Wspomnienia Zenona Barejko

Rozwoziłem „towar” swoim maluchem i pożyczanym od kolegi „Tarpanem”. „Przem” zaproponował mi przerzut „bibuły” do Paryża. Robiliśmy to we trzech – „Przem” , ja i „Jacek”, zmienając się co tydzień w naszych podróżach do Kutna i z powrotem. Moja żona Ala zaczęła podejrzewać że mam jakąś kochankę z którą systematycznie się spotykam. Trwało to do czasu, aż „nakryła” mnie w czasie preparowania przesyłki przed wyjazdem. W końcu ten „kanał” wpadł.

Zenon Barejko „Konrad”, „Mikrob” urodzony 22.12.1955 roku. Przed stanem wojennym mechanik samochodowy w zakładzie Polmozbytu na ulicy I Sierpnia.

W sierpniu 1980 roku organizowałem strajk w naszym zakładzie. Po powstaniu „Solidarności” zostałem członkiem Rady Oddziałowej NSZZ Solidarność. Po grudniu 1981 roku, podobnie jak wiele innych osób kolportowałem krążące po zakładzie ulotki i gazetki. Zostałem ostrzeżony przez pierwszego sekretarza komitetu zakładowego PZPR Krzysztofa Krawczyka (jeśli dobrze pamiętam jego imię i nazwisko) że jestem na liście osób przewidzianych do internowania. Przy pomocy kolegów z dawnej KZ zostałem skierowany na miesięczne szkolenie zawodowe w Bydgoszczy i afera jakoś ucichła.
Wróciłem do kolportażu. W jakim momencie dostałem wiadomość że interesuje się mną ktoś ze Stalindradzkiej i tak poznałem Bogdana Sawickiego. Pamiętam jakieś spotkania w Pruszkowie, ale gdzie i u kogo nie mogę sobie przypomnieć. 3 maja 1982 roku mundurowi milicjaci wyciągnęli mnie z demonstracji, przewieźli przez kilka komisariatów i w efekcie wylądowałem chyba na Okrzei. Kolegium i wyrok trzech miesięcy z zamianą na grzywnę. Ktoś zapłacił, pewnie ludzie z Komitetu Prymasowskiego.
W kilka dni później wzięto mnie z domu i zawieziono na Cyryla i Metodego. Przesłuchania i propozycja współpracy, interesował ich Polmozbyt. Nic z tego nie wyszło i po dwóch dniach byłem wolny. 31 sierpnia 1982 roku znalazłem się w grupie Bogdana Sawickiego działającej w okolicach kościoła św.Barbary. Osłaniałem ucieczkę Lucyny Kalinowskiej. Bogdan wciągnął mnie do transportów. Obstawiałem moim maluchem jakiś zrzut w okolicach Pruszkowa.
Po tym odbiorze poznałem Janusza Ramotowskiego „Przema”. Pamiętam że spotkaliśmy się na dworcu Śródmieście.

(Moje pierwsze kontakty z „Konradem” były dosyć zabawne. Zaproponował mi wizytę w Otwocku, w mieście które znałem prawie tak samo dobrze jak i on, ale ze względów konspiracyjnych nie chciałem mu tego mówić. Odebrał mnie na dworcu i jego maluchem objechaliśmy miasto. „Konrad” pokazywał mi lokalizację istotnych dla nas budynków – komendę MO i SB, komitet PZPR i inne. Skończyliśmy wizytę u niego w domu i wtedy bezbłędnie odtworzyłem z pamięci lokalizację tych że obiektów, łącznie z nazwami ulic dojazdowych. – trudno nie było, w końcu dreptałem po nich od chyba 1963 roku – ale „Konrad” był zszokowany moją „pamięcią”. Ze spokojem wyjaśniłem mu że taki to już „sznyt” zawodowy i poprosiłem go żeby ćwiczył swoją pamięć. Przez bardzo długo „Konrad” nie miał pojęcia że całe lata mieszkałem w Otwocku i że często bywam u moich rodziców w Świdrze koło Otwocka. Komentarz - J.Ramotowski)

