RADA ETYKI UBEKISTANU POTĘPIA

9 maja 2005 roku Magdalena Bajer wysłała w imieniu Rady Etyki Mediów III RP, której przewodniczy, list do „Przeglądu Konińskiego” potępiający red. Krzysztofa Dobreckiegio za ujawnienie TW „Beibi” czyli Bożeny Brzezińskiej, prywatnie koleżanki Stefana Bratkowskiego, prywatnie kumpla kilku członków REM. Jak z tego widać REM popiera lustrację pod warunkiem, że nie będzie dotyczyła jej członków i ich znajomych. Ciekawi nas czy p. Bajer i jej koledzy od potępiania osób nie współpracujących z SB, posiadają status osób pokrzywdzonych, czy też brzydzą się nim jak red. Wołek, oddelegowany do wypowiadania się w imieniu prawicy antylustracyjnej.

Przypatrzmy się skandalicznemu listowi Magdaleny Bajer. Stwierdziła ona, że „REM zapoznała się z art. P. red. Krzysztofa Dobreckiegio „Bożena Brzezińska donosiła do SB” (22-28 marca 2005)”. Na oficjalnej stronie internetowej REM tekstu tego oświadczenia znaleźć jednak nie można. Widocznie p. Bajer wolałaby ukryć list przed opinią publiczną poza Koninem.

O artykule Dobreckiego czytamy: „W opinii REM jest on przykładem nieodpowiedzialnego wykorzystania dostępu do akt IPN, których sygnaturę autor przytacza. Tytuł artykułu mocno wyeksponowany, sugeruje ciężkie przewinienie osoby wymienionej z imienia i nazwiska, znanej w Koninie i poza tym miastem działaczki opozycji demokratycznej.”

Odpowiedzialne wykorzystanie akt IPN polegać zapewne powinno na stwierdzeniu, że są sfałszowane, jeśli zawierają nazwiska donosicieli. Tytułu nie wolno eksponować, najlepiej więc napisać go petitem na ostatniej stronie gazety. Wiadomo powszechnie, że donoszenie przez 6 lat na Duszpasterstwo Ludzi Pracy i podziemną „S” jest przewinieniem lekkim i w zasadzie należy się za nie nagroda. A zwłaszcza jeśli się jest znanym poza swoim miastem, to już można donosić bez ograniczeń, p. Bajer uzna to za zasługę dla kultury i moralności. Co innego gdyby donosicielem był cieć z blokowiska. Już teraz wiemy, że lustracja w wykonaniu p. Bajer powinna polegać na ujawnianiu donosicieli ale bez podawania ich imion i nazwisk.

P. Bajer udzieliła też nauk: Raporty SB pisane dla SB należało „konfrontować z opiniami byłych działaczy Solidarności.” Chodziło zapewne o konfrontację z opinią TW „Boltona” – Jerzego Żurawieckiego (patrz dalej).

Oskarżenie osoby, cieszącej się zaufaniem, wielkim uznaniem (p. Bajer i Bratkowskiego) i „zapraszającej na odczyty do Konna” ludzi kultury, jest oczywiście zbrodnią i to na podstawie akt „nie zweryfikowanych jeszcze przez historyków IPN ... Jest karygodnym wyrazem poszukiwania sensacji, naruszającym zasady szacunku i tolerancji oraz kierowania się dobrem odbiorcy zapisanej w Karcie Etycznej Mediów.”

TW ”Beibi” zapraszała do Konina wielu luminarzy kultury na spotkania, więc donoszenie jest usprawiedliwione, tym bardziej, że dotyczyło głównie działaczy „S” i Kościoła. Jeśli się więc było donosicielem – działaczem opozycji, a trudno by bezpieka rekrutowana osoby, które w opozycji nie działały, bo niby o czym miałyby wtedy bezpiekę informować i co na jej polecenie w opozycji robić – to donoszenie było rzeczą naturalną.

