Rozdział I - Geneza Solidarności Walczącej

Głębokie korzenie organizacji Solidarność Walcząca tkwią w wielkim, ogólnospołecznym ruchu zainicjowanym w sierpniu 1980 r. Nie tylko dlatego, że przez długi czas NSZZ „Solidarność” i SW miały podobną hierarchię wartości, lecz także z powodu przynależności późniejszych założycieli i działaczy SW do Związku, nawet do jego kierowniczych struktur. W tak ogromnym, wielowarstwowym ruchu, jakim była „Solidarność” w latach 1980-1981, nie mogło nie być wielu różniących się od siebie nurtów politycznych, społecznych i ideowych. Odmienne spojrzenie na rolę Związku, odmienny stosunek do władz państwowych, różne propozycje działań bezpośrednich i rozmaite wizje przyszłości stanowiły zalążek nieporozumień i rozłamów. Wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. jedynie na krótki czas zatrzymało proces polaryzacji stanowisk politycznych. Natomiast stopniowe odtwarzanie zrębów „Solidarności”, choć w zmienionej i okrojonej formule, dało podstawy do ponownego krystalizowania się coraz jaśniej wyartykułowanych postaw. Po krótkim okresie jedności w podziemiu, doszło we wrocławskiej „S” do wyłonienia organizacji o charakterze ściśle politycznym.

Region dolnośląski, a zwłaszcza Wrocław, był w 1982 r. najbardziej prężnym i aktywnym ośrodkiem.

W opinii przewodniczącego Regionalnego Komitetu Strajkowego NSZZ „S” Dolny Śląsk – Władysława Frasyniuka – Wrocław narzucał w pierwszych miesiącach stanu wojennego styl działania pozostałym ośrodkom1, a dzięki dużemu i dość powszechnemu poparciu zakładów pracy stanowił rzeczywiście najtrudniejszą do pokonania część Związku. Wydaje się, że Wrocław był pod ściślejszą kontrolą wojskową i służb bezpieczeństwa, niż inne ośrodki2. Jednakże tu właśnie w zakładach najszybciej zostały utworzone komitety strajkowe, które – choć w zmieniającej się obsadzie personalnej – już po kilku dniach, po paru tygodniach od 13.12.1981 r. rozpoczęły wydawanie zakładowych gazetek3. Z perspektywy czasu wrocławska prasa zakładowa okazała się zjawiskiem stosunkowo trwałym. Warunki reżimu policyjnego powodowały, że jednym z pierwszych zadań, jakie stanęło przed działaczami, było nawiązanie kontaktu i koordynacja prac. Podziemie w 1982 r. nie stanowiło bynajmniej monolitu. Było raczej konglomeratem kilku, bądź kilkunastu grup, które stopniowo łączyły się ze sobą albo rozpadały, a o ich sile i wpływach nie zawsze decydowały mandaty związkowe z 1981 roku – czasem przewagę zdobywali ci, którzy szybciej nawiązywali kontakty z centralą (Warszawą) i byli wobec niej bardziej dyspozycyjni4.

Zarysowanie genezy Solidarności Walczącej wymaga odtworzenia tła i kontekstu politycznego panującego w ostatnich miesiącach przed wprowadzeniem stanu wojennego i pierwszym półroczu jego trwania. Wymaga też charakterystyki pewnych zjawisk, wydarzeń i faktów, które wywarły wpływ na powstanie SW.

W różnych miejscach Wrocławia i w różnych okolicznościach formowały się grupy i środowiska osób działających zazwyczaj w oparciu o dwa–trzy ogólnie przyjmowane dezyderaty: przywrócenie do legalnego funkcjonowania NSZZ „S”, zniesienie stanu wojennego, uwolnienie internowanych i więzionych. Z upływem tygodni niektóre środowiska rozpadały się na skutek kolejnych aresztowań, słabnięcia patriotycznych nastrojów bądź braku środków5. Inne zaś tężały, integrowały się wewnętrznie, przyłączały efemeryczne i mniej prężne ośrodki, zaczynały tworzyć własne pisma, niezwiązane organizacyjnie z Regionalnym Komitetem Strajkowym, jak na przykład środowisko skupione wokół pisma „Wiadomości Bieżące” lub „Solidarność Dolnośląska”. Oba one stanowią pierwowzór autonomicznych ugrupowań, których droga do artykulacji radykalnych haseł politycznych przebiegała całkiem odrębnie, choć podobnie do drogi ludzi związanych później z Solidarnością Walczącą. Z pierwszych numerów „Wiadomości Bieżących” wynika, że grono redakcyjne nastawione było na ostrą i bezkompromisową działalność; zamiast proponowanych przez RKS chwil ciszy, wysuwane było hasło organizowania głośnych manifestacji ulicznych6. Stan wojenny był dla tych osób okupacją, stąd pomysły strzyżenia głów kolaborantom, porównywanie SB do SS7. Pierwszy przedruk oświadczenia RKS w „Wiadomościach Bieżących” miał miejsce dopiero w maju 1982 r. „Solidarność Dolnośląska” również nawoływała do prowadzenia zdecydowanej walki przeciw WRON8.

Najmocniejszym i najbardziej nośnym politycznie środowiskiem wrocławskim była grupa trzymających się razem, niearesztowanych przywódców NSZZ „S” Regionu Dolny Śląsk. Ośrodek ogniskujący stanowiły trzy nazwiska głośne w 1981 r.: Władysław Frasyniuk, Piotr Bednarz, Józef Pinior – przewodniczący, wiceprzewodniczący i skarbnik Zarządu Regionu. Wieczorem 13 grudnia 1981 r. konstytuował się RKS – Regionalny Komitet Strajkowy – według jednych relacji w zajezdni nr 7 (autobusowa zajezdnia MPK)9, według innych w Pafawagu10. RKS sprawował swoje funkcje poprzez działy-agendy.

Bardzo istotną rolę w RKS odgrywał dział propagandowo-informacyjny. Jego szefem był delegat na I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „S”, redaktor „Biuletynu Dolnośląskiego” – Kornel Morawiecki. Przed stanem wojennym dał się poznać jako bardzo sceptycznie do władz komunistycznych nastawiony działacz „Solidarności” dość wysokiego szczebla. Na zjeździe „Solidarności w Gdańsku-Oliwie postulował opracowanie wytycznych na wypadek wprowadzenia stanu wojennego i obcej interwencji11. Jego wystąpienie w tej sprawie musiało odbić się w pewnych kręgach zjazdu głośnym echem, skoro zostało zauważone i zapamiętane przez delegatów z innych regionów Polski12. Morawiecki miał zdolności organizacyjne, o czym świadczy m.in. fakt wyboru jego (15.08) na przewodniczącego Regionalnej Komisji Związkowej, mającej na celu przede wszystkim rozwiązywanie przedzjazdowych problemów natury organizacyjno-technicznej13. Sporo rozgłosu i popularności w środowiskach opozycyjnych, zwłaszcza na Politechnice Wrocławskiej, przysporzyło Morawieckiemu aresztowanie go 14.09.1981 r. Głównym, faktycznym powodem aresztowania było opublikowanie w lipcowo-sierpniowym numerze „Biuletynu Dolnośląskiego” z 1981 r. odezwy do Polaków i wezwania do stacjonujących wojsk sowieckich w Polsce sygnowanych przez emigracyjnych solidarystów rosyjskich14 NTS (Narodno Trudowoj Sojuz). Zarząd Regionu Dolny Śląsk NSZZ „S” w odpowiedzi na aresztowanie zapowiedział akcję protestacyjną, od 16.09. gotowość strajkową ogłosili pracownicy Politechniki Wrocławskiej, uwolnienia domagali się dolnośląscy delegaci na I KZD i przedstawiciele Komisji Zakładowych15. Na skutek różnych akcji interwencyjnych i zdecydowanej postawie władz regionu z Frasyniukiem na czele, Morawiecki został po 48 godzinach wypuszczony. Po przełożeniu procesu z października, 9.11. i 27.11.1981 r. odpowiadał z wolnej stopy przed Sądem Wojewódzkim we Wrocławiu. Na proces przybyło ponad 300 osób, licznie reprezentowana była Politechnika. Podczas procesu szereg akcentów świadczyło o sympatii, jaką cieszył się oskarżony16. Warto zaznaczyć, że prawie w tym samym okresie Prezydium Zarządu Regionu odrzuciło propozycję Regionalnego Komitetu Obrony Więzionych za Przekonania, by 30.12.1981 r. zorganizować marsz protestacyjny, motywując to związkową hierarchią celów i zadań17. Obrona trzech uwięzionych członków Konfederacji Polski Niepodległej mogłaby, zdaniem Prezydium, narażać Związek na niebezpieczną prowokację. Zatem to, na co zdobył się Związek w przypadku Morawieckiego, nie zostało powtórzone w obronie więźniów z KPN. Chociaż, być może, z końcem listopada 1981 r. świadomość możliwości ataku na „Solidarność” była bardziej paraliżująca niż we wrześniu i październiku 1981 r.

9 grudnia 1981 roku, przed licznym audytorium18 odbyła się kolejna rozprawa przeciwko Morawieckiemu. Ostatnia część procesu została przełożona na 22.12.1981 r. Dla działaczy „Solidarności” wrocławskiej, budujących po 13.12.1981 r. podziemie Kornel Morawiecki był człowiekiem wiarygodnym i dość dobrze znanym.

Szukając przyczyn powstania organizacji „Solidarność Walcząca”, należy wnikliwie przyjrzeć się środowisku „Biuletynu Dolnośląskiego”, z którego – zdaniem wielu osób – SW czerpała nie tylko idee, ale również pierwsze kadry działaczy19. „Biuletyn Dolnośląski” to czasopismo, którego pierwszy numer ukazał się w czerwcu 1979 r. Współredagującymi pismo byli Jerzy Łojek, Jan Waszkiewicz, Kornel Morawiecki. „BD” nie miał wyraźnej linii programowej. Jego środowisko przed Sierpniem 1980 r. dość ogólnie rozumiało działalność opozycyjną, jak twierdził Waszkiewicz, była to linia „samoobrony, samoorganizacji, samodzielności”20, czyli nastawienie na tworzenie grupy niezależnie myślących ludzi, niewpisanej w zastane układy opozycyjne, które zresztą nie były mocno rozbudowane. Wydawcy „BD”, jak również osoby związane z tzw. Towarzystwem Kursów Naukowych wywodzili się z Klubu Samoobrony Społecznej (wrocławskiej mutacji KSS „KOR”) i Studenckich Komitetów Solidarności21. „Biuletyn” był przed Sierpniem 1980 r. pismem o największym zasięgu i wpływach na Dolnym Śląsku, trafiał do różnych środowisk, pobudzając je do aktywności22, rejestrował wszelkie przejawy represji, poruszał tematy aktualne, dotyczące sytuacji międzynarodowej, koniunktury politycznej, jasno artykułował sprawę niepodległości i zniewolenie narodów Związku Sowieckiego23. Elementem charakterystycznym „Biuletynu Dolnośląskiego” było zamieszczanie krótszych lub dłuższych artykułów o charakterze historyczno-porównawczym przy okazji rocznic, takich jak m.in. Katyń, 1.09.1939 r., 17.09.1939 r., 1.08.1944 r., powstania narodowe XIX w., daty sowieckich zbrodni24.

Do końca 1979 r. Klub Samoobrony Społecznej, gdzie działali m.in. Piotr Starzyński, Jerzy Filak, Aleksander Gleichgewicht, Zenon Pałka, współpracował blisko z „Biuletynem”. Drogi obu środowisk rozeszły się nieco na skutek akcji SB w grudniu 1979 r. Akcja skierowana była przede wszystkim w „BD” – zatrzymano ok. 20 osób25. Z początkiem 1980 r. kontakty między KSS a „BD” osłabły i siłą rzeczy redakcja coraz bardziej uniezależniała się. Piotr Starzyński, jeden z przedstawicieli KSS krytykował „BD” właśnie za niezależność, za niepodporządkowanie się zaleceniom KSS. W związku z tym KSS zamierzał wysyłać na posiedzenia redakcji „Biuletynu” swoich kontrolerów, sam zaś kompletował materiały poligraficzne, celem rozpoczęcia wydawania własnego pisma27, które mogłoby pełnić rolę organu Klubu. Jednakże wybuch strajków lipcowo-sierpniowych w 1980 r. zmienił plany.

Rozdźwięki między grupą „BD” a KSS nie były jednak natury zasadniczej. W obliczu wspólnej szansy, jaką stwarzały strajki, działania były konsolidowane. Zenon Pałka przed 23.08.1980 r. przywiózł z Gdańska do Wrocławia tekst 21 postulatów i przekazał Morawieckiemu właśnie do „Biuletynu Dolnośląskiego”28, redakcja wydała ulotkę specjalną, pozanumeryczną z treścią 21 postulatów i w takiej formie, z winietą „Biuletynu Dolnośląskiego” postulaty 21 x Tak trafiały w różne miejsca, gdzie ogniskowała się myśl opozycyjna. Pomoc i współpraca była obustronna. Redakcja „BD” wydała kronikę lipcowych strajków, gdzie znajduje się m.in. wezwanie „Do Robotników Dolnego Śląska”, sygnowane przez KSS, wzywające do walki nie tylko o dezyderaty ekonomiczne, ale i polityczne29. Wraz z upływem czasu, niedookreślona struktura celów i zadań środowiska „BD” stawała się coraz bardziej klarowna. Od powstania NSZZ „S” opcja powszechnej walki przeciwko komunizmowi, „Za naszą i waszą wolność”30, brała górę.

Ulotka sierpniowa (1980 r.) rozprowadzana przez redakcję „BD”, z datą 19.08. mobilizowała robotników do walki, informowała o Wolnych Związkach Zawodowych, o prawie do strajku, o Międzyzakładowym Komitecie Strajkowym Wybrzeża, o ograniczeniu cenzury. Redakcja położyła szczególny nacisk na konieczność solidarnego organizowania zakładów i struktur międzyzakładowych, by nie dopuścić do izolacji i rozbicia fabryk Wybrzeża, jak w grudniu 1970 r.31

Po podpisaniu porozumień gdańskich, środowisko „BD” nie wtopiło się w powstający związek, lecz trwało trochę na uboczu głównego nurtu opozycyjnego32. Współpraca ze strukturami związkowymi była daleko posunięta. M.in. „kanałami” „Solidarności” kolportowany był „Biuletyn”33. O ile jednak do 13.12.1981 r. władza akceptowała istnienie NSZZ „S”, o tyle grupy niezależne, istniejące pod parasolem lub na pograniczu Związku, od września 1980 r. (i wcześniej) i były atakowane bardziej brutalnymi metodami, łącznie z aresztowaniem, jak w przypadku członków Konfederacji Polski Niepodległej lub Kornela Morawieckiego. Na przykład, już w połowie września 1980 r. do siedziby MKZ we Wrocławiu przybyli dwaj funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, informując o „niedopuszczalnym fakcie”, iż w składzie MKZ jest człowiek, który pisuje do prasy „nielegalnej”34 – chodziło o „BD”. W mieszkaniach ludzi podejrzanych o współpracę z „BD” przeprowadzane były rewizje. Przykładem ataku w to niezależne, dość zwarte środowisko, była tzw. sprawa Radwańskiej35, kiedy ukarana została osoba kolportująca „Biuletyn” (zatrzymanie nastąpiło 8.07.1981 r.), ale pośrednio również zaatakowany został związkowy dział kolportażu, gdyż „BD” był m.in. rozpowszechniany za pomocą tego działu.

Środowisko „Biuletynu Dolnośląskiego” nie było zbyt liczne. Ale właśnie ta „niewielka liczebność i świadomość celów”36 miały duże znaczenie w procesie krystalizowania się charakterystycznych poglądów, mających później swój punkt odniesienia w tekstach programowych Solidarności Walczącej. Romuald Lazarowicz, jeden z głównych redaktorów „BD” od 1980 r., zaznacza, że redakcja czasopisma jako jedyna w kraju „nie uległa czarowi generała Jaruzelskiego”, a wypadki bydgoskie traktowała jako testowanie możliwości ataku na Związek37.

Do pewnego czasu komuniści tolerowali istnienie prasy związkowej, w większości kontrolowanej przez Zarządy Regionów, wszelkie zaś formy publikacji poza zasięgiem NSZZ „Solidarność” były przez SB zdecydowanie zwalczane. Zakres spraw poruszanych w „Biuletynie Dolnośląskim”, nie znający w dziedzinie polityki i gospodarki tematu tabu, był „solą w oku SB” i – jak pisze S. Stefański – dawał władzy okazję do oskarżania Związku o prowadzenie antysocjalistycznej i antysowieckiej działalności38. Podstawą do podnoszenia przez przedstawicieli władz kwestii kooperacji „BD” ze strukturami „Solidarności” był wspomniany wyżej jeden ze sposobów kolportażu „Biuletynu”.

