NATO I SIŁY EUROPEJSKIE

Amerykański dziennik „Wall Street Journal Europe” z 7 listopada 2000 r. Matthew Kaminski; NATO na nowo określa rolę Europejczyków i Stanów Zjednoczonych. Obóz polityczny Georga Busha w czasie prezydenckiej kampanii wyborczej sugerował, iż musi nastąpić „nowy podział zadań” wśród członków Paktu Północnoatlantyckiego.

Jednak wydźwięk komentarzy, które sugerują, że USA wycofa się z militarnej obecności w Europie góruje nad ostatnimi zmianami w Sojuszu. Stany Zjednoczone już teraz cedują więcej swojej odpowiedzialności za Europejczyków, a ci z kolei roszczą sobie prawo do odgrywania nowej roli i troszczenia się o swoje bezpieczeństwo bez pomocy rządu amerykańskiego.

Wszystko to zmienia militarną i polityczną rzeczywistość przyszłych wyzwań dla transatlantyckich więzi. Niezależnie od tego, czy w dzisiejszych wyborach prezydenckich zwycięży Al Gore czy George W. Bush. Nowa amerykańska administracja odziedziczy coś, co wygląda na politycznie sprzeczne wyzwanie – jak spowodować, żeby Europa robiła sama więcej oraz jednocześnie nie zmniejszyć w niej wpływów USA i nie urazić NATO.

Wojskowi z Naczelnej Kwatery Sojuszniczych Sił w Europie albo inaczej Shape, która mieści się w belgijskim Mons twierdzą, że Stany Zjednoczone po cichu próbowały od wielu lat zachować taką równowagę. Ich wysiłki uległy przyśpieszeniu, kiedy Unia Europejska w końcu podjęła decyzją o formowaniu swoich własnych sił zbrojnych. W tym samym czasie sytuacja na Bałkanach, które od dłuższego czasu absorbowały NATO zaczęły się uspokajać.

Pomocnik gen. Josepha Raltsona – nowego naczelnego dowódcy sojuszniczych sił w Europie, które to stanowisko jest zarezerwowane dla Amerykanina - mówi, że podtrzymuje bliskie, personalne kontakty z europejskimi ministrami obrony, żeby skłonić ich do ponownego przemyślenia kwestii strategii bezpieczeństwa ich państw.

Jednakże, jak twierdzą urzędnicy, ostatnie zmiany personalne w dowództwie wojskowym dały Europejczykom dużo ważniejsze stanowiska niż w czasie Zimnej Wojny. Od trzech lat posadę szefa sztabu – trzeciego najważniejszego stanowiska w Shape – zajmuje Europejczyk. Funkcją nr 2, tj. vice-szefa sojuszniczego dowództwa wymienili się Niemiec i Brytyjczyk. Obecny zastępca, brytyjski generał Rupert Smith wziął na barki duże obciążenie - włączając w to koordynację działań z Unią Europejską.

Nowy podział planistyczny i operacyjny wewnątrz Shape pozwala krajom europejskim, które nie są członkami Sojuszu a biorą udział w działaniach pokojowych na Bałkanach, brać bezpośredni udział w podejmowaniu decyzji Paktu.

Najlepszym przykładem coraz większej roli Europejczyków jest Kosowo. Po tym, jak siły amerykańskie pokierowały w zeszłym roku militarnymi działaniami NATO, porządku w serbskiej prowincji pilnują dziś w większości europejskie siły pod dowództwem europejskiego generała. Amerykanie stanowią 13% czterdziestopięciotysięcznego podporządkowanego NATO kontyngentu. USA ciągle posiada też silną, dwudziestotysięczną grupę wojsk w Bośni.

„Mamy do czynienia z ponownym określeniem balansu odpowiedzialności, który bierze pod uwagę fakt, że Europejczycy mają więcej możliwości i woli działania” – twierdzi urzędnik NATO. „Ale nie może się to zakończyć sukcesem, jeśli nie zwiększy się uprawnień decyzyjnych Europejczyków. W innym przypadku będzie to tylko powierzchowna reorganizacja”.

Wojskowi amerykańscy ostrzegają, że nie ma żadnego planu przekazania dotychczasowych uprawnień USA - Europie. Stany Zjednoczone, dominujący członek Sojuszu, nie oddał żadnych wielkich stanowisk podczas ostatniej reorganizacji dowództwa militarnego. Także Europejczycy, jak na razie, w swoich deklaracjach nie przejawili większej woli zadbania o swoje bezpieczeństwo niż zwiększenie budżetu obronnego, aby wyrównać dysproporcję między Europą i Stanami. Ale jakieś ruchy w celu zmniejszenia zależności militarnej od USA są podejmowane. Pod koniec tego miesiąca kraje Unii Europejskiej zobowiązały się wyposażyć i wydzielić oddziały do sił szybkiego reagowania, liczących sześćdziesiąt tysięcy ludzi, które będą mogły do końca 2003 r. interweniować samodzielnie w sytuacjach kryzysowych.

