SPRAWA WOJCIECHA I EWY ZALESKICH Z KONINA

Dla przypomnienia: Ewa Zaleska jest działaczką "S" (internowana, w podziemiu, więziona), teraz poważnie chora(z tego powodu co 2 tygodnie jeździ do Warszawy). Kiedy Ewa i Wojciech Zalescy doprowadzili do wszczęcia procesu przeciwko osobom prześladującym ich (p. Wojciech ma podobne doświadczenia co jego żona, tyle, ze stan jego zdrowia nie jest tak trudny), esbekom, to okazało się, że na sali sądowej usiłuje się z NICH obojga (zwlaszcza - z WZ) uczynić konfidentów SB. Nie mogę oczywiscie wiedzieć lepiej od osób bezpośrednio zaangażowanych, jaka jest prawda, ale analogiczna historia z procesu o porwania toruńskie (porwania: II, III 1984, proces: jesien 1991) pozwala wierzyć E&WZ, a nie tym, co ich posądzają o konfidenctwo.

Ze słyszenia znałem Zaleskich dzieki Krystynie Kucie, dzialaczce "Solidarnosci" z Torunia, (Kuta i Zaleska poznały się w obozie w Goldapi). W VI 1983 poznalem Zaleskich osobiście, potem byłem u nich w III 1985. Nie są żadnymi tam beneficjentami tzw. transformacji, a są zwalczani jako "oszołomy" przez miejscową komunę i udecje (ubecję też). Dlatego ufam im, a nie drugiej stronie (zdaniem EZ to jest zemsta za książkę, którą ona napisała i własnym sumptem wydała, o podziemnej "S" w Koninie, gdzie nie oszczędzila środowisk do dzisiaj będących "na świeczniku", w tym sędziów prokuratorów

Konrad Turzyński
PONIŻEJ LIST OD P. EWY ZALESKIEJ Z KONINA
Witaj Konradzie,

Przed wczoraj byla sprawa, znow utajniona.

(...)

Jak chcesz to poczytaj, co napisałam dla pani, która opisała Wojtka w lokalnej gazecie. Drugi załącznik to pismo Wojtka do Kuleszy. Zrób z tym, co chcesz. Ja już wysłałam do Tygodnika "S", Naszej Polski, Głosu i Naszego Dziennika. Zrobilam to ostatni raz.

Jestem bardzo zmęczona tym beznadziejnym życiem. Przed chwilą czytałam komentarze w onecie na temat konstytucji, procesu zomowca, oraz że szefowie WSI złamali ustawę lustracyjną.... nic tylko płakać.

Pozdrawiam - Ewa

Do Pani Anny Chadaj

„Przegląd Koniński”

Gdybym nie znała szczegółów sprawy, jaka toczy się w Sądzie Rejonowym w Koninie, to po przeczytaniu informacji zamieszczonej przez Panią w „PK” pt. „Chciałbym się bronić” uznałabym, że to Wojciech Zaleski jest oskarżony. Niekompetencja, czy świadoma podłość? Kto jeszcze dołączy do nagonki, jaką nam zorganizował resort sprawiedliwości?

Na szczęście naszą sprawą zainteresował się senator Zbigniew Romaszewski i wiemy, że utajnienie procesu jest bezzasadne, a kłamliwe informacje sądu są kompromitacją wymiaru sprawiedliwości. Jest oczywiste, że ja subiektywnie odbieram wydarzenia w sądzie (niżej zamieszczam moje refleksje), ale senator Romaszewski nie kieruje się emocjami i jest dobrze zorientowany w przepisach, które regulują tryb postępowania. Zastanawiam się, czy sędzia prowadząca sprawę jest wystarczająco kompetentna, by prowadzić ten proces – w trakcie składania zeznań na rozprawie w dniu 14.06 br. ze zdumieniem odkryłam, że nie wie, iż jest różnica między nakłanianiem do podpisania „lojalki” a nakłanianiem do podpisania współpracy. To są „drobiazgi”, o których się nie pisze. Pisze się tylko o tym, co wzbudza sensację. Dziękuję. – Ewa Zaleska.

Przy pustej (ostatnio) sali toczy się w konińskim Sądzie Rejonowym proces przeciwko funkcjonariuszom SB, którzy w latach osiemdziesiątych znęcali się nad opozycją naruszając przepisy obowiązującego prawa – bo nawet bardzo surowe przepisy dekretu o stanie wojennym nie uprawniały funkcjonariuszy SB do bicia i szantażowania politycznej opozycji.