Razem z „Przemem” odbieraliśmy jakąś potworną ilość starych ubrań z jakiegoś klasztoru i upchaliśmy to na Ursynowie i w Otwocku. Zacząłem organizować zaplecze na terenie Otwocka. Wciągnąłem do współpracy Janinę Fijas „Jagnę” i Zygmunta Gizińskiego, „Miśka” z Aleksandrowa i „Rudego” z ulicy Sosnowej w Otwocku. W Śródborowie zorganizowałem sobie magazyn gdzie chowałem jakieś radiostacje i pistolety gazowe. Byli jacyś inni ludzie, ale ich nie pamiętam.
Zajmowałem się głównie rozwożeniem sprzętu. Pamiętam jakieś wrzuty dla poligrafii „Teosia” na ulicę Żelazną i na Ursynów. Były jakieś wrzuty na Smolną. Przed którymiś świętami rozwoziłem jaieś prywatne paczki. Gdzieś dostarczałem jakąś potworną ilość kaset.
Wtedy poznałem Jacka Gniadka z Józefowa. Jego dom i warsztacik służył wtedy za „śluzę” między magazynem a odbiorcą.
Rozwoziłem „towar” swoim maluchem i pożyczanym od kolegi „Tarpanem”. „Przem” zaproponował mi przerzut „bibuły” do Paryża. Robiliśmy to we trzech – „Przem” , ja i „Jacek”, zmienając się co tydzień w naszych podróżach do Kutna i z powrotem. Moja żona Ala zaczęła podejrzewać że mam jakąś kochankę z którą systematycznie się spotykam. Trwało to do czasu, aż „nakryła” mnie w czasie preparowania przesyłki przed wyjazdem. W końcu ten „kanał” wpadł. W tym czasie nawiązałem kontakt z Józefem Bobkiem i Michałem Janiszewskim z Unii i zorganizowałem dla nich drukarnię. Drukował Zygmut Giziński. Przed wyjazdem „Przema” z kraju dostałem od niego kontakt na Konrada Bielińskiego „Kundzia” i na magazyn u Ewy i Krzyśka Kuranów w Aleksandrowie. Razem z „Przemem” obierałem jego ostatni transport w okolicach Aleksandrowa.

(Pamiętam doskonale ten odbiór. Było to na dwa tygodnie przed moim wyjazdem z Kraju, czyli w okolicy 10-15 kwietnia 1985 roku. Formalnie wyszedłem już z podziemia, ale coś się pochrzaniło w łączności i Ewa Kulik wysłała łącznika na mój prywatny adres z prośbą o pomoc. Strasznie się bałem, ale co było robić. Robiliśmy ten transport gdzieś koło Wiązowny, aby go później przerzucić do Aleksandrowa. Po przejeździe naszych samochodów Krzysio Kuran zablokował drogę schowanymi w piasku deskami z nabitymi gwoździami. Ktoś, ale kto ? siedział przy tej barierze z radiotelefonem, „Konrad” był Tarpanem. Rozładowaliśmy, Sven pojechał do Warszawy, a my do Alesandrowa. „Tarpan grzązł w błocie, pchaliśmy i jakoś poszło. (Na wypadek komletnego ugrzęźnięcia czekał w pogotowiu traktor mieszkającego też w Aleksandrowie p.Bayera.. Nie liczyłem już zrzutu, zostawiłem to „Konradowi”, zawiadomiłem tylo Ewę że się udało. Komentarz - J.Ramotowski)

Po wyjeździe „Przema” RKW Mazowsze straciło trasporty. Rozwiozłem resztę towaru i poprosiłem Kundzia o „nowy przydział”, szczególnie że Unia była już rozbita przez SB – siedzieli i Józek Bobek i Michał Janiszewski. Dostałem kontakt na „Nową” i „Przedświt” . zorganizowałem pracujące rotacyjnie drukarnie: Szczecińska w Otwocku, Mickiewicza w Otwocku, i przy Świerczewskiego w Otwocku. (Pamiętam że tam wpadł do jakieś dziury w piwnicy Piotr Mazurek, tak że wystawały mu tylko nogi.) Były jakieś lokale w Aninie, Aleksandrowie, Duchnowie i Zielonce. Stworzyłem introligatornię na osiedlu Stadion w Otwocku i w Warszawie na Ochocie. Sporadycznie drukowałem u Jacka Gniadka w Józefowie, ale ciągle wykorzystywałem ten lokal jako magazyn papieru i śluzę między drukarnią a odbiorcą. Rozwoził jakiś „Grzesiek” z Bródna. (Waldemar Wysokiński z „Kręgu” . -Komentarz - J.Ramotowski) W Nowej nosiłem pseudonim „Mikrob”. Udało się nam przetrwać bez wpadek. Z osób mi biskich została aresztowna tylko „Jagna” Wyjechałem do Francji na przełomie 1988-89 roku zostawiając „gospodarstwo” Zygmuntowi Gizińskiemu. Do Kraju wróciłem w 1993 roku.
(Na jego prośbę ściągnąłem „Konrada” do siebie do Alzacji. Był jednym z ostatnich, jeśli nie ostatnim uchodźcą polskim, któremu przyznano azyl polityczny we Francji. Komentarz - J. Ramotowski)

Zenon Barejko

„Konrada” „przesłuchał”, opracował i opatrzył uwagami Janusz Ramotowski „Przem”

Skorowidz nazwisk
Barejko Zenon
Bieliński Konrad „Kundzio”
Bobek Józef
Giziński Zygmunt
Gniadek Jacek
Fijas Janina „Jagna”
Janiszewski Michał
Kalinowska Lucyna
Kuran Ewa
Kuran Krzysztof
Mazurek Piotr
„Misiek”
Ramotowski Janusz „Przem”
„Rudy”
Sawicki Bogdan
Wysokiński Waldemar „Grzesiek”

Ruch Antykomunistyczny