George Robertson, Sekretarz Generalny NATO, regularnie podkreśla, że spadek wydatków obronnych w krajach Paktu zatrzymał się w tym roku, a w przypadku Włoch nastąpił nawet wzrost. Urzędnicy nagłośnili ostatnie starania Europejczyków o zakup samolotu transportowego i inwestycje w rozwój precyzyjnych rakiet. Ale mówią, że tak wiele wydaje się na personel, iż nie starcza już na badania i wyposażenie. Jeśli armie europejskie nie wniosą więcej do wspólnej obrony to nie będą miały dużo więcej do powiedzenia niż obecnie.

Po początkowym oziębieniu w stosunku do pomysłu stworzenia nowych, europejskich sił zbrojnych Stany Zjednoczone próbują je kształtować. W mowie, która została powitana przez urzędników europejskich jako najwyraźniejsza, jak dotąd, ekspresja poparcia ambicji UE w dziedzinie obronnej, amerykański sekretarz Obrony William Cohen powiedział, iż USA popiera ją „nie [dlatego, że to] wymuszono, nie z rezygnacją, ale z gorącym przekonaniem”. Zaapelował do Unii Europejskiej o pełne wykorzystanie planistów NATO i jego wyposażenia.

W rzeczywistości amerykańscy wojskowi mówią, iż najbardziej niepokoi ich możliwy zamęt i rywalizacja pomiędzy Unią Europejską a NATO. Wzrost tych obaw powodują też raporty, które dowodzą, iż wiele krajów europejskich planuje w charakterze obiecanych w tym miesiącu sił dla korpusu europejskiego wojsk wykorzystać oddziały, które są już przypisane do NATO. Aby zmniejszyć swój niepokój amerykańscy wojskowi zażądali od UE maksymalnego wykorzystania planistów Shape i mianowania gen. Smitha faktycznym dowódcą. Ten pomysł powoduje, że zwolennicy całkowitej niezależności UE, głównie francuscy, stają się nerwowi. Unia Europejska będzie bowiem miała swój własny sztab, ale nie zdecydowała jeszcze jaką będzie miał on wielkość.

Internetowe wydanie brytyjskiego dziennika “Daily Telegraph” z 21 listopada 2000 r., Anton La Guardia i Ambrose Evans-Pritchard; Stany Zjednoczone uważają, że [europejskie] siły zagrażają roli NATO. Kraje członkowskie NATO spoza Unii Europejskiej - zwłaszcza Stany Zjednoczone i Turcja - są zaniepokojone tym, że europejskie siły szybkiego reagowania osłabią transatlantycki sojusz.

Kandydaci na urząd prezydenta USA zbyt się pogrążyli w politycznej walce, by zwracać uwagę na wydarzenia w Brukseli. Według źródeł dyplomatycznych, zarówno Al Gore jak i George Bush chcieliby mieć jednak pewność, że te siły będą oznaczały realny wzrost europejskiej zdolności militarnej, a nie “rozszczepienie” się NATO i koniec amerykańskiej dominacji w sprawach bezpieczeństwa w Europie.

Na początku tego miesiąca Dick Cheney, towarzysz Georga Busha w wyścigu prezydenckim, powiedział - “To, o co się martwimy, i to bardzo, to jest NATO, i chcielibyśmy mieć pewność, że w Europie nie powstanie nic, co mogłoby podkopać sojusz”.

Jest mało prawdopodobne, aby Ameryka swą krytykę wyraziła otwarcie. Jonathan Eyal, dyrektor badań w Królewskim Instytucie Połączonych Służb, powiedział - “Administracja Stanów Zjednoczonych pogodzi się z tym, ale nie ulega kwestii, że Amerykanie są zaniepokojeni”.

Turcja, bardzo ważny sojusznik w NATO podczas zimnej wojny, nie ukrywa swej konsternacji. Patrzy na tworzenie europejskich sił szybkiego reagowania jak na krok w kierunku wykluczenia jej z Europy. Premier Bulent Ecevit uskarżał się na początku tego roku, że Europejczycy zajmują stanowisko “irracjonalne i lekceważące”. W ubiegłym roku Turcja zaoferowała nowym siłom brygadę wojsk lądowych wspartą siłami morskimi i kontyngentem armijnym, ale mocarstwa wojskowe Unii Europejskiej ją zignorowały. Na mocy kruchego porozumienia Turcja wyśle oddziały liczące do 3000 żołnierzy do walki obok jednostek unijnych, ale nie będzie uczestniczyła w strukturze dowodzenia.

Stosunki Turcji z Unią pogarszają się na kilku frontach wraz z rosnącą liczbą głosów w Ankarze mówiących o “chrześcijańskiej intrydze” trzymania kraju na odległość ręki przy jednoczesnych ciągłych obietnicach rozważania jego członkostwa w UE. Ankara jest poirytowana tym, że Komisja Europejska domaga się rozwiązania konfliktu cypryjskiego jako warunku postępu w “akcesyjnym partnerstwie” Turcji z Unią.

Inni nie będący w Unii członkowie NATO z Europy Wschodniej - Polska, Republika Czeska i Węgry - wydają się mniej zaniepokojeni, ponieważ są przekonani, że zostaną prędzej czy później dopuszczeni do klubu europejskiego.

Archiwum ABCNET 2002-2010