą w pełnej zgodzie, że taka nienawiść musi być odrzucona. Choćby dlatego, że jest niegodna chrześcijanina, czy człowieka w ogóle. Zawsze będzie margines ludzi podatnych na tę technikę niezależnie od pacyfizmu, czy np. metod zbrojnych. Taka technika (bo jest to technika manipulacji) jest niezależna od nas i nie mamy wpływu na jej stosowanie przez komunistów – na przykład w formie prowokacyjnej (listy proskrybcyjne itp.).

Obroną przed techniką nienawiści jest przede wszystkim poziom świadomości, poziom moralny, pozytywny system wartości łączący ludzi; taka konstruktywna wizja (program) życia. Tyle tylko, że nie ma to nic wspólnego z pacyfizmem.

Strzelanie do ludzi na ulicach, jest klasyczną techniką rozsiewania strachu, a nie nienawiści. Celem tejże jest „uspokojenie” społeczeństwa, zastraszenie a więc bierność ludzi. „A niech moi poddani mnie nienawidzą, byle mnie się bali” – powiedział Fryderyk Pruski. Nienawiść staje się tu zjawiskiem możliwym, ale obojętnym dla despoty.

Wreszcie choć uwaga zahacza o problem pacyfizmu zamieszczamy ją w pierwszej części, bo jest dość szczegółowa: system dał sobie radę z armią opozycyjną nie dlatego, że posługiwał się techniką nienawiści… Dał sobie radę z innych względów: miał (to jest element stały) za sobą przewagę siły w postaci Armii Czerwonej i miał siłę własną. Ta własna siła komunistów była duża z kilku względów: z powodu ogłupienia ideologicznego najciemniejszych warstw, wytworzenia fanatyzmu (tego dziś nie ma), stworzenia szans „awansu”, co nadawało wiarygodności motywacji ideologicznej; z powodu wreszcie ogromnego zmęczenia wojną narodu polskiego, tak dalece wykrwawionego, że nie był on już zdolny do stawienia trwałego oporu. I trudno się temu dziwić. Natomiast mylisz się w ocenie armii opozycyjnej, określając ją jako „wielusettysięczną”. Wszystkie grupy zbrojne (łącznie z UPA i innymi obcymi formacjami) miały razem do stu tysięcy żołnierzy, przy czym brak było jednolitego dowództwa, co powodowało, że grupy te działały w rozproszeniu. Największe taktyczne formacje zdolne do planowych i zsynchronizowanych działań nie przekraczały 15 tys. ludzi. W rezultacie stosunek sił był w latach 1945-49, lepszy dla obozu komunistycznego (oczywiście „sił” w znaczeniu szerokim: ideowym, siły ciemnoty itd.).

Nie jest jasne co zrobi ZOMO jak zacznie naprawdę bać się. Wydaje się, że strach posiany wśród osobników bez kręgosłupa moralnego, zdeprawowanych, „odwalających” swoją robotę może idealnie spełnić rolę rozkładową (vide armia carska, czy bolszewicy podczas odwrotu w 1920 roku). Zomowcy nie działają pod wpływem żadnych motywacji moralnych, ale w stanie pobudzenia narkotycznego – gdy ono mija, a ludzie bronią się, zomowcy uciekają gdzie pieprz rośnie (por. Wrocław, Kraków).

Następna sprawa: podajesz za przykład skuteczność działań pierwszych chrześcijan. Otóż chrześcijanie nie działali i nie działają w celu zmiany porządku doczesnego. Jest to po prostu porządek Boski, ponadczasowy. Dlatego też, w wymiarze ponadczasowym akcje zbrojne są i były godne potępienia. Natomiast wielu z nas, choć inspirowanych wiarą, podejmuje działania ściśle ziemskie (polityczne) i nie jest to wartość jednak na tyle uniwersalna, byśmy zakładali jej spełnienie, choćby i za trzy tysiące lat (oczywiście jak trzeba to i tak długo „poczekamy”). Punktem naszego wyjścia są przesłanki, nakazujące podjęcie działań na miarę jednego, dwóch pokoleń. Wskazują na to nasze analizy systemu sowieckiego.

