3. NASZ KOMENTARZ

Ad. 1. Ideę „Solidarności” rozumiemy jako ideę zjednoczenia wysiłków wszystkich Polaków w walce o obalenie ustroju komunistycznego i władzy ZSRR nad Polską. „Solidarność” w praktyce żadnego programu nie miała. Dokument przyjęty w pierwszym krajowym Zjeździe Delegatów był tak ogólnikowy i zawierał tak daleko idące sprzeczności, że nie zgadzał się z samym pojęciem programu. Występowała wprawdzie zapowiedź walki o wolne wybory, ale tonęła w ogólnikach, zakładano jednocześnie, że zmiany ustroju nie będzie.

Ad. 3. W latach 40-tych znaleźli się dobrzy wujkowie w AK, którzy namawiali swych kolegów do ujawnienia się, a UB dawało jednocześnie „gwarancje” bezpieczeństwa. Później wszyscy naiwni spotkali się w celach i na salach tortur komunistycznych więzień. Obecnie roli pośrednika podjął się Kościół. Co zrobią księża, kiedy za trzy miesiące ujawnieni naiwni znajdą się za kratkami? Operacja ta skompromituje jedynie duchowieństwo, a że zostanie przeprowadzona to jest pewne. Ludzie, którzy bez mała 40 lat nie zrozumieli czym jest komunizm i ujawniają się, ich rodziny i „dobrzy wujkowie”, którzy do tego namawiają nie zasługują na lepszy los. Nie o nich więc nam chodzi, ale o wydźwięk propagandowy całej operacji.

Ad. 4. Punkt ten zrozumiemy po prostu jako zapowiedź walki o zmianę ustroju, tzn. żeby wszyscy zrozumieli prawidłowo obalenie komunizmu i zastąpienie go ustrojem wolnościowym.

Ad. 5. Otóż my nawet nie kiwniemy palcem, by zmusić rząd PRL do przestrzegania prawa i konwencji międzynarodowych, ale będziemy walczyć o stworzenie takiej władzy, która będzie tych praw i postanowień przestrzegać oraz takiego ustroju, w którym będą one mogły być przestrzegane. Komuniści nie łamią prawa, ponieważ w komunizmie prawo w ogóle nie istnieje w takim znaczeniu, w jakim używa tego terminu strona społeczna. „Walka o przestrzeganie prawa” – element korowskiej taktyki (tylko taktyki) potrzebny na samym początku w celu obudzenia społecznego oporu przeciwko komunizmowi, tak głęboko zapadł w umysły i serca naszych skołowanych opozycjonistów, że nie mogą się odeń uwolnić nawet po roku wojny.

Uwaga końcowa, złośliwa lecz konieczna

W pełni zdajemy sobie sprawę, że nasze poparcie dla DS, zawierającej zresztą idee od dawna propagowane na łamach „N” wbrew stanowisku większości podziemia, zostanie całkowicie pominięte milczeniem zgodnie z zasadą wypracowaną w środowisku TM, TW i Białołęki. Stanowisko charakterystyczne dla kręgów związanych w przeszłości z działalnością bardzo zasłużonego KOR-u, najdosadniej raczył wyrazić podczas jednej z dyskusji białołęckich Pan K. W. – „Nie wiemy kto to są ci z Niepodległości, kto to wydaje, dlatego lepiej trzymać się od nich z daleka. Dla mnie to śmierdzi ubecją lub KPN-em, dlatego lepiej nie mieć z tym nic wspólnego”. Co się tyczy inkryminowanych powiązań z KPN nie odpowiadamy ani twierdząco, ani przecząco, gdyż uważamy, ze dla czytelnika powinny być najważniejsze poglądy, z jakimi występujemy – może się z nimi zgodzić lub nie – a nie nazwiska naszych krewnych i przyjaciół. My np. nie wiemy kto wydaje „Tygodnik Wojenny”, czy to znaczy, że mamy go posądzić o powiązania z Kiszczakiem i uciekać na jego widok, a nie dopiero po zapoznaniu się z treścią? Nawet „Tygodnik Mazowsze” należy wyrzucać dopiero po przeczytaniu (mowa o numerze styczniowym).

Jeśli chodzi o Kiszczaka, to przyznajemy się, od roku drukuje on nasze okładki, artykuły piszemy na podstawie wytycznych Urbana i Rakowskiego, a zapomogi na życie pobieramy w czwartki w Pałacu Mostowskich, w pokoju 111.

Tyle na temat mafijnego sposobu myślenia wielce zasłużonych (w przeszłości) kręgów opozycji.

Rozszyfrowana redakcja „N”.

"Niepodległość" - miesięcznik polityczny 1982-1983