ALICJA RZETELNA DONOSI O DZIAŁALNOŚCI KOR

ALICJA RZETELNA - gdy składała poniższe zeznania, przebywała w areszcie śledczym w Grudziądzu (została zatrzymana 24 października 1980 r., chociaż – najwyraźniej omyłkowo – ta data raz występuje poniżej jako dzień rozpoczęcia, a innym razem jako dzień zakończenia jej zatrudnienia w teatrze w Gnieźnie), CHYBA NIE miała formalnie statusu tajnej współpracowniczki Służby Bezpieczeństwa (przynajmniej wtedy – dokumenty są sygnowane nazwiskiem; czy później została współpracowniczką, czy została skazana, czy uniewinniona – tego nie wiadomo). Treść jej zeznań i notatek przekazanych esbekowi ma jednak charakter skwapliwego obszernego donosu. Są tam omyłki dot. brzmienia imion i (zwłaszcza) nazwisk oraz faktów i dat (np. dot. wyborów); na ile miarodajne są pozostałe informacje zawarte w tych wypowiedziach – trudno ocenić. Kolportaż legalnego (bo cenzurowanego!) miesięcznika "Znak" przez środowisko ludzi, rozpowszechniających publikacje "drugiego obiegu", wydaje się tak NIEprawdopodobny, że pasuje raczej do fikcji literackiej w stylu "Małej apokalipsy" Konwickiego albo "absurdalnych" opowiadań Mrożka... Można odnieść wrażenie, że A. Rzetelna uprzednio chciała za pomocą KOR-u odegrać się na reżymie (a przynajmniej – odzyskać status studentki), zaś jako aresztantka postępowała dokładnie na odwrót – ale wszystko w stylu "artystycznego bałaganu" i rozchwiania psychicznego.

W nawiasach prostokątnych są wyrazy, których brzmienia można (i należy) się domyślać, ale także – informacje majuskułami o miejscach nie dających się odczytać ani odgadnąć.

Funkcjonariusz bezpieki DANIEL JANCZEWSKI był negatywnym bohaterem pewnych skandalicznych zdarzeń w służbie (w 1980 r.) i poza służbą (1981 r.), potem ze względu na stan zdrowia przeszedł na (przedwczesną?) emeryturę i w kilka lat później umarł.

DOKUMENT Z ARCHIWUM IPN w Bydgoszczy sygn. IPN By 082/143 t.4, k. 634

Alicja Rzetelna - Zakład Karny nr 1, Grudziądz ul. Wybickiego 10/22, Grudziądz 19.02.81 r
.
Ob. Komendant Komendy Wojewódzkiej w Toruniu

Proszę o rozmowę osobistą z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa w sprawie dot. KSS "KOR" i KPN. Sprawa pilna, gdyż chcę złożyć zeznania dot. działalności w/w organizacji.
Alicja Rzetelna
Odcisk pieczątki z wpisem: Wpłynęło dnia 24.02.1981 Nr J-24/81

sygn. IPN By 082/143 t.4, k. 667

Alicja Rzetelna c. Aleksandra, Grudziądz 10.II.1981 r. ul. Wybickiego 10/22 86-300 Grudziądz

Do Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Toruniu

Zwracam się z ponowną prośbą o przesłuchanie mnie przez organa SB (pierwszą prośbę wysłałam 17.II.81 r.), sprawa dotyczy mojej działalności w KSS "KOR" i KPN. Sprawa pilna. Po zastanowieniu się chcę złożyć dodat. zeznania.

Alicja Rzetelna

Odcisk pieczątki z wpisem: Wpłynęło dnia 24.02.1981 Nr J-24/81 zał. koperta sygn. IPN By 082/143 t.4, k. 668-671

PROTOKÓŁ PRZESŁUCHANIA ŚWIADKA

Grudziądz, dnia 24 marca 1981 r. o godz. 11.40 por. Daniel Janczewski z KW MO w Toruniu, przy udziale protokolanta protokółowałem osobiście przesłuchał w charakterze świadka Alicję Rzetelną, imiona rodziców: Aleksander, Antonina z d. Kajzer, data i miejsce urodzenia: 15 V 1953, zamieszkały(a): Mińsk Mazowiecki, ul. 1-go Pułku Lotnictwa Myśliwskiego 2/1, obywatelstwo: polskie, wykształcenie: średnie, zawód wyuczony: b/z, zatrudniony (a) ostatnio po 1980 (24 X) w Państwowym Teatrze im. A. Fredry w Gnieźnie w charakterze inspicjenta.

Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej z art. 247 ő 1 i 2 za złożenie fałszywego zeznania.

W roku 1978 (pod koniec) pracowałam wówczas w "Expresie Wieczornym"- spotkałam kolegę, któremu zwierzyłam się, że obiecano mnie przyjąć z powrotem na studia, gdy złożę wszystkie egzaminy zaległe z pierwszego roku filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. On, tzn. ten kolega, znał moje problemy, skontaktował mnie z panią Romaszewską, której miałam opowiedzieć o swoich kłopotach. Pojechałam z tym kolegą na ul. Kępińską w Warszawie do wspomnianej p. Romaszewskiej. Pokrótce opowiedziałam jej o tym, że mam trudności z podjęciem studiów, że miałam również kłopoty z zezwoleniem na wyjazd do ojca do Izraela. P. Romaszewska obiecała mi pomóc i prosiła o telefon za kilka dni, ponieważ chciała w tej sprawie skontaktować się z kimś. Zgodnie z umową zadzwoniłam i wówczas p. Romaszewska powiedziała mi, że skontaktuje mnie z kimś, kto ma najświeższe wiadomości od ojca i na pewno mi pomoże. Osobą tą był pan Michnik, z którym spotkałam się w "Harendzie". Przyszedł tam z p. Romaszewską, która po skontaktowaniu nas zaraz wyszła. Cały czas rozmawialiśmy o ojcu, o jego wyjeździe w 1968 r. do Izraela. Pan Michnik powiedział, że zna dobrze mojego ojca, który mu pomógł bardzo dużo i wobec niego, a zarazem mnie, ma zobowiązanie. Powiedziałam, że ja i mama miałyśmy nieprzyjemności ze strony władz za kontaktowanie się naszego ojca z RWE. Pan Michnik powiedział do mnie, że skontaktuje mnie z grupą ludzi należących do "KOR"u; przy czym dodał, że "KOR" zajmuje się zwalczaniem zła w życiu społecznym, pomaga ludziom pokrzywdzonym przez organy ścigania. Tutaj nadmieniam, że w okresie od 1974 do 1978 roku odbywałam karę pozbawienia wolności za nieumyślne spowodowanie śmierci i usiłowanie przemytu środków odurzających. Przystałam na propozycję pana Michnika.

W tym też czasie udało mi się samodzielnie powrócić na studia, po uprzednim złożeniu 4-ch egzaminów. Dodaję, że później pan Kuroń mówił mi, że stało się to na skutek interwencji "KOR"-u; nie było to jednak prawdą, ponieważ na pewno rektor rozpatrywał tylko moją prośbę, a z tego, co wiem, to żadnej interwencji w mojej sprawie nie było.