Sala jest pusta nie tylko dlatego, że przeciągający się proces zniechęcił publiczność. Władze obecnej „S” od początku nie były zainteresowane tym procesem – salę zapełniali tylko starzy działacze i dziennikarze. Sąd przesłuchał wielu pokrzywdzonych i gdy nadeszła kolej na nas – Ewę i Wojciecha Zaleskich nagle, z milczącą aprobatą prokuratora IPN, Rocha Waszaka proces został utajniony.

Oskarżonym udało się odwrócić uwagę publiczności od swych bestialskich czynów – Sąd przychylił się do wniosku oskarżonych, aby IPN udostępnił stronom tajne materiały, które mogłyby potwierdzić fakt naszej współpracy z SB. Nikt nie zastanawiał się nad tym, że IPN może przekazać Sądowi tylko to, co zostało wyprodukowane przez bezpiekę zanim znalazło się w IPN. Pierwszy raz Sąd utajnił rozprawę w dniu 16-go kwietnia br., gdy oglądano owe „dowody” współpracy. Po rozprawie pojawiły się w internecie sensacyjne komentarze na nasz temat, a które na mój wniosek stały się już przedmiotem postępowania w Prokuraturze Rejonowej w Koninie.

Złożyliśmy też liczne skargi i pragniemy podziękować senatorowi Z. Romaszewskiemu, który jako jedyny osobiście wspiera nas przy podejmowaniu interwencji.

O ile jest oczywiste, że ja nie jestem TW, bo IPN udostępnił mi zgromadzone przez bezpiekę teczki, to nie czuję się uprawniona mówić o niewinności, czy winie mojego męża. Jednak fakt, że nie został on wezwany na posiedzenie Sądu, gdy pokazywano owe „dowody współpracy”, a Sąd skłamał mówiąc, że „Zaleski jest nieobecny z powodu choroby”, świadczy o matactwie i jest kompromitacją nie tylko Sądu, ale również IPN. To dzięki postawie prokuratora IPN oskarżeni funkcjonariusze SB już wygrali, bo rozgłaszane na nasz temat sensacje przyjęły się w środowisku i odwróciły uwagę od oskarżonych. Ponieważ Sąd dwukrotnie zmienił terminy rozpraw, na ostatnim posiedzeniu w dniu 14.06.04 r. zjawiło się już tylko dwóch dziennikarzy, jedna osoba z publiczności i senator Zbigniew Romaszewski. Poza nami – Ewą i Wojciechem Zaleskim – nie było nikogo z pokrzywdzonych (nas prokurator IPN wyłączył z tego grona). Przed rozpoczęciem moich zeznań, nie wiedzieć czemu, Sąd ponownie utajnił rozprawę – nawet senator Zbigniew Romaszewski nie mógł zostać na sali. Czy ktoś rozumie, o co w tym wszystkim chodzi?

O biciu obywateli zatrzymywanych przez Służbę Bezpieczeństwa mówił raport Komisji Helsińskiej już w 1983 roku. O praktykach SB wiedzieli prokuratorzy i sędziowie PRL, do których kierowaliśmy liczne skargi. Ślady tych interwencji są w teczkach IPN i ostatnio mogłam prześledzić drogę jednej ze skarg, napisanej w 1984 roku do prokuratora w Koninie. Prokurator zwrócił do Naczelnika Wydziału Śledczego WUSW o wyjaśnienie, a Naczelnik do funkcjonariuszy SB, aby napisali wyjaśnienia. Oni oczywiście pisali, że to wszystko nieprawda i na koniec Naczelnik Wydziału Śledczego WUSW w Koninie, ppłk. mgr. Lechosław Nocholski sporządził dla pana prokuratora notatkę służbową, w której informował, że : „to wszystko jest bezzasadnym oczernianiem organów SB przez ludzi, którzy marzą o destabilizacji i niepokoju. SB broniła będzie nadal zasad ustrojowych i żadne kalumnie jej nie zniechęcą” Funkcjonariusze mogli nadal bezkarnie łamać prawo i lekceważyć zasady praworządności. Gdy po roku 1984 p. Zofia i Zbigniew Romaszewscy zorganizowali Komisję Interwencji i Praworządności włączyłam się do prac tej Komisji i rejestrowałam przypadki łamania praworządności w regionie konińskim. Potem przez wiele lat daremnie zabiegam (głównie u posłów AWS) o uchylenie dekretu o stanie wojennym i potępienie systemu, który tolerował haniebne metody pracy funkcjonariuszy państwowych; wzywałam do lustracji w resorcie sprawiedliwości. Nie znam sytuacji, by Krajowa Rada Sądownicza zawiesiła jakiegoś sędziego za udział w systemie terroru – wszyscy nagle okazali się bardzo niezawiśli. Postanowiłam jednak wykorzystać zgromadzone dokumenty, aby utrwalić pamięć o tamtych czasach i powstała książka pt. „Zakazana SOLIDARNOŚĆ” sfinansowana prywatnymi środkami, bez pomocy władz regionalnych „S”. Ta książka zawiera nie tylko kalendarium zdarzeń z lat 80-tych, ale także index osób uczestniczących w tych zdarzeniach, a więc również nazwiska sędziów i prokuratorów, którzy nie tylko nadal pełnią swoje funkcje, ale nawet awansowali.

