LISTA WILDSTEINA II I III

Istnieją przesłanki do wysnuwania wniosków, że stworzenie w IPN -nie wspólnej - zbiorczej listy oficerów SB, Tajnych Współpracowników, kandydatów na TW, oraz osób inwigilowanych, a następnie umożliwienie jej skopiowania i wyniesienia przez red. Wildsteina było elementem działań, których rzeczywistym celem jest skompromitowanie lustracji i dekomunizacji w oczach polskiego społeczeństwa przed nadchodzącymi wyborami. Jednak zajęcie się tym problemem i ostateczne jego wyjaśnienie nie jest tak istotne, jak ważne i skuteczne działania, jakie należałoby podjąć dzisiaj. Samopoczucie i dobre imię tysięcy ludzi, którzy nie działali w przeszłości na rzecz komunistycznego systemu zostało w chwili obecnej zagrożone i nimi w p i e r w s z e j k o l e j n o ś c i należy się zająć.

Co można zrobić dziś? Obok wyrazów uznania dla red. Wildsteina za cywilną odwagę należy podjąć działania, które by zminimalizowały skutki wywołane upublicznieniem listy (w chwili obecnej chyba wielu różnych list!). Jedyną instytucją, która obecnie może w tej sprawie coś realnie zrobić jest Instytut Pamięci Narodowej. Należy wywrzeć na niego presję, by opublikował np. w Monitorze Polskim listę tych osób, które w oparciu o dane instytutu zostały uznane za osoby pokrzywdzone przez poprzedni system: które próbowano zwerbować (bez powodzenia) do pełnienia funkcji Tajnego Agenta, czy prowadzono przeciwko nim różnego typu działania. W tej sprawie do IPN-u zwracała się w przeszłości pewna grupa osób, obecnie, w związku z listą Wildsteina, będzie ich znacznie więcej. Jednak oprócz stosownego zaświadczenia osoby te winny mieć możliwość skutecznej obrony swojego dobrego imienia ewentualnie przed sądami. Obok jedynie zaświadczenia winny mieć możliwość bezdyskusyjnego udowodnienia swojej niewinności.

Dlaczego to jest ważne? Bo w tej chwili są niemal bezbronne przed oskarżeniami o agenturalność.

- Był, nie był agentem, ale jest na liście!

Tego typu wrzód trzeba skutecznie przeciąć. Osoby, które by tak twierdziły muszą się liczyć z wytoczeniem im sprawy sądowej w obronie dobrego imienia osoby tak pomówionej, a poświadczenie z IPN-u zarówno pisemne, jak i poprzez umieszczenie w dzienniku urzędowym, to dla plotkarzy bezdyskusyjne przegranie sprawy karnej ze wszystkimi z tego wynikającymi konsekwencjami.

Jedynym jednak skutecznym sposobem realizacji wspomnianego tu planu jest więc stworzenie listy kandydatów na Tajnych Współpracowników i osób inwigilowanych przez SB, a znajdujących się obecnie na liście Wildsteina. Czyli w praktyce oddzielenie ziarna od plew. W wyniku tej operacji powstałaby – umownie to określmy - Lista Wildsteina II.

Obok niej polskie społeczeństwo ma prawo wiedzieć, kto nim przez dziesiątki lat manipulował i był w takich działaniach pomocny, stąd IPN powinien wskazać, kto na listach kursujących w Internecie był oficerem i pracownikiem kadrowym SB, a kto zarejestrowanym Tajnym Współpracownikiem. Tę listę można by nazwać Listą Wildsteina III. Do stworzenia takich list IPN został stworzony, a jeśli nie chce tego robić (co przecież widać!), tylko robi w tej sprawie kosmiczny bałagan (chyba nieprzypadkowo?) to jego kierownictwo nie tylko należałoby zwolnić z pełnionych funkcji, ale dodatkowo szefa IPN postawić przed Trybunałem Stanu!

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010