W następnym tygodniu po rozmowie z p. Michnikiem - w czwartek o godz. 17.00 na Starówce spotkałam się z wymienionym, poszliśmy następnie na mszę do kościoła Dominikanów i po mszy w klasztorze dominikanów (na tyłach kościoła) zostałam zapoznana z panem Jackiem Kuroniem, Janem Walcem, księdzem Zieją i jeszcze paroma osobami, których nazwisk nie pamiętam. Przypominam jeszcze, że był tam również Jan Lityński. Wówczas też otrzymałam kilka pism "korowskich" m. in. "Biuletyn Informacyjny", "Robotnik", ulotki - odezwa do górników. "Robotnika" - były to egz. formatu A-8 - otrzymałam około 50-ciu egzemplarzy z prośbą o rozdanie swoim znajomym do poczytania. Przypominam sobie, że podane wydawnictwa otrzymałam od pani Mikołajewskiej, która też była na tym spotkaniu. Jak sobie przypominam, miało to miejsce na przełomie października - listopada 1978 roku.

Po tym pierwszym spotkaniu nie umawiałam się z nikim, ale przez przypadek spotkałam się z Janem Lityńskim na Uniwersytecie Warszawskim. Wymieniony zaproponował mi wówczas uczęszczanie na wykłady prowadzone przez Jacka Kuronia. Wyraziłam zgodę, aby pójść i zobaczyć, jaka jest tematyka zajęć. Lityński poprosił mnie też, wręczając mi paczkę z ilością około 100 sztuk ulotek wzywających młodzież do przekazywania swoich spostrzeżeń do J. Kuronia, J. Walca, Michnika i Romaszewskiego, przy nazwiskach podane były adresy i numery telefonów - spostrzeżenia, o których mowa była w ulotkach dotyczyć miały zła społecznego, represji MO w stosunku do osób cywilnych - o rozłożenie tych ulotek w domu studenckim przy ul. Kickiego. Zgodnie z prośbą Lityńskiego rozłożyłam przedmiotowe ulotki we wskazanym akademiku. Natomiast "Robotniki", które na pierwszym spotkaniu otrzymałam od p. Mikołajewskiej rozdałam przypadkowym przechodniom na ulicy.

W połowie listopada 1978 roku po raz pierwszy uczestniczyłam w wykładach, prowadzonych przez p. Kuronia w jego mieszkaniu. Wykłady, o których tu mówię, początkowo odbywały się w poniedziałki i soboty, a od lutego 1979 roku w środy i niedziele. Najczęściej te wykłady były w godzinach wieczornych i na zakończenie wykładu informowano o temacie następnego spotkania. Przeważńie na te wykłady uczęszczali studenci, m. in. Anna Dzięgielewska, Grażyna Wośniczko, Jan Lityński; przychodzili czasem studenci seminarium duchownego, kilku zagranicznych słuchaczy - Mrzynów. Mniej więcej obecnych było na tych spotkaniach około 15-20 osób. Spotkania te trwały do wakacji 1979 roku - chcęprzez to powiedzić, że ja tylko do tego czasu w nich uczestniczyłam. Jak przypominam sobie to pierwszy temat, który był poruszony to była sprawa Katynia, problem wyzysku Polski przez ZSRR, później omawiano postępowanie władzy. Na tych wykładach przedstawiane też były wnioski osób które były represjonowane za przynależność do KORu.

Na każdym wykładzie grupa 5-ciu, 6-ciu osób otrzymywała ulotki albo czasopisma "korowskie" do ich dalszego rozprowadzania. Pod koniec każdego miesiąca - prostuję raz w miesiącu, zależnie od tego kiedy otrzymywali -otrzymywaliśmy do kolportażu, Biuletyn Informacyjny "KOR-u". Raz tylko otrzymaliśmy do sprzedaży około 100 egz. książek Wolnej Witryny Wydawniczej KSS-KOR. Przypominam sobie, że raz otrzymałam m, in. do kolportażu broszurę autorstwa L. Moczulskiego - coś o rewolucji,

Zeznaję, że poznałam też w listopadzie 1978 roku p. Leszka Moczulskiego na spotkaniu u Kuronia. Wówczas pisali jakiś artykuł, ale nic bliżej na ten temat nie wiem.

Przed wyborami 1979 roku otrzymałam od J. Kuronia 300 sztuk ulotek antywyborczych, w celu ich rozkolportowania. Część tych ulotek rozkleiłam na osiedlu studenckim, a część zawiozłam do Katowic, gdzie część pozostawiłamw pociągu, trochę na dworcu w Katowicach, a pozostałe rozrzuciłam w różnych punktach Katowic.

We wrześniu 1979 roku byłam na obozie w Rabce zroganizowanym przez KIK w W-wie. Był to obóz wędrowny, ale faktycznie był to obóz szkoleniowy z udziałem członków KOR-u. Udział w nim brali: Romaszewski, Kuroń i jeszcze kilku wykładowców z Krakowa. Słuchaczami byli przede wszystkim studenci, m. in. J. Lityński, Szrek, Szarejko, Dudzińska i jeszcze kilka osób. Cały ten obóz był podzielony na trzy grupy, gdzie podani wykładowcy prowadzili zajęcia. W mojej grupy były poruszane tematy kontaktów "KOR"-u z Zachodem i sposób zbierania informacji, kolportażu prasy i inne. Dowiedziałam się tam, że do kontaktów z Zachodem można wykorzystywać osoby, które jadą do k.k., poprzez osoby przyjeżdżające z Zachodu, za pomocą telefonu itp.

Przypominam sobie, że zaraz po obozie J. Kuroń prosił mnie, aby skontatkować koleżankę mojej mamy, która wyjeżdżała do RFN pod podany przez niego adres i numer telefonu. Chciałam załatwić to przez mamę, lecz nie zgodziła się ona na to i zniszczyła kartkę z adresem i numerem telefonu. Nadmieniam, że nie był to adres J. Kuronia ani też jego telefon.

W 1979 roku, już podczas roku akademickiego, kilka razy otrzymałem literaturę "korowską" i ulotki do kolportażu od Jana Lityńskiego. Materiały te wymieniony przywoził do akademika, na uczelnię lub odbierałam u niego w domu. Najczęściej były to "Biuletyn Informacyjny", ulotki o treści antypaństwowej z ksišżki przez Wolną Witrynę Wydawniczą, miesięcznik "Znak". Kolportowałam to na terenie Warszawy, ale czasami wyjeżdżałam też do innych miast, jak do Torunia, Poznania, Gdańska, Katowic, Piły, Krakowa, Olsztyna. Czasami otrzymywałam pieniądze na taką podróż od księdza Zieji. W Toruniu, jak sobie przypominam dostarczyłam materiały "korowskie" Konradowi Turzyńskiemu.

Do sierpnia 1980 roku często zajmowałam się kolportażem ulotek i literatury "korowskiej". Dwukrotnie brałam udział w manifestacji, raz w Warszawie na Starówce koło katedry gdzie KOR zorganizował tę demonstrację w obronie Chojeckiego i drugi raz w Podkowie Leśnej.