Przed 13.12.1981 r. „Biuletyn Dolnośląski” był czasopismem, które na swoich łamach wielokrotnie poruszało ewentualność zagrożenia ze strony aparatu państwowo-partyjnego. Po IV Plenum KC PZPR, które zakończyło się w październiku 1981 r. skumulowaniem władzy przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego, groźbą wprowadzenia zakazu strajku i zaostrzenia cenzury, środowisko „BD” dało w rozlicznych artykułach wyraz swemu zaniepokojeniu i przekonaniu o konieczności wprowadzenia mechanizmów zabezpieczających społeczeństwo, przed ponownym ograniczeniem zakresu jego swobód39. Reakcją na informację o przedłużeniu służby ostatniemu rocznikowi żołnierzy było przyjęcie apelu do żołnierzy Wojska Polskiego, zaproponowanego przez K. Morawieckiego, gdzie m.in. znajdował się następujący passus: „...nie mówi się, że zatrzymuje się Was w wojsku dlatego, bo partyjnemu aparatowi, który doprowadził do ruiny gospodarkę, zagraża program »Solidarności«„. Oficjalna prasa opisała tekst apelu jako wybitnie prowokacyjny i ingerujący w sfery, które dla Związku powinny być niedostępne40.

W listopadowym (z 1981 r.) numerze „Biuletynu Dolnośląskiego” redakcja opublikowała fragmenty tekstów zamieszczonych w „przeznaczonym wyłącznie do użytku wewnętrznego” „Tygodniowym Biuletynie specjalnym PAP (nr 23.04-3.09.1981 r.). Wynika z nich, że rząd komunistyczny i wierzyciele zachodni daleko bardziej [nieufnie] ustosunkowani są do „bazy” związkowej, a zwłaszcza jej ekstremistycznej części, niż do polityki Kościoła i Wałęsy41. Kontekst i sugestia redakcyjna wskazują na niebezpieczeństwo porozumienia się Wałęsy i Kościoła z komunistami ponad głowami związkowców. To jedna strona medalu, „BD” podejrzliwy i ostrzegający, atakujący najwyższe autorytety (Wałęsa, Kościół, zachodni wierzyciele) i nie wahający się poruszać najbardziej kontrowersyjne tematy. Ale z drugiej strony, sztandarowe artykuły „BD” z okresu tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego dają podstawy do przypuszczeń, że jeszcze w tamtym okresie środowisko utworzone wokół tego periodyku gotowe jest pójść na daleko idący kompromis w stosunku do partii komunistycznej. Dobitnym i charakterystycznym przykładem jest artykuł „O prawdziwe wczoraj i lepsze jutro PZPR”42, napisany przez człowieka, który pół roku później będzie głównym animatorem Solidarności Walczącej i autorem stwierdzenia „... już nie wierzymy w ugodę z tą władzą i w reformowalność tego systemu. Chcemy go zmienić i tę władzę pozbawić władzy”43. W artykule „O prawdzie...” znajduje się fragment: „(...)BD nigdy nie należała do grona jej [Partii] obrońców, tych zresztą nie brakuje, ale potępianie w czambuł Partii i jej przywódców jest tak głupie, jak popularne. Do Partii należy obecnie ponad 1,5 miliona Polaków i choć spotyka ich zasłużona niechęć społeczna, to zwalanie na nich całej winy za dzisiejszy kryzys jest nieporozumieniem. (...) Aparat partyjny gniótł społeczeństwo, ale trzymał się pewnej miary. Właśnie u nas możliwa była półjawna opozycyjna działalność na długo przed Sierpniem. (...) Między innymi właśnie ta polityka [niewielkich represji] doprowadziła do Sierpnia 1980 r. i, choć była to dla Partii klęska, to chwała jej za to. (...) nawet gdyby zewnętrzne uwarunkowania Polski uległy zmianie, to Partia, w której byli tacy ludzie jak Kołakowski, Kuroń, Bratkowski i Lis, jeśli tylko odrzuci obecny amok doktrynerstwa i głupoty – znajdzie swoje, należne jej miejsce w kraju”. Jeżeli więc przyjąć, że „Biuletyn Dolnośląski” był jednym z zasadniczych antecendensów powstania Solidarności Walczącej, jako wykrystalizowane i zwarte środowisko, to nasuwa się jednocześnie spostrzeżenie, iż powstanie SW nie byłoby możliwe bez tak klarownej zmiany układu sił i geografii politycznej, jaka nastąpiła po 13 grudnia 1981 r. Dekret o wprowadzeniu stanu wojennego wśród wielu różnych następstw miał również to, że pozbawił jednych nadziei, drugich złudzeń, bądź resztek złudzeń, jakie spora część opozycyjnie nastawionych kręgów pokładała w PZPR. Zilustrowanie powyższej transformacji, jaka zachodziła w grupie ludzi związanych z „BD”, pozwala sformułować tezę, że – mimo stale trwającej polaryzacji stanowisk – rzeczywistym katalizatorem powstania radykalnej organizacji antykomunistycznej Solidarność Walcząca, był właśnie „atak na Związek”.

5 lutego 1982 r. zamknięty został pierwszy numer „BD” redagowany w okresie stanu wojennego. Pierwsze strony wszystkich egzemplarzy tego numeru, opatrzone były wyrazistym znakiem „Solidarności” wykonanym czerwoną farbą na zadrukowanej powierzchni44. Trudno o bardziej wyrazistą deklarację jedności środowiska „Biuletynu” z odradzającymi się w podziemiu strukturami związkowymi. Oprócz opisów wydarzeń w fabrykach wrocławskich podczas grudniowych strajków, ten numer „BD” zawierał pięć oświadczeń lub tekstów sygnowanych przez Regionalny Komitet Strajkowy NSZZ „Solidarność” Dolny Śląsk oraz list podpisany „Władek [Frasyniuk], Piotrek [Bednarz], Józek [Pinior]”45. Redakcja dwudnika „Z Dnia na Dzień” (nr 44/192) poinformowała dopiero na przełomie marca i kwietnia 1982 r., że wyszedł „pierwszy wojenny numer BD”. Może to świadczyć albo o przedłużającym się procesie drukowania „Biuletynu”, albo o późniejszej niż podano w stopce numeru dacie zamknięcia. „ZDnD” delikatnie rekomenduje „Biuletyn” w taki sposób, który zarazem świadczy o tym, że „BD” wydaje inny zespół redakcyjny niż „ZDnD”46.

Ludzie skupieni wokół „Biuletynu” byli mocnym ogniwem wrocławskiego oporu. Nie było tu żadnych wątpliwości co do konieczności kontynuowania walki, nawet jeśli miałaby ona charakter zmagania Dawida z Goliotem. Uzasadnienia dla stawiania oporu były rozmaite, ale generalnie opierały się one o następujące założenia: opór ma sens, gdyż ZSRR nie rozpocznie wojny, dopóki nie będzie stabilizacji w centrum bloku – Polsce – „... a każdy dzień spóźnienia ataku zmniejsza jego szansę na zwycięstwo”47. Swoisty optymizm „Biuletynu” wynikał z położenia szczególnego nacisku na takie przesłanki, jak istnienie dziesiątek tysięcy działaczy podziemnych, masowych wydawnictw, klubów dyskusyjnych, podniesienie poziomu edukacji politycznej społeczeństwa polskiego, sympatia dla Polaków w świecie, naciski Zachodu na Moskwę i Warszawę, rola papieża Jana Pawła II48.

Chociaż „Biuletyn Dolnośląski” nie był organem podziemia solidarnościowego, to w okresie przed i po powstaniu Solidarności Walczącej zamieszczał oświadczenia, apele, komunikaty sygnowane przez RKS, TKK, zakładowe komisje NSZZ „Solidarność”. Jednakże poglądy redakcji „BD” oscylowały coraz bardziej w kierunku pewnego radykalizmu politycznego, toteż przejście tego czasopisma przez struktury nowopowstałej w czerwcu 1982 r. Solidarności Walczącej odbyło się w sposób niemal niezauważalny. Ale i w 1982 r. i w okresie późniejszym „Biuletyn”, popierając założenia programowe SW i stając się de facto organem tej organizacji49. udzielał łam autorom skrajnie różniącym się poglądami.

Cztery lata po powstaniu SW, w siódmą rocznicę wychodzenia „Biuletynu Dolnośląskiego”, redakcja pisma „Solidarność Walcząca” Oddziału Trójmiasto gratuluje jubileuszu czasopismu wrocławskiemu, stwierdzając jednocześnie, że było ono „jednym z protoplastów SW”50. Podobnie po latach uważało wielu ludzi związanych z SW, a którzy środowisko „BD” znali jedynie z opowiadań innych oraz pośrednio poprzez lekturę samego „Biuletynu”. Wreszcie fakt istnienia „Biuletynu” z faktem powstania SW łączy osoba Morawieckiego, który w redagowaniu numerów od czerwca 1981 r. (odejście Jana Waszkiewicza z „BD”) do czerwca 1982 r. brał bardzo czynny udział. Pierwszych kilkadziesiąt numerów wojennego „Z Dnia na Dzień”, rozchodziło się tymi „kanałami”, którymi kolportowany był przed 13 grudnia „Biuletyn”. Z kolei pierwsze numery „Solidarności Walczącej” w dużej mierze wykorzystywały ścieżki wyrobione przez „ZDnD”. Łącznicy ze środowiska „Biuletynu” byli częstokroć łącznikami RKS-u Tadeusza Świerczewskiego, a od czerwca 1982 r. swoimi kanałami służyli także Solidarności Walczącej51.

Grupa osób funkcjonujących bezpośrednio przy „BD” stała się po utworzeniu SW jej członkami. Szerokie rzesze czytelników, kolporterów, drukarzy, osób wspomagających „BD” tworzyły później szeroko rozumiane zaplecze organizacji Solidarność Walcząca.

Rekonstrukcja procesu, który doprowadził do powstania SW, wymaga prześledzenia ze szczególną uwagą poglądów ukrywających się szefów „Solidarności” regionu dolnośląskiego na sprawy, które były w pierwszej połowie 1982 r. problemem politycznego określenia się.

Nie było oczywiście tak, że tylko późniejsi członkowie SW sprzeciwiali się porozumieniu z Wałęsą przed i po ogłoszeniu dekretu o stanie wojennym. Przewodniczący RKS od listopada 1982 r., Józef Pinior, przed 13.12.1981 r. zdecydowanie krytycznie ustosunkowywał się do pomysłu powołania Frontu Porozumienia Narodowego, który – jego zdaniem – ma na celu niedopuszczenie do wykształcenia się rzeczywistego pluralizmu politycznego52. Podobne zdanie na temat FPN miał Tadeusz Świerczewski, organizator podziemia w pierwszych miesiącach stanu wojennego; pyta on, dlaczego niektórzy chcą zawierać nowe kompromisy i porozumienia, jeśli stare, z sierpnia 1980 nie zostały dotrzymane53. Kornel Morawiecki przestrzegał przed możliwością ataku na Związek i postulował wprowadzenie zabezpieczeń.

Większość działaczy, zwłaszcza szczebla regionalnego, zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa polegającego na rozprzestrzenianiu się zjawiska „dzikich” strajków i wielu z nich jeździło do zakładów, powodując wyciszanie nastrojów. Przewodniczący Regionu, Władysław Frasyniuk wzywał do umiaru, spokoju, kompromisu, do zaprzestania strajków studenckich54. Podczas obrad Prezydium Zarządu Regionu na dwa dni przed ogłoszeniem stanu wojennego „Frasyniuk stoi na stanowisku, że władza nie dopuści do strajku generalnego, ponieważ tej konfrontacji nie przeżyje”55. Przewodniczący wyraźnie nie doceniał siły rządu komunistycznego, parokrotnie wypowiadał się na temat słabości władzy (władza „niemalże nie istnieje”) i nieprawdopodobieństwa dojścia do konfrontacji56.

Mimo dość zdecydowanych deklaracji obrony Związku w przypadku uderzenia aparatu państwowego, wprowadzenie stanu wojennego sparaliżowało wolę stawienia oporu. Wydaje się, że było kompletnym zaskoczeniem dla związkowców. Od razu jednak nastąpił proces formułowania taktyki i strategii obrony oraz dyskusja wokół dopuszczalności niektórych, bardziej radykalnych metod walki z reżimem. Po tragicznych wypadkach w Kopalni „Wujek” w Katowicach, jeden z ocalałych przywódców Związku, Zbigniew Bujak, wystosował apel o wymownym tytule: „Cofnijcie się przed ostatnim krokiem” i dalej, w tekście „za, którym władza używa już broni!”57. W całym kraju spontanicznie wybuchały strajki w obronie NSZZ „Solidarność”. Szczególne nasilenie strajków nastąpiło na Górnym i Dolnym Śląsku. Powstały zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego Regionalny Komitet Strajkowy „(...) nie organizował, ani nie inspirował akcji strajkowych, jak to mówi akt oskarżenia [w procesie Piotra Bednarza], a kanalizował i panował nad niedopuszczeniem do prób oporu czynnego” – wyjaśniał Bednarz przed Sądem Wojewódzkim we Wrocławiu 14 grudnia 1982 r. – „(...) Ani RKS, ani ja nie prowadziliśmy działalności prowadzącej do użycia siły, przemocy. (...) Nigdy RKS nie wzywał społeczeństwa, by zbroiło się, użyło przemocy wobec rządzących. Związek był przeciwny takim działaniom”58. Podobnie Frasyniuk apelował do pracowników MPK 14.12.1981 r., aby nie strajkowali, lecz podjęli pracę. Frasyniuk łagodził nastroje robotników Pafawagu, Dolmelu; według relacji świadka tych wydarzeń na procesie Frasyniuka „pierwszy RKS” chciał „zrobić wszystko, aby na wypadek interwencji służb porządkowych pracownicy nie stawiali czynnego oporu”59. W czwartym dniu stanu wojennego ukazał się jednak komunikat RKS, wzywający załogi pracownicze do podtrzymania akcji strajkowej, podpisany przez Frasyniuka, Bednarza i Piniora60. Chociaż zaskoczenie wprowadzeniem stanu wojennego było ogromne, to jednak nie można odmówić dolnośląskiemu zarządowi „Solidarności” stosunkowo dużej zapobiegliwości. To właśnie we Wrocławiu w porę wyciągnięto z konta NSZZ „S” 80 milionów złotych, a w Legnicy 2 miliony zł. Takich rad udzielał Frasyniuk przed 13 grudnia wielu działaczom – dysponentom kont. W listopadzie 1981 r. rozesłano do zakładów instrukcje zalecające utworzenie zastępczych komisji zakładowych na wypadek zaatakowania struktur związkowych.

Przywódcy „Solidarności” za wszelką cenę nie chcieli dopuścić do rozlewu krwi. Atmosfera pierwszych dni i miesięcy stanu wojennego pozwala przypuszczać, że taki rozlew krwi był możliwy i obawy szefów RKS były zasadne. Prócz tego jednak ludzie ci nie chcieli doprowadzić do zatracenia zdobyczy NSZZ „S” i do upadku ruchu. W związku z tym wezwali do kontynuowania oporu w postaci strajku biernego, tzn. niepodejmowania pracy lub podejmowania jej pod przymusem („Niewolnik pracuje jak żółw”). „Praca pod przymusem ma być powolna i niewydajna. (...) Strajk bierny jest naszą nową bronią. Stanowi on ostatnią pokojową próbę (...)”61 – pisano w dokumencie RKS. Frasyniuk obawiał się prowokacji. Obawiał się, że może dojść do niekontrolowanych wybuchów, które zostaną wykorzystane przez władzę nie tylko w celu spacyfikowania środowisk, lecz również do zdyskredytowania metod walki Związku. Stąd jego wezwania, by „(...) Nie poddawać się terrorowi! Szanujmy jednak własną krew. Bądźmy rozumni. (...) Nie dawajcie powodów do prowokacji i nie dawajcie się sprowokować”62. Załogi zachowywały się różnie, choć generalnie fala wzburzonych nastrojów opadła do Świąt Bożego Narodzenia 1981 r.63 Struktury związkowe były w rozsypce. Pół roku po 13 grudnia 1981 r. ludzie z kręgów bliskich Frasyniukowi, redagujących czasopismo „Dziś i Pojutrze” przyznawali, że Związek nie brał pod uwagę ewentualnego ataku wewnętrznego, pacyfikacji „Solidarności” wojskiem polskim i nie przygotował zapasowych władz, systemu łączności, bazy poligraficznej, instrukcji na wypadek uderzenia64.

Na marginesie opisu wydarzeń kształtujących poglądy działaczy dolnośląskich warto nadmienić, że bardzo brutalnie spacyfikowana została Politechnika Wrocławska (pobito m.in. prof. Andrzeja Wiszniewskiego)65. Być może takie traktowanie wywarło niejaki wpływ na ludzi, którzy później wybrali drogę Solidarności Walczącej. Może na zasadzie czysto ludzkiego odruchu odreagowania, pracownicy naukowi Politechniki tak stosunkowo licznie przystąpili do radykalnej organizacji, jaką była SW.

