Koniec parlamentaryzmu
Faktyczne zwycięstwo w wyborach parlamentarnych w Bułgarii showmana Sławi Trifonowa nasunęło mi kilka refleksji. Dlaczego polityków zastępują telewizyjni celebryci?
Na razie satyrycy, lecz niebawem w wyborach może zwyciężyć jakiś aktor grający lekarza w popularnym serialu lub piosenkarka. Ludzie widzą, że wszystkie dotychczasowe partie zawiodły, gdyż przekształciły się w spółdzielnie pasożytów, które walczą jedynie o zajęcie jak największej liczby stanowisk państwowych i możliwość urządzenia własnej rodziny, klanu i sieci klientelistycznej. Nadzieja, że ktoś nowy wreszcie zmieni dotychczasową sytuację, rodzi poszukiwania, które z kolei wykorzystują rozmaici cwaniacy, wariaci lub co najmniej osobnicy niestabilni psychicznie, manipulowani przez pozostające poza kontrolą grupy posiadające prawdziwą władzę. Wystarczy spojrzeć na nasz Sejm, by się przekonać, że taki zbiór horrendów nie mógłby powstać w sposób naturalny. Na rozpacz każącą głosować na coś nowego nakłada się postępujący proces kretynienia społeczeństwa w wyniku doskonałej współpracy szkolnictwa i mediów produkujących ludzkie bezmózgi. Nie dziwi więc, że parlamenty zamieniają się w cyrkowe areny, a polityków zastępują showmani. Tradycyjna partia miała jakąś wizję polityki, program, głosiła zasady, które starała się realizować. Dziś to wszystko straciło sens, gdyż parlamenty nie są już miejscem dyskusji i podejmowania decyzji. Wszystkie ważne decyzje zapadają poza parlamentami i w coraz większej mierze poza rządami. Kto wygra wybory, ma coraz mniejsze znaczenie, gdyż zwycięzca i tak będzie chciał lub musiał realizować decyzje niekontrolowanych lobbies, koncernów czy obcych rządów. Politykę zastępuje więc cyrk i kabaret, a polityków – medialni cyrkowcy.