Wojna w Szurlandii
Po usunięciu Huberta Czerniaka z Konfederacji w wyniku ujawnieniu jego przeszłości zomowca przez Radosława Patlewicza, współpracownika Grzegorza Brauna, rozgorzała wojna w Szurlandii. Czerniak oprócz uprawiania medycznej szarlatanerii głosi turbosłowiańską teorię Wielkiej Lechii. Brednię tę wymyślił Janusz Bieszk, wywiadowca II Zarządu Sztabu Generalnego ps. Henryk (1976–1984).
Głosi ona, że w starożytności istniało imperium słowiańskie pokrywające się terytorialnie z blokiem sowieckim, ale informacje o nim zafałszowali Watykan, Żydzi i Niemcy. Brednia o Wielkiej Lechii skierowana jest przeciwko Kościołowi, gdyż to rzekomo katolicyzm zniszczył kulturę dawnych Słowian. Ten aspekt musiał wzbudzić kontrakcję katolików w Konfederacji i stąd usunięcie Czerniaka. Szarlatan znalazł natychmiast miejsce na liście Skutecznych „Liroya” Marca, który odkrył ostatnio rosyjskie oblicze Janusza Korwin-Mikkego, co stało się jedną z przyczyn wojny między obu ugrupowaniami. Marzec, mimo że mówi rozsądnie o Konfederacji, przyjął Czerniaka, choć źródła bredni o Wielkiej Lechii prowadzą do Sowietów i neomoczarowców. Nie dziwi więc, że w obronie szarlatana stanęli „sowieccy antysystemowcy”: ruska tuba z Włocławka, czyli Maciej Maciak, przebieraniec Wojciech Olszański, jego współpracownik Eugeniusz Sendecki czy Jacek Bielak, wyjątkowy prymityw występujący pod pseudonimem Jack Caleib i zidentyfikowany jako były TW, oraz Sebastian Pitoń. Z kolei Patlewicza wsparli Stanisław Michalkiewicz i Stanisław Krajski. Ta wojna wewnętrzna tzw. antysystemowców nie przeszkadza im jednak występować przeciwko „amerykańskim wojskom okupacyjnym” i ubolewać nad okrutnym losem uciemiężonej przez Zachód Rosji, która przecież nikomu nie zagraża.