Na początku września 1980 roku na polecenie Jacka Kuronia jeździłam z Warszawy do Zgorzelca, gdzie spotykałam się z obywatelem RFN, któremu przekazywałam dane mi przez Kuronia dwie taśmy magnetofonowe oraz jedną szarą kopertę, w której wg Kuronia miały się znajdować jego artykuły. Dodaję, że do Zgorzelca jeździłam dwukrotnie (jak wspominałam na początku września). Jacek Kuroń umawiał mnie z tym Niemcem telefonicznie. Było to tak, że dzwonił on do Zgorzelca do hotelu "Pod Orłem", ustalał pod jakim numerem mieszka ob. RFN i uprzedzał go, że w takim terminie ktoś mu dostarczy materiały. Pamiętam, że ten Niemiec na imię miał Helmut. jego dane jak też daty spotkań mam odnotowane w kalendarzyku, który przyniosę na następne przesłuchanie.

Protokół zakończono dn. 24.III.1981 roku o godz. 15.40.

Protokół przeczytałam A. Rzetelna

NOTATKI A. RZETELNEJ PRZEKAZANE 2 IV 1981 r. podczas jej przesłuchania sygn. IPN By 082/143 t.4, k. 672-679

W dniu 15.III.80 r. Jacek Kuroń w jednej z rozmów ze mną, w momencie, kiedy kategorycznie odmówiłam wykonania kolejnego polecenia, powiedział mi, że ma zbyt wiele argumentów przeciwko mnie, których może [ZAPIS NIECZYTELNY] w przypadku, gdybym nie chciała zrobić tego, o co on mnie „na razie” prosi. Podobnych "chwytów" używał wobec innych osób (wiem to z licznych rozmów), które także odmawiały jego prośbom. Był to swego rodzaju szantaż, gdyż każdy z nas wiedział jakie mogą być konsekwencje tego. Jacek Kuroń miał duży wpływ na całą grupę młodzieży i wszyscy byli mu raczej podporządkowani, w innych rozmowach buntowaliśmy się, ale nikt w gruncie rzeczy nie potrafił się przeciwstawić mu i powiedzieć wprost co o tym wszystkim myśli.

W czerwcu (około 12 czerwca) Jacek Kuroń zwrócił się do mnie z prośbą o przepisanie na maszynie jednego z jego artykułów, był to bodajże "Zakręt ostry" lub "Ostry zakręt", artykuł ten przepisałam mu w 6 egzemplarzach na maszynie m-ki [ZAPIS NIECZYTELNY] treść artykułu była typowo antykomunistyczna mowa w nim była m. in. o ograniczaniu dziedziny życia społecznego podporządkowanemu aparatowi partyjno-państwowemu, o ewentualności interwencji ZSSR i.t.d. Pod koniec czerwca 80 r. [na] polecenie Kuronia i Romaszewskiego pojechałam wraz z Krzysztofem Górnym i Małgorzatą Fedak do Słupska, aby zawieść ulotki i formularze do Fabryki Maszyn Rolniczych, ulotek i formularzy było około 500 szt., część tych rzeczy, gdzieś około 100-150 egzemplarzy zniszczyliśmy, gdyż Krzysztof i ja stwierdziliśmy, że nie ma sensu wieść tego tam aż tyle, a po drugie jest to "głupiego robota".

Po przyjeździe do Słupska Małgorzata [ZAPIS NIECZYTELNY] się do w/w fabryki i tam skontaktowała się z Andrzejem (nazwiska i bliższych danych nie znam), następnie umówiła go z nami w Ustce w kawiarni "Albatros". Na spotkanie poszliśmy w trójkę (bez ulotek i formularzy) w kawiarni poinformowaliśmy mężczyznę o imieniu Andrzej w jaki sposób mają być wypełnione formularze.

Wracając do wspomnianego formularza wyglądał on mniej więcej tak: był to arkusz papieru formnatu A-4 z nagłówkiem kwestionariusz, niżej były rubryki dotyczące danych personalnych, a następnie kolejne punkty dotyczące działalności Związków Zawod. oraz POP na terenie z-du pracy wraz z ogólną charakterystyką osób, które stały na czele tych komórek organizacyjnych, strona druga zawierała odezwę do robotników, w której mowa było o zwalczaniu ludzi, którzy pasożytują na klasie robotniczej, wykorzystują swoje stanowiska i nadużywają władzy.

Andrzej po zapoznaniu się z treścią wspomnianego formularza kategorycznie odmówił kolportowania tego na terenie Z-du.

Ponieważ baliśmy się tego trzymać w wynajętym przez nas pokoju, skontaktowaliśmy się z Jasiem Lityński telefonicznie, z prośbą o radę i umówiliśmy się z nim, że on zadzwoni do Jacka K. lub Zbyszka [R.], a następnie my zadzwonimy do niego około 22-23 wieczorem, a on przekaże nam, co mamy zrobić. Gdy wieczorem zadzwoniłyśmy, Jaś L. przekazał nam, żebyśmy rozprowadzili to na własną rękę. Dom gospodarzy, u których wynajęliśmy pokój (Ustka ul. Marynarki Polskiej, p. Kustosz), w tym domu vis a vis prywatnej piekarni często przychodzili ludzie ze Stoczni w Ustce, a także młodzi rybacy, poprosiłyśmy, a raczej ja osobiście poprosiłam, aby gospodarz poznał mnie z młodym rybakiem. W ten sposób poznałam mężczyznę o imieniu Piotr, którego w momencie, gdy był pod wpływem alkoholu, namówiłam, aby zabrał 50 szt. formularzy i około 20-30 egz. ulotek, przystał na to z ochotą, ponieważ obiecałam mu że jeśli to wykona i przyniesie to ....... Na drugi dzień wieczorem Piotr przyniósł wypełnione formularze, lecz tylko 30 egzem. Wypełnione były one nie tylko przez rybaków, około 10 egz. wypełnili marynarze statku ratowniczego "Huragan". W ciągu dnia Krzysztof rozniósł ulotki, a Małgorzata zaankietowała około 15 osób. W dniu 10 lipca wyjechaliśmy z Ustki, po drodze zatrzymaliśmy się w Sopocie u naszego znajomego Mariusza Muskata, uczestniczyliśmy tam w zebraniu ludzi sympatyzujących z "KOR", na zebraniu tym mowa była o zadłużeniach Polski sytuacji gospodarczej, a także o narastającym napięciu wśród robotników z powodu braku podstawowych produktów spożywczych. Mariusz Muskat mówił o tym, że robotnicy nie potrafią stanąć wręcz do walki o swoje prawa, że boją się i są zastraszeni, list i odezwę do robotników Wybrzeża wzywającą ich do walki z rządem, który [za] robotnicze pieniądze bogaci się, mowa była o Gierku, o Jaroszewiczu, a także o Babiuchu, o wyzysku Polski przez ZSSR o zaopatrzeniu Olimpiady.