Polacy dowiedzieli się o wprowadzeniu stanu wojennego o godz. 6.00., 13.12.1981 r. Gen. Jaruzelski mówił: „(...) padają wezwania do fizycznej rozprawy z »czerwonymi«, z ludźmi o odmiennych poglądach. (...) Szeroko rozlewa się po kraju fala zuchwałych przestępstw, napadów, włamań. (...) Chaos i demoralizacja przybrały rozmiary klęski”66. Były środowiska, które analizowały tę i inne wypowiedzi i enuncjacje Jaruzelskiego i przedstawicieli rządu. Tym bardziej należy podkreślić, że zarówno środowisko skupione wokół Frasyniuka, Bednarza i Piniora, jak i środowisko „Biuletynu Dolnośląskiego”, „ZDnD” i Morawiecki – odrzucali en bloc wszelkiego rodzaju interpretacje, które dopatrywały się w posunięciach rządowych dobrej woli. Wręcz przeciwnie: Winą za wszystko zło w Polsce obarczano PZPR i Jaruzelskiego. Rząd przejmował pełną odpowiedzialność polityczną, więc na niego też spadały wszystkie inne rodzaje odpowiedzialności. „Biuletyn” zamieścił notkę, z której wynika, iż pełną winę za powódź w styczniu 1982 r. w niektórych regionach Polski ponosi „junta wojskowa”, ponieważ „stan wojenny zakłócił cykl rutynowych obserwacji hydrologicznych”66.

Geneza Solidarności Walczącej wymaga także przeanalizowania nastrojów, panujących w grupie ludzi redagujących, wydających i kolportujących pisma „ZDnD” i „BD”. Z tych bowiem pism wywodzili się w dużej części działacze, którzy od czerwca 1982 r. budowali organizację Solidarność Walcząca. Proces wyłonienia się nowej, niezależnej od Związku organizacji zależał od kierunków ewolucji poglądów osób pracujących przed 13 grudnia 1981 r. w jednej strukturze. Formalnie po ogłoszeniu stanu wojennego nadal istniała podległość organizacyjna wobec Zarządu Regionu i jego Przewodniczącego. Faktycznie ze względów praktycznych niemożliwe było odgórne zarządzanie dyrektywne i każda z tworzących się grup stanęła przed szansą uzyskania wpływów prawie wprost proporcjonalnych do rozmachu prowadzonej przez siebie działalności. Mimo to Kornel Morawiecki i Tadeusz Świerczewski starali się, przynajmniej w ciągu pierwszych miesięcy o legitymizację i akceptację działań. Świerczewski i Morawiecki to osoby mające duże zasługi w tworzeniu struktur społeczeństwa podziemnego po 13 grudnia 1981 r. Często jednak – czy to z uwagi na panujące warunki, czy z powodu chęci podejmowania samodzielnych decyzji – pewne posunięcia grupy Morawieckiego-Świerczewskiego (której nie można traktować jako struktury okrzepłej, wielkiej, bądź monolitycznej) uprzedzały akceptację Regionalnego Komitetu Strajkowego lub Frasyniuka. Według relacji autorów „Konspiry”, sporządzonych na podstawie wypowiedzi Władysława Frasyniuka, „Z Dnia na Dzień” wychodziło prawie od początku „wojny”. „Frasyniuk chyba jeszcze w poniedziałek 14 grudnia, napisał list do »Andrzeja« [Morawieckiego] z sugestią, by rozpocząć wydawanie pisma pod szyldem związkowym. Kolporterzy biuletynu dotarli do fabryk i odnowili pozrywane kontakty (...)”68 „...Jeszcze w poniedziałek (...)” – to znaczy najwcześniej w poniedziałek. Tym czasem w tenże poniedziałek rano pierwsze „wydanie strajkowe” „ZDnD” znajdowało się w kolportażu, a nie możliwe jest, żeby cały proces uruchomienia redakcji, druku i kolportażu nastąpił w ciągu krótkiego okresu czasu po otrzymaniu listu od Frasyniuka. Inicjatywa musiała samorzutna69. Morawiecki, Lazarowicz i Świerczewski przystąpili do wydawania „ZDnD” bez legitymacji władz Regionu, a więc poniekąd „bezprawnie”. Jednakże pojęcia takie, które stanowiły o sile i wiarygodności Związku w czasie jego legalnego istnienia, nie mogły mieć zastosowania w warunkach diametralnie różnych. Tadeusz Świerczewski w sposób dużo bardziej skrajny interpretuje rzeczywistość tamtych dni. Jego zdaniem po 13 grudnia 1981 r. przez kilka tygodni RKS de facto nie funkcjonował; „ZDnD” było jego jedyną agendą; od spacyfikowania strajków Frasyniuk „pozostawał w ścisłym ukryciu, był nieosiągalny”, Barbara Labuda [współpracowniczka Frasyniuka] „przez naszych ludzi szukała kontaktu z działającymi strukturami, chcąc włączyć się do pracy”70. Relacje samego Władysława Frasyniuka, Józefa Piniora, Piotra Bednarza, jak również osób niezwiązanych z nimi bezpośrednio, jak Jerzy Przystawa, przeczą tak jednoznacznemu i jednostronnemu postawieniu sprawy. W odniesieniu do pierwszych dni i tygodni stanu wojennego nie jest uprawnione wyrażanie jakichkolwiek autorytatywnych opinii na temat działalności (lub jej braku) drugiej strony. Zasadniczą tego przyczyną jest niemożność prawidłowego i wiarygodnego rozpoznania pola działania innej autonomicznej grupy. Konspiracja musiała być na tyle głęboka, że istota sporu może zostać rozstrzygnięta jedynie przez samych zainteresowanych albo bezpośrednich świadków, których relacje również nie mogą być rozpatrywane, jako dowód decydujący. Nieco inaczej przedstawiała się kwestia działalności i posiadanych kontaktów w okresie późniejszym, po kilkunastu tygodniach „konspiry.” Ten problem będzie jednak musiał być przedmiotem odrębnej analizy w dalszej części rozdziału.

Nie ulega wątpliwości, że ideą przewodnią wszystkich artykułów w „ZDnD” było „odwalczenie” NSZZ „Solidarność”. Powtarzającymi się wielokrotnie hasłami kolejnych numerów „wydań strajkowych” są: „Źądamy uwolnienia Przewodniczącego NSZZ »Solidarność« – Lecha Wałęsy!!!”, „Solidarność jest naszą racją i będzie naszym zwycięstwem”71. Niewielkie różnice występują w stosunku redakcji „ZDnD” do zjawiska strajków i oporu w porównaniu do oświadczeń RKS. Powtarzające się wezwania do niepodejmowania pracy bez przymusu72, do bojkotowania oficjalnych rozporządzeń i regulaminów korespondują z ówczesnym podejściem RKS. Jedno z pierwszych strajkowych wydań „ZDnD” zamieszcza apel niepodpisany przez RKS, zatem najprawdopodobniej redakcyjny: „Działamy zdecydowanie, lecz odważnie, nie używamy przemocy (...)”73. W pierwszych kilkunastu numerach „ZDnD” przeważają opisy strajków, brutalnych akcji ZOMO, represji, bezprawia Służby Bezpieczeństwa itp. Miał dużo racji Frasyniuk z punktu widzenia przydatności do swojej koncepcji, oceniając „ZDnD”, które jego zdaniem było w pierwszej połowie 1982 r. pismem słabym, „odwołującym się do emocji, ukazującym przede wszystkim bestialstwo ZOMO-wców i wredność bezpieki (...), krwawy chaos”74. Nie miał jednak racji, gdy wziąć pod uwagę kryterium utrafienia w nastroje społeczne i generowania takich zmian w świadomości czytelników, które na pewno nie były na rękę władzom komunistycznym. Frasyniuk docenia jednak rolę, jaką „ZDnD” odegrało przy nawiązywaniu pourywanych kontaktów, przy budowie nowej siatki kolportażu i łączności oraz przy odtwarzaniu zalążków oporu w fabrykach75. Być może niechęć Frasyniuka do „ZDnD” wywodziła się nie tylko faktu powiązania pisma z Morawieckim i Świerczewskim (które nota bene nie wykraczało poza sferę organizacji i wymiany informacji. Morawiecki nie ingerował w treść kolejnych numerów „ZDnD”. Najczęściej proces redagowania odbywał się poza nim76), lecz także podejścia redakcji „ZDnD” do RKS i właśnie do Frasyniuka. Dla redakcji nie było niemalże zakazanych tematów i nienaruszalnych autorytetów. Krytykowała ona kierownictwo krajowe Związku za nieprzygotowanie się na wypadek stanu wojennego, krytykowała hierarchię Kościoła katolickiego za zbytnią ugodowość, nie oszczędziła też samego Władysława Frasyniuka i to nie w artykułach na jego temat (te były pochlebne), lecz wywiadzie przeprowadzonym z nim pod koniec stycznia 1982 r. Redakcja postawiła Frasyniukowi zarzut, że za wyjątkiem ocalenia 80 milionów zł. nie zrobił prawie nic, by przygotować Związek do „czarnej niedzieli”. Odpowiedź Frasyniuka: „(...) Nie spodziewaliśmy się takiej perfidii i bezwzględności po tych, którzy udawali rozmowy. FPN zamienił się jednej nocy we WRON-ę”. Wrocław – zdaniem Frasyniuka – był i tak bardziej zapobiegliwy niż inne miasta, ponieważ już w marcu 1981 r. wydano tu instrukcję na wypadek stanu wyjątkowego. „O naiwności, ja sam należałem do tzw. »umiarkowanych« i nie zrobiłem niczego, co mogłoby sprowokować władzę”77. Jak więc widać mocno się musiał Frasyniuk trudzić, żeby odpowiadać na ostro zadawane pytania redaktorów „ZDnD”. Krytyka, może nawet krytykanctwo, „ZDnD” musiało odegrać pewną rolę u Frasyniuka przy kreowaniu negatywnego, „krzykliwego” obrazu pisma. Ocena pisma z kolei rzutowała na stosunek do Morawieckiego, który – choć w rzeczywistości nie miał decydującego znaczenia w konstruowaniu retoryki „ZDnD” – uchodził za bezpośredniego dysponenta pisma w oczach Frasyniuka i pozostałych członków RKS78.

Narastający konflikt w Regionalnym Komitecie Strajkowym między Władysławem Frasyniukiem a Kornelem Morawieckim, konflikt, który wywarł tak duży wpływ na powstanie Solidarności Walczącej, był z całą pewnością rezultatem mnóstwa incydentów, spraw drobnych, a czasem i przypadków, które nań wpływały. „Z Dnia na Dzień” było jedną z głównych gazet na Dolnym Śląsku. Przez jej pryzmat postrzegana była szersza grupa ludzi, która z pismem była związana. Zjawisko drukowania tzw. „fałszywek”, czyli podrobionych i nieco lub całkiem zmienionych numerów pisemka podziemnego przez SB było zjawiskiem nowym na początku 1982 r. Najprawdopodobniej Frasyniuk po raz pierwszy zetknął się właśnie z fałszywką „ZDnD”. Fałszywka ta zawierała gros informacji prawdziwych, a podrobiony był tylko wywiad z Frasyniukiem, w którym bezpośrednio rzekomo oczernia on osoby współpracujące z RKS-em, ujawniając tym samym ich nazwiska79. Niewykluczone, że ten, lub tego typu incydent był obiektywną przyczyną narastających niesnasek między Frasyniukiem a Morawieckim. Bo ten ostatni, czytając podobną fałszywkę, mógł nabrać złego mniemania o przewodniczącym RKS z powodów oczywistych (pod warunkiem, że nie zorientował się w tego typu metodzie Służby Bezpieczeństwa, a zorientować się widząc pierwszą w życiu fałszywkę, nie było łatwo), Frasyniuk natomiast mógł nawet podświadomie zniechęcić się do pisma, które służy za jedno z narzędzi w rękach bezpieki. I wcale nie jest jasne, że to wydarzenie zapadło mu w pamięć, skoro zdecydował się przytoczyć w „Konspirze”.

W pierwszych tygodniach stanu wojennego doszło do licznych rozruchów w większych miastach Polski. W Gdańsku w dniach 29-30.01.1982 r. toczyły się walki ludności cywilnej z zomowcami. „ZDnD” zamieściło obszerną i charakterystyczną relację z wydarzeń gdańskich80, która również wywarła niejaki wpływ na stosunek Władysława Frasyniuka do ludzi związanych z Kornelem Morawieckim i do retoryki, jaką w tym środowisku się stosuje. Autor relacji opisuje m.in. atak „zorganizowanej grupy partyzanckiej” na dziesięcioosobowy patrol ZOMO-wców i pobicie tychże zomowców. Autor wyraża się z dużą dozą sympatii o tej „grupie partyzanckiej”. Relacja kończy się opisem strzelania ZOMO-wców do ludzi oraz podpalenia „skotów” milicyjnych. W podobnym duchu redakcja „ZDnD” informowała o „spontanicznych rozbrojeniach” żołnierzy i ZOMO-wców patrolujących ulice Wrocławia. „ZOMO-wiec dostał lanie, żołnierzom pozwolono odejść”81. Taka retoryka musiała zniechęcać kogoś, kto odrzucał jakiekolwiek formy walki czynnej. Rozbrojenia zomowców, podpalania gazików, pobicia milicjantów nie można zakwalifikować jako metod oporu biernego lub walki bez przemocy. Mimo wyżej przytoczonych deklaracji redakcji „ZDnD” na temat walki bez użycia przemocy, dość częste zamieszczanie relacji i opisów walk z wyraźną sympatią dla walczących przeciw ZOMO i ich taktyki – było powodem braku wiary Frasyniuka w możliwość pełnego podporządkowania kierownictwu podziemnej „Solidarności” na Dolnym Śląsku szeroko rozumianego środowiska ludzi skupionych wokół pism „ZDnD”, „BD”, „Wiadomości Bieżące”. Zatem w pierwszym miesiącach 1982 r. krystalizowały się dwie opcje polityczne o odmiennym podejściu do taktyki, jaką NSZZ „Solidarność” powinien stosować, by pokonać skutki wprowadzenia stanu wojennego.

Z pewnością ani Frasyniuk, ani Morawiecki nie planowali rozłamu w pierwszym okresie podziemia. Gdyby było inaczej, Frasyniuk nie sugerowałby „Andrzejowi”82 wydawania pisma „pod szyldem związkowym” i nie poczyniłby kroków, które – mimo eskalacji nieporozumień – dawały działaniom Morawieckiego placet RKS-u.

„ZDnD” rozchodziło się w rekordowo wysokim nakładzie. Zdaniem Frasyniuka było to 30.000 egzemplarzy, „nie licząc dzikich dodruków oraz mutacji zakładowych”83, zdaniem redaktorów i wydawców pisma, najlepiej w tej materii poinformowanych, nakład dochodził do 40.000 egzemplarzy84. Utworzenie zaplecza dla wydania pisma w tak wysokim nakładzie wymagało ogromnego wysiłku organizacyjnego. Grupa ludzi obsługująca proces wydawania „ZDnD” i „BD” nabierała przy tym doświadczenia, które zaowocowało w niedalekiej przyszłości, podczas powstawania i krzepnięcia Solidarności Walczącej. Jest to uwaga istotna, ponieważ niektórzy członkowie RKS uważali, iż sprawność działania SW nie została spowodowana umiejętnościami i doświadczeniem działaczy, lecz domniemanym zaborem sprzętu poligraficznego, który powinien pozostać w RKS. Pozostawiając ten problem do osobnego rozpatrzenia należy zaznaczyć, że dość szybka adaptacja SW w środowiskach robotniczych i inteligenckich, sprawne utworzenie siatki drukarsko-kolportażowej i stosunkowo dobre zorganizowanie było możliwe dzięki temu, że ludzie tworzący zręby struktur Solidarności Walczącej włożyli wcześniej ogromny wysiłek w budowę wrocławskiego podziemia solidarnościowego.