I uwagi końcowe: czujemy się w niewielkiej części adresatami tego listu. Przede wszystkim dlatego, że nie głosiliśmy i nie głosimy nienawiści. Więcej – nie jesteśmy nią powodowani. Jeszcze więcej jesteśmy jej przeciwnikami. Mamy przede wszystkim pozytywny zespół wartości, zasad politycznych i takowych celów. Nazwijmy go umownie i krótko – Niepodległość Państwa Polskiego oraz porządek ekonomiczny dający szansę ludziom życia w dostatku. I w imię tego porządku chcemy podjąć skuteczne środki jego realizacji oraz obrony przede wszystkim oddziaływujące na świadomość, nie odrzucamy jednak i środków zbrojnych, gdy zajdzie taka konieczność i przyjdzie czas.

II. Przez pacyfizm trzeba rozumieć metodę realizacji jakiegoś celu, która wyklucza stosowanie siły. Nie odrzuca możliwości oporu lecz jedynie dopuszcza bierny opór, podejmowany na płaszczyźnie moralnej. Zwrot „wyklucza stosowanie siły” może mieć szeroki zakres zrzeczenia się posiadanej siły, rezygnacja z organizowania siły, nawet rezygnacja z osobistej obrony, a także i przede wszystkim rezygnacja z myśli o takiej formie działania. Pacyfizm uznaje pokój za wartość nadrzędną – w gruncie rzeczy pokój, nawet jako cel staje się najważniejszy. Efektem bezpośrednim postawy pacyfistycznej jest najczęściej przegrana w odniesieniu do innych, mniej ważnych celów, np. chcę wolności gospodarczej skoro metoda pokojowa jest ważniejsza, to ten, który mi tę wolność odbiera może to zrobić skutecznie, bo ja swoją wartość najwyższą – „pokój” utrzymam, choć nie obronię tego, do czego dążę. Efektem takiej postawy może być także własne unicestwienie, bądź cierpienie (fizycznej natury). Korzyścią postawy pacyfistycznej jest odebranie jakiegokolwiek moralnego uzasadnienia dla działań antypacyfistycznych. Pacyfizm jest rzeczywiście wspaniały jako postulat uniwersalny. Jako zasada, której wszyscy bez wyjątku podporządkowują się. I oczywiście do tego trzeba dążyć. Nie o taki pacyfizm jednak chodzi „prawdziwym pacyfistom”. Uznają oni głównie pacyfizm jednostronny, tzn. swój w obliczu siły. Wtedy jednak pacyfizm staje się metodą wyrachowanej kapitulacji, czasem rzeczywiście koniecznym, czasowym ustępstwem wobec siły, bardzo często – dowodem słabości moralnej i duchowej. Przeciwieństwem pacyfizmu jest najogólniej postawa siły, bardzo często – dowodem słabości moralnej i duchowej. Przeciwieństwem pacyfizmu jest najogólniej postawa siły, w tym także działań zbrojnych, ale także duchowego i moralnego przygotowania do akceptacji siły jako ostatecznego i skutecznego środka. W tym kontekście np. akcja terrorystyczna nie jest przeciwieństwem pacyfizmu, lecz raczej wynaturzeniem działań normalnych, opartych na sile. Cywilizowany świat już dawno wprowadził rozsądne rozróżnienie „obrony” i „ataku”. Na płaszczyźnie zasad dawno także potępił stosowanie siły w „ataku” (taki polityczny pacyfizm uznajemy za konieczny) i akceptację siły w „obronie” – eliminując z tej sfery postawy pacyfistyczne. Już A. Frycz Modrzewski w swojej księdze „O wojnie” akceptował wojnę obronną jako sprawiedliwą, a wojnę zaczepną odrzucał jako niesłuszną. Takie rozróżnienie zaakceptował świat współczesny. I dlatego ludzie mają moralny obowiązek czynnej obrony przed atakiem swojego ja, domu, ojczyzny, wolności. Dlatego apele o pokój nie są skierowane do tych, którzy chcą tylko bronić się, ale do tych, którzy robią wszystko, by wywołać lub sprowokować wojnę wszelkimi sposobami. Odrzucamy więc pacyfizm, gdyż jest to postawa niegodna człowieka, gdyż jest to postawa nieskuteczna w obronie czy odzyskaniu naszego człowieczeństwa. Musisz więc zrozumieć naszą postawę Synu Sybiraka. Nie wzywamy do akcji terrorystycznych, ani działań zbrojnych. Dlatego, że na razie mamy więcej do zrobienia metodą oddziaływania na świadomość, otwierania ludziom oczu. Również i dlatego, że teraz nie mamy szans. Odżegnujemy się całkowicie od postawy pacyfistycznej jako trwałej wartości, bo jest ona zgubna, nieskuteczna politycznie, sprzeczna z szeregiem innych wartości społecznych wynikających z zasad chrześcijaństwa. Paweł Jasienica pisarz niewątpliwie katolicki, eseista polityczny, tak ocenił działania Delegacji Miejskiej w czasie poprzedzającym wybuch Powstania Styczniowego: „Władza ta (tj. Delegacja Miejska – przyp. red. „N”) zaszczepiła narodowi fatalne, zgubne przekonanie, że bierny opór i tzw. moralna rewolucja, mogą doprowadzić do odzyskania wolności. W tym samym roku rozmaici statyści z nieprawdopodobnego zdarzenia zalecać zaczęli takie oto programy polityczne: „Nawrócenie nieprzyjaciół, rozbudzanie ducha w nas samych, otwarcie walki nieznanej od pierwszych wieków chrześcijaństwa…”. Ckliwo się robi od tej lektury. Tak pisywali ludzie uważający się za realistów w polityce”. (Dwie drogi str. 46).