W dniu 14 lipca 80 roku powróciliśmy do W-wy, ja pojechałam do Mińska do swojej [Matki]. W dniu 16.VII.80r. na polecenie Z-du "KOR" pojechałam do Dąbrowy Górniczej i tam skontaktowałam się ze Stanisławem Leśnikiem pracownikiem "Huty Katowice", któremu przekazałam prasę "KOR" w postaci 60 egz. Biuletynu Informacyjnego "KOR" a także 25 egz. "Znaku" i 100-120 egz. formularzy o podobnej treści co w Słupsku. Przebywałam tam do dnia 20 lipca i powróciłam wraz z wypełnionymi formularzami do W-wy, formularze te przekazałem osobiście Zbigniewowi Romaszewskiemu w czasie spotkania w kawiarni "Gwiazdeczka" na Starym Mieście w Warszawie, formularze te były w teczce tekturowej z gumką koloru zielonego.

W sierpniu przez okres strajków na Wybrzeżu na bieżąco drukowane były ulotki, na których oprócz postulatów stoczniowców były także bieżące informacje dot. byłych członków KC PZPR z wymienieniem kwoty pieniężnej, jaką ci ludzie dysponują, informacje o willach, domkach letniskowych.

Ponadto w 1979, konkretnie w dniu 28 maja (prawdopodobnie był to poniedziałek) odbyło się spotkanie w mieszkaniu Jana Walca w Podkowie Leśnej, w której udział wzięli: Halina Mikołajska, Zygmunt Miller, Arkadiusz Perzyński, syn Jacka Kuronia wraz ze swą dziewczyną o imieniu Hanna (bliższych danych nie znam), Iza Bączkiewicz, Konrad Dobrzyński (z Lublina), Mariusz Muskat (z Sopotu), 2 mężczyzn z Torunia (których widziałam po raz pierwszy), 2 osoby z Lublina (studenci KUL), później niż pozostali przybył na to spotkanie Jacek Kuroń wraz z ojcem Jana Lityńskiego oraz nieznaną nam kobietą, którą przedstawił jako swoją przyjaciółkę. Jacek Kuroń mówił abyśmy wszyscy wspólnie zaprotestowali przeciwko SB i "zimnej wojnie", jaką organa bezpieczeństwa prowadzą przeciwko KSS "KOR", zaproponował dzień manifestacji na spotkaniu z Papieżem młodzieży akademickiej, większość osób potępiło tę propozycję, uznając ją za niedorzeczność oraz za profanację osoby Ojca Świętego. Jacek K. w drodze powrotnej (tzn. w kolejce EKD) powiedział wtedy do mnie i do studentów z KUL, że właśnie młodzież powinna mieć najwięcej do powiedzenia w sprawach kraju.

W 1980 r. na polecenie Kuronia, a było to w m-cu październiku, prostuję na przełomie wrzesień/październik miałam przeprowadzić 3 wywiady z funkcjonariuszami MO [ZAPIS NIECZYTELNY] przedstawicielem Komitetu Miejskiego PZPR. Podszywając się pod dziennikarkę tygodnika "Razem" przeprowadziłam takie wywiady z przedstawicielem KM PZPR rozmawiałam w gmachu tego budynku, nie ukrywając faktu, że rozmowa jest nagrywana na taśmę magnetofonową, magnetofon stał na biurku.

Jeśli chodzi o wywiady z funkcjonariuszami MO, to użyłam to tego podstępu mianowicie: - z jednym z nich w dniu 10 [ZAPIS NIECZYTELNY] w pokoju hotelowym (magnetofon ukryty w szufladzie stołu) po uprzednim wypiciu 1/2 l wódki i po dodaniu 1 kropli wody utlenionej do jego kieliszka przepytałam go na temat tego co sądzi o obecnej sytuacji w Polsce z punktu widzenia przedstawiciela M.O. Funkcjonariusz ten w sposób szczegółowy opisał mi działanie M.O. na terenie miasta Gniezna, wyjaśniając dokładnie, co robi się z niektórymi osobami zatrzymywanymi w areszcie Komendy, a także czym poza pracą zawodową zajmuje się Komendant Komendy Miejskiej, następny "wywiad" przeprowadziłam w dniu 17 X 80 z drugim przedstawicielem M.O. w stopniu sierżanta, który także po znacznej ilości alkoholu, powiedział mi wszystko, o co go pytałam, m. in. co myśli o organach ścigania w Polsce. Taśmy te następnie wysłałam pocztą na adres: Teresa Wawrzyniak – Łód-Poste Restand, a stamtąd miał je odebrać Mariusz Muskat i dalej dotrzeć miały do Jacka Kuronia. Zdawałam sobie sprawę z tego, że moje postępowanie jest sprzeczne z prawem, ale wykonywałam jedynie polecenia Jacka Kuronia, którego tak naprawdę to się bałam, może nie tyle jego, ile argumentów, jakie miał przeciwko mnie. Jednym z takich poważnych argumentów było 2-krotne przekazywanie wiadomości do Rozgł. Radia Wolna Europa. Odbywało się to w 1979 roku, a udział w tej "akcji" oprócz mnie brały n.s. osoby: Ryszard Kozłowski z Torunia (student UMK) Jolanta Pietrasik (zam. w W-wie) i mężczyzna w wieku około 30-36 lat o imieniu Bernard z W-wy (bardzo często widywałam go u Jacka na Żoliborzu). Nasze zadanie polegało na tym, że któreś z nas miało przekazać obojętnie jakiej osobie na Międz. Dworcu Lot. "Okęcie" szarą kopertę for. A-8 z artykułami działaczy KSS "KOR" z gorącą prośbą, aby przekazała to pod wskazany adres; było to w okresie, który spowodował "zamknięcie innych kanałów" (wiadomość tę przekazał nam Jacek Kuroń). Z perspektywy czasu oceniam to co robiłam (dot. to tylko w/w informacji) jako rzecz mało ważną, a był to jeszcze jeden trik ze strony Kuronia i innych w stosunku do nas. Ch[ZAPIS NIECZYTELNY] abyśmy byli bardziej zależni od nich i o dz[ZAPIS NIECZYTELNY] wykorzystywali do tego osoby podatne na wpływ.

Nawiązując do poprzedniego przesłuchania z dn. 30.03.80 do listy osób, które znane mi są z działalności w KOR chciałabym wymienić n.s. osoby: Seweryn Blumsztajn zam. Warszawie, p. Modzelewski, Ryszard Kozłowski, zam. w Toruniu (wiem tylko tyle, że studiował na wydz. Prawa), Mikołaj Tusiński Tczew, Sławomir Dąbrowski zam. Płock, Aleksander Mazurek, absolwent UMCS wydz. prawa w Lublinie, Jarosław Markiewicz, zam. Warszawa ul. Oboźna, dziennikarz m-cznika "Nowy Wyraz" Wojciech Salinger, zam. Warszawa, ul. Stara (ZOW). Stałymi korespondentami Biuletynu Informacyjnego "KOR" byli (ze znanych mi osobiście) Szeremietiew, Zb. Romaszewski, Kamil Andrzejewski z Torunia lub z okolic Torunia, a także kilka osób z Krakowa (2 kobiety, oraz 4 mężczyzn), Ryszard Kozłowski z Warszawy (nie ten sam co w Toruniu, zbieżność imion i nazwisk), jestem w stanie wskazać miejsca, w których byłam w Toruniu bo ulic oraz nazwisk poza tymi, które już wymieniłam, nie pamiętam, pamiętam twarze i sądzę, że nawet ze zdjęć mogłabym te osoby poznać.

