ZŁAPAŁ RUSEK TATARZYNA, A TATARZYN...

Stosunki Polski z Rosją w minionym piętnastoleciu mogą zadziwiać. Stają się jednak bardziej zrozumiałe, gdy będziemy je oceniać, jako sposób leczenia psychicznych urazów, który zaaplikowano narodowi drugiego niegdyś mocarstwa świata. Obserwowanych często komplikacji wzajemnych układów bowiem nie było wtedy, gdy istniało komunistyczne imperium. Jasne w tamtym okresie było kto rządzi, a kto jest aparatem realizującym dyktat okupanta. Niezależnie bowiem jakie grupy wpływów komunistycznych elit rządziły Polską, jedno było pewne, zależność od moskiewskiej centrali była przepustką do znaczenia w kraju. Czy byłeś „Chamem”, czy „Żydem” układy z radzieckimi towarzyszami były elementem istnienia na politycznej scenie. To dlatego Oleksy urządzał alkoholowe bibki Ałganowowi, a Kwaśniewski zamiast pisać magisterium, pojechał pod Moskwę szkolić się w propagandowym fachu itd. itd.

Podstawą istnienia imperium były zawsze ofensywne działanie i pasma kolejnych sukcesów. Bez nich każde imperium wcześniej, czy później musiało upaść. Rozwiązanie Związku Radzieckiego i powstanie w miejsce dawnych republik niepodległych państw było dla większości Rosjan szokiem, z którego do dzisiaj nie potrafią się otrząsnąć. Bez trudu możemy sobie przypomnieć w minionych kilkunastu latach, a nawet w ostatnich tygodniach, różne kroki rosyjskich władz, które taką tezę potwierdzają. Zaczęło się to jeszcze za czasów Jelcyna ustanowieniem święta państwowego Rosji, które było rocznicą uwolnienia się władców Moskwy spod polskiego panowania. Jeśli obecnie Putin wielbi Jałtę, nie uznaje wydarzeń w Katyniu za zbrodnię wojenną i każe Kwaśniewskiemu stawić się na zbiórce 9 maja w Moskwie, to są to wszystko sposoby poniżania Polski, by przy ich pomocy podnieść morale Rosjan.

Zajmiemy się w tych rozważaniach sprawą przewartościowania stosunku do Rosji naszych elit wywodzących się z dawnego systemu. Najtrafniej nazwać dwa ich odłamy „Żydami” i „Chamami”.

"Żydzi" od swojej prehistorii działania na scenie politycznej, czyli od Komunistycznej Partii Polski, głosili hasła internacjonalistyczne. W praktyce oznaczało to ścisłe podporządkowania polskich interesów narodowych – rosyjskim. Nie udało im się zrealizować swoich planów w 1920 roku, gdyż przeszkodził w tym „Cud nad Wisłą”, ale od 1944 roku to głównie oni szli za radzieckimi wojskami niszcząc krajowe, narodowe elity. W chwili, gdy upadł Związek Radziecki ludzie z tego kręgu niezwykle szybko przestawili się na uległość krajom Zachodu Europy i Stanom Zjednoczonym. Jeśli jeszcze przed 1989 rokiem w tym kierunku pluli, nagle zaczęli tam słać wyrazy swojego uwielbienia. To oni realnie najwięcej zrobili, by wprowadzić nasz kraj do NATO i Unii Europejskiej.

"Chamy" natomiast byli odłamem elit głoszącym narodowe hasła, które początkowo ograniczały się do pewnej autonomii w ramach komunistycznego imperium. Protestowali od samego początku przeciwko wprowadzeniu kraju nad Wisłą do NATO i Unii Europejskiej. Nie do końca była określona ich postawa i w sprawie miejsca kraju w Europie i świecie. Na pytanie: Jeżeli nie NATO i nie Unia Europejska, to co? – nie dawali wyraźnych odpowiedzi. W latach dziewięćdziesiątych trudno zresztą byłoby ich nazwać tak jak dawniej – „Chamami”. Bardziej precyzyjnie należałoby ich określić: -narodowymi komunistami. Jest to o tyle ważne, że obok nich pojawili się narodowi katolicy o niezwykle podobnym stosunku, mocno niejasnym, głównie wrogim, bądź niechętnym do integracji ze wspólnotami europejskimi. Oba nurty do dzisiaj głoszą hasła o konieczności narodowej niezależności i samodzielności. Narodowi komuniści nie zerwali do końca swoich dawnych związków ze swoimi towarzyszami z dawnego Związku Radzieckiego. Można by więc się nie bez podstaw domyślać, że ich niechęć do integracji z krajami Zachodu Europy jest motywowana chęcią podporządkowania interesom rosyjskim.