W końcu na przekór „okrągłostołowej” rzeczywistości i ku przestrodze klasy politycznej, postanowiłam doprowadzić do sprawiedliwego osądu haniebnych czynów SB. Dnia 27-go lutego 2001 r. złożyłam w Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN oddział w Poznaniu wniosek o wznowienie umorzonego przez konińską Prokuraturę w 1990 roku postępowania - Sygn. akt 1 Ds. 335/90. Byłam przekonana, że koszmar bezprawia i wszelkich prowokacji należy do historii. Naiwnie sądziłam, że w IPN pracują tylko prawi i kompetentni ludzie, jednak prokurator Roch Waszak do takich nie należy. Nie wyjaśnił nawet okoliczności zniszczenia akt postępowania prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową w Koninie i umorzonego w dniu 28 września 1990 roku na skutek przedawnienia. Zlekceważyłam fakt, że jednak prokuratorzy i sędziowie, zawsze dyspozycyjni wobec funkcjonariuszy MSW awansowali i nie zechcą sprawiedliwie osądzić czynów popełnionych przez swoich nie tak dawnych decydentów.

Oskarżeni nie przyznają się do winy i zarzucają nam nienawiść i zazdrość, że im się powiodło, a nam nie. Tymczasem ja uważam, że realizuję tylko postawę obywatelską, która nie ma nic wspólnego z nienawiścią. Czym innym jest uczucie nienawiści, a czym innym jest konieczność odpowiedzialności za popełnione czyny. Brak odpowiedzialności generuje patologie i niewątpliwie trzecia RP jest dlatego chora, że sprawiedliwość stosuje się wybiórczo.

To nie jest przypadek, że na początku lat dziewięćdziesiątych koniński wymiar sprawiedliwości pominął moją osobę przy weryfikacji spraw politycznych, jakie miały miejsce w latach osiemdziesiątych. Co więcej, gdy w 1997 roku wniosłam z powództwa cywilnego o zadośćuczynienie za doznane krzywdy, przegrałam. Cóż, w resorcie wymiaru sprawiedliwości nie było lustracji. Nazwiska sędziów i prokuratorów rozpatrujących moją sprawę można znaleźć w naszej książce: sędzia Sądu Wojewódzkiego, J. Szrama, czynny w procesach politycznych w okresie stanu wojennego i prokurator Tadeusz Grzechowiak, dyspozycyjny w stanie wojennym (podpisywał nakazy rewizji) byli zgodni co do tego, że nie tyko ze względów formalnych, ale także merytorycznych (!) brak jest podstaw do odszkodowania. Po rozprawie apelacyjnej sprawa wróciła do Konina. Tym razem przewodniczącym składu sędziowskiego został sędzia Marian Pogorzelski (w stanie wojennym zastępca prokuratora wojewódzkiego, również dyspozycyjny wobec SB). Nie zmienił się prokurator Tadeusz Grzechowiak – znów Sąd Wojewódzki w Koninie zgodził się z prokuratorem, który zgłosił zarzut przedawnienia, wnosząc o oddalenie mojego wniosku., bo o prawo do odszkodowania za niesłuszne pozbawienie wolności (z powodów politycznych) mogłam ubiegać się w latach osiemdziesiątych!

To wszystko świadczy o konieczności odbudowania systemu wymiaru sprawiedliwości.