Chciałabym także jeszcze wrócić [do] spotkań towarzyskich, jakie odbywały się u Lityńskich i dokładnie opisać jak one w[ygląd]ały w przypadku gdy w tym samym [ZAPIS NIECZYTELNY] i miejscu odbywały się robocze zebrania kolegium redakcyjnego "Biuletynu Informacyjnego".

Opiszę dokładnie przebieg takiego s[potkania] w pierwszym tygodniu po Świętach Wielkanocnych 80 r., odbyło się ono w mieszkaniu J. Lityńskiego, w spotkaniu tym uczestniczyło około 20 osób (młodzież), bawiliśmy się w dużym pokoju, czytaliśmy materiały dostarczone [przez] syna Jacka Kuronia. Natomiast w pokoju przylegającym do kuchni obradowali działacze KOR tzn. Zb. Romaszewski, J. Kuroń, Lityński (ojciec Jasia), Blumsztajn, ks. Zieja, Jarosław Markiewicz, Jan Walec, do pomieszczenia tego nie miał wstępu nikt z młodzieży, my mieliśmy tworzyć tzw. "tło" całej imprezy. Ze spotkania tego wyszliśmy po 2 osoby w częstotliwości co 20-30 [ZAPIS NIECZYTELNY].

Pod wpływem alkoholu Janusz Lityński powiedział mnie oraz koledze, z którym wtedy byłam (Jerzy Olszewski - student A.R. w W-wie, Konarskiego 42, Osiedle Studenckie "Przyjaźń"), że jeśli już zaczęło się robić rzeczy nielegalne, to trzeba być konsekwentnym, powiedział to w kontekście tego, że ja byłam bardzo zdenerwowana po ostatnim przeszukaniu w pokoju mojego przyjaciela Marka Maciejki w akademiku.

Jeśli chodzi o moje wyjazdy do Torunia, to byłam w tym mieście 2 razy.

PROTOKÓŁ PRZESŁUCHANIA ŚWIADKA

sygn. IPN By 134/288, k. 179-183

Grudziądz, dnia 30 marca 1981 r. o godz. 11.00 ppor. Daniel Janczewski z KW MO w Toruniu, przy udziale protokolanta protokółowałem osobiście przesłuchał w charakterze świadka Alicję Rzetelną, imiona rodziców: Aleksander, Antonina z d. Kajzer, data i miejsce urodzenia: 15 V 1953, w Stanisławowie woj. siedleckie zamieszkały(a): 05-300 Mińsk Mazowiecki, ul. 1-go Pułku Lotnictwa Myśliwskiego "Warszawa" 2/1, obywatelstwo: polskie, wykształcenie: średnie, zawód wyuczony: bez zawodu, zatrudniony(a) od 24 X 1980 roku przebywa w Zakładzie Karnym nr 1 w Grudziądzu. Karalność za fałszywe zeznania wg oświadczenia nie karana.

Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej z art. 247 § 1 i 2 za złożenie fałszywego zeznania.

W nawiązaniu do mego protokołu przesłuchania z dnia 24 marca 1981 roku, zeznaję co następuje: z obywatelem RFN o imieniu Helmut, jak poprzednio zeznawałam spotkałam się dwa razy – dat dokładnie nie pamiętam, ale było to na początku września 1980 roku w odstępie tygodniowym pomiędzy tymi spotkaniami. Do kontaktu z nim doszło w hotelu "Pod Orłem" w Zgorzelcu. Kontaktował mnie z nim telefonicznie Jacek Kuroń. Niemiec ten posługiwał się dość dobrze językiem polskim. Na drugim spotkaniu wymieniłam z nim adresy. Podał mi następujący: WAISS HELMUT Monachium -4 Str. Lichta 7B. Adres ten zapisałam w notesie-kalendarzyku za 1980 rok, ale prawdopodobnie kalendarzyk ten zniszczyłam i adresy spisałam do nowego za rok 1981. Kalendarzyk ten załączam do niniejszego protokółu przesłuchania świadka [sygn. IPN By 134/288, k. 184]. Jak wspominałam Helmutowi WAISS przekazałam w pokoju hotelowym (numeru pokoju nie pamiętam) za pierwszym razem – 2 taśmy kasetowe wręczone mi przez Jacka Kuronia; natomiast na drugim spotkaniu przekazałam szarą dużą kopertę spiętą spinaczem prawdopodobnie z artykułami Jacka Kuronia (tak mi przynajmniej wymieniony powiedział).

Wiadomym mi też jest, że Helmut WAISS spotykał się też z innymi obywatelami polskimi m. in. na drugim spotkaniu obecny był młody chłopiec z Jeleniej Góry. Przypominam sobie, że chłopiec ten miał na imię Sławek. Dodaję, że za każdym razem, gdy wyjeżdżałam do Zgorzelca to też zatrzymywałam się w wynajętym przeze mnie pokoju w hotelu "Pod Orłem". Pieniądze na podróż i opłacenie hotelu otrzymywałam od Jacka Kuronia. Dalej rzecz wyglądała tak, że Kuroń dzwonił z Warszawy do hotelu "Pod Orłem" i informował mnie pod jakim numerem w podanym wyżej hotelu zamieszkuje Helmut WAISS. Nadmieniam, że nie jest mi znana treść nagrań ani też artykułów przekazanych ob. RFN.

Jeśli chodzi o finansowanie działalności "KOR-u" to zajmowali się tym: ks. Jan Zieja w Warszawie, ks. Józef Osesek w Gnieźnie, Damian Małek w Poznaniu – kontakt przez kabaret "Tey" przez pana Janka. W Olsztynie w Kościele św. Jana, w Białymstoku w Kościele św. Piotra, w Katowicach kontakt przez Andrzeja Jemiołę, w Krakowie kontakt telefoniczny nr 624-95, w Radomiu kontakt poprzez ks. Banuszkiewicza, w Sopocie Mariusz Muskat, z którym należało się kontaktować poprzez p. Alinę Pewnicką zam. w Poznaniu ul. Żeromskiego 8 albo 9 – wszyscy wyżej wymienieni byli zobowiązani do pomocy finansowej członkom "KOR-u", którzy zwracali się lub mogliby się zwrócić o taką pomoc będąc np. w terenie. Kiedyś na spotkaniu u Kuronia była rozmowa; prostuję nie wiem, czy to było u Jacka Kuronia, ale na którymś z kolejnych spotkań Kuroń lub Michnik powiedział, że będąc w terenie możemy zgłaszać się powołując się na ks. Zieję do każdego z księży w każdej parafii. Ja z tego nie korzystałam. Natomiast około 4-5 razy zwracałam się o pomoc finansową do: raz ks. Oseska w Gnieźnie, kilkakrotnie dostawałam pieniądze od ks. Zieji, raz od ks. Banuszkiewicza w Radomiu. W Gnieźnie potrzebne były pieniądze na zapłacenie kolegium za sfałszowanie dowodu osobistego. Od ks. Zieji pobierałam za pokwitowaniem pieniądze potrzebne na wyjazd w teren. W Radomiu natomiast zabrakło mi po prostu pieniędzy. W Gnieźnie otrzymałam 3.200,- zł za pokwitowaniem (było to 23.X.1980 roku – w przeddzień mego aresztowania); w pozostałych przypadkach były to kwoty od 2.000,- do 4.000,- zł, gdy chodzi o ks. Zieję; a w Radomiu była to suma wysokości 1.000,- zł. Aby zwrócić się o pieniądze do podanych wyżej osób, nie używaliśmy żadnego hasła, wystarczyło tylko powołać się na ks. Zieję; a gdy była to osoba znana wypłacającemu to oczywiście nie trzeba było się na nikogo powoływać. W terenie najczęściej o taką pomoc finansową zwracali się "kurierzy", którzy przewozili literaturę lub też jeździli w innych sprawach. O tych osobach wiem m. in. ze szkolenia na obozie w Rabce, o którym mówiłam wcześniej.