Władysław Frasyniuk, jako przewodniczący RKS, miał pretensje do Tadeusza Świerczewskiego i Kornela Morawieckiego za używanie, a raczej nadużywanie autorytetu RKS poprzez sygnowanie tekstów podpisem „RKS”, bez wcześniejszych ustaleń85. Wiele wskazuje na to, że zarówno Morawiecki, jak i Świerczewski mieli zezwolenie, pełnomocnictwa od Frasyniuka, Bednarza i Piniora, bądź tylko od Frasyniuka do sygnowania tekstów „za RKS”. Być może nie było to zezwolenie sformalizowane. Choć Maria Koziebrodzka, łączniczka między całą trójką, pisze w liście do „Rustejki” [Świerczewski] o „glejcie” od Frasyniuka dla niego86. Świerczewski twierdzi, że w pierwszych tygodniach stanu wojennego nikt inny prócz Morawieckiego i jego samego nie mógł podpisywać oświadczeń i apeli RKS ze względów praktycznych – stopień zakonspirowania Frasyniuka i innych członków RKS był tak głęboki, że nie było możliwe przekazanie tego do pism regionalnych, czy zakładowych w takim terminie, by poruszany problem był nadal aktualny87. Zdaniem redakcji „ZDnD” z pierwszej połowy 1982 r., „Kornel miał od niego [Frasyniuka] pełnomocnictwo, by podpisywać teksty za RKS i osobiście za przewodniczącego”88. Na tle sygnowania tekstów „za RKS” musiały najpóźniej w lutym 1982 r. wyniknąć nieporozumienia, gdyż Morawiecki w liście do „Tomka” [Lazarowicz] i „Rustejki” pisze: „Tylko proszę, nie firmuj niczego RKS-em, nie chcę zadrażnień i urażonych ambicji”89. Najprawdopodobniej Frasyniuk udzielił czegoś, co albo było pełnomocnictwem, albo jako pełnomocnictwo zostało odczytane. Raczej jednak Morawiecki miał prawo – do pewnego czasu – sądzić, że został upoważniony przez Frasyniuka do podpisywania tekstów za RKS, lub nawet za przewodniczącego RKS. Świadczy o tym nie tylko korespondencja z okresu grudzień 1981 r. – luty 1982 r. pomiędzy Morawieckim-Koziebrodzką-Świerczewskim-Lazarowiczem-Frasyniukiemale także informacja Władysława Frasyniuka o zezwoleniu „Andrzejowi” na druk pisma sygnowanego formalnie przez Regionalny Komitet Strajkowy90. W warunkach pełnej konspiracji niemożliwe było wypracowanie między grupami działaczy opozycyjnych takich zasad funkcjonowania, które nie pozostawiałyby wątpliwości co do wzajemnej rzetelności. Bardzo dużą rolę odgrywało wzajemne zaufanie. Wydaje się, że po kilku tygodniach od 13 grudnia 1981 r. tego zaufania zabrakło Frasyniukowi, na którym ciążyła jednakże większa odpowiedzialność za publikowane apele, komunikaty i oświadczenia, niż na osobie, która pod swymi osądami podpisywała nazwisko przewodniczącego RKS. Brak dopracowania „oficjalnego” glejtu, formalnego pełnomocnictwa spowodował, że wzajemne zarzuty na tym tle stały się możliwe.

Na początku lutego 1982 r. miał miejsce pozornie błahy epizod, który jednak rzutował na całość stosunków pomiędzy RKS a grupą Morawieckiego. Władysław Frasyniuk, chcąc zyskać pośrednią kontrolę nad pismem „Z Dnia na Dzień”, przysłał do redakcji „dwóch upoważnionych przedstawicieli w celu skontrolowania”91 jej pracy. Mieli zrobić, jako wzorzec, jeden lub dwa numery gazety. Zrobili jeden numer, który – zdaniem dotychczasowej redakcji – nie wyróżniał się niczym, „był nijaki”92. Narastały kontrowersje, mające charakter nie tylko prestiżowy – także fundamentalny: pierwsza redakcja wojennego „ZDnD” miała pretensje do „Jerzego Wagnera i jego kolegi” za brak zachowania elementarnych zasad konspiracji, za lekkomyślne narażanie się i po prostu za przeszkadzanie. Morawiecki poinformowany o tej sytuacji, nie chcąc doprowadzić do zaognienia układów między nim a Frasyniukiem, starał się całą sprawę załagodzić. W liście do Lazarowicza pisał: „Oni muszą zrozumieć, że przyszli Wam do pomocy, a Wy macie ich do tego przysposabiać. Po 2 dniach już chcecie odrzucać przeszczep? Może to tylko wstrząs pooperacyjny i dalej będzie coraz lepiej. Proszę Was o cierpliwość”93. O sprawie musiał szybko być powiadomiony Frasyniuk, ponieważ najprawdopodobniej uznając, iż „kontrolerzy” nie sprawdzili się, odwołał ich i przyznał rację Rustejce-Świerczewskiemu, że taki eksperyment był niepotrzebny94. Wszystkie osoby, które uczestniczyły w tym epizodzie po stronie redakcji „ZDnD”, były później aktywnymi działaczami Solidarności Walczącej i wszystkie zachowały w pamięci obraz „kontrolerów Frasyniuka”, jako ludzi, którzy postępując w dyletancki sposób łamią zasady konspiracji i niszczą dzieło tworzone z wielkimi wyrzeczeniami. Osoby te zraziły się do przewodniczącego RKS i stanowiły od tej pory ośrodek popierający linię Kornela Morawieckiego.

„ZDnD” od pierwszych dni stanu wojennego pełniło rolę centrum informacyjnego. Ze względu na fakt wydawania pisma, dochodziły do redakcji informacje ze struktur zakładowych, z wielu autonomicznych grup opozycyjnych, ze środowisk uczelnianych a nawet z kręgów PZPR95. Stąd Morawiecki, czy inne osoby, które zakładały Solidarność Walczącą, jak Paweł Falicki, mogły uważać, że są dość dobrze poinformowane o nastrojach społecznych. I odwrotnie: Frasyniuk i RKS był uważany w tych kręgach za kierownictwo ruchu, ale kierownictwo nie mające danych operacyjnych, niezbędnych do podejmowania zasadniczych decyzji. Ponadto, sposób wydawania „ZDnD” i budowa całej infrastruktury podziemnej wokół pism i działów technicznych stanowiły wzorzec, dla funkcjonowania Solidarności Walczącej. De facto podczas tworzenia SW model działań wcześniejszych został powielony: polegało to na możliwie daleko posuniętej decentralizacji i dublowaniu działań; wokół niewielkiego, lecz sprawnego operacyjnie centrum gwiaździście skupiały się komórki poszczególnych działów, powiązane ze sobą rezerwowymi „kanałami” na wypadek większej fali aresztowań.

Analiza procesu, który doprowadził do odejścia części działaczy ze struktur dolnośląskiej „Solidarności”, wymaga dokonania szczegółowego przeglądu wydarzeń w kwietniu i maju 1982 r. – miesiącach, które bezpośrednio poprzedziły powstanie Solidarności Walczącej. Organizacja ta powstała w czerwcu 1982 r., a pomysł utworzenia jej narodził się niewiele wcześniej – najprawdopodobniej pod koniec kwietnia lub na początku maja. Do maja włącznie większość członków-założycieli SW pokładała nadzieje w RKS i konspiracji związkowej. Problemy związkowe były ich problemami. Stąd tak duże zainteresowanie tematyką pracowniczą, skrupulatne ustosunkowywanie się do każdej kwestii poruszanej przez RKS lub mającej związek z NSZZ „Solidarność”. „BD” i „ZDnD” zdecydowanie negatywnie odniosły się do zamiarów władz, które chciały zamienić regionalną strukturę „Solidarności” na branżową96. Dyskutowane były formy działalności proponowane i popierane przez Frasyniuka, jak Dyskusyjne Koła Solidarności97 i forma ta, choć nie pasująca do późniejszych koncepcji Solidarności Walczącej była akceptowana i rozpowszechniana nawet wśród działaczy radykalnych98.

Istotnym wydarzeniem, które w sposób niebezpośredni, ale znaczący wpłynęło na powstanie Solidarności Walczącej, było utworzenie, krótka historia i zakończenie działalności Ogólnopolskiego Komitetu Oporu (OKO). OKO wyrósł z Krajowego Komitetu Strajkowego, składającego się z członków najwyższych władz „Solidarności” ocalałych po opanowaniu Stoczni Gdańskiej przez SB. Założycielami KKS byli m.in. Andrzej Konarski i Eugeniusz Szumiejko. Dzięki sporej grupie niearesztowanych członków Związku, którzy pojechali do różnych miast Polski, już w styczniu 1982 r. KKS miało nawiązane kontakty z przedstawicielami wielu regionów99. Wobec tego 13 stycznia 1982 r. ogłoszono pierwsze oświadczenie, zmieniając jednocześnie nazwę KKS na OKO. Oświadczenie napisane było w ostrym tonie, a sama nazwa sygnatariusza wskazywała na cel powstania i budowy struktury – opór100. Opór przeciwko władzy, która wprowadziła stan wojenny. Warunkiem rozwiązania OKO było odwołanie stanu wojennego, przywrócenie „Solidarności”, uwolnienie aresztowanych i internowanych, podjęcie rozmów z Prezydium KK „Solidarności” i Lechem Wałęsą. Wałęsa w marcu 1982 r. udzielił OKO pełnomocnictwa do podpisywania pod oświadczeniami jego nazwiska101. Rozwój OKO szedł w kierunku utworzenia reprezentacji ogólnopolskiej mającej swoich przedstawicieli w regionach. Po nawiązaniu kontaktów z Wrocławiem, Szczecinem, Krakowem, Gorzowem, Elblągiem i na Kujawach OKO stało się strukturą spajającą rodzące się w całym kraju ogniska opozycji.

OKO napotkało na kontrdziałanie ludzi, którym wydał się zbyt radykalny i scentralizowany. Według relacji Bogdana Lisa Zbigniew Bujak w pierwszym okresie w ogóle nie zamierzał tworzyć struktury krajowej102, a pozostali założyciele Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej – Lis, Frasyniuk i Hardek zarzucali Szumiejce i Konarskiemu zapędy centralistyczne – kwestia ta wymaga dogłębnego zbadania, ponieważ Szumiejko z całym przekonaniem twierdzi, że o żadnym centralizmie nie było mowy, w grę wchodził jedynie federacyjny wariant organizacji, za którym opowiedzieli się przedstawiciele głównych regionów Polski103. Za wariantem federacyjnym opowiadał się również Kornel Morawiecki, z którym Szumiejko się kontaktował. Między powstaniem OKO a utworzeniem TKK były ponad trzy miesiące. W tym czasie wielu działaczy zaczęło postrzegać OKO jako kontynuatora Komisji Krajowej. Z dużą dozą uznania, sympatii i chęci współpracy wyrażali się o nim działacze skupieni wokół pism „ZDnD” i „BD”104. Nadzieje pokładane w OKO nie zostały spełnione. Powodem były nie tyle błędy taktyczne czy brak sprawności działania OKO, który rozrastał się z powodzeniem105, ale brak zaufania do tej struktury u Bujaka, Lisa, Borusewicza i Frasyniuka. Bujak bardzo ostro skrytykował OKO lutym, nazywając jego twórców uzurpatorami i oskarżając ich o szkodliwe działanie106. Bujak i Wiktor Kulerski obawiali się powstawania anonimowych grup, pod które łatwo mogłaby się podszyć SB107. Obawy swoje opierali na fakcie sygnowania dokumentów OKO pseudonimem „Mieszko”. Szumiejko natomiast argumentuje, że początkowe używanie zbiorczego pseudonimu „Mieszko” miało umożliwić dokooptowanie w stosownym momencie innych działaczy o znanych nazwiskach, jak np. Bujak, Frasyniuk108. Służba Bezpieczeństwa przeprowadzała na terenie Trójmiasta jakieś akcje ulotkowe, podpisywane za OKO – „Mieszko I”, „Mieszko II” lub „Mieszko III”. Takie posunięcie napawało niepokojem działaczy „Solidarności” niezwiązanych z OKO – obawy, dotyczące możliwości zinfiltrowania OKO przez SB nie były całkiem bezpodstawne. Obawy takie żywili nie tylko założyciele TKK, ale także inni znani działacze109.

Kolejnym powodem, dla którego Bujak, Lis i Frasyniuk odrzucali OKO, była jego nazwa. Szumiejko: „Frasyniuk na przełomie marca i kwietnia zdecydował się przyłączyć do OKO pod warunkiem zmiany nazwy”110. Chodziło o to, że taki, a nie inny skrót brzmiał niepoważnie i nieładnie według Frasyniuka i Bujaka oraz o to, że „słowo – opór (...) sugerowało walkę”, a to nie podobało się członkom-założycielom TKK. Szumiejko sugeruje, że utworzenie TKK było m.in. spowodowane istnieniem OKO i chęcią stworzenia mniej radykalnej alternatywy.

Już pod koniec stycznia 1982 r. gdańska centrala OKO nawiązała kontakt z podziemiem wrocławskim. Łącznicy Konarskiego i Szumiejki dotarli do Morawieckiego, a przez niego do Frasyniuka. Korespondencyjnie ustalono, że struktura OKO będzie miała charakter federacyjny – zgodzili się na to i Frasyniuk, i Morawiecki (Szumiejko: „Na przełomie lutego i marca 1982 r. miałem odpowiedzi: z Wrocławia (pisaną przez K. Morawieckiego z adnotacją potwierdzającą W. Frasyniuka), z Krakowa”)111. Morawiecki wraz ze swymi adherentami „przyklaskiwali inicjatywie OKO”112 i planowali z czasem włączyć się w nią, jako jedno z regionalnych ogniw113. Na tle kontaktów Regionalnego Komitetu Strajkowego Dolny Śląsk z OKO powstały nieporozumienia i posądzenia. W marcu 1982 r. Frasyniuk zasugerował Szumiejce, że Morawiecki blokuje mu dostęp do struktury OKO. Można się domyślać, że sugestia jego oparta była na utrudnieniach w łączności z Szumiejką na jakie Frasyniuk napotykał. Warunki konspiracji i kompletny brak ewidencjonowania listów uniemożliwia ostateczne rozstrzygnięcie problemu. Frasyniuk nie powołuje się na żadną konkretną sytuację, zarzucając Morawieckiemu blokowanie kontaktów. Szumiejko uważa, że na linii Frasyniuk – OKO nie było żadnej blokady, a wręcz przeciwnie, Morawiecki zachęcał Frasyniuka do nawiązania bliższej współpracy z Ogólnopolskim Komitetem Oporu114. Wiele wskazuje na to, że jeszcze w lutym i w marcu była daleko posunięta kooperacja (co nie znaczy: zgodność poglądów) między Morawieckim a Frasyniukiem, czego dowodem są m.in. listy Morawieckiego do OKO z adnotacjami Frasyniuka. Miała być może miejsce taka sytuacja, w której Morawiecki przekazał Frasyniukowi list od Szumiejki na krótko przed odjazdem łącznika115, lecz nie było to zachowanie powtarzające się, a i to może mieć uzasadnienie – w warunkach konspiracyjnych bywa tak, że nie zawsze można coś przekazać. Nie rozwiązując kwestii w sposób ostateczny, należy zaznaczyć jeszcze, że sprawa kontaktów i przekazywania informacji Frasyniukowi przez Morawieckiego może również mieć interpretację skrajnie różną od sugerowanej przez Frasyniuka. Z korespondencji między Morawieckim, Lazarowiczem, Świerczewskim, Frasyniukiem i Koziebrodzką, której wiarygodność co do czasu, miejsca i osoby została zweryfikowana z wynikiem pozytywnym, wynika, iż zarówno Morawiecki i Świerczewski, jak i osoba mniej z nim związana – Maria Koziebrodzka – mieli pretensje do Frasyniuka, że unika kontaktów z redakcjami „ZDnD” i „BD”, że nie odpisuje na listy i prowadzi „politykę pałacową” (mieli na myśli brak szerszego kontaktu z najbardziej nawet zaangażowanymi działaczami). Możliwa jest taka też wersja wydarzeń, w której Frasyniuk został źle poinformowany przez łączników docierających do niego, którzy swoją winę próbowali przypisać innym. Może również przewodniczący RKS wyrobił sobie taką opinię na podstawie jakiegoś incydentu, który z czasem został wyolbrzymiony116. Pozostawiając problem nierozstrzygnięty do końca, warto zauważyć, że jeśli były przypadki zahamowań w systemie przekazywania informacji Frasyniukowi przez Morawieckiego, to nie miały one charakteru zjawiska celowego i powtarzającego się, lecz były raczej przypadkowe i wynikające z warunków konspiracji.

Niezależnie od problemów wzajemnych kontaktów Frasyniuka z członkami OKO, przewodniczący RKS nie zamierzał wchodzić do tej struktury. Wraz z innymi ocalałymi członkami władz „SAolidarności” – Lisem, Borusewiczem i Bujakiem planował utworzyć nowe ogólnopolskie centrum, koordynujące wysiłki regionów117. Istotną i wiele zmieniającą różnicą między OKO a komisją koordynacyjną miało być podpisywanie oświadczeń tej ostatniej z imienia i nazwiska, eliminując tym samym zawładnięcie najwyższych atrybutów władzy podziemnej „Solidarności” przez Służbę Bezpieczeństwa. (stosunek założycieli OKO do sposobu podpisywania dokumentów został wyjaśniony powyżej). Dużą część kontaktów z innymi współzałożycielami TKK pozyskał Frasyniuk bądź dzięki Szumiejce (Hardek i Nowa Huta), bądź dzięki Morawieckiemu (Bujak, Lis, Borusewicz). O bezpośrednim kontakcie z Bujakiem i Warszawą Morawiecki pisał już 26 stycznia 1982 r.118 i wiele wskazuje na to, że taki kontakt był. Odnośnie kontaktów z Lisem i Borusewiczwm i stosunku ich oraz Frasyniuka i Bujaka do OKO Morawiecki pisał do Lazarowicza 14.04.1982 r.: „Spotkałem szefa [W.Frasyniuka] z Ma.Wil. – wysłannikiem B. Lis[a] i B. Bor[usewicza]. z Gdańska i chyba zrobiłem głupstwo – ja mu tylko wciąż załatwiam kontakty, a on się robi na pawia. Agenta NKWD [pseudonim] przyjąć nie chciał, a gdy przyjął, wypinał się na tekst (w załączeniu). Zamierza robić z Bujakiem, Lisem i Borus[ewiczem] KKK – Kraj. Kom. Koordynacyjną – nie tylko więc nazwa, ale i coś jeszcze w OKO mu nie leży. Za 2 tyg[odnie] ma być KKK (...)” Przytoczony fragment listu, którego wiarygodność została sprawdzona119, wyjaśnia nie tyle rzeczywiste zamiary Frasyniuka, ile odbiór jego zachowania i jego działań przez Morawieckiego w kwietniu 1982 r. Z dalszych części listu przebija duża doza zawodu. Sposób powołania Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej120 i pominięcie osiągnięć OKO i Szumiejki wywołały wrażenie negatywne i wywarły spory wpływ na dalsze losy takich ludzi, jak Świerczewski, Falicki, Morawiecki, Koziebrodzka, Gabryel i innych zakładających Solidarność Walczącą.

