TEATR WOJNY. OGÓLNE WIDOKI STRATEGICZNE.

Póki teatrem naszych wojen z Moskwą będzie kraj, który Wisła dzieli prawie na dwie równe połowy, który od r. 1815 zowiemy Polską kongresową; a zatem póki Moskwa w powstaniach polskich będzie miała zabrane gubernie [grodzieńska, wileńska, mińska, witebska, mohylewska, wołyńska, podolska, kijowska] w tyle swych wojsk, póty wszelkie usiłowania z naszej strony będą daremne. Wojna w tym nieszczęśliwym, dokoła zamkniętym kraju zdaje się nie mieć żadnego celu. Tu tylko z początku bronić się można, a potem zginąć z chwałą, lecz nigdy zwyciężyć. Tu nawet zwycięstwo narodu z przepaści nie dźwignie.

Kościuszko popełnił (z pewnego względu musiał popełnić) ten sam błąd, którego samochcąc dopuścili się wodzowie polscy w r. 1831: kiedy mu się szczęściło, nie starał się przenieść natychmiast teatru wojny za Bug i do Litwy. Wyprawy jego w te okolice, opóźnione, poruczane niedoświadczonym dowódzcom i zbyt małym oddziałom wojska, cechuje ten sam zacieśniony widok rzeczy, to samo fałszywe pojęcie z punktu wojskowego sprawy narodowej, to samo wyłączne przywiązanie się do stolicy, które i nas o zgubę przyprawiły. Z mniejszymi nierównie siłami jak Kościuszko i rewolucja 29 listopada, przedłużyli jednak konfederaci barscy wojnę do lat siedmiu [luty 1768 - sierpień 1772], odnawiając ją i kończąc ledwo nie co miesiąc, w każdej porze roku, jedynie dlatego, że nie pomiędzy samą Wisłą, Narwią i Bugiem, ale i na przestrzeniach między Bugiem, Wilią i Dnieprem ucierali się z Moskwą. Powstanie w Polszcz e nie powinno mieć jednego ogniska, jednego środka; niechaj je raczej ma w każdym miejscu; bo nie idzie narodowi o utrzymanie murów stołecznych, ale o uwolnienie całego kraju.

Potrzeba bronienia stolicy, jako magazynu, jako centralnego punktu, wypływa zazwyczaj z pierwszych źle obrachowanych poruszeń wojskowych, z przesądów tak zwanych doświadczonych żołnierzy. Pytali się oni zawsze u nas: gdzie odwrót na przypadek przegranej? Wszakże najprostszy rozum wskazuje, że nawet w takim razie bezpieczniej ustępować otwartym polem albo chronić się w lasy niżeli uciec do miasta, które w powstaniu jest najsłabszą pozycją, które nieprzyjaciel koniecznie, prędzej czy później, zdobędzie przemocą, głodem albo złotem.

Polska, w pierwszych zwłaszcza chwilach powstania, nigdy nie miała, nigdy nie będzie miała tyle wojska regularnego, ile Moskwa. A zatem to wszystko pomaga jej interesowi, co najbardziej tryb wojowania oddala od tego porządku, od tej rutyny, jaką ściśle liniowe wojska nieprzyjacielskie w kraju naszym zachowywać muszą; krótko mówiąc. co wojnę niejako unieśmiertelnia, co ją czyni ziemiańską, chłopską. U nas przede wszystkim trzeba się starać o to, ażeby z wrogiem ojczyzny miał więcej do czynienia l u d niżeli wyćwiczony ż o ł n i e r z. Tego łatwiej dokazać, jak mniemamy. Nic bardziej w ostatniej kampanii Polszcze nie zaszkodziło, jak ów mniemany rozum strategików naszych, którzy w samych zaraz początkach wzgardzili zapałem mas, którzy w ich prawdziwie rewolucyjnym, powszechnym wzruszeniu nie chcieli widzieć zbawienia ojczyzny! Oni to los sprawy przywiązali do pewnych pozycyj uznanych za niezdobyte koło Warszawy, do pewnej liczby żołnierzy i pewnego stopnia biegłości w ich mechanizmie. Niektórzy z nich widzieli wielką wojnę za Napoleona. Słyszeli, że Napoleon pochwalił mocne położenie Sierocka, Modlina i Warszawy. Otóż zdawało się im, że ani kroku oddalać się nie trzeba z tego zaczarowanego trójkąta. Wkrótce przecież i Warszawa, i Modlin, i Sierock dostały się nieprzyjacielowi.