Ostatnie lata na europejskiej politycznej scenie przyniosły bardzo ciekawe przewartościowania. Niemcy i Francja nagle dostrzegły swój interes w zbliżaniu się do Rosji rządzonej przez Putina. Kraje te bardzo podobnie – niechętnie - zareagowały na zajęcie przez Stany Zjednoczone, z pewną tylko ilością sojuszników – Iraku. Jak wiemy wśród tych sojuszników była i jest Polska. Elity komunistyczne rządzące ciągle naszym krajem dostrzegły bowiem, że zyskają społeczne poparcie wtedy, gdy będą działać wspólnie ze Stanami Zjednoczonymi nawet wbrew opinii krajów rządzących Europą. Ale jednocześnie te same elity wprowadzały nas do Unii Europejskiej! Mamy tu do czynienia z pierwszym z objawów schizofrenii politycznej – nie ostatnim!

Jak obecnie wygląda postawa i hasła dawnych "Chamów", a obecnie narodowych komunistów? Przez minione kilkanaście lat przeciwni byli oficjalnie integracji ze zgniłym Zachodem, a po cichutku utrzymywali związki z Rosjanami. Teraz od 10 maja 2005 zapewne w szerokim zakresie droga do Moskwy wieść będzie w wielu sprawach przez Brukselę i znaczenie wydeptywanych przez dziesięciolecia różnych prywatnych i nieoficjalnych ścieżek współpracy w tym kierunku znacznie zmaleje. Zacznie obowiązywać hasło: Im bliżej do Brukseli, tym bliżej do Moskwy! W praktyce oznaczać to będzie ostateczny już społeczny uwiąd działań narodowych komunistów.

Czy oznaczać to będzie osłabienie związków naszego kraju ze Stanami Zjednoczonymi? Wiele na to wskazuje. Przywódcy Francji i Niemiec już wyraźnie widzą we flircie z Putinem receptę na złamanie amerykańskich wpływów na Europę. Widać tu wyraźną analogię do flirtu Francji i Wielkiej Brytanii z Hitlerem w 1938 roku! Historia bowiem bardzo wyraźnie uczy jednego, że jeszcze nikogo, nigdy, niczego nie nauczyła!

Powstanie osi państw Paryż – Berlin – Moskwa jest dla kraju nad Wisłą groźne. Przywódcy Rosji będą, chronieni przez swoisty parasol ze strony Francji i Niemiec, bezkarnie się wyżywać na naszym kraju, poniżając go na wszelkie sposoby i podnosząc w ten sposób swój prestiż wśród Rosjan. Z całą pewnością taka sytuacja będzie trwać do końca rządów SLD i Kwaśniewskiego (jego wspólny wyjazd do Moskwy z Jaruzelskim jest tu wyraźnym sygnałem!). Ale i później sprawa ta będzie dla nowego Parlamentu i prezydenta niełatwa. Bo Rosja, by zachować prestiż w świecie, a jej przywódcy wśród swoich obywateli, musi skutecznie działać, czy to pacyfikując Czeczenię, czy obrażając na różne sposoby uczucia narodowe Polaków, co tu już podkreślaliśmy. Niewiele innych im obecnie takich sposobów zostało. Jeśli ich nie zastosują, nastąpi tam znacząca wymiana elit, tak jak to miało miejsce niedawno w kilku byłych republikach Związku Radzieckiego. A to jest dla Putina i jego ekipy trudne do zaakceptowania zwłaszcza w sytuacji, gdy Francja i Niemcy łaszą się do niego. Można by tu dodać, że byłby frajerem, gdyby głupoty przywódców tych krajów nie wykorzystał!

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010