W sprawie odbioru materiałów "korowskich", takich jak "Biuletyny Informacyjne", ulotki itp., mogę powiedzieć, że otrzymywałam je oprócz tego, że dawał mi je Jan Lityński, jak wcześniej mówiłam – od szatniarza Edwarda w kawiarni "Harenda" w Warszawie na umówione hasło. Odbiór miał miejsce zawsze w pierwszy czwartek miesiąca w godzinach od 18.00tej do 22.00giej – dotyczy to "Biuletynów Informacyjnych" i "Znaku". Odnośnie ulotek, to odbierałam je w Warszawie przy ul. Wspólnej 61. Drukowane one były w Radiostacji w Porębach Leśnych. Ulotki odbierało się na uprzedni telefon 29-44-38 i należało prosić p. Tadeusza z powielarni. Jest to telefon do wspomnianej Radiostacji i dzwoniły tam tylko osoby znane p. Tadeuszowi, a mianowicie: Jacek Kuroń, Adam Michnik, Zbigniew Romaszewski. Przy mnie raz dzwonił Kuroń i powiedział, że sam nie może odebrać i że za dwie godziny zadzwoni do ciebie Anka (chodziło tu o mnie). Rzeczywiście na prośbę Kuronia tam zadzwoniłam, poprosiłam Tadka z powielarni, przedstawiłam mu się jako Anka i poprosiłam o adres, pod którym będę mogła odebrać przepisaną pracę. Pan Tadek odpowiedzaił mi wówczas, że na Wspólnej 61. Dzwoniłam do Tadka kilkakrotnie. Raz odbierałam ulotki na wspólnej 61 (jak wspominałam), raz na ul. Czumy 17/127 albo 127/17 i jeszcze gdzieś, ale dokłądnie nie pamiętam. Odbierałam te ulotki z mieszkań prywatnych od osób, których nie znam. Jak sobie przypominam odbierałam te ulotki dotyczące wyborów, odezwy do robotników i jeszcze jakieś przed świętem 22 Lipca, bliżej nic więcej na ten temat nie pamiętam. Czasami "Znak" i informacje dotyczące pracy Instytutu Badań Jądrowych w Świerku otrzymywałam od Joanny Ziarnkiewicz albo Ziemkiewicz, zam. Otwock ul. Sportowa 7. Informacje dotyczące przebiegu badań w Instytucie Badań Jądrowych w Świerku, pani Joanna dawała mi w formie maszynopisu lub rękopisu i przekazywałam je panu Romaszewskiemu. Robiłam to na prośbę Jacka Kuronia. Z rozmów prywatnych ze swoimi znajomymi: Teresą Włodarczyk, Ryszardem Borkowskim i Kazikiem (wszyscy studenci), dowiedziałam się, że Jacka Kuronia i Zbigniewa Romaszewskiego interesują wyniki badań także innych instytucji. Do czego im to było potrzebne tego nie wiem. Jedno z takich spotkań z panią Joanną odbyłam w towarzystwie mego chłopca Henryka Kotowskiego w Stanisławowie przy ul. Mickiewicza 3, gdzie zostałyśmy też wylegitymowane przez funkcjonariuszy MO.

Chcę jeszcze powiedzieć o tzw. "czarnej księdze KOR-u", gdzie były wpisywane nazwiska funkcjonariuszy MO dokonujących przeszukań, zatrzymań, bijących. "Czarną księgę" prowadził m.in. Karol Dzingieł tel. 41-12-33 (jest to telefon grzecznościowy). Było przyjęte, że jeżeli ktoś z organizacji "KOR-u" miał nazwisko funkcjonariusza, to dzwonił pod ten numer i podawał je. Także na spotkaniach towarzyskich jego członkowie jego członkowie podawali nazwiska funkcjonariuszy panom: Michnikowi, Kuroniowi, Romaszewskiemu. W szczególności chodziło o nazwiska funkcjonariouszy SB. W jakim celu była prowadzona ta "księga" tego nie wiem. Widziałam ją raz u Jacka Kuronia, który przechowuje ją.

Chciałabym też wskazać nazwiska osób, które znam i wiem, że są one działączami "KORu". Należą do nich (podaję według spostrzeżonej przeze mnie hierarchii): Jacek Kuroń zam. na Żoliborzu w Warszawie (wiem, gdzie mieszka, ale adresu nie pamiętam), Kazimierz Maciejewski zam. Warszawa ul. Marymoncka, Jan Lityński zam. W-wa ulicy nie pamiętam, Romaszewscy zam. W-wa ul. Kopińska (nr nie pamiętam), prof. Dawidowicz z Akademii Teologiczno-Katolickiej, mecenas Góraj, Helena Słaboszewska zam. W-wa ul. Rozłuckiej, Hendorowicz, Monika Adnrzejewska, Darek Ferlak (akademik na Kickiego), Włodzimierz Szrek zam. W-wa ul. Waryńskiego, mecenas Siła-Nowicki zam. W-wa ul. Bracka albo Krucza, Joanna Ziarnkiewicz albo Zielenkiewicz zam. Otwock ul. Sportowa 7, Teresa Włodarczyk zam. w akademiku ul. Kickiego, Adam Michnik, Marek Kozłowski, Janusz Sosiński, Wojciech Chamiec, Andrzej Osika, Małgorzata Sawik, Janina Krauze, Henryk Dudzik, Zbigniew Romanko, Tadeusz Izbracht, Izabella Bączkowska, ks. Jan Zieja zam. W-wa ul. Dobra, Jan Walec zam. Podkowa Leśna, Halina Mikołajska, Iwona Bruszczyk, Zygmunt Roszak. Osoby wyżej wymienione są mi osobiście znane, spotykałam się z nimi na wykładach i spotkaniach "KOR-u", uczestniczyły one w szkoleniach oraz zajmowały się rozprowadzaniem literatury "korowskiej".