Kto mieć może jak Napoleon parękroć sto tysięcy wyćwiczonego wojska, temu wolno czynić podobne kombinacje. Być systematycznym w powstaniach naszych jest to być tylko fantastykiem, ideologiem wojskowym. Dla przestrogi na przyszłość, dla odniesienia jakiejś korzyści z tylu smutnych doświadczeń połóżmy tedy za zasadę, starajmy się ugruntować w przekonaniu narodu tę opinią: iż u nas w powstaniu więcej liczyć trzeba na ruch mas, na działanie całego ludu niżeli na wojsko regularne, które jest tylko drobną jego cząstką, którego nigdy tyle nie będziemy mogli mieć w początkach wojny, ile trzeba do pokonania bojem systematycznym nieprzyjaciela liczniejszego i dobrze uorganizowanego. Cośmy tylko klęsk ponieśli, wszystkie przypisać należy lekceważeniu tej najpierwszej maksymy narodowego powstania, nieumiejętności albo niechęci poruszenia mas ludu.

Dla bliskości granic austriackiej i pruskiej, gdzie przyparte oddziały powstańców, nie mogąc się inaczej ratować, z bronią szukają schronienia; dla środkowego położenia Warszawy, która je ciągnie ku sobie z każdego pobojowiska, z każdej wyprawy, siłą centralną, siłą stółecznego miasta, a tym samym całe powstanie zamienia w obronę i oblężenie jednej twierdzy: kraj kongresowy, jak wypada z tego wszystkiego, co tu powiedziałem, może być tylko r e z e r w ą, drugą linią, a głównym teatrem każdej wojny naszej z Moskwą są północne i południowo-wschodnie województwa, stanowiące od r. 1795 integralną część tego państwa. Przy neutralności Prus i Austrii, na tych zasadach polegać muszą wszelkie z naszej strony kombinacje polityczne i wojskowe. Obaczymy, że na tej zasadzie opierał się plan związkowych 29 listopada.

Polska była to rzeczpospolita ziem koronnych, litewskich i ruskich. W innym kształcie i dzisiaj jej nie pojmujemy! Zdobyć, to jest odzyskać Litwę i Ruś zamierza każde powstanie nad Wisłą. Lud po prawym i lewym brzegu tej rzeki jest najwięcej polski, ma w sobie najwięcej rewolucyjnego żywiołu; w Litwie i na Rusi szlachta. Odwieczna Polska w odwiecznych swych granicach stoi dzisiaj na masach w Koronie, na szlachectwie w tak zwanych z a b r a n y c h g u b e r n i a c h. Otóż miejscowe stosunki i charaktery, których żaden wojskowy, żaden polityk z uwagi spuszczać nie powinien. Polska kongresu wiedeńskiego jest to ziemia napływowa, ziemia przechodów, zmian rewolucyjnych. Tu stara Polska z gruntu prawie zniszczona została we względzie spółecznym. Tu ustał jej związek z dzisiejszymi czasy. Przeciwnie, Polską północną i wschodnio-południową to jest Litwa i Ruś! W tych okolicach jarzmo moskiewskie, ciągłe, od zaboru nieprzerwane, przechowało w całości formy, obyczaje, przywary i zalety dawnego składu społecznego; tamte w niewoli chłopów, te - w patriotyzmie szlachty. Z tej przyczyny w kraju kongresowym wszystko za ludem idzie; z tej także przyczyny wszystko idzie za panami w województwach pod berłem moskiewskim. Tam jest powstanie nieustające w masach, tu w indywiduach. Tam się zaczyna rewolucja: ale t u tylko nieprzyjaciela pokonać zdoła. Tu tylko staje się nomadyczną, bujną i swobodną jak powietrze, zabójczą dla Moskwy. Wszędzie w Polszcze łatwiej się organizuje kawaleria jak piechota. Pochodzi to częścią z położenia kraju mającego obszerne równiny i bujne pastwiska, częścią z żywego charakteru mieszkańców, a po części i stąd, że u nas szlachcic woli służyć konno niżeli pieszo. Już to samo wskazuje, jakiego terenu potrzebuje wojna narodowa w tym kraju; już to samo myśl naszą obraca ku tym prowincjom, gdzie i rasa najlepszych koni się hoduje, i gdzie zarazem jazda (której moskiewska nigdy nie dotrzyma pola) na rozległych przestrzeniach, na stepach ze skutkiem działać może. Płaszczyzny Ukrainy i Podola są pod tym względem równie niezdobytą warownią i powstań naszych jak litewskie bory i bagna. Cóż np. zdziałała w ostatniej kampanii jazda polska, którą sami Moskale ogromną nazywali? Prócz bitew Dwernickiego, zaledwo do kilku podrzędnych ruchów, do kilku szarż i służby na forpocztach miała sposobność w głównej armii na prawym brzegu Wisły. Zniszczyliśmy ją prawie bez boju; w porównaniu z dziełami piechoty była nieczynną.

