6. Wawrzyniec Kaznowski - LIRNIK I TŁUM

KULTURA

Wawrzyniec Kaznowski

LIRNIK I TŁUM

Nie było rzeczą łatwą dostać się na jeden z kilkunastu koncertów Jacka Kaczmarskiego, zorganizowanych po jego przyjeździe do kraju. Bilety wyprzedane na wiele dni naprzód, kolejki przed kasami, tłumy w salach koncertowych, wywiady artysty dla prasy, radia i telewizji - to wszystko tworzyło gorącą atmosferę, zaskakującą najbardziej zagorzałych zwolenników twórczości Kaczmarskiego. W ciągu dziewięciu lat jego nieobecności wyrosło w kraju nowe pokolenie słuchaczy, znających twórczość pieśniarza z radia oraz z przemycanych z Zachodu i przegrywanych w podziemiu kaset. To głównie oni, pragnący skonfrontować mit barda "Solidarnosci" wzywającego do "wyrwania murom zębów krat", przybyli licznie na koncerty. Nota bene warto przypomnieć, że "Mury" stały się nieoficjalnym hymnem "Solidarności" wbrew intencjom Kaczmarskiego. Jego tłumaczenie pieśni katalońskiego poety Luisa Llacha mówiło o samotności poety wobec masowych ruchów społecznych, lecz słuchacze nie przyjmowali do wiadomości pesymistycznego przesłania "Murów". Zapewne i dziś część widowni odbiera jedynie powierzchownie twórczość Kaczmarskiego, widząc w nim "ekspresyjnego zwierza" i nie wnikając w filozoficzno-historyczną warstwę jego tworów. Stąd bierze się nieufność poety wobec popularności i wypowiadana często chęć uwolnienia się od koncertów i poświęcenia czasu na pisanie wierszy oraz prozy.

Według artysty, obecna trasa koncertowa jest pewnego rodzaju zamknięciem dotychczasowego etapu twórczości i spłacenia długu zaciągniętego wobec krajowej publiczności.

Początki twórczości Jacka Kaczmarskiego sięgają połowy lat siedemdziesiątych i łączą się z ówczesnym nurtem kultury studenckiej. Kaczmarski wychowywany był w szacunku dla rzeczywistości przetworzonej - w formie malarskiej, literackiej bądź muzycznej. W młodości fascynował się Dyjanem i Brassensem, ale prawdziwym przełomem było spotkanie z Włodzimierzem Wysockim. Od tego momentu zdecydował się na wyrażanie swych uczuć i przemyśleń poprzez piosenki. Okres twórczości inspirowany balladami Wysockiego, określanej przez samego Kaczmarskiego mianem "słowiańskiej histerii", zaowocował wieloma utworami, spośród których "Obława" i "Przedszkole" przyniosły mu nagrodę Festiwalu Piosenki Studenckiej w 1977 r. Mimo wielu sukcesów nie dopuszczano go do występów w radiu i telewizji, ze względu na treść jego piosenek. Sympatii władz nie przysparzały mu również występy na prywatnych imprezach organizowanych przez opozycję korowską. Miało to pozytywną stronę, gdyż uchroniło młodego twórcę przed pokusami komercjalizacji.

Pod koniec lat siedemdziesiątych Kaczmarski nawiązał współpracę z Przemysławem Gintrowskim i Zbigniewem Łapińskim. Wspólnie opracowali program polityczno-poetycki "Mury", który dał początek charakterystycznym dla twórczości Kaczmarskiego cyklom tematycznym. Wykazany w "Murach" zmysł historiozoficzny nie opuścił poety w następnych programach. Typową dla Wysockiego bajkową metaforę zastępować zaczęła poetycka refleksja nad rzeczywistością historyczną. Fascynacja "słowiańską histerią" zmieniła się, według słów Kaczmarskiego w fascynację "polskim romantyzmem". Wyrazem tego był perfekcyjny, oparty na dziewiętnasto- i dwudziestowiecznym malarstwie polskim program "Muzeum", ukazujący ciągłość i dramatyzm polskiego losu. Miedzy tymi cyklami powstał "Raj', inspirowany Starym Testamentem. Podobnie, jak w "Murach", obok tekstów Kaczmarskiego skorzystali twórcy z poezji Zbigniewa Herberta.

Programy te śpiewane w gorącym czasie "pierwszego karnawału", były odbierane jako polityczne, choć autor bronił się przed tego rodzaju podporządkowaniem. Dziś podkreśla szczególne znaczenie "Raju", będącego pierwszą próbą odniesienia się do Absolutu, do uniwersalnego systemu wartości. Od tego czasu motyw szukania Boga przez człowieka staje się częstym w jego twórczości.

W latach 1980-1981 Kaczmarski występował na strajkach i festiwalach, był wszędzie tam, gdzie go zapraszano. Śpiewał na festiwalu w Opolu, gdzie za wizjonerskie "Epitafium dla Wysockiego" otrzymał nagrodę, był na Przeglądzie Piosenki Prawdziwej w Gdańsku, a równocześnie występował dla młodzieży w liceach i na strajku studenckim w Warszawie. W tym okresie zachłyśnięcie się wolnością i intensywnej twórczości nagrał też razem ze Zbigniewem Łapińskim program "Krzyk", który miał mniej szczęścia od "Murow" i ukazał się na kasecie dopiero w ubiegłym roku.