Nie wiem, czy oskarżeni funkcjonariusze SB zostaną skazani. Nie ma wątpliwości, że łamali prawo stosując wobec moich kolegów przymus fizyczny, a wobec mnie terror psychiczny. Nie będę mogła ich spytać, jakie to przepisy KPK pozwalały przetrzymywać mnie przez pół roku samą w celi, albo na czym polegała moje przestępstwo, skoro za jedno tylko zeznanie do protokołu gotowi byli zwolnić mnie na uroczystość I Komunii mojej córki. Całymi tygodniami przetrzymywano mnie samą w celi aresztu śledczego, mimo że prokurator wystosował pismo, aby przyjęto mnie w areszcie śledczym w Poznaniu. Siedziałam „na dołku” bez żadnego kontaktu z rodziną, z adwokatem, bez korespondencji. Byłam załamana, słysząc jęki pobitych kolegów i wówczas przyrzekłam sobie, że uczynię wszystko, aby bezprawie funkcjonariuszy zostało osądzone. To nic, że teraz nas szkalują. To nic, że ta sprawa nikogo już nie interesuje – minęły czasy, gdy oskarżeni mieli taka władzę, że mogli z nami robić wszystko. Oni nie dopuszczali sytuacji, iż ktoś może odmówić im współpracy. Bili, szantażowali, dręczyli... a przecież naturalną rzeczą jest, że nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, człowiek posiadający poczucie godności stara się tę godność obronić. Można to robić to w różny sposób. Ja np. odmawiałam składania zeznań, lub w warunkach więziennych nie wykonywałam „kostki” . Mogłam sobie na to pozwolić, bo nie byłam bita. Nie wiem, jaka byłaby moja reakcja na zadawany ból fizyczny. Nigdy nie zapomnę posiniaczonej twarzy przedstawionego mi do konfrontacji człowieka. To był mój kolega - tak go bito, że nawet „rozpoznał” maszynę do pisania, jako tę, którą mi przekazał, tymczasem ja nigdy nie ujawniłam miejsca jej przechowywania. Po tej konfrontacji oświadczyłam śledczemu, że zeznanie zostało wymuszone, a ja opowiem przed sądem jak wyglądał mój kolega po przesłuchaniach w Koninie. Nie uczyniłam tego z prostej przyczyny – zostałam wyłączona z tego postępowania. Potem było kolejne aresztowanie i kolejna konfrontacja. Widząc pobitego kolegę nie wytrzymałam i zaczęłam krzyczeć na śledczego. Przesłuchanie zostało przerwane i ten fakt jest w aktach przekazanych do IPN kłamliwie odnotowany jako przerwa w przesłuchaniu ze względu na obiad.

Z akt udostępnionych mi w IPN wiem, jak dalece byliśmy inwigilowani – nieustanny podsłuch telefonu, pomieszczeń, przegląd korespondencji, ale również ohydne prowokacje w wykonaniu oskarżonych. Chciałabym przywołać tylko jeden przykład z notatki służbowej po rozmowie z Ryszardem S. Na końcu notatki jest taka uwaga: „wezwać Romaszko i zasugerować, że szereg informacji przekazał Stachowiak”- dokument 207 z tomu 3 z 39. Takie prowokacje były na porządku dziennym i nic dziwnego, że po jakimś czasie Nowaczewski pisząc do WUSW w Płocku chwali się: ”...jednak nasze działania spowodowały, że część środowiska konińskich działaczy „S” podejrzewa go o współpracę” – mowa jest o przewodniczącym regionu, Rysiu Stachowiaku – IPN Po 035/1284 tom 4 z 39, dokument 159 i 159 . W innym miejscu można przeczytać, że oskarżony Nowaczewski sprowadzał gazetki ze Stoczni im. Warskiego w Szczecinie, aby uwiarygodnić wśród nas swojego szpicla. Ilość i jakość oglądanych w IPN materiałów pozwala wysnuć jeden wniosek – bezpieka robiła wszystko, by zapracować na awans i udowodnić przełożonym swoją niezwykłą przydatność. Na koniec dokonali wybiórczej archiwizacji swej pracy i dość nieskładnie montowali teczki oddane do IPN.

Ponieważ nie zostałam zaliczona do pokrzywdzonych nie mogłam być oskarżycielem posiłkowym i nie mogę pytać do kiedy pracowali w MSW, ile fałszywych dokumentów wyprodukowali i dlaczego zniszczyli 90 % materiałów zanim cokolwiek przekazali do IPN. Jako świadek nie mogę o nic pytać, a zorganizowaną przeciwko nam nagonkę odbieram jako formę zemsty za moją niepokorną postawę oraz opublikowanie nazwisk w książce „Zakazana Solidarność”.

Konin, 15. 06. 2004 r.

Ewa Zaleska
Wojciech Zaleski, s. Stanisława ur. 28.03.1944 r. zam. 62 502 KONIN Margaretkowa 1/83
Prof. WITOLD KULESZA DYREKTOR Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu

WARSZAWA

Dotyczy: skarga na prokuratora IPN w Poznaniu w związku z postępowaniem sądowym Sygn. akt II k 12/03 przed Sądem Rejonowym w Koninie.