Znaczącym wydarzeniem w pierwszym okresie stanu wojennego, były opublikowane 8 kwietnia 1982 r. „Tezy Prymasowskiej Rady Społecznej w Sprawie Ugody Społecznej...”. Dokument ten należy ująć w szerszych relacjach: Kościół – opozycja podziemna – władze. Kościół był uważany za sojusznika w walce z Wojskową Radą Ocalenia Narodowego. Jednakże również na tle podejścia do Kościoła i oceny jego posunięć wynikły duże różnice pomiędzy Frasyniukiem a redakcją „ZDnD”, Morawieckim i Świerczewskim. „Frasyniuk podkreśla ogromne znaczenie, jakie dla dalszego rozwoju sytuacji miała przewidująca, mądra polityka arcybiskupa Gulbinowicza”121. Frasyniuk miał stałą łączność z arcybiskupem wrocławskim, który nie popierał radykalnych wystąpień publicznych, jak np. manifestacje. Nieco inne stanowisko prezentował biskup Dyczkowski, który nie pochwalał działań z użyciem siły, ale uważał, że opór społeczny musi się dawać we znaki władzy komunistycznej swoim zdecydowaniem, powszechnością i bezkompromisowością. Dlatego kontakty z Kurią trwały już od stycznia 1982 r. dwutorowo: Świerczewski z biskupem Adamem Dyczkowskim i Frasyniuk z arcybiskupem Henrykiem Gulbinowiczem. 22.01.1982 r. Świerczewski sporządził i przekazał list z upoważnienia RKS dla bp. Dyczkowskiego122, w którym porusza sprawę wszechstronnej pomocy Kościoła dla podziemia. Z osobistych dopisków biskupa wynika, że pozytywnie odnosił się on do rozszerzenia oporu społecznego i stworzenia mu zaplecza organizacyjnego. Morawiecki w liście z 26.01 1982 r. do Rustejki pisze: „Świetnie załatwiacie sprawę z Kościołem. Dobrze, że przez bp. D[yczkowskiego]. Mamy sygnały, że niestety abp. G[ulbinowicz] jest zupełnie inaczej nastawiony. Trzymajcie więc D. za słowo i niech on rozmawia z G. (...)”, a miesiąc później: „(...) z Kurią [postępować] jak z jajkiem, ale jeśli bp. D. życzy sobie kontaktów, to mu nie odmawiaj. Ja wcale nie uważam, żeby wystarczało załatwiać sprawy między RKS i Kościołem na poziomie łączników między W[ładysławem] F[rasyniukiem] i arcy[biskupem] łączników będących bardziej łącznikami arcy[biskupa] niż odwrotnie”123. Frasyniuk natomiast uważał układ RKS -Gulbinowicz za właściwy, wychodzi bowiem z innych założeń. Dla niego proporcje współdziałania powinny być dobrze wyważone: ani Kościół nie powinien wykorzystywać „Solidarności”, ani odwrotnie124.

Frasyniuk nie miał złudzeń co do stopnia zaangażowania Episkopatu w sprawę obrony społeczeństwa przed represjami stanu wojennego. Lepiej, niż Morawiecki zdawał sobie sprawę z tego, że Kościół realizuje politykę własną i choćby z tego powodu nie może bezpośrednio angażować się w walkę. Morawiecki liczył na jasną deklarację hierarchów Kościoła, na jednoznaczne potępienie WRON. Dlatego odmienny był stosunek Frasyniuka i np. takiego pisma jak „Dziś i Pojutrze” (z którym Przewodniczący identyfikował się) do Tez Prymasowskich, niż stosunek Morawieckiego i „ZDnD”. „Odrzucając ogromną ilość nieprawdziwych lub przesadnych i krzywdzących zarzutów – pisała Rada – które postawiono »Solidarności«, trzeba jednak uznać, że w związku z szerokim wpływem, jaki wywierała na życie społeczne, również na niej spoczywa część odpowiedzialności za ciężki kryzys, który spotkał nasz kraj”125.

Treść „Tez...” była żywa jeszcze w kilka miesięcy po ich ogłoszeniu. W pierwszych numerach pisma „Porozumienia Solidarność Walcząca” znajdzie się z jednej strony krytyka „Tez...”, z drugiej powtarzają się wezwania redakcji do uczestniczenia we mszach św. i ujawnia się nadzieja pokładana w Kościele, jako wspólnocie wiernych126. Osoby związane z SW przed i po powołaniu tej organizacji dużą wagę przykładały do retoryki oraz do przedstawiania rzeczywistości w barwach czarno-białych. Zwłaszcza w pierwszych miesiącach stanu wojennego ogromnym błędem w ich oczach było wytknięcie jakichkolwiek win „Solidarności”. Pinior czy Frasyniuk mieli pod tym względem inne nastawienie. Dla nich dopuszczalne było nazwanie błędu popełnionego przez „S” – błędem, nawet w wypadku, gdy ta „S” znajduje się w krytycznym położeniu. Stąd negatywna ocena „Tez...” przez Morawieckiego, a raczej pozytywna przez Frasyniuka. Wszyscy czekali na reakcję władz i wszyscy się zawiedli. Był to moment w pewnym sensie zwrotny, ponieważ od tej pory (IV/V 1982 r.) słowa „ugoda” i „dialog” po wielokroć podnoszone w „Tezach...” stały się dla założycieli SW słowami pustymi i niepotrzebnym „ukłonem” w stronę komunistów. Dla RKS reakcja władz była co prawda rozczarowaniem, ale nie oznaczała postawienia pod znakiem zapytania koncepcji walki z perspektywą wymuszenia rozmów przedstawicieli władzy z przedstawicielami „S”. Przed opublikowaniem „Tez...” hierarchowie Kościoła Katolickiego wiele razy wzywali do ugody, a ich apele przepojone były wiarą w dobrą wolę komunistów. Taki charakter miało pierwsze wystąpienie Prymasa Józefa Glempa 13.12.1981 r., Komunikat Rady Głównej Episkopatu Polski z 15.12.1981 r., przemówienie Jana Pawła II z 16.12.1981 r., Apel Jana Pawła II do W, Jaruzelskiego z 18.12.1981 r., przemówienie Jana Pawła II z 20. i 30.12.1981 r. i wiele innych127. Jednakże dopiero „Tezy...” i ich lekceważące potraktowanie przez komunistów doprowadziły po raz pierwszy do jednoznacznego opowiedzenia się przeciw linii „porozumienia narodowego”. Bardzo charakterystyczne jest przypomnienie „Tez...” przez redakcję „ZDnD”, w którym pominięte zostały następujące fragmenty: „Nie ma i nie może być usprawiedliwienia dla nienawiści, nawet tam, gdzie zrodziły się zrozumiałe urazy i gniew. (...) Opór społeczny wobec stanu wojennego może przyjmować formę aktów przemocy, które mogą przekształcać się w błędne koło terroru i represji. Akty te należy stanowczo potępić. Przeciwdziałanie im będzie skuteczne, jeśli równolegle rozwijać się będzie proces wewnętrznego odprężenia i narodowego porozumienia (...)”128. Mimo wielkiej wagi, jaką sami autorzy przykładali do tych słów, redakcja „ZDnD” je wycięła, co świadczy o tym, że z takimi stwierdzeniami się nie identyfikowała. Odbyło się to jeszcze przed utworzeniem pisma „SW”. Wydaje się, że również z innymi passusami „Tez...” trudno się było Morawieckiemu zgodzić, jak np. użycie cytatu Papieża w taki sposób, który ma dowodzić, że związki zawodowe nie powinny zajmować się polityką (co innego oznaczało słowo „polityka” w Polsce 1982 r. i inną rolę miał do spełnienia NSZZ „S”, niż analogiczne pojęcia i instytucje na Zachodzie) lub stwierdzenie „...ugoda powinna umocnić pozycję władzy państwowej i umożliwić jej skuteczną walkę z kryzysem, zważywszy, że stan wojenny spowodowany został właśnie słabością i zagrożeniem struktur państwa i ustroju...”129. Rolę „Tez...” trudno przecenić. W sposób jednoznaczny wyartykułowane zostały cele i zamiary hierarchii Kościoła katolickiego, a waga jaką środowiska opozycyjne przykładały do „Tez...” (co odbija się w publikacjach podziemnych) i do stanowiska Kościoła zmuszała do jednoznacznego opowiedzenia się za tymi koncepcjami bądź przeciw nim. Tym samym ci, którzy opowiedzieli się za, zyskiwali – ostrożnie określając – większe poparcie Kościoła, niż przeciwnicy „Tez...”. A w kilka tygodni po opublikowaniu tych propozycji Rady Prymasowskiej, powstająca Solidarność Walcząca stała się jeśli nie przeciwniczką samych „Tez...”, to przynajmniej niektórych tez zawartych w „Tezach...”.

Dużo kontrowersji i różnice zdań wywoływała kwestia nawoływania do kilku, kilkunastominutowych strajków w zakładach pracy na 13 każdego miesiąca. Do pierwszego takiego protestu wezwał RKS już 13 stycznia 1982 r. Na tle tych strajków doszło w RKS do starcia się dwóch różnych koncepcji, dwóch różnych modeli organizacyjnych. Trzy lata po tych wydarzeniach Józef Pinior tak ujmował linię władz RKS: „Zdecydowaliśmy, że nasze działanie nie tyle ma polegać na ukrywaniu się i, co za tym idzie, na świetnie zorganizowanej konspiracji, ile na inspiracji, ogniskowaniu jak największej liczby ludzi wokół inicjatyw społecznych proponowanych przez RKS”130. Opcja druga, opcja Solidarności Walczącej była nastawiona bardziej na wysoką jakość organizowanej konspiracji, nawet na swoistą kadrowość, niż na „jak największą liczbę ludzi”. Takie podejście obu coraz wyraźniej różniących się od siebie stron implikowało różnice w kwestiach szczegółowych. Niezależna od RKS, autonomiczna grupa redagująca „Wiadomości Bieżące” zamieściła notkę na temat strajków w fabrykach 13.01.: „Po minucie milczenia o godz. 12.00 w dniu 13 bm. w licznych zakładach przemysłowych Wrocławia SB-mani zaaresztowali szereg osób, m.in...”131. Po pacyfikacji strajków grudniowych zapanował marazm, „robotnicy załamali się”, studenci również, toteż Frasyniukowi bardzo zależało na pobudzeniu ludzi do działania, działania nawet symbolicznego, takiego jak parominutowy strajk. Wobec tego RKS wezwał do strajku na 13.01.1982 r., który był zdaniem Frasyniuka udany („cisza [...] aż dzwoniła w uszach”)132. Wobec tego strajk w dwa tygodnie później został powtórzony i przedłużony do 20 minut. I tym razem powiódł się, ale jednocześnie SB aresztowała wielu inspiratorów strajków. To był powód, dla którego jeden z głównych organizatorów struktur niezależnych w zakładach pracy, Tadeusz Świerczewski ostro zaprotestował (przesyłając do Frasyniuka i RKS listy) przeciwko kontynuowaniu takich form protestu, które ułatwiają Służbie Bezpieczeństwa rozpracowywanie „mozolnie tworzonych siatek”133. Wezwanie do strajków ponowione zostało w lutym i rzeczywiście tym razem jak przyznaje także Frasyniuk – nie powiodły się ze względu na brak kadry przywódczej w fabrykach, aresztowanej wcześniej.134 Mimo to w marcu RKS apelował: „Wzywamy mieszkańców Dolnego Śląska do symbolicznego strajku ostrzegawczego przeciwko obecnemu stanowi wojny z narodem. Nasz protest polegać ma na jawnej, 5-minutowej przerwie w pracy w dniu 13.03.1982 r. o godz. 12.00”135. W ówczesnych realiach i z perspektywy czasu strajki tego typu oceniane były przez Świerczewskiego negatywnie. Problem strajków symbolicznych nie może być jednak określony tak jednoznacznie. Z jednej bowiem strony struktury zakonspirowane w fabrykach mogły być łatwiej w trakcie strajków rozpracowane, z drugiej zaś bezcelowe było formowanie struktur dla nich samych. Musiały być one nastawione na działanie i to działanie spektakularne, które by uświadomiło choć części załóg, że „Solidarność” podziemna żyje i stawia opór. Poza tym nie każdy strajk musiał się kończyć klęską. Były takie, które uczestników podniosły na duchu. Nie zawsze bezpiece udawało się dojść do inspiratorów. Jak w „Raporcie o stanie wojennym” pisze Marek Nowakowski: „Ale oni ciągle protestują. Na 5, 10 minut przerywają pracę, nagle w halach głucha cisza, maszyny stoją. Od razu ta sfora wojenna rozbiega się po halach, węszą, prowodyrów chcą wyłapać. A oni nic, milczą. Każdy ma wytłumaczenie, coś mu się zacięło, to musiał naoliwić, przykręcić, poluzować...”. Taki opis oddaje dobrze atmosferę tamtych strajków, atmosferę solidarności. Dlatego mimo listów Świerczewskiego do Frasyniuka, zdecydował się on na 13 kwietnia również wezwać do „twardego” zatrzymania maszyn o godz. 12.00136.

Redakcja „ZDnD” opisała strajk 13.04.1982 r., jako częściowo udany, ale „pozostawiający niedosyt” i przytoczyła opinię zakładów pracy. Pafawag: „5 minut w odczuciu wszystkich to za mało”, Biuro Projektów: „Potrzebne są innego rodzaju akcje. Nie strajk. Przynosi on więcej strat niż zdobyczy. Potrzebne są akcje silnego uderzenia ...”137. Redakcja, choć stara się zachować lojalność w stosunku do poleceń Przewodniczącego, coraz wyraźniej je krytykuje. Z perspektywy czasu działacze podziemni niezwiązani z SW raczej negatywnie oceniali rolę krótkich strajków. „Błędem z naszej strony – przyznaje Frasyniuk – było przedłużenie czasu protestu do 15 minut, gdyż kwadrans wystarczał władzy na rozpoznanie organizatorów, których karano bezwzględnie. Już w kwietniu znaleźliśmy się w kropce: strajki spełniły swoje zadanie, a każdy następny zbyt wiele kosztował”138. Andrzej Łaszcz (Jerzy Przystawa) pisał w 1985 r., że strajki 15-minutowe i półgodzinne w 1982 r. wykańczały najlepiej zorganizowane kadry139.

Argumentację nawet największego przeciwnika łatwiej jest zrozumieć dopiero po latach, toteż wzajemne pretensje Frasyniuka o niewykorzystywanie struktur, Świerczewskiego o ich niepotrzebne narażanie – stały się kolejną przyczyną odejścia części działaczy z RKS i utworzenia Solidarności Walczącej.

Sposób organizowania oporu społecznego i brak porozumienia w tej materii były niewątpliwie zasadniczym powodem narastających kontrowersji w RKS. W zakres modelu oporu, wchodzą nie tylko krótkotrwałe strajki. Także manifestacje, bojkot pracy i imprez reżimowych, koncepcja działania długofalowego, strajk generalny. Z początkiem stanu wojennego zaproponowane zostały różne formy oporu społecznego: zapalanie świec i stawianie ich w oknach, spacery podczas dziennika TV, gaszenie świateł między 19.00 a 20.00, bojkot prasy oficjalnej w każdą środę itp. Redakcja „ZDnD” propagowała wszelkie tego typu formy. Był to dla niej i dla Morawieckiego swoisty program minimum. Nie jest jasne stanowisko RKS i Frasyniuka, gdyż najpierw Komitet zaapelował o wyłączenie świateł140 i o uczestnictwo w różnych formach oporu biernego. Natomiast, jak twierdzi później Przewodniczący RKS, Komitet „od początku swojej działalności (...) przeciwny był akcjom typu zapalanie świec, wystawianie telewizorów podczas dziennika...”141.

