NAGŁY ATAK WOLNOŚCI SŁOWA W POLSCE

W miarę budowy postkomunizmu walka o koryto zaostrza się - można by strawestować słynną maksymę Stalina. Otóż bowiem od około miesiąca dziennikarze wszystkich mediów, w tym słynącej z obnażania układów mafijnych u rywali, telewizji państwowej, w niewyjaśnionym napadzie odwagi zaczęli pisać o Wojskowych Służbach Informacyjnych, a nawet - o zgrozo - domagać się opcji zerowej. Cóż się więc stało? Czyżby w Polsce zagościła wolność słowa zamiast dotychczasowych instrukcji oficerów prowadzących dawnych i nowych udzielanych dziennikarzom - laureatom nagród za niezależność?

Ludzie, którzy jeszcze kilka miesięcy temu jakąkolwiek aluzję, iż w Polsce rządzą układy ubeckie, ze wstrętem odrzucali, a ich jej autorów odsądzali od czci i wiary, najoględniej mówiąc uważając za niebezpiecznych wariatów, nagle, jak jeden mąż i bez względu na opcję polityczną zabrali się za „razobłaczanie” WSI. Czyżby już otrzymali instrukcje?

Na początku budowy postkomunizmu wszystko było jasne; koryto pełne i każdy czekał w kolejce do wydojenia społeczeństwa. Wiadomo było, że pierwsi muszą być komuniści, gdyż jak głosiła „Wybiórcza” i Balcerowicz, należy im się za to, że nie blokują reform. Ale zaraz potem będzie kolei na działaczy przyszłej Unii Wolności. W 1997 roku nadeszła kolei AWS, czyli tych działaczy, którzy nie załapali się do pierwszej ligi dojących zza „okrągłego stołu”. Na lodzie pozostali tylko rewanżyści z „Samoobrony”, słusznie rozumujący, że skoro sekretarze i pułkownicy nie zwracali kredytów, to dlaczego mieliby robić to oni. Niestety, dla siebie, nie rozumieli, że brali kredyty nie w tych bankach i nie u tych kumpli co trzeba. W każdym razie, dzięki usługom oddanym „starszym towarzyszom”, przynajmniej niektórzy jakoś wyszli na swoje.

Dopóki „Fundusz grabieży” rósł, nasze elity nie miały powodu by się kłócić i w Polsce panował względny spokój, tak ukochany przez naród; by wszyscy żyli w zgodzie, by była jedna partia i by było wiadomo co trzeba myśleć. Złodzieje w kolejce ustawiali się przy korycie i czerpali z Funduszu grabieży, na który w formie podatków płacił ogłupiony naród.

Ale oto nadeszła chwila zgrozy. Nawet podnoszenie podatków nie napełnia już Funduszu grabieży, a nadzieja na położenie łapy na eurodudkach jest dość płynna. Dla wszystkich przestało starczać. W tej sytuacji doszło do wybuchu konfliktu między elitami, a ponieważ tymi kierują ubeckie klany, więc możemy właśnie obserwować a to walkę między baronami SLD, a to zażarte boje między ubecja cywilną i wojskową. Ta ostatnia, jak widać w ostatnich dniach, przegrywa, z czego wniosek, że cywile mają do swojej dyspozycji media, czyli większą ilość niezależnych dziennikarzy. Instrukcje wydane i wolność słowa i odwaga rozkwitają. Do czasu oczywiście.

Warto, by nasi obywatele, słynący z amnezji, gdyż nie pamiętający już wczorajszych wypowiedzi i czynów rozmaitych osób publicznych, udali się do bibliotek i sprawdzili, co dzisiejsi odważni dziennikarze pisali np. w okresie walki o opcję zerową w służbach o tychże, a wówczas będzie wiadomo, kto ostatnio z kim w restauracji rozmawiał i od kogo zainkasował wynagrodzenie za odwagę, bezstronność i troskę o Polskę.

Autor publikacji
Ubekistan