Prokurator IPN, Roch Waszak prowadził postępowanie w sprawie znęcania się funkcjonariuszy SB nad działaczami „Solidarności” w latach osiemdziesiątych. Po zakończeniu trwającego przez dwa lata śledztwa wniósł do Sądu Rejonowego w Koninie akt oskarżenia - Sygn. akt II k 12/03.

Wniosek do IPN o wznowienie umorzonego w 1990 roku, a wówczas prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową w Koninie postępowania złożyła moja żona, Ewa Zaleska. Nie ulega wątpliwości, że w rozumieniu ustawy o IPN moja żona jest osobą pokrzywdzoną (była w sposób szczególny dręczona przez państwowych funkcjonariuszy), jednak prokurator IPN nie umieścił jej na liście osób pokrzywdzonych. Natomiast ja byłem tylko internowany, ale na skutek ustaleń prokuratora IPN znalazłem się w gronie osób pokrzywdzonych. W trakcie procesu oskarżeni funkcjonariusze SB pomówili mnie i kilku innych kolegów o tajną współpracę. Na tę okoliczność Sąd postanowił zapoznać się z teczkami TW, przekazanymi do IPN przez tajne służby. Ku mojemu zdumieniu IPN dostarczył jakąś teczkę, której zawartości nie znam, a Sąd udostępnił ją stronom podczas posiedzenia w dniu 16-go kwietnia br. wówczas, gdy ja nie otrzymałem wezwania na to posiedzenie, ale Sąd ogłosił, że nie stawiłem się z powodu choroby. Taka manipulacja i krążące w środowisku pogłoski o tym, że jestem TW skłoniły mnie do refleksji nad rolą prokuratora IPN w tej sprawie, zwłaszcza, że oskarżeni pomawiali kilku kolegów, ale IPN dostarczył tylko moją (podobno) teczkę. Nie wiem z kim mogę wyjaśniać te manipulacje, bo na dwóch ostatnich posiedzeniach zjawiło się dwóch różnych prokuratorów, ponieważ p. Roch Waszak odszedł z IPN do prokuratury powszechnej.

W uzupełnieniu dodam, że w latach osiemdziesiątych oboje z żoną, Ewą Zaleską byliśmy aktywnymi działaczami SOLIDARNOŚCI, w dniu 13 grudnia 1981 r. oboje internowani. Prowadziliśmy przez całe lata 80-te archiwum „S”, na podstawie którego powstała wydana przez nas książka, którą do tego pisma załączam. Jeżeli zorganizowana w majestacie prawa prowokacja przeciwko nam ma być formą zemsty SB za naszą niepokorną postawę w latach osiemdziesiątych oraz opublikowanie książki „Zakazana Solidarność” ( książka zawiera nie tylko kalendarium zdarzeń z lat 80-tych, ale także index osób uczestniczących w tych zdarzeniach, w tym nazwiska sędziów i prokuratorów, którzy nie tylko nadal pełnią swe funkcje, ale nawet awansowali), to chciałbym wiedzieć jaką rolę odgrywa w niej prokurator IPN?

Na początku 1990 roku oskarżeni byli ścigani za popełnione przestępstwa – we wrześniu 1990 roku Prokuratura Rejonowa w Koninie zakończyła postępowanie wyjaśniające w sprawie znęcania się nad członkami solidarnościowej opozycji. Oboje z żoną składaliśmy wówczas zeznania. Akta tego postępowania umorzonego na zasadzie przedawnienia w 1991 r, zostały w Prokuraturze Rejonowej w Koninie zniszczone w 1996 r. Gdy po weryfikacji funkcjonariuszy MSW oskarżeni zostali zwolnieni z pracy, szwagier oskarżonego w sprawie Jana Dworaka, Wasilewski złożył Krzysztofowi Buszko, wówczas przewodniczącemu KZ NSZZ „Solidarność” KWB w Koninie, propozycję nabycia „tajnych materiałów na temat opozycji solidarnościowej”. Krzysztof Buszko nie skorzystał z oferty, ale nie wykluczone, że Dworak zbył komuś te materiały, skoro np. świadek w sprawie Małgorzata Modelska twierdzi, że widziała dowody mojej współpracy z SB.

Dokonano za moimi plecami kapturowej lustracji, czym czuję się pokrzywdzony. Skoro jednak istnieje jakaś teczka, której zawartość ujawniono stronom procesu w Koninie i zrobiono wokół mnie atmosferę tajnego współpracownika, bardzo proszę o umożliwienie mi obejrzenia zgromadzonych w niej materiałów.

Konin, 31.05.2004 r.

Z poważaniem

Wojciech Zaleski

Do wiadomości :

- Oddz. IPN w Poznaniu

- Senator Zbigniew Romaszewski

Ruch Antykomunistyczny