Rosnąca popularność, ugruntowana występami w kabarecie Pietrzaka, niosła za sobą niebezpieczeństwo scenicznego zawodowstwa. Kaczmarski wspominał, że na 15 grudnia 1981 r. zaplanowany był koncert w salach hotelu "Forum", z udziałem aktorów, telewizji itp. Stan wojenny, który zastał pieśniarza na tournee we Francji, zakończył ten burzliwy okres i rozpoczął blisko dziewięcioletnią emigrację. Oznaczało to rozpad sławnego tria, gdyż Gintrowski i Łapiński, którzy wrócili do kraju tuż przed 13 grudnia, nie otrzymali już paszportów.

Kaczmarski rzucił się w wir pracy na rzecz podziemnej "Solidarności', najpierw w Paryskim Komitecie, później poprzez występy na całym świecie, które mobilizowały opinię publiczną do pomocy walczącym w kraju. Na ten cel przekazywał też swoje honoraria. W tym okresie powstał program pt. "Zbroja", będący przejmującym wyrazem uczuć sponiewieranego narodu, zrozpaczonego, pełnego nienawiści, a przecież - wciąż mającego nadzieję... Dla ośmieszenia autora trzech "Obław" nazywano go w propagandzie komunistycznej "wykonawcą piosenek myśliwskich".

Wiosną i latem 1983 r. powstał program "Przejście Polaków przez Morze Czerwone", w który obok refleksji na temat polityki "normalizacji' w kraju, pojawił się nurt rozważań o losie emigranta, który to los stał się doświadczeniem części pokolenia autora "Naszej klasy".

Dzięki podróżom (m.in. do Australii, Izraela, RPA, USA), Kaczmarski poznał świat i ludzi będących wybitnymi postaciami emigracji. Na Zachodzie wreszcie miał okazję uwolnić się od ciśnienia polityki, które w kraju nad Wisłą towarzyszyło jego twórczości. Tam urodziła się koncepcja "kosmo-polaka", powstała pod wpływem publicystyki Andrzeja Bobkowskiego. Oznaczała ona człowieka będącego kosmopolitą, obywatelem świata, a równocześnie zachowującego wszystko to, co wartościowe w polskości. Taki tytuł nosił kolejny cykl piosenek, połączony z poematem dygresyjnym w wykonaniu Stanisława Załuskiego, z którym Kaczmarski występował w majowo-czerwcowych koncertach.

Dalszym krokiem na tej drodze jest twórczość w języku angielskim, której przejawem jest musical o cesarzu Heliogabalu, czekający na producenta w Londynie.

Od roku 1 984 Kaczmarski podjął pracę w radiu Wolna Europa, gdzie prowadził swój "Kwadrans" oraz współtworzył inne audycje. Choć praca etatowa, jak wyznał w wywiadzie dla "Tygodnika Solidarność" nr 18) "wywiera na niego zdecydowanie negatywny wpływ, na emigracji napisał kolejne czterysta piosenek, które razem z powstałymi przed wyjazdem z kraju dają imponującą liczbę ośmiuset tekstów. Autor przyznaje, że niekiedy sam gubi się w tym gąszczu; na szczęście przygotowywane jest wydanie "dzieł zebranych" Kaczmarskiego, z autoryzowanym zapisem nutowym.

Od pewnego czasu powstają piosenki składające się na cykl „2 lektur szkolnych", w którym na kanwie lektur będących kanonem literatury polskiej i światowej snuje poeta refleksje na kluczowy w tego twórczości temat: walki jednostki z siłami, które chcą je zniszczyć. Poza tymi cyklami powstało wiele piosenek, także tych oddających radość życia i - bo nie zawsze idzie to w parze - skomplikowaną dziedzinę stosunków damsko-męskich.

Kaczmarski nie zdecydował jeszcze, czy powróci do Polski, czy pozostanie na Zachodzie, gdzie czeka na niego praca w RWE i gdzie ma rodzinę. Nurtują go wątpliwości, czy piosenka autorska, wykonywana przez "chłopaka z gitarą", może liczyć na mądrych i wiernych odbiorców. Środowisko, które tworzyło nurt piosenki studenckiej w drugiej połowie lat siedemdziesiątych - rozpadło się. Niektórzy wyemigrowali (Natasza Czermińska), inni nie żyją (Wojtek Bellon, Jacek Zwoźniak), pozostali zajęli się komercją.

Poeta obawia się przypisania do jakiegokolwiek ruchu społecznego, do haseł będących zniewalaniem sztuki. Jako artysta chce być wiernym tylko sobie, a nie powstałej wbrew niemu kombatanckiej legendzie. Chce pisać tylko to, co w danej chwili czuje, i to jest dla niego synonimem artystycznej uczciwości.

Jego opinie na temat sytuacji w Polsce i przyszłości kraju są krytyczne i pełne czarnych obaw. Widzi sentymentalne, żyjące niedzisiejszymi ideami społeczeństwo, kierujące się emocjami; widzi agresję na co dzień i groźbę populistycznej demagogii. Jest niczym ślepy lirnik, bohater jednej z ostatnich pieśni. Czy publiczność, urządzająca ma wielominutowe "stojące" owacje dostrzeże w nim lirnika, poetę wyrażającego tylko siebie, czy będzie dalej wymagać od niego roli barda, którą twórca odrzuca? I czy sam Kaczmarski odnajdzie więź z nowym pokoleniem słuchaczy? Zobaczymy, a być może usłyszymy - już niebawem.