Prawdziwy stosunek, jaki zachodzić powinien w użyciu tych, dwóch broni, ze względu na własność i położenie gruntu (terenu), przypada dla powstań naszych za granicą Polski kongresowej - w Litwie i guberniach wschodnio-południowych. Tam dla większej niżeli gdziekolwiek łatwości organizowania, zaprawiania do boju i żywienia piechoty, to jest mas powstańców; tu dla formacji jazdy i jej ruchów. Gołosłownie tych rozdziałów brać nie trzeba, bo wszystkie bronie w każdym miejscu użyte być muszą: ale idzie tu o oznaczenie ogólne teatru głównej walki. Ja sądzę, że na tej dopiero scenie, w niedostępnych pozycjach leśnych i na stepie, wojna w Polszcze przestaje być systematyczną, a zaczyna przybierać charakter narodowego powstania. Tak niegdyś, i bodaj czy nie w tych samych okolicach, wojowali dzicy Partowie z legionami Cezarów. Pod Warszawą, jak powiedziałem, tylko bronić się do czasu i ginąć możemy.

LITWA I RUŚ CZERWONA POD WZGLĘDEM POLITYKI WSCHODNIO-POŁUDNIOWEJ GABINETU PETERSBURSKIEGO

Lecz prócz tych względów zachodzą inne, zarazem wojskowe i polityczne, które silniej jeszcze przemawiają za tym zdaniem: iż lepiej nie porywać się do broni w Polszcze przeciwko Moskwie, jak nie chcieć albo nie umieć pomknąć natychmiast głównej sceny powstania z kraju kongresowego w głąb zabranych gubernij. Moskwa zabrawszy ostatnim podziałem najpiękniejsze i najrozleglejsze kraje Polski uczuła w sobie zaraz moc dostateczną do rozwinienia swego politycznego systematu we dwóch oddzielnych, dla Europy równie niebezpiecznych kierunkach. Wcielona naszymi prowincjami w tę część świata, od której ją zawsze naród nasz oddzielał, zaczęła w jednym czasie wywierać wpływ swój na wschód i na zachód, tam opanowanie Turcji europejskiej, tu całej po Odrę Sławiańszczyzny zamierzając.

Polska nadwiślańska w związku z carstwem rozciąga wpływ tego państwa do Prus i Austrii. Rozciągając ten wpływ do Prus i Austrii gruntuje go zarazem we wszystkich innych dworach stałego lądu Europy przez pośrednictwo ziem sławiańskich pod panowaniem pruskim i austriackim. Ta jest pierwsza i główna dążność gabinetu petersburskiego! Polska nadwilejska, nadbużańska i naddnieprowa rozciąga wpływ Moskwy do Porty Ottomańskiej, która, czy to w jawnych napaściach, czy w przyjacielskich pośrednictwach moskiewskich, od wojny daleko niebezpieczniejszych, doznała już na sobie skutków naszego upadku, poprzedzającego na kilka tylko chwil zupełną ruinę tego zbutwiałego państwa. Ta tedy jest druga dążność gabinetu petersburskiego! Obiedwie razem łączą interes niepodległości narodu polskiego ze wszystkimi zagadnieniami europejskimi i sprawę naszą czynią powszechną. Będę się starał oznaczyć tu bliżej ostatni kierunek zewnętrznej polityki moskiewskiej, naprzód dlatego, że powstanie narodowe z tego punktu widziane natychmiast przybierze inny charakter i inną ważność, a po wtóre, że dotychczas ta dążność wschodnio-południowa gabinetu petersburskiego nie była przez publicystów europejskich pojęta w tym ścisłym i nierozdzielnym związku z Litwą, Wołyniem, Podolem i Ukrainą [tak nazywano obszar woj. kijowskiego i bracławskiego], w tej zależności od akwizycji tych ziem, w jakiej się rzeczywiście znajduje. Wszyscy zgadzają się na to, że od Polski całej i niepodległej zawisła przyszłość Sławiańszczyzny, los europejskiej cywilizacji, na koniec wolność środka i zachodu Europy; lecz, o ile wiem, nikt jeszcze z precyzją nie powiedział, że od takiej Polski zależą także interesa wschodnie Europy, interesa handlowe, materialne, połączone z wyższymi politycznymi i moralnymi.