Bardziej zapalnym problemem była koncepcja działania perspektywicznego. W grę wchodziło kilka wariantów. Pierwszy, proponowany przez Zbigniewa Bujaka i Wiktora Kulerskiego, zakładał powolną budowę polskiego społeczeństwa podziemnego w oparciu o rozwój komisji charytatywnych, niezależnej prasy, kółek samokształceniowych, o samopomoc sąsiedzką, rady kultury i nauki; teksty zamieszczane w „Tygodniku Mazowsze” zawierają sugestie niespotykane gdzieś indziej w tym czasie (marzec 1982 r.), np. odejście od „sentymentów i przedrzeźniania” władz w podziemnych pisemkach, a sformułowania warunków porozumienia ze strony „Solidarności”142. Była to ogólnie koncepcja pracy pozytywistycznej, ogólnospołecznej, ale pod nadzorem jednego kierownictwa w obawie, by z wielości rodzących się inicjatyw nie powstały takie, które stosują przymus i środki nie-pokojowe143. Koncepcje te miały stanowić alternatywę dla propozycji Jacka Kuronia, który w „Tezach o wyjściu z sytuacji bez wyjścia” (luty 1982 r.) pisał o „przygotowaniu społeczeństwa polskiego do zlikwidowania okupacji w zbiorowym wystąpieniu”. Frasyniuk uważał, że koncepcje Bujaka są „szlachetne”, lecz „nieco kapitulanckie” i proponował uzupełnienie ich budową silnych komórek „Solidarności” w zakładach gotujących się do strajku generalnego144. Bujak i Lis twierdzą, że dwa ośrodki reprezentowane w TKK – Wrocław i Gdańsk – parły do strajku generalnego, dwa pozostałe – Warszawa i Kraków – były za „koncepcją długofalową”145. Na tym tle powstały rozbieżności, ponieważ Bednarz i Pinior uważają, że to raczej Warszawa i Gdańsk były przeciwne strajkowi generalnemu. Niezależnie od ustalenia tego stanowiska, ze wszystkich relacji wynika, że Wrocław był najbardziej radykalny. Oprócz swoistego radykalizmu związkowego, także we Wrocławiu narodził się radykalny nurt polityczny. Frasyniuk opisuje go w sposób zniekształcony i uproszczony autorom „Konspiry”, mając zapewne na myśli nurt, który doprowadził do powstania Solidarności Walczącej: „... jest to koncepcja powstańcza (wychodzimy na ulicę tak, jak stoimy, pełna improwizacja, walczymy, padamy gęsto trupem – i jeśli nawet, co prawdopodobne, przegrywamy, jak w powstaniu styczniowym, to potem odwołujemy się do ofiar, a przelana krew nas cementuje, pobudzając do dalszej walki), straceńcza, ale póki co, na szczęście, bez szans realizacji”147. Jest w tym cytacie kilka sformułowań, o które między kwietniem a lipcem toczył się spór, dający się odtworzyć na podstawie publikacji w prasie niezależnej (charakterystyczny jest numer 63 (211) „ZDnD” z 10.06.1982 r.) i korespondencji między głównymi dramatis personae. Zatem dużo przemawia za tym, że w ten właśnie sposób przedstawiał Frasyniuk opcję Solidarności Walczącej. Inaczej prezentowali swoje poglądy ludzie, którzy w maju zaczęli skłaniać się do utworzenia nowej organizacji. Dla nich wszystko było programowo słuszne, co zadawało komunistom jak największe straty, bez uciekania się do terroru i przy zminimalizowaniu strat własnych. Dlatego i „kółka samokształceniowe” Bujaka, i strajk generalny Frasyniuka były dla nich dobrą metodą. Ponadto zaś proponowali organizowanie ulicznych manifestacji. I właśnie ta propozycja w odniesieniu do 1 maja i 13 czerwca stała się punktem zapalnym między Frasyniukiem a Morawieckim oraz katalizatorem powstania Solidarności Walczącej.

Problem pojawił się po raz pierwszy 13.03. 1982 r. We Wrocławiu zostały rozrzucone ulotki wzywające do „wyjścia na ulicę 13 marca”, sygnowane „RKS”. W związku z tym Frasyniuk, Bednarz i Pinior wydali 5 marca oświadczenie stanowczo sprzeciwiające się „tego typu akcjom protestacyjnym”, określając je jako prowokację; „wyjście na ulice miasta może zostać łatwo wykorzystane przez aparat represji i spowodować dalsze niepotrzebne ofiary”148. Podobną w treści informację o ulotkach na ulicach Wrocławia zamieściła redakcja „Tygodnika Mazowsze”149, co świadczy o fakcie przekazania jej do Warszawy przez łączników RKS oraz o obawach, jakie żywili trzej przewodniczący RKS co do zasadności organizowania manifestacji. Z całą ostrością wystąpił problem manifestacji przed 1 maja 1982 r. Na pierwszym posiedzeniu powstałej 22.04 1982 r. TKK dyskutowane były różne pomysły na temat 1 i 3 maja: „nie wychodzić w ogóle z domów, iść do kościołów, składać kwiatki. Ewentualność formowania na ulicach kontrmanifestacji nie zyskała aplauzu” – relacjonuje Bujak150.

Środowisko „Wiadomości Bieżących” (które niespełna dwa miesiące później stało się bardzo blisko organizacyjnie i ideowo Solidarności Walczącej) zaproponowało wprost organizowanie masowych demonstracji ulicznych 1 maja151. W samym RKS toczył się spór o formę obchodów 1 maja. Świerczewski i Morawiecki optowali za zorganizowaniem niezależnych demonstracji. Analiza nastrojów społecznych wskazywała według nich na „zapotrzebowanie na tego typu akcje w narodzie” i taką koncepcję lansowali na spotkaniu, które odbyło się w poszerzonym o przedstawicieli zakładów gronie w RKS pod koniec kwietnia 1982 r.152 Poglądowe spotkanie przerodziło się w bardzo ostrą wymianę zdań, w „karczemną awanturę” (Świerczewski), która ujawniła także prócz merytorycznych, różnice charakterologiczne między Frasyniukiem a Morawieckim. Ostatecznie zadecydowano, że we Wrocławiu RKS nie wezwie do kontrpochodów, lecz zaleci pozostanie w domach. Już wówczas musiało dojść do burzliwych dyskusji wśród późniejszych założycieli SW. Część chciała organizować demonstracje pomimo oficjalnej decyzji RKS, część chciała tym razem podporządkować się decyzji Komitetu. Tematyka tych sporów była znana środowisku Frasyniuka (z powodu zachodzenia na siebie układów – byli tacy ludzie jak np. Marek Muszyński, którzy sympatyzowali z obiema grupami); jeden z najbliższych współpracowników Frasyniuka – Augustyn153 – pisał do Rustejki 27.04.1982 r.: „Dajcie spokój z 1 maja. Błagam”. Pod wpływem wewnętrznych sporów i zewnętrznych sugestii żaden członek wrocławskiego RKS nie postąpił wbrew apelowi szefów RKS, skutkiem czego we Wrocławiu nie było demonstracji i pochodów na 1 maja. Pozostałe większe miasta Polski zareagowały inaczej. Borusewicz przyznaje, że TKK pomyliła się co do nastrojów społecznych, źle oceniając gotowość ludzi do stawienia oporu władzy w dniach 1 i 3 maja 1982 r.154 W Warszawie, Gdańsku, Krakowie, Szczecinie odbyły się masowe pochody niezależne. W związku z tym RKS (Frasyniuk, Bednarz i Pinior) ogłosił apel „Do członków NSZZ „S”:: „(...) RKS nie wezwał członków Związku do demonstracji ulicznych, kierując się przekonaniem, że miejscem walki ludzi pracy są przede wszystkim zakłady pracy (...) RKS NSZZ „S” składa podziękowanie ludziom pracy za zdyscyplinowanie i zrozumienia dla form oporu, jakie obecnie stosujemy. Wyrażamy nasz najwyższy szacunek dla tych, którzy w dniu 1 Maja pokazali swą postawą, że ani represje, ani groźba utraty własnej wolności nie powstrzymają ich przed manifestowaniem wierności dla Ideałów naszego Związku”155. W odniesieniu do tego apelu Morawiecki wnosił duże zastrzeżenia156. Uważał, że nie można „manifestować” czegokolwiek siedząc jednocześnie w domu, gdyż popada się wtedy w samooszukiwanie; milcząca większość najczęściej siedzi w domu, co nie znaczy, że „manifestuje wierność dla Ideałów Związku”. Takie były podstawowe przesłanki rozumowania Kornela Morawieckiego i tak prowadził swoją argumentację na spotkaniu 20.05., które można nazwać spotkaniem założycielskim SW, choć takim formalnie nie było.

Innym natomiast tokiem szło rozumowanie Władysława Frasyniuka. Przede wszystkim mocno ciążyła na nim odpowiedzialność związana z funkcją Przewodniczącego Regionu. Nikt nie mógł wówczas – przed 1 maja – przewidzieć, do jakich środków władza jest zdolna uciec się, by zdławić protesty społeczne. W pamięci przewodniczącego RKS były wydarzenia w kopalni „Wujek” czy brutalne interwencje ZOMO w Gdańsku 29 i 30.01.1982 r. Nie był więc z tego względu skory do testowania cierpliwości władz. Inną natomiast przyczyną niechęci Frasyniuka do organizowania manifestacji ulicznych w maju, czerwcu i lipcu 1982 r. był zasygnalizowany wcześniej problem strajku generalnego, do przygotowania którego Frasyniuk dążył przynajmniej od powstania TKK. Ze względu na konieczność przygotowania załóg do rozstrzygnięcia jednorazowego, generalnego, Przewodniczącemu RKS zależało na tym, by nie trwonić sił w wystąpieniach cząstkowych, za jakie uważał demonstracje. Być może to jest też przyczyna, dla której sam uznał nawoływanie do strajków kilkuminutowych w fabrykach na 13 każdego miesiąca za błąd i po nieudanym proteście 13.05.1982 r. odstąpił od tej formy protestu. Odpowiadając na pytanie redaktora gdańskiej gazetki, jakie formy zbiorowego protestu uważa za skuteczne, Frasyniuk zaznacza: „Za najważniejsze uważam te akcje protestacyjne, które odbywają się na terenie zakładów pracy, tj. takie formy oporu, które wewnętrznie konsolidują załogę i dają świadectwo własnej siły. O przyszłości Związku zadecydują fabryki, natomiast ulica w znacznie mniejszym stopniu”157.

Pismo popierane przez Frasyniuka – „Dziś i Pojutrze” – zamieszcza po ogólnopolskich manifestacjach majowych notę redakcyjną, w której wyraża opinię, że ignorancja władz po 1 i 3 maja, ich brak zrozumienia dla postawy oporu społecznego „pozbawia sensu i wszelkiego znaczenia postawę tych, którzy zachowują jeszcze dziś umiar oraz skłonność do kompromisu”158. W piśmie tym Frasyniuk pokładał największe nadzieje do 12 czerwca 1982 r., czyli do czasu przejęcia „ZDnD” z rąk redakcji związanej z Morawieckim. „ZDnD” w tym czasie (kwiecień-maj) było pismem na pewno sympatyzującym z Morawieckim, ale też próbującym uchodzić za pismo obiektywnie przedstawiające poglądy różnych opcji w RKS. Na przykład w sporze dotyczącym demonstracji pierwszomajowych redakcja nie tylko zamieściła „Apel NSZZ „S” z 21 kwietnia 1982 do członków NSZZ „S”„, traktujący o bojkocie imprez oficjalnych i nieuczestniczeniu w zajściach ulicznych, ale także artykuł własny, nawołujący do pozostania w domu i 1 i 3 maja: „Nie manifestujmy w tym dniu – uczcijmy go w spokoju”159. Wcześniej redakcja zamieszczała lojalnie wszystkie apele, oświadczenia, komunikaty RKS, nawet w tych przypadkach, w których członkowie redakcji nie podzielali poglądów Komitetu160.

Takie są główne przyczyny, z powodu których Frasyniuk uważał, że kwietniowy konflikt z Morawieckim „niekorzystnie odbił się na piśmie „ZDnD”, które zagubiło generalną linię i ani nie reprezentowało RKS, ani frakcji, uważającej, że należy wyjść na ulicę [frakcji „Andrzeja”]”161. Pismo oscylowało tematycznie w kierunku coraz bardziej radykalnego artykułowania haseł i dezyderatów i gdyby nie przejęcie go po numerze 63/211 przez redakcję bliską Frasyniukowi, stałoby się zapewne wyrazicielem poglądów Solidarności Walczącej.

Między Frasyniukiem i Piniorem, a grupą redakcyjną „ZDnD” i Morawieckim narastał spór o podział i wykorzystanie pieniędzy związkowych po 13.12.1981 r. (80 mln). Biorąc na swoje barki ogromną część pracy organizacyjno-technicznej (Świerczewski) i informacyjno-propagandowej (Morawiecki i „ZDnD”) działacze spodziewali się pomocy finansowej od RKS. Dysponentem pieniędzy byli Pinior i Frasyniuk. Przy pracach bezpośrednio związanych z wydawaniem „ZDnD”, brało udział do czerwca 1982 r. w sumie ok. 20 osób. W marcu 1982 r. „Tomek” (Lazarowicz) złożył preliminarz wydatków redakcji na ręce Piniora. Nie otrzymał odpowiedzi162.

Następnie „Tomek”, jako szef zespołów redakcyjnych wydających „ZDnD” wystosował pismo, datowane 1.07.1982 r. do RKS: „Pieniądze uzyskiwane ze składek nie zawsze wystarczały nawet na wydatki związane z prowadzoną działalnością. Sytuacja była wręcz groteskowa, gdy w momencie entuzjastycznego opisywania przez nas »afery Piniora« z 80 mln zł, my, pracownicy RKS, borykaliśmy się z podstawowymi kłopotami finansowymi”163. Świerczewski w „Liście otwartym” do Przewodniczącego RKS NSZZ „Solidarność” Dolny Śląsk porusza przede wszystkim sprawy finansowe: „W dniu 6 kwietnia Twój zastępca J. Pinior w liście do mnie popiera całe przedsięwzięcie [organizację radia] i przyrzeka ludziom pomoc finansową oraz zwrot pieniędzy wydanych z własnych kieszeni – rachunki znajdują się u J.P. – do dnia dzisiejszego ludzie takiej pomocy nie otrzymali”164. Władysław Frasyniuk zarzuca z kolei Morawieckiemu wydanie 1,2 mln zł „nie wiadomo na co”165. Z listów Morawieckiego do Frasyniuka i do osób trzecich wynika, że uważa on to za plotkę i pomówienie. „Bardzo Cię proszę o dementowanie, a nie o rozsiewanie plotek o mnie. Ktoś (podobno »Mateusz«) mówił o tym, że wydałem (...) 1 200 000 zł – przecież to są bzdury i Ty to dobrze wiesz. Dobrze byłoby te sprawy oczyścić (...)” – pisze Morawiecki do Frasyniuka 21.07.1982 r. A wcześniej do Orszy (Świerczewski): „[zorganizuj spotkanie z przedstawicielami zakładów nawet] przed załatwieniem spraw finansowych. Przecież ci z zakładów to są normalni ludzie i zrozumieją, że coś nie tak, skoro na całą 5-miesięczną działalność dostaliśmy 270 tys. z 80 mln. Nie bój się, ostatecznie weźmiemy z nimi rozwód, założymy firmę wydawniczo-budowlaną i długi pospłacamy”166. Wyraźnie wzrasta rozgoryczenie takim potraktowaniem spraw finansowych, które Morawiecki uważał za stronnicze, niesprawiedliwe i traktował jako element rozgrywki ze strony Frasyniuka. Wydaje się, że spór o 1,2 mln zł został w sposób sztuczny wygenerowany przez osoby, które znalazły w nim argument w grze. Gdyby bowiem było inaczej, to po pierwsze tak duża kwota przekazana z kasy RKS znalazłaby potwierdzenie w enuncjacjach z kręgu osób bliskich Frasyniukowi, a po drugie problem znalazłby odbicie w treści bogatej korespondencji prowadzonej w tym okresie167.

W związku z mnóstwem spraw nakładających się na siebie w maju i czerwcu 1982 r. wzrastała wzajemna nieufność obu grup-środowisk. Frasyniuk wprost mówi o braku zaufania do Morawieckiego168, a ten ostatni w liście do Świerczewskiego z 16.06. pisze: „Do J[ózefa] P[iniora] pisz przez kalkę. Bo teraz R[afał Dutkiewicz?] mówi „Jacusiowi” (Cezary Lesisz – osoba związana z SW), że on (oni) nie wiedzieli o potrzebach finansowych, bo nikt im o tym nie mówił (...)”169.

Współpraca w jednej grupie w warunkach konspiracji musi się opierać na zaufaniu. Tego zaufania obustronnie zaczęło brakować. 1.06.1982 r. doszło do spotkania Morawieckiego z innymi członkami RKS (prócz Świerczewskiego), na którym Morawiecki oficjalnie złożył rezygnację z funkcji szefa propagandy oraz z członkostwa w RKS na ręce Frasyniuka, który tę rezygnację przyjął. W liście do Rustejki Frasyniuk pisze, że „Sprawa rezygnacji »Andrzeja« [Morawieckiego] to tylko jego sprawa”170.

