Wszystko będzie inaczej
Polacy znają państwo polskie tylko w formie okrągłostołowej, czyli jako twór niesprawny, siedlisko patologii niezwykle skuteczne w dręczeniu obywateli w życiu codziennym (patrz: namordniki).
Nie dziwi więc, że suwerenność nie stanowi dla wielu żadnej wartości. Wprost przeciwnie, znaczna część Polaków w ograniczeniu suwerenności widzi nadzieję na uzdrowienie stosunków krajowych, do czego sami Polacy i ich elity polityczne okazały się niezdolne. Obecna zgoda, według sondaży, większości Polaków na dalsze ograniczenie suwerenności w zamian za obietnicę pieniędzy, które będzie można wydać na produkty i usługi firm niemieckich, przyniesie rozczarowanie, ale dopiero po kilku latach. Sama bowiem procedura pozyskania środków przez Komisję Europejską musi trwać. Pomijając już warunek „praworządności”, czyli posłuszeństwa wobec ideologicznych dewiacji wymaganych przez Brukselę jako spoiwo federalnej Europy, ewentualne napłynięcie funduszy będzie na tyle późne, że nie wywrze wpływu na obecną sytuację gospodarczą. Ustanowienie federalnych podatków oznacza, że o wydatkowaniu tych środków będzie decydowała Komisja Europejska i jej biurokracja. Rządy krajowe, jeśli w ogóle o czymś poważnym będą decydowały, to tylko w ramach podatków lokalnych. Po to przecież wprowadza się podatki federalne, by wzmocnić władzę rządu centralnego (federalnego) niekontrolowanego i niewybieranego przez obywateli. Taki rozwój wypadków rysuje się dziś, ale uważam, że rzeczywistość będzie inna i będzie ona zależeć od walk wewnątrz centrum, czyli w Berlinie i Brukseli. Niemcy są wprawdzie wystarczająco silne, by podporządkować sobie powolną Europę Środkową czy Bałkany, ale za słabe, by ujarzmić całą Europę. Imperia dławią się z przeżarcia.