I tak dalej: „Niedobrze też, ze pogłębia się zaszczepione w czasach Delegacji (Miejskiej) mniemanie o biernym oporze, o moralnej rewolucji, jako o środku wiodącym do wyzwolenia. A najgorzej, że wszyscy czynni, wszyscy zabiegani, podnieceni i zaaferowani, a nikt prawie nic konkretnego nie robi. (podkr. red.)

Pracy myśli, przygotowań organizacyjnych, roboty w pełnym tego słowa znaczeniu politycznej w całym tym mistyczno–narodowym rozgardiaszu było bardzo mało. Wielu ludzi wyobrażało sobie, że skoro śpiewają po kościołach, to tym samym moment zmartwychwstania ojczyzny się zbliża. Przeminął niezmiennie dla caratu groźny rok 1861. Warszawa śpiewała hymny błagalne”. (str.127) Porównaj rok 1982.

Postawa pacyfistyczna jest politycznie szkodliwa i nierealistyczna. A nawet gdy (?) zaowocuje za 500 lat, to żyjemy w systemie totalnej destrukcji (moralnej, narodowej, społecznej i gospodarczej) i ofiary takiego pacyfizmu będą ogromne. Ty możesz indywidualnie kultywować pacyfizm, ale jako świadomy obywatel także odpowiadasz już za innych. Oczywiście, trudno jest bezpośrednio udowadniać związek komunizmu z 50-letnimi zmarłymi staruszkami, którzy nie dożyli do przeciętnej europejskiej, lub ze zgonami dzieci, lub z wykończonymi fizycznie i duchowo w obozach i więzieniach, lub zabitymi na ulicy. Toż to Ojciec Święty powiedział w 1982 roku, że niejednokrotnie złamanie duszy i morale człowieka dotyka samej istoty człowieczeństwa i może być groźniejsze niż zadawanie śmierci fizycznej.

Pamiętaj także, że pacyfizm to środek (instrument) rozbrajania dusz ludzkich przez Związek Sowiecki. Nieustanne wysiłki, tego „miłośnika pokoju” w celu umacniania postaw pacyfistycznych w Europie Zachodniej mają na celu – oczywiście podporządkowanie sobie tejże Europy – ale łagodnie; i wtedy dopiero będzie wiadomo jaką cenę fizyczną i duchową zapłaci świat. Czy wiesz, że hitlerowcy wywożąc Żydów węgierskich do obozów zagłady, do transportu kilku tysięcy Żydów potrzebowali kilku psów i kilkunastu SS-manów? A dopiero powstanie w Getcie Warszawskim uratowało godność tego narodu w oczach świata i samych Żydów.

Nie wiemy, czy udało się nam Ciebie przekonać. Chcieliśmy na tle Twego listu przedstawić nasze stanowisko i tym samym pobudzić wszechstronną refleksję nad zagadnieniem pacyfizmu. Politycznie pacyfizm nie jest do przyjęcia, tak jak nie do przyjęcia jest nienawiść.

W imieniu redakcji Homo Sapiens-Politicus.

"Niepodległość" - miesięcznik polityczny 1982-1983