Po rezygnacji Morawiecki przestał czuć się zobowiązany do posłuszeństwa wobec „swego byłego szefa”. Zgodnie z ustaleniami podjętymi na spotkaniu 1.06.1982 r. Morawiecki przekazał „ZDnD” zespołowi redakcyjnemu Frasyniuka. Nie nastąpiło jednak przy tym przekazanie sprzętu, na którym redakcja „ZDnD” i drukarnie pracowały, Sprzęt ten stał się elementem spornym między nowo powstającą organizacją Solidarność Walcząca a Regionalnym Komitetem Strajkowym (zob. rozdz. II).

Pierwszą akcją wykonaną przez SW, a może raczej wydarzeniem, które poprzedziło bezpośrednio powstanie organizacji i utwierdziło założycieli o słuszności linii, były manifestacje i walki uliczne 13 czerwca 1982 r. „ZDnD”, już jako organ RKS zależny od przewodniczących, wezwało do umieszczania na murach napisów i zachowania spokoju, („nie dajmy się wciągnąć w zamieszki uliczne”)171. Pismo „SW” nr 1 natomiast wezwało „do wyraźnej manifestacji społecznego oporu”. W tym samym numerze Piotr Kminkiewicz (Paweł Falicki) przeprowadził porównanie skuteczności form oporu proponowanych przez RKS i SW, z wyraźnym wskazaniem na celowość uczestnictwa w masowych protestach ulicznych172. Wydarzenia 13.06.1982 r. we Wrocławiu odbiły się głośnym echem w całej Polsce. Relacje zamieszcza m.in. dwukrotnie „Tygodnik Mazowsze”, uznając zajścia za sprowokowane, choć przyznaje, że zomowcy „bezapelacyjnie przegrali”173. Walki te były swoistym katalizatorem dla rodzącej się organizacji, ponieważ ukazały słuszność (przynajmniej z punktu widzenia założycieli SW) radykalnych metod walki.

Dla osób związanych z pismem „SW” coraz większego znaczenia nabierały sprawy ściśle polityczne. Tematyka związkowa, praw pracowniczych, stawała się tematyką drugorzędną. Była to bardzo głęboko ukryta i nie zwerbalizowana przyczyna utworzenia nowej organizacji. NSZ „Solidarność” jako związek zawodowy w pierwszym rzędzie był zobowiązany do obrony interesów pracowniczych, nie do walki o cele ogólnonarodowe. Założycielom Solidarności Walczącej zależało natomiast na wysunięciu na plan pierwszy takich idei, jak niepodległość czy braterski stosunek do otaczających Polskę narodów. Nie była to jednak przyczyna, którą pierwsze kadry SW od początku sobie uświadamiały. Była też jednocześnie skutkiem emancypacji pewnej grupy działaczy z szerokiego nurtu „Solidarności”.

Narastający w Regionalnym Komitecie Strajkowym konflikt nie miał charakteru gwałtownego, albo też fundamentalnego. Składał się raczej z szeregu drobnych, często przypadkowych spraw, które dopełniały miary po obu stronach. Czasem polegały one na nieporozumieniu, niekiedy były skutkiem działania w konspiracyjnych warunkach. Być może ostatecznie na podziale zaważyły względy ambicjonalne i emocjonalne, „co tu jest czyim organem” – „ZDnD” organem RKS czy odwrotnie. Józef Pinior przypisuje w swojej relacji charakter pryncypialny, kto miał faktyczną władzę w RKS: Frasyniuk-Bednarz-Pinior, dysponujący pieniędzmi i najwyższymi stanowiskami, czy Morawiecki-Świerczewski, w rękach których znajdowała się dział informacji, propagandy i bardzo duża część kontaktów z zakładami pracy. Odegrały też pewną rolę różnice charakterologiczne, różnice temperamentów, nie tylko między Frasyniukiem a Morawieckim, lecz także – jak sugeruje Tomasz Wójcik – pomiędzy działaczami związkowymi a „ludźmi z SW”. Tych ostatnich wyróżniała większa impulsywność, pochopny sposób wyciągania wniosków, werbalny przynajmniej, a często rzeczywisty radykalizm postaw, poświęcenie osobiste, determinacja.

Dlaczego SW powstało we Wrocławiu? Dlaczego nie było od razu próby powołania alternatywnego przedstawicielstwa ogólnopolskiego?

Następowała stopniowa decentralizacja oporu, tzn. coraz rzadziej cały kraj odpowiadał na wezwania do strajków, za to coraz lepiej poszczególne ośrodki, miasta i zakłady organizowały masowe protesty175. Tak też było we Wrocławiu.

Solidarność Walcząca powstała także jako rezultat bliskiej współpracy kilkudziesięciu osób. Tak wówczas powstawały wszelkie podziemne struktury. Bogdan Lis pisze o powołaniu RKK w Gdańsku, że „Ustalając skład personalny braliśmy pod uwagę dwa względy: fakt naszej współpracy i wzajemne zaufanie. Decyzję podjęliśmy w piątkę, nie bacząc, czy się to komuś podobało, czy nie”176. Podobnie powoływano TKK. W przypadku SW były to w dużej mierze układy towarzyskie i przyjacielskie Kornela Morawieckiego sięgające okresu wydawania „Biuletynu Dolnośląskiego” i jeszcze wcześniej.

Inaczej, bardziej jednoznacznie postrzegali powstanie Solidarności Walczącej jej członkowie parę lat po opisywanych wydarzeniach. W wywiadzie dla czasopisma „Libertas” udzielonym w 1986 r. K. Morawiecki suponuje, że na utworzenie SW wpłynęła „wyczekująca taktyka TKK”, nastawiona raczej na koordynowanie, niż na przywództwo. TKK miała, jego zadaniem, w swoim oświadczeniu założycielskim sporą dozę „programowej” inercji, a odrzucenie przez władzę „Tez...” przekonało go, że dalsze zabieganie o porozumienie doprowadzi „Solidarność” do klęski178.

Przewodniczący SW podnosił też parokrotnie kwestię porozumienia z władzą179. Wydaje się jednak, że podobnie jak w przypadku podniesienia hasła niepodległości, tak i niechęć do „ugody z władzą”, choć ważna od początku, stała się elementem konstruującym SW dopiero po pewnym czasie.

Andrzej Kołodziej uważa, że co prawda „Po szoku grudnia w kierownictwie »Solidarności« zabrakło koncepcji długofalowego działania”, ale powstanie SW nie było reakcją na błędy „Solidarności”, lecz poszukiwaniem nowej drogi180.

Zdaniem szefa poznańskiego Oddziału SW, Stefana Bobrowskiego (Macieja Frankiewicza), SW to „organizacja (...) kontynuująca radykalny, niepodległościowy nurt »Solidarności«”181.

Aleksander Katowicki, publicysta SW z Katowic traktuje powstanie SW, jako odpowiedź na fiasko polityki TKK, stawiającej na ugodę i działania masowe182.

Wiele zjawisk, wiele przyczyn złożyło się na utworzenie Solidarności Walczącej. Najważniejsi we wszystkim są ludzie. SW powstała więc dlatego, że byli właśnie tacy ludzie, którzy niewiele interesując się sprawami związkowymi i politycznymi nie mogli sobie wyobrazić, jak na brutalne i bestialskie zachowanie komunistów odpowiadać można „spokojem” i „pozostaniem w domach”. Ludzie, którzy w obliczu krzywdy i niesprawiedliwości, chcieli głośno krzyczeć i walczyć. Wierzyli, że tworząc Solidarność Walczącą swój krzyk i walkę spotęgują.

Komunikat

Środowiska skupione wokół pisma „Solidarność Walcząca” powołały w dniu 1 lipca 1982 r. Porozumienie. Jego celem jest tworzenie nowego ładu społecznego, jest walka o Rzeczpospolitą Solidarną. Podstawowym środkiem naszego działania jest budowa sieci informacyjnej, służącej propagowaniu idei solidarności społecznej w kraju i za granicą. Porozumienie jest otwarte dla wszystkich, którym idea ta jest bliska.

Wrocław, dnia 1.07.1982 r.

Porozumienie Solidarność Walcząca”183

Przypisy:

1. Rozmowa z Władysławem Frasyniukiem, „Obecność”, nr 9, wiosna 1985, s. 31

2. Maciej Łopiński, Marcin Moskit (pseud. Zbigniewa Gacha), Mariusz Wilk, Konspira. Rzecz o podziemnej „Solidarności”, wydanie I, Przedświt, 1984, s. 14-15

3. Tamże, s. 15-16

4. Gwiazda, miałeś rację, Rozmowy przeprowadzone przez Wiesławę Kwiatkowską z Andrzejem Gwiazdą, Gdynia 1990, s. 20

5. Proces szybkiej rotacji kadr w pierwszym okresie stanu wojennego barwnie przedstawia Władysław Frasyniuk [w:] Łopiński, Moskit, Wilk, op. cit, s. 28

6. „Wiadomości Bieżące”, nr 8, 15.01.1982 r.

7. „Wiadomości Bieżące”, nr 10, 19.01.1982 r.

8. „Solidarność Dolnośląska”, 28.01.1982 r., 4/1/67

9. Maciej Łopiński, Marcin Moskit, Mariusz Wilk, Konspira. Rzecz o podziemnej Solidarności, wydanie I krajowe debitowe, Gdańsk-Warszawa, 1989,

10. Relacja Tadeusza Świerczewskiego – aneks

11. Stanisław Stefański (pseudonim Włodzimierza Sulei), Solidarność na Dolnym Śląsku, Archiwum „Solidarności”, tom VIII, seria: Relacje i Opowiadania, Wrocław 1986, s. 151

12. Relacja Antoniego Kopaczewskiego – aneks

13. Stanisław Stefański, op. cit, s. 143

14. Tamże, s. 148

15. Tamże, s. 148-149

16. Proces Morawieckiego „Z Dnia na Dzień”, 30.11.1981 r., 69/141. Zob. też „Z Dnia na Dzień”, 19.11.1981 r., 63/135

17. Posiedzenie Prezydium Zarządu Regionu 26.11.1981 r., w: Z Dnia na Dzień, 30.11.1981 r., 69/147

18. Proces Morawieckiego, „Z Dnia na Dzień”, 10.12.1981 r., 75/147

19. Relacja Romualda Lazarowicza – aneks, zob. też relacja Kornela Morawieckiego – aneks

20. Stanisław Stefański, po. cit, s. 21

21. Tamże, s. 19

22. Relacja Kornela Morawieckiego – aneks. Zob. też relacja Romualda Lazarowicza i Jana Waszkiewicza – aneks

23. Stanisław Stefański, op. cit, s. 21

24. Wskazuje na szczegółowy przegląd „Biuletynu Dolnośląskiego” w okresie początkowym (czerwiec 1979 – sierpień 1980), w okresie legalnego istnienia „Solidarności” oraz po wprowadzeniu stanu wojennego. Np. od 1983 r. redakcja zamieszcza w większości numerów na pierwszej stronie krótkie notki historyczne o różnym charakterze: od faktograficznego, po refleksyjny.

25. Stanisław Stefański, op. cit, s. 22

26. Tamże, s. 22

27. Tamże, s. 22

28. Tamże, s. 25

29. Tamże, s. 24

30. Zob. K. Morawiecki, Za Naszą i Waszą Wolność. Za nasze i wasze trwanie, „Biuletyn Dolnośląski”, 10-11/29-30, październik, listopad 1981 r., s. 23

31. „Biuletyn Dolnośląski, wydanie specjalne, 19.08.1980 r.

32. Relacja Romualda Lazarowicza – aneks

33. Relacja Kornela Morawieckiego – aneks

34. Stanisław Stefański, po. cit, s. 50. Opisany incydent odnosił się do Krzysztofa Turkowskiego, który zamieścił we wrześniowym numerze „BD” reportaż z rozprawy, jaką miał w Zakopanem wikary kościoła w Małem Cichem za zorganizowanie procesji Bożego Ciała bez zezwolenia władz. Zob. też „Biuletyn Dolnośląski”, IX 1980 r.

35. Stanisław Stefański, po. cit, s. 132. Stefański (Włodzimierz Suleja) interpretuje przyczyny zatrzymania pracownicy kiosku „Ruchu” – Radwańskiej w sposób wskazujący na iunctim pomiędzy działalnością środowiska „BD” a posunięciami i wypowiedziami w ramach Związku.

36. Relacja Romualda Lazarowicza – aneks

37. Tamże

38. Stanisław Stefański, po. cit., s. 148

39. BD, 10-11/29-30, październik – listopad 1981 r., passim

40. Stanisław Stefański, op. cit., s. 174

41. BD, 10-11/29-30, 1981 r. s. 17

42. K[ornel] M[orawiecki], O prawdziwe wczoraj i lepsze jutro PZPR, „Biuletyn Dolnośląski”, 10-11/29-30, s. 11

43. Kim jesteśmy? O co walczymy, „Solidarność Walcząca”, nr 9, 8.08.1982 r. , s. 2

44. Redakcja zdecydowała się zamieścić logo „Solidarności” mimo trudności drukarskich w wykonaniu. Wymagało to dużego nakładu dodatkowej pracy.

45. „Biuletyn Dolnośląski”, 12-1/31-32, grudzień 1981 – styczeń 1982 r., passim

46. Był to świadomy kamuflaż [przypis R. Lazarowicza, 2002]

47. Szymon Zaręba, Potrzeba nowego programu, „Biuletyn Dolnośląski”, 12-1/31-32, s. 8-10

48. Tamże; zob. też „Biuletyn Dolnośląski”, 12-1/31-32 1982 r., passim; „Biuletyn Dolnośląski”, 4-5/34-35 1982 r. Andrzej Chochłowski, Jeśli nawet ta wiosna nie będzie nasza

49. Relacja Jana Waszkiewicza – aneks. Jan Waszkiewicz wyraża swój negatywny stosunek do tego, że „Biuletyn Dolnośląski” został „upartyjniony”

50. „Solidarność Walcząca”, Oddział Trójmiasto, 18, 12.06. 1986 r., s. 2

51. Relacja Romualda Lazarowicza – aneks

52. Józef Pinior, Jakie porozumienie, „Z Dnia na Dzień”, 62/134, 17.11.1981 r.

53. Tadeusz Świerczewski, List czytelnika: Czy poprzednie porozumienia zostały już zrealizowane?, „Z Dnia na Dzień”, 66/138, 24.11.1981 r.

54. „Z Dnia na Dzień”, 32.11.1981 r., 65/137

55. Obrady Prezydium Zarządu Regionu, „Z Dnia na Dzień”, 11.12.1981 r., 76/148

56. Wywiad z Władysławem Frasyniukiem, Wierzę, że do konfrontacji nie dojdzie, „Z Dnia na Dzień”, 7.12.1981 r., 73/145

57. Zbigniew Bujak, Prawda raz powiedziana, Archiwum Solidarności, tom 16, seria: Dokumenty, Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1987 r., s. 122

58 Piotr Bednarz, Tak się nie godzi, Mowa wyjaśniająca przed Sądem Wojewódzkim we Wrocławiu 14 grudnia 1982 r., „Z Dnia na Dzień”, 2/32, 10.01.1982 r., s. 2

59 Wyrok na Sierpień. Pełny zapis procesu Władysława Frasyniuka, Inicjatywa Wydawnicza Aspekt, 1983 r., opracował Andrzej Łaszcz [Jerzy Przystawa], s. 138-9

60. Komunikat RKS, „Z Dnia na Dzień”, 17-18.12.1981 r., wydanie strajkowe nr 4

61. „Z Dnia na Dzień”, 28-29.12.1981 r., wydanie strajkowe 9, 85/157

62. Uchwała RKS Dolny Śląsk, „Z Dnia na Dzień”, 21-22.12.1981 r., wydanie strajkowe nr 6

63. Różnice w zachowaniu się zakładów podczas ataków ZOMO w bardzo plastyczny sposób opisuje Marek Nowakowski, Raport o stanie wojennym, wyd. I, 1983 r., NOWA, rozdział: „A jak tam u was było?”

64. „Dziś i Pojutrze”, nr 2, maj 1982 r., s. 7, Analiza redakcyjna

65. „Z Dnia na Dzień”, 16-17.12.1981 r., wydanie strajkowe nr 3

66. Jerzy Holzer, Krzysztof Leski, Solidarność w podziemiu, Wydawnictwo Łódzkie, 1990 r., s. 7-8

67. „Biuletyn Dolnośląski”, 12-1/31-32, 1981/1982 r., s. 2

68. Maciej Łopiński, Marcin Moskit, Mariusz Wilk, op. cit., s. 57

69. Zob. też relację Tadeusza Świerczewskiego, Romualda Lazarowicza – aneks. Rozmowy z pierwszymi redaktorami „Z Dnia na Dzień” przeprowadzone przez autora i niezamieszczone w aneksie potwierdzają fakt spontanicznego i „oddolnego” tworzenia zrębów wydawniczo-dystrybucyjnych pierwszego w Polsce niezależnego pisma wydanego w stanie wojennym.

