JAK UZDROWIĆ TELEWIZJĘ

Glossa do dyskusji w Niezależnej Gazecie Polskiej

Czy telewizja publiczna ma być tylko źródłem informacji czy przede wszystkim źródłem kultury? Jaka jest – każdy widzi. Ten dramatyczny splot, zdawałoby się nierozwiązywalny, polega na pomieszaniu pojęć. Co jest zatem ważniejsze? Czy informacja czy kultura?

Kiedy w 1998 roku zaproponowałem w liście otwartym do ówczesnego betonowego prezesa TVP, utworzenie telewizji reżyserskiej (fragmenty wydrukowała „Gazeta Wyborcza” w wydaniu sobotnio – niedzielnym 11-12 lipca), zyskałem wsparcie najwybitniejszych twórców polskiego kina. Jednakże ówczesny prezio odwalił mój projekt twierdząc między innymi, że w TVP jest Andrzej Fidyk, i że to wystarczy. Nic nie zrozumiał.

Kiedy w TVP pojawił się Jan Dworak, mój projekt także nie wywołał zainteresowania. Wracam uparcie do mojego projektu sprowokowany dyskusją w „Niezależnej Gazecie Polskiej”. Dyskusja ciekawa, ale tylko w warstwie diagnozy istniejącego stanu. Jestem za Rafałem Ziemkiewiczem postulującym całkowitą likwidację TVP. Ale jak ma wyglądać nowa, tego nawet w zarysie nikt z dyskutantów nie przedstawił. Tak więc posłuchajcie.

Znam tę instytucję od 1968 roku, kiedy to wraz z zaprzyjaźnionymi wówczas absolwentami Wydziału Reżyserii PWSTiF w Łodzi – Grzegorzem Królikiewiczem, Krzysztofem Kieślowskim i Tomaszem Zgadło, wkraczaliśmy w jej progi. Już w 1971 roku zdobyłem Złoty Ekran za kilka spektakli zrealizowanych dla Teatru Faktu w II Programie. W 1974 roku zdobyłem I Nagrodę na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Oberhausen. To był w tamtych czasach niemalże Oskar w dziedzinie dokumentu. Potem posypały się nagrody za filmy fabularne. I co? Myślicie, że kiedykolwiek telewizja zaproponowała mi stały etat ? Nigdy! Nigdy na stałym etacie w TVP nie było więcej jak trzech – czterech zawodowych reżyserów ze znaczącym dorobkiem. A jeśli Jerzy Bossak, Grzegorz Królikiewicz czy Marek Piwowski, byli tam na etatach, to szybko się ich ten moloch dziennikarsko – ubecki pozbywał. I dlatego dziś jest taka, jaka jest. Czyli taka, jaka była.

Kiedyś Marek Piwowski na moje pytanie, dlaczego zaproponowali mu etat, odpowiedział, że po to, aby nie robił filmów, zajęty sprawami administracyjnymi. Co więc może uzdrowić tego molocha złego gustu i kłamstwa? Uświadomienie, że kultura jest ważniejsza od informacji. Bo człowiek kulturalny nie łże w żywe oczy jak robi to 90 procent telewizyjnych żurnalistów. Bo człowiek kulturalny przenosić potrafi informację w wyższe rejony. Bo prawdziwy twórca, wie, że nie wystarczy ładowanie masy informacji bez odpowiedniej selekcji. Bo tylko człowiek o dobrym guście potrafi skomponować z elementów rzeczywistości jakąś wartość.

Każdy telewizyjny dziennikarzyna nosi buławę reżysera – twórcy w plecaku. Popatrzmy na programy żurnalisty o chytrym nazwisku: zawsze siedzi za nim grupa klakierów. To skandal, ale przeciętny telewidz uważa, że to część społeczeństwa i mimo, że Lis zaprasza także grupkę popierającą antagonistów, to prawie nie dopuszcza jej do głosu.

To tylko jeden przykład „tęsknoty za reżyserią” jak mawiał świętej pamięci Kieślowski. Ale nie tylko zawodowi reżyserzy mogą telewizję uzdrowić, choćby przez nadzór artystyczny. Mogą się tu włączyć również (a wiem, bo rozmawiałem) także wybitni pisarze, kompozytorzy czy krytycy. Ale jak dotąd nikt im nic nie zaproponował, nikt ich o nic nie pyta, nikogo nie interesują. Ciągle lobby dziennikarsko – ubeckie rządzi i nawet kiedy nastąpi coś w rodzaju zmian, to wygląda na to, że wróci część ludzi Walędziaka, który mimo, że chciał dobrze, to nie wiedział jak uzdrowić tego molocha.

Nigdy nie usłyszałem z jego ust jednego zdania o twórcach. Zawsze odmieniał we wszystkich przypadkach słowo dziennikarz. Z jakiej racji!? Co za uzurpacja!? Wiadomym jest, że ponad 70 procent doznań to doznania wzrokowe. A czego poza pisaniną, gadaniną i manipulacją faktami uczyli dotąd – na studiach dziennikarskich? Przypadki Kapuścińskiego i Szumowskiego, którzy potrafili przejść od opisu do kreacji tylko potwierdzają regułę. Bez twórców z prawdziwego zdarzenia, telewizja nie stanie się medium tworzącym normalne społeczeństwo. Dziennikarze tworzą niestety jedynie telewidzów – konsumentów sensacji i faktów medialnych. Tworzą kiepskich telewidzów i tych serialowych Kiepskich. Telewidzowie, tak wychowywani jak dotąd, lubią oglądać głupszych od siebie, lubią oglądać makabry. Uwielbiają kicz i tego kiczu żurnaliści i wyrastający z nich pseudopisarze i pseudoscenarzyści z Maciejem Karpińskim na czele i sforą mu podobnych im dostarczają.

Gdyby jeszcze było tam, obok, choć trochę miejsca na sztukę, to jeszcze można by to jakoś znieść, ale tam na sztukę miejsca już nie ma!! Jeżeli jakiekolwiek filmy produkowane lub współprodukowane przez telewizję publiczną zdobywają jakiekolwiek nagrody, to są to głównie nagrody wymyślane przez samą telewizję, lub nagrody na trzeciorzędnych festiwalach. Dziennikarze w swej masie nigdy nie tworzyli kultury wyższej i dziś także jej nie tworzą. A kultura, właśnie dziś, w epoce powtórnego zdziczenia jest najważniejsza!!! Twórcy sensacyjek na pierwsze strony pism brukowych nie zreformują telewizji publicznej, której misją jest wydźwignięcie społeczeństwa z błota. Oni nie ogarniają pewnych spraw, bo brak im talentu, do wzniesienia się ponad rejestrację faktów. Ratunek w artystach. Przecież telewizja to największe kino i największy teatr, a nie tylko największa gazeta. Wychowanie przez obcowanie ze sztuką jeszcze nikogo nie zepsuło, nikomu nie zaszkodziło!!

Dlaczego żadna ekipa, jak dotąd, nie spróbowała porozumieć się choćby z artystami?! Informacja jest oczywiście potrzebna, tego przecież nie sposób kwestionować. Ale informacja musi być selekcjonowana i obrabiana nie tylko przez dostarczycieli faktów. Musi być „obrabiana” przez tych, którzy stawiają służbę społeczną nad własną karierę i co najistotniejsze, mają ten niedostępny dla wielu herbertowski smak.

Autor publikacji