Wśród "korowców " obowiązywało hasło "Interwencja" w sytuacjach, kiedy ktoś miał problemy natury prawnej bądź spotykał się z represjami. Sprawy te prowadził p. Krzysztof Stanuchowski zam. W-wa ul. Esperanto 20 m. 1. Wyglądało to tak: do "KOR-u" zgłaszało się dużo osób z zewnątrz mających problemy prawne np. został zwolniony z pracy; kierowano go wówczas do p. Stanuchowskiego, który pisał odwołania, zażalenia itp.

Protokół zakończono dn. 30.III.1981 r. o godz. 15.30.

Po odczytaniu protokółu podpisuję jako zgodny z tym, co powiedziałam.

PROTOKÓŁ PRZESŁUCHANIA ŚWIADKA

sygn. IPN By 134/288, k. 185-189

Grudziądz, dnia 2 kwietnia 1981 r. o godz. 14.10 ppor. Daniel Janczewski z KW MO w Toruniu, przy udziale protokolanta protokółowałem osobiście przesłuchał w charakterze świadka Alicję Rzetelną, pozostałe dane w aktach sprawy.

Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej z art. 247 § 1 i 2 za złożenie fałszywego zeznania.

W nawiązaniu do moich poprzednich przesłuchań zeznaję co następuje: W dniu 15.III.80 r. Jacek Kuroń w jednej z rozmów ze mną, w momencie, kiedy ja kategorycznie odmówiłam wykonania kolejnego polecenia, powiedział mi, że ma zbyt wiele argumentów przeciwko mnie, których może użyć w przypadku gdybym nie chciała zrobić tego, o co on mnie na razie prosi. Podobnych chwytów używał wobec innych osób (wiem to z licznych rozmów), które także odmawiały jego prośbom. Był to swego rodzaju szantaż, gdyż każdy z nas wiedział jakie mogą być tego konsekwencje. Jacek Kuroń miał duży wpływ na całą grupę młodzieży i wszyscy raczej byli mu podporządkowani, w luźnych rozmowach buntowaliśmy się, ale nikt w gruncie rzeczy nie potrafił przeciwstawić się mu i powiedzieć wprost co o tym wszystkim myśli. W czerwcu (około 12 czerwca 1980 roku) Jacek Kuroń zwrócił się do mnie z prośbą o przepisanie na maszynie jednego z jego artykułów, był to bodajże "zakręt ostry" lub "ostry zakręt". Artykuł ten przepisałam mu na maszynie m-ki "Consul" w 6 egzemplarzach. Treść artykułu była typowo antykomunistyczna, mowa w nim była m. in. o ograniczaniu życia społecznego podporządkowanemu aparatowi partyjno-państwowemu, o ewentualności zbrojnej interwencji ZSRR i.t.p. Pod koniec czerwca 1980 roku na polecenie Kuronia i Romaszewskiego pojechałam wraz z Krzysztofem Górnym i Małgorzatą Fedak do Słupska, aby zawieść ulotki i formularze do Fabryki Maszyn Rolniczych w Słupsku. Ulotek i formularzy było około 500 (pięćset) sztuk. Część tego około 100-150 egz. zniszczyliśmy, gdyż Krzysztof i ja stwierdziliśmy, że nie ma sensu wieźć tego tam aż tyle. Po przyjeździe do Słupska Małgorzata się do wymienionej Fabryki i tam skontaktowała się z Andrzejem (nazwiska nie znam), a następnie umówiła go z nami w Ustce w kawiarni "Albatros". Na spotkanie poszliśmy w trójkę (bez ulotek i formularzy) w kawiarni poinstruowaliśmy Andrzeja w jaki sposób mają być wypełnione formularze. Wracając do formularza, to wyglądał on tak: był to arkusz białego papieru formatu A-4 z nagłówkiem "kwestionariusz". Niżej były rubryki dotyczące danych personalnych, a następnie kolejne punkty dotyczące działalności związków zawodowych oraz POP na terenie zakładów pracy wraz z ogólną charakterystyką osób, które stały na czele tych komórek organizacyjnych. Strona 2-ga zawierała odezwę do robotników, w której mowa była o zwalczaniu ludzi, którzy pasożytują na klasie robotniczej, wykorzystują swoje stanowiska i nadużywają władzy. Andrzej po zapoznaniu się z treścią wspomnianego formularza kategorycznie odmówił rozkolportowania tego na terenie zakładu. Ponieważ baliśmy się tego trzymać w wynajętym przez nas pokoju, skontaktowaliśmy się telefonicznie z Lityńskim z prośbą o radę i umówiliśmy się z nim, że on zadzwoni do p. Kuronia lub Z. Romaszewskiego, a następnie my zadzwonimy do niego około 22-23-ciej wieczorem. Gdy wieczorem zadzwoniliśmy, przekazał nam, że mamy rozprowadzić to na własną rękę. Do gospodarzy, u których wynajęliśmy pokój (Kustosz Ustka ul. Marynarki Polskiej, w tym domu co zegarmistrz vis vis prywatnej piekarni) często przychodzili ludzie ze Stoczni w Ustce, a także młodzi rybacy; poprosiliśmy, a raczej ja osobiście poprosiłam, aby gospodarz poznał nas z jakimś młodym rybakiem. W ten sposób poznałam mężczyznę o imieniu Piotr, którego po upojeniu alkoholem, namawiałam, aby zabrał około 50 sztuk formularzy i około 20-30 egz. ulotek. Na drugi dzień wieczorem Piotr przyniósł wypełnione formularze, lecz tylko 30 egzemplarzy. Wypełnione były one nie tylko przez rybaków – około 10 egz. wypełnili marynarze ze statku ratowniczego "Huragan". W ciągu dnia Krzysztof rozniósł ulotki, a Małgorzata zaankietowała około 15-tu osób. W dniu 10 lipca wyjechaliśmy z Ustki – po drodze zatrzymaliśmy się w Sopocie u naszego znajomego Mariusza Muskata, uczestniczyliśmy tam w zebraniu ludzi sympatyzujących z "KOR". Na zebraniu tym mowa była o zadłużeniach Polski, o sytuacji gospodarczej, a także narastającym napięciu wśród robotników z powodu braku podstawowych artykułów żywnościowych. Mariusz Muskat mówił o tym, że robotnicy nie potrafią stanąć do walki o swoje prawa, że boją się i są zastraszeni, odczytał list – odezwę do robotników wybrzeża – wzywającą ich do walki z rządem, który za robotnicze pieniądze bogaci się – mowa była o Gierku, Babiuchu, Jaroszewiczu, o wyzysku Polski przez ZSRR, o zaopatrzeniu Olimpiady. W dniu 14 lipca 1980 roku powróciliśmy do Warszawy. Ja pojechałam do Mińska Maz.

W dniu 16 lipca 1980 r. na polecenie Zarząd "KOR" pojechałam do Dąbrowy Górniczej i tam skontaktowałam się ze Stanisławem Leśniakiem pracownikiem "Huty Katowice". Przekazałam mu prasę "KOR" w postaci 60 egz. Biuletynu Nadzwyczajnego KSS KOR" a także 25 egz. "Znaku" a także 100-120 egz. formularzy o podobnej treści jak w Słupsku. Przebywałam tam do dnia 20 lipca i powróciłam wraz z wypełnionymi formularzami do Warszawy. Formularze te przekazałem osobiście Zbigniewowi Romaszewskiemu w czasie spotkania w kawiarni "Gwiazdeczka" na Starym Mieście w Warszawie, formularze te były w skoroszycie. W sierpniu przez okres strajków na Wybrzeżu drukowane były ulotki, na których oprócz postulatów były informacje dotyczące byłych członków KC PZPR z wymienieniem kwoty pieniężnej, jaką ci ludzie dysponują.