70. Relacja Tadeusza Świerczewskiego.

71. Zob. wydania strajkowe 1-14, treść relacji, opinii zamieszczanych apeli i oświadczeń

72. „Z Dnia na Dzień”, 28-29.12.1981 r., wydanie strajkowe 9

73. „Z Dnia na Dzień”, 17-18.12.1981 r., wydanie strajkowe 4

74 Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 137

75. Tamże s. 57

76. Relacja Romualda Lazarowicza – aneks. Zob. też przypis 68. oraz list K. Morawieckiego do Tomka i Rustejki z 6.02.1982 r. [do R. Lazarowicza i T. Świerczewskiego]: „(...) Znowu nie mam czasu na krytykę numerów (z tym zalegam – przepraszam).”

77. Wywiad z W. Frasyniukiem, „Z Dnia na Dzień”, 27-28.01.1982 r., 12/171, wydanie strajkowe nr 23

78. Relacja Władysława Frasyniuka – aneks

79. Maciej Łopiński,.., op. cit., s. 145

80. „Z Dnia na Dzień”, 15-16.02.1982 r., 19/178, wydanie strajkowe nr 30

81. Notka redakcyjna pt. Peace, pokój, mir, „Z Dnia na Dzień”, 15-16.01 1982 r., 7/166, wydanie strajkowe nr 18

82. Pseudonim Kornela Morawieckiego

83. Maciej Łopiński, ... , po. cit., s. 136. Zob. też informacja o samodzielnym dodruku „Z Dnia na Dzień” przez mieszkańców Oławy, w: Maciej Łopiński, ... , po. cit., s. 81

84. Relacje Romualda Lazarowicza i Tadeusza Świerczewskiego – aneks

85. Relacja Władysława Frasyniuka – aneks

86. Relacja Tadeusza Świerczewskiego – aneks

87. Tamże

88. Rozmowa ostatniego redaktora „Z Dnia na Dzień” z pierwszym zespołem redakcyjnym w stanie wojennym, „Z Dnia na Dzień”; 9/524, s. 5

89. List K[ornela Morawieckiego] do Tomka [Romuald Lazarowicz] i Rustejki [Tadeusz Świerczewski] z 24.02.1982 r.

90. Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 57

91. „Z Dnia na Dzień”, 9/524, s. 8

92. Tamże s. 8

93. List K[ornela Morawieckiego] do Tomka [Romuald Lazarowicz] i Rustejki [Tadeusz Świerczewski] z 2.02 1982 r.

94. List Sierotki [Marii Koziebrodzkiej] do Rustejki [z j.w.] z 6.02.1982 r. „Z. W.F.[Frasyniuk] ostatecznie przyznał Ci całkowitą rację, jeśli chodzi o zachowanie się Jurka W. i jego kolegi. Napiszę do nich list, w którym solidnie ich opie....(...)”.

95. Relacja Romualda Lazarowicza – aneks. Zob. też „Z Dnia na Dzień”, nr 9/524, s. 5-7

96. Niepodpisany artykuł: Dziwna relacja, „Z Dnia na Dzień”, 1-3.03.1982 r., 24/183, wydanie strajkowe nr 35

97. „Biuletyn Dolnośląski”, 12-1/3132, grudzień 1981 r. – styczeń 1982 r., s. 15, przedruk za „Z Dnia na Dzień” nr 13/172, 29-30.01 1982 r.

98. List K[ornela Morawieckiego] do Rustejki [T. Świerczewski] 29.01 1982 r.: „Do wczorajszego listu do Tomka dołączam jeszcze tekst RKS-u o Dyskusyjnych Klubach Solidarności. (...) przeczytaj”.

99. Maciej Łopiński,... ,op. cit., s. 68-70; Relacja Eugeniusza Szumiejki – aneks

100. Od 13 do 13, opracował Piotr Spiski, Polonia, 1-40-41

101. Maciej Łopiński, .. ,op. cit., s. 69

102. Tamże, s. 96

103. Tamże, s. 96-97. Uwaga E. Szumiejki zamieszczona w czasie autoryzacji. Zob. też Wywiad z Władysławem Frasyniukiem, „Solidarność” Pismo Regionu Gdańskiego, 3(66) 1982 r., 26.04.1982 r., w którym Frasyniuk sam opowiada się za centralizacją działalności w skali kraju.

104. Korespondencja między Świerczewskim – Morawieckim – Lazarowiczem w okresie styczeń-kwiecień 1982 r. Np. charakterystyczny list Morawieckiego do Świerczewskiego z 11.04.1982 r., w: archiwum korespondencji autora oraz archiwum korespondencji T. Świerczewskiego.

105. Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 72

106. Zbigniew Bujak, Prawda raz powiedziana, Archiwum Solidarności, tom 16, seria: dokumenty. Niezależna oficyna Wydawnicza. Warszawa 1987 r. Fragmenty rozmowy ze Zbigniewem Bujakiem z lutego 1982 r., s. 127

107. Tamże, s. 130-3

108. Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 69. Zob. też relacja Eugeniusza Szumiejki – aneks, a także Jerzy Holzer, Krzysztof Leski, Solidarność w podziemiu, wydawnictwo Łódzkie 190 r., s. 32

109. Joanna Duda-Gwiazda, Prawdy Najprostsze, „Opornik” nr 20/1982, 31.05.1982 r. Darłówek.

110. Relacja Eugeniusza Szumiejki – aneks. Zob, też Maciej Łopiński, ... , op. cit., rozdział IV

111. Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 96

112. Tamże s. 71

113 Relacja Kornela Morawieckiego – aneks. Zob. też relacje Romualda Lazarowicza, Pawła Falickiego.

114. Relacja Eugeniusza Szumiejki – aneks. Zob. też Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 96. Zob. też korespondencja między Świerczewskim a Frasyniukiem w: archiwum autora.

115. Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 71

116. Podczas relacjonowania przez Władysława Frasyniuka tych wydarzeń pojawił się zarzut „blokowania kontaktów”, nie poparty konkretnymi przykładami, co może oznaczać, że Frasyniuk odnosił wówczas takie wrażenie.

117. Maciej Łopiński, ..., op. cit., rozdziały: 6,7,8, zob. też relacja Władysława Frasyniuka – aneks

118. List K[ornela Morawieckiego] do Rustejki z 26.01.1982 r.

119. Z uwagi na szczególne znaczenie tego listu autor zbadał pod względem merytorycznym całą jego zawartość. Spójność faktów i zbieżność czasowa poruszanych w liście tematów ze szczegółowymi informacjami uzyskanymi od osób postronnych niemalże wyklucza możliwość sfałszowania.

120. TKK zawiązana została poza OKO. Szumiejko dowiedział się o powstaniu TKK leżąc w szpitalu. Andrzej Konarski został tą informacją zaskoczony i był bardzo oburzony trybem powstania TKK. W: Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 75-76. Zob. też relacja Eugeniusza Szumiejki – aneks

121. Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 167

122. List RKS NSZZ „Solidarność” Dolny Śląsk podpisany przez Świerczewskiego do Jego Eminencji Księdza Biskupa A. Dyczkowskiego, zwrócony Świerczewskiemu z osobistymi dopiskami bp. Dyczkowskiego.

123. List K[ornela Morawieckiego] do Tomka [Lazarowicz] i Rustejki [Świerczewski] z 24.02.1982 r.

124. Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 167

125. Tezy Prymasowskiej Rady Społecznej w Sprawie Ugody Społecznej, Warszawa, dn. 8 kwietnia 1982 r., broszura, s. 11

126. „Solidarność Walcząca”, 2, 20.06.1982 r., s. 1; 3, 27.06.1982 r., s. 1; 6, 18.07.1982 r., s. 1 i s. 2

127. Od 13 do 13, op. cit., s. 25-28; Jerzy Holzer, ... , op. cit., s. 21, Tezy..., op. cit., s. 5-6

128. „Z Dnia na Dzień”, 27-29.05.1982 r., 59/207 i Tezy..., op. cit., s. 10

129. Tezy..., op. cit., s. 7 i s. 12

130. Rozmowa z Józefem Piniorem przeprowadzona w czerwcu 1985 r. przez A. Łaszcza [J. Przystawę] „Obecność”, 10, lato 1985 r., s. 40-41

131. „Wiadomości Bieżące”, 10, 19.01 1982 r.

132. Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 58

133. Korespondencja Świerczewski-Frasyniuk-Morawiecki, w: archiwum autora i relacja T. Świerczewskiego – aneks

134. Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 58-59

135. „Z Dnia na Dzień”, 8-10.03.1982 r., 26/185, wydanie strajkowe 37

136. „Z Dnia na Dzień”, 6-13.04.1982 r., wydanie nadzwyczajne.

137. „Z Dnia na Dzień”, 22-24.04.1982 r., 49/197

138. Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 122

139. Andrzej Łaszcz, Bliżej już czy wciąż jeszcze dalej, „Obecność” 11, jesień 1985 r., s. 81. Zob. też relacja Jerzego Przystawy – aneks. Zob. też: Jesienią – Wywiad udzielony „Tygodnikowi Mazowsze” nr 15 przez Zbigniewa Romaszewskiego, w którym zaznacza, że krótkie strajki pomagają bezpiece wyłapywać najlepszych. Wobec tego lepiej jest przygotować kadry i uderzyć mocno, np. strajkiem generalnym. „Solidarność Walcząca”, 3, 27.06.1982 r., s. 3

140. Np. Apel RKS w: „Z Dnia na Dzień”, 27-28.01.1982 r., 12/171, wydanie strajkowe 23

141. Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 134

142. Tamże, s. 103. Zob. też „Tygodnik Mazowsze”, 8, 31.03.1982 r., s. 2

143. Wywiad z Bujakiem i Kulerskim, „Tygodnik Mazowsze”, 2, 11.02.1982 r. , s. 4

144. Do członków NSZZ „S” Regionu Dolny Śląsk, apel W. Frasyniuka, P. Bednarza, J. Piniora z 5.05.1982 r., „Z Dnia na Dzień”, 17-19.05.1982 r., 56/204. Zob. też M. Łopiński, ..., op. cit., s. 104

145. Maciej Łopiński, ..., op. cit. s. 108 i 111

146. Relacje Józefa Piniora i Piotra Bednarza – aneks

147. Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 112-113

148. Oświadczenie RKS Dolny Śląsk, 5.03.1982 r., „Z Dnia na Dzień”, 11-13.03.1982 r., 38/186

149 Notka redakcyjna: „Wobec prowokacji”, „Tygodnik Mazowsze”, 7, 25.03.1982 r., s. 3

150. Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 113

151. Stefan, Przywrócić Święto 1 Maja robotnikom, „Wiadomości Bieżące”, 20, 18.24.04.1982 r., s. 3

152. Relacja Tadeusza Świerczewskiego – aneks. Zob. też relacje W. Frasyniuka i K. Morawieckiego – aneks

153. Pseudonim Tadeusza Jakubowskiego, który był wówczas szefem tzw. Kancelarii RKS. Do jego obowiązków należało m.in. protokołowanie spotkań.

154. Maciej Łopiński, ... , op. cit., s. 115

155. Do członków NSZZ Solidarność – apel RKS NSZZ „S” Dolny Śląsk z 4.05.1982 r., w: „Z Dnia na Dzień”, 13-15.05.1982 r., 55/203

156. Relacja K. Morawieckiego – aneks

157. Od 13 do 13, opr. P. Spiski, op. cit., s. 125. Wywiad przeprowadzony 26.04.1982 r.

158. Dziś i Pojutrze, 3, czerwiec 1982, s. 1

159. „Z Dnia na Dzień”, 28.04.-1.05.1982, 51/199

160. „Z Dnia na Dzień”, 8-10.03.1982, 26/185, Apel o strajkach 5-minutowych na 12.03.; zob. też „Z Dnia na Dzień”, 5-7.04.1982, 45/193; „Z Dnia na Dzień”, 3-5.05.1982, 52/200, numer w całości poświęcony oświadczeniom TKK z 22.04.1982

161. M. Łopiński,..., op. cit., s. 82

162. List redakcji „Z Dnia na Dzień” do RKS z 1.07.1982, do wiadomości: RKS, Rustejko, Morawiecki, a/a, s. 1-2

163. Tamże, s. 1

164. Przewodniczący RKS NSZZ „S” W. Frasyniuk, Wrocław 15.06.1982, dotyczący zwołania w trybie natychmiastowym posiedzenia RKS. Istnienie takiego listu zostało potwierdzone przez W. Frasyniuka, który jest w tym liście osobą oskarżaną.

165. List K. Morawieckiego do W. Frasyniuka z 21.07.1982. Treść i kontekst listu, analiza pisma, a także wyjaśnienia osób biorących udział w sprawie – Pinior, Lazarowicz, Świerczewski – potwierdzają jego wiarygodność.

166. List K. Morawieckiego do T. Świerczewskiego z 23.05.1982. Wiarygodność listu jak w przypisie 164

167. Tymczasem jest odwrotnie. Z krzyżującej się korespondencji w okresie kwiecień-lipiec 1982 r. między osobami biorącymi udział w tych wydarzeniach wyraźnie przebija nuta niedowierzania, że pracownicy RKS mogą zostać tak przez swego Przewodniczącego zawiedzeni. Istnieje dokument, który sprawę stawia w jeszcze innym świetle. Przedstawiając rozliczenie na zebraniu przedstawicieli zakładów z RKS, J. Pinior podsumowuje, że w okresie od 4.05 do 17.07.1982 RKS wydał 6 480 000 zł, w rozbiciu na poszczególne pozycje: 59% na wydatki rzeczowe, 21% na zapomogi, 6,6% – zasiłki, 11% – koszty organizacyjne, 2% – pomoc prawna i 2 mln zł jako pożyczka dla Regionu Małopolska. W: Protokół zebrania RKS, 31.07.1982, uczestnicy: Szymon [Frasyniuk], Tezeusz [Pinior], Rustejko, Mały, Aster, Darek, Mundek, Monter, Ola, Gruby, przedstawiciele „S” Regionu Mazowsze.

168. Relacja T. Świerczewskiego – aneks

169. Zob. też list Morawieckiego do Świerczewskiego z 24.05.1982.: „Jeszcze forsa. Mówiłeś, że obawiasz się, że tej forsy im nie wydrzemy. Ja podzielałem i podzielam Twoje obawy – ale napiszę Ci tylko coś w tym duchu: s. .. pies – damy sobie radę bez nich, to raz, a dwa, że może to i lepiej niech ludzie z zakładów dowiedzą się wprost ileśmy tych pieniędzy publicznych przepuścili na koniaki, chaty i dziewczynki”.

170. Listy: Morawieckiego do Świerczewskiego z 2.06.1982, Śweirczewskiego do Frasyniuka z 7.06.1982, i odpowiedź Frasyniuka Świerczewskiemu z 13.06.1982. Na temat narastającego konfliktu personalnego i sporu kompetencyjnego pisze Morawiecki do Zbigniewa Oziewicza dn. 30.04.1982.: „Boli mnie to jakieś ambicyjne traktowanie sprawy – kto tu jest siłą, a kto fasadą. A już wygadywanie w tej materii na mnie, to zaślepienie i głupota i prawie nie wierzę temu, co piszesz (...) A co tu jest czyim organem – to spór wprost śmieszny. Ważne, żebyśmy my wszyscy stali się jednym organizmem – wtedy wygramy. Zwalczać kogoś, kto przyczynił się do stworzenia czytanej przez tysiące prasy to taka sama bufonada, jak lekceważyć tego, kto mimo obawy o siebie rozprowadza 30% nakładu (...)”

171. Apel RKS NSZZ „S”, 1.06.1982, „Z Dnia na Dzień”, 7-9.06.1982., 62/210

172. „Solidarność Walcząca”, 1, 13.06.1982., s. 3

173. „Tygodnik Mazowsze”, 20, 30.06.1982., s. 4. Zob. też Walki i radykalizacja nastrojów we Wrocławiu [w:] J. Holzer, ..., op. cit., s. 54

174. Relacja Tomasza Wójcika – aneks

175. J. Holzer,..., op. cit., s. 42

176. M. Łopiński,..., op. cit., Warszawa 1984, Przedświt, s. 41

177. Tamże, s. 47-49

178. Wywiad z Przewodniczącym SW K. Morawieckim, „Walka o serca i umysły”, „Liberstas”, Kwartalnik Społeczno-Polityczny, 7, lipiec 1986., Przedruk: Prawy Margines, Wydawnictwo organizacji Solidarność Walcząca, s. 9

179. Wywiad z K. Morawieckim, „Wiadomości Bieżące”, 56, 17-23.10.1982, s. 2. Zob. też wywiad z K. Morawieckim „Walka”, 1, wrzesień – październik 1984, s. 5

180. Alfred Znamierowski, Zaciskanie pięści. Rzecz o Solidarności Walczącej, Editions Spotkania, Paryż 1988, s. 88-89.

181. Oświadczenie SW Oddział Poznań, Stefan Bobrowski, „Solidarność Walcząca”, Oddział Poznań, 1-15.12.1987., s. 1.

182. Aleksander Katowicki, Rozum i dewocja, „Wolni i Solidarni”, 7, maj 1983, s. 2-3.

183. „Solidarność Walcząca”, 5, 11.07.1982., s. 1.