P. Bajer odmówiła zapoznania się z aktami dotyczącymi TW „Beibi” i zaświadczeniem IPN ujawniającym jej działalność. Skoro jednak nasza moralista domaga się, by prawdą historyczną odsłaniali tylko historycy a nie dziennikarze, skorzystam z tej rady i jako historyk zawodowy odsłonię nieco prawdy o podopiecznej Rady Etyki Ubekistanu.

Bożena Brzezińska został zwerbowana 17 maja 1983 roku; jej oficerem prowadzącym był kpt. Ryszard Prymus, z-ca naczelnika Wydziału V. TW „Beibi” spotykała się z kpt. Prymusem w lesie koło Rudzicy, w zajeździe pod Słupcą, w restauracji hotelu „Merkury” w Poznaniu oraz we własnym domu. Za obietnicę pomocy SB w karierze oraz korzyści materialne informowała Służbę Bezpieczeństwa o planach Duszpasterstwa Pracowniczego, poczynaniach opozycji, dostarczała także charakterystyki osób w niej działających, między innymi: Ryszarda Stachowiaka, przewodniczącego regionu, ks. Stanisława Waszczyńskiego, kanonika, proboszcza parafii św. Wojciecha, który opiekował się solidarnościową opozycją, Jarosława Krzywika, Ryszarda Skoczylasa, Krzysztofa Buszko, Wiesława Wysokiego, Ewy Zaleskiej, Krzysztofa Dobreckiego, Stefana Bratkowskiego i innych.

Jako szefowa ośrodka duszpasterskiego przy parafii św. Maksymiliana Kolbe miała niesłychaną władzę w tej parafii i nie dopuszczała do żadnej działalności poza koncesjonowaną, dlatego opozycja solidarnościowa skupiła się wokół parafii św. Wojciecha.

Ze szczególną gorliwością donosiła właśnie na środowisko skupione przy parafii Św. Wojciecha, informując między innymi o przygotowaniach związanych z wizytą w Polsce Ojca Świętego. Zwróciła się kpt. Prymusa, by została zatrzymana lub wezwana na przesłuchanie w dniu umożliwiającym jej uniknięcie udziału w pielgrzymce Świata Pracy do Częstochowy na spotkanie z Papieżem. Może obawiała się zdekonspirowania.

Brzezińska poddała pełnej kontroli operacyjnej SB Duszpasterstwo Pracownicze oraz Ośrodek Kultury Chrześcijańskiej, a także doprowadzenie do poważnego, długotrwałego konfliktu między tymi środowiskami a środowiskiem skupionym przy parafii Św. Wojciecha. Na ręce Brzezińskiej płynęła też zagraniczna pomoc finansowa dla opozycji.

Oczywiście TW „Beibi” idzie w zaparte i przedstawia zaświadczenie z IPN, że nie figuruje na liście Wildsteina
.
Szczególnie wdzięczny Bożenie Brzezińskiej za donoszenie na siebie jest Stefan Bratkowski. Dzięki niej Jaruzelski wiedział co myśli Bratkowski o tym co generał powinien robić. Generał nie mógł przecież zasnąć zanim nie zapoznać się ze światłymi pouczeniami redaktora Bratkowskiego. Tak to Bratkowski przybliżał porozumienie. Nie dziwi więc, że teraz głosi, iż dokument IPN jednoznacznie stwierdzający, że Brzezińska informowała SB, „nie ma znaczenia". Ależ ma, powinien był podstawą do przyznania TW „Beibi” przez TW „Alka” Orderu Orła Białego.

Skąd się wzięła REM?

Wymiećmy listę hańby – członków Rady Etyki Ubekistanu by wszyscy wiedzieli kto ponosi odpowiedzialność za skandaliczne oświadczenie i obronę agentury:

Magdalena Bajer - przewodnicząca, Tadeusz Fredro-Boniecki (PR) – wiceprzewodniczący, Maciej Iłowiecki – wiceprzewodniczący, Rafał Wieczyński (reżyser filmowy)– sekretarz i członkowie: Michał Bogusławski (Szkoła Wańkowicza), Mariusz Jeleński (TVP), Tadeusz Kononiuk (UW), Helena Kowalik (PRZEGLĄD), Ryszard Piekarowicz i Anna T.Pietraszek (TVP).