Ponadto w 1979, dniu 29 maja odbyło się spotkanie w mieszkaniu Jana Walca w Podkowie Leśnej, w którym udział wzięli: Halina Mikołajska, Zygmunt Miller, Arkadiusz Perzyński, syn Jacka Kuronia – Wojtek wraz ze swoją dziewczyną o imieniu Hanna, ja, Izbella Bączkiewicz, Konrad Dobrzyński z Lublina, Mariusz Muskat z Sopotu, dwóch mężczyzn z Torunia, których widziałam po raz pierwszy (jeden z nich był z brodą i w okularach, wysoki, drugi – w wieku około 30-35 lat, niski), dwie osoby z Lublina – studenci KUL-u; później niż pozostali przybył na to spotkanie J. Kuroń wraz z ojcem Jana Lityńskiego oraz nieznaną nam kobietą, którą przedstawił nam jako swoją przyjaciółkę. Jacek Kuroń zaproponował abyśmy wszyscy wspólnie zaprotestowali przeciwko SB i "zimnej wojnie" jaką organa bezpieczeństwa prowadzą przeciwko KSS "KOR". Zaproponował dzień manifestacji na spotkaniu młodzieży akademickiej z papieżem. Większość osób uznało tę propozycję za niedorzeczność oraz za profanację osoby papieża. J. Kuroń w drodze powrotnej powiedział do mnie i do studentów z KUL, że młodzież powinna mieć najwięcej do powiedzenia w sprawach kraju.

W 1980 r. na polecenie Kuronia (było to w m-cu październiku – wrześniu) miałam przeprowadzić 3 wywiady z przedstawicielami MO i Komitetu Miejskiego PZPR w Gnieźnie podszywając się pod dziennikarkę. W tym celu otrzymałam legitymację dziennikarską wystawioną na moje nazwisko i z moim zdjęciem. Legitymację tę wręczył mi Kuroń, ale kto ją wykonał, tego nie wiem. Dokument ten zniszczyłam po wykorzystaniu. Przeprowadziłam takie wywiady. Z przedstawicielem KM PZPR rozmawiałam w gmachu tego budynku, nie ukrywając, że rozmowa jest nagrywana na taśmę magnetofonową. Rozmówca nazywał się Piotr Stawicki, albo Sawicki.

Natomiast wywiady z funkcjonariuszami MO, to użyłam do tego podstępu, mianowicie: z jednym z nich w dniu 10.X.1980 w pokoju hotelowym (magnetofon był w szufladzie) po uprzednim wypiciu alkoholu i po dodaniu 1 kropli wody utlenionej do kieliszka pytałam go na temat tego co sądzi on o obecnej sytuacji w Polsce z punktu widzenia przedstawiciela M.O. Funkcjonariusz ten szczegółowo opisał mi działanie MO na terenie miasta Gniezna, wyjaśniając co robi się z niektórymi osobami zatrzymywanymi stanie nietrzeźwym w areszcie komendy, a także czym poza pracą zawodową zajmuje się Komendant Miejski. Następny wywiad przeprowadziłam z drugim funkcjonariuszem M.O. w stopniu sierżanta, który także po wypiciu znacznej ilości alkoholu powiedział mi wszystko, o co go pytałam, m. in. co myśli organach ścigania w Polsce. Dodaję, że w stosunku do funkcjonariuszy MO nie posługiwałam się fałszywą legitymacją dziennikarską. Taśmy z nagranymi rozmowami wysłałam pocztą na adres: Teresa Wawrzyniak Łódź, poste restante, a stamtąd miał je odebrać Mariusz Muskat i przekazać je Kuroniowi. Zdawałam sobie, że moje postępowanie jest sprzeczne z prawem, ale wykonywałam jedynie polecenia Jacka Kuronia, którego tak naprawdę to się bałam, może nie tyle jego, ile argumentów, jakie miał przeciwko mnie. Jednym z takich poważnych argumentów było dwukrotne przekazywanie przeze mnie wiadomości do RWE. Odbyło się to w 1979 roku, a oprócz mnie udział w tym brali: Ryszard Kozłowski z Torunia (student Wydziału Prawa UMK) – obecnie studiuje w Wyższej Szkole Oficerów Pożarnictwa w W-wie, Jolanta Pietrasik zam. w Warszawie) i mężczyzna w wieku 30-36 lat o imieniu Bernard (bardzo często widywałam go u J. Kuronia). Nasze zadanie polegało na tym, że któreś z nas miało przekazać na Międzynarodowym Dworcu Lotniczym "Okęcie" obywatelowi polskiemu odlatującemu do RFN szarą kopertę z matariałami otrzymanymi od Kuronia. Przy przekazywaniu koperty – wcześniej pytaliśmy o zgodę – podawaliśmy adres (był napisany na kopercie), pod który należało przekazać tę przesyłkę. Było to w okresie, kiedy były zamknięte inne kanały do przekazywania wiadomości do RWE. Jak sobie przypominam, miało to miejsce raz – w miesiącu marcu 79 r., a drugi – w miesiącu czerwcu lub maju 1979 roku. Drugi raz przekazałam taką kopertę przez Włodzimierza Szreka, zam. Warszawa ul. Dąbrowskiego, który odlatywał do USA. Trzeci raz przekazywałam taką przesyłkę w podobny sposób jak po raz pierwszy w miesiącu listopadzie 1979 roku. Zawartości tych trzech przesyłek nie znam. Z perspektywy czasu oceniam to co robiłam jako rzecz mało istotną, a uważam, że był to jeszcze jeden trick Kuronia i innych w stosunku do nas, chcieli abyśmy byli bardziej zależni od nich i o dziwo wykorzystywali do tego osoby podatne na wpływy.

Nawiązując do przesłuchania z 30 marca br. o osobach znanych mi z działalności "KOR" chciałabym wymienić jeszcze następujące osoby: Seweryn Blumsztajn, Modzelewski, Ryszard Kozłowski, zam. w Toruniu, Mikołaj Tusiński zam. w Tczewie, Sławomir Dąbrowski zam. Płock, Aleksander Mazurek – absolwent UMCS w Lublinie, Jarosław Markiewicz, zam. W-wa ul. Oboźna – dziennikarz m-cznika "Nowy Wyraz" Wojciech Salinger, zam. W-wa, ul. Stara. Stałymi korespondentami Biuletynu Informacyjnego "KOR" byli: Szeremietiew, Romaszewski, Kamil Andrzejewski z Torunia lub z okolic Torunia, a także kilka osób z Krakowa, Ryszard Kozłowski z Warszawy.

Protokół zakończono dnia 2.IV.1981 r. o godz. 16.10.

Ruch Antykomunistyczny