REM jest powoływana na dwuletnią kadencję przez Konferencję Mediów Polskich, która też ustala jej statut. Jest więc to instytucja nie posiadająca żadnego mandatu społecznego. Równie dobrze Abcnet mógłby jeszcze z kilku portalami powołać Radę Etyki Mediów Osób, które nie donosiły na bezpiekę i wydawać oświadczenia.

Mamy niedyskretne pytanie do Pani Bajer, dawnej redaktorki „Polityki”; skoro znajduje się w awangardzie obrony agentury, czy sama dysponuje statusem osoby pokrzywdzonej, a może jak redaktor Wołek, brzydzi się występowaniem do IPN o przyznanie takiego statusu?

Agentura w działaniu

Intelektualiści mogliby postawić tezę, iż skoro komunizm upadł, przepraszam, obalili go doradcy „S”, to rola tajnych współpracowników bezpieki skończyła się. Zobaczmy więc na przykładzie TW „Beibi” jak to agentura współdziałała przy owym „obalaniu” dawnego ustroju.

Jednym z głównych problemów z punktu widzenia Kiszczaka było wyznaczenie odpowiednich kandydatów do zdjęcia z Wałęsą, by po zwycięskiej solidarnościowej stronie a więc w Sejmie kontraktowym znaleźli się tajni współpracownicy a nie jakieś nieodpowiedzialne „oszołomy” lub nie daj Boże „zoologiczni” antykomuniści.

W Koninie kandydatów „Solidarności” wyznaczała oczywiście ulubienicy Anny Bikont, TW „Beibi” - Bożena Brzezińska do spółki z warszawskim KiKiem. Przypomnijmy, że prof. Kieres jakoś nie uznał za stosowne ujawnienia agentury w KiKach, ale i tego pewnie się z czasem dowiemy. Kogóż to przepchała do Sejmu agentura? Oczywiście odrzucono działaczy podziemnej „S”, wyznaczono natomiast: Kazimierza Brzezińskiego, męża TW „Beibi”, Jerzego Żurawieckiego – TW „Bolton”, TW „Grażyna”, Andrzeja Arendarskiego i Ireneusza Niewiarowskiego.

Żurawiecki w roku 1981 był członkiem Zarządu Regionu i delegatem na Zjazd „S”. W sierpniu 1981 roku ODNOWIONO, nie pozyskano „Boltona”, a więc pracował wcześniej i został uaktywniony w związku ze zjazdem Solidarności i w październiku już donosił. Jego oficerem prowadzącym był por. Wojciech Połatyński, kierownik Sekcji VI w Wydziale IIIA (później V) SB w Koninie.

Po 1989 TW „Bolton” w nagrodę za wierną służbę SB został przewodniczącym Zarządu Regionu „S” na cztery kadencje, a następnie przewodniczącym Rady Powiatu Tureckiego. Zachowywał się przykładnie wszędzie promując kumpli z SD.

Arendarski Andrzej, członek podziemnego wydawnictwa KOS, po 1989 był prezes PIG (1990-1992 i od 1993), posłem KLD, ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą w rządzie Suchockiej. Kiedy rządy solidarnościowe się skończyły Arendarski został działaczem SD i prezesem spółki Tel-Energo, ale los się do niego uśmiechną dopiero po zwycięstwie komunistów w 2001 roku; w styczniu 2002 roku został prezesem Niezależnego Operatora Międzystrefowego - NOM, którego współwłaścicielem jest nie tylko Tel-Energo (15%) ale przede wszystkim Orlen (35%).

Ciekawe czy osoby wyznaczone na posłów Sejmu kontraktowego przez TW „Beibi” mają status osoby pokrzywdzonej, oprócz rzecz jasna TW „Boltona”.

Agentura nie mogłaby jednak tak skutecznie działać gdyby nie cieszyła się moralnym poparciem i, którego właśnie ponownie dostarczyła jej Magdalena Bajer z kolegami.

Autor publikacji
Ubekistan