Wystawmy sobie Rosją od brzegów Lodowatego Morza do Tauryki [Tauryda], bez Litwy, Wołynia, Podola i Ukrainy, to jest taką Rosją, jaką powstanie 29 listopada dla szczęścia Europy i dla własnego zbawienia przedsięwzięło zostawić carowi. Obok takiej Rosji wyobraźmy sobie Polskę, z pomienionych części i ośmiu województw nadwiślańskich utworzoną, rządną, zbrojną, niepodległą i potężną, w ścisłym przymierzu z Austrią i Prusami albo tylko z jednym z tych państw. Czyżby w takim przypuszczeniu, które na krótki czas przed nocą 29-go chimerą nie było, żadna od Petersburga do Odessy nie zachodziła przerwa i nigdzie komunikacja nie ustawała? Czyżby wtenczas to, co mus sprzągł, co jedynowładztwo pochłonęło, a nie strawiło, choć na moment zostało w związku przeciwnym naturze, w karbach tak bezkształtnego ogromu? Że mieszkaniec Tobolska i Kamczatki, że Szwed, Kurlandczyk, Moskal, Kirgiz, Kabardyniec, Kozak, Tatar, Czerkies, Baszkir, od Irtysza do Tereku i Kubania, obecnie jednemu panu hołduje, to tylko nieodżałowanym błędom przypisać trzeba, którymi rzecz nasza zginęła. Między Polską a innymi, choćby najodleglejszymi, częściami Rosji zachodzą stosunki godne uważania co do składu państwa, szczególniej zaś pod względem administracyjnym, handlowym i wojskowym. Kolos oswoił naturę swoję z nabytkiem, który go wciela w Europę, z szacowną puścizną Jagiellonów, która rozstrzelone jego części w pewną, choć nieforemną, całość wiąże, i poruszeniom, giestom olbrzyma, czy to z północy ku wschodowi, czy z środka na zachód, silniejszym popędem i stateczniejszym kierunkiem rozpierać się dopuszcza. Kraj nasz jest przewodnikiem potęgi ca- rów od północy ku wschodowi i na południe państwa. Przez Polskę (kto dobrze sobie wyobraża położenie zabranych gubernij polskich) prze Moskwa Turcją i na wszystkie zabory wschodnio-południowe skutecznie działa. W tym ciele politycznym masa ziemi naszej jest na kształt serca pod względem obiegu krwi. Jest to tętno, puls nowej Północy.

Dzisiejsze granice rosyjskie tak daleko w głąb południa pomknięte, porty i osiadłości nad morzami Czarnym, Kaspijskim, Azowskim nie stanowią jeszcze doskonale rozwinionego systematu zaborów w tych stronach. Raczej uważać by to trzeba jako zarys konturowy, z gruba tylko i niby od niechcenia naznaczony. Myślą ostateczną tych granic, które już sułtana w sieć zguby uwikłały, jest Konstantynopol. Niechaj nikt nie myśli, że nie masz logiki w tych zdobyczach. Putant enim qui - mari potitur, eum rerum potiri1. Tę prawdę gabinet petersburski dobrze pojmuje. Żeby utrwalić wpływ polityczny w Europie, rozszerzony lądowymi zdobyczami, Rosja w tym drugim wieku swego wzrostu musi zostać taką potęgą na morzu, jaką jest dzisiaj na stałym lądzie. Żeby tego dokazać, trzeba zawojować Turcją. Otóż droga, którą polityka Piotra I naprzód dla Moskwy wytknęła. Lecz na tej drodze bez Polski ani jednego kroku uczynić nie można. Są rzeczy istotnie potrzebne wielkim mocarstwom. Wielkie masy lądu bez wielkiej masy wody, równie jak ludzie i zwierzęta bez powietrza, obejść się - nie mogą. Albo Moskwa zniknie z rzędu pierwszych mocarstw, albo dosięgnie tego celu. Nie masz środka w tej mierze. Wielu pisarzy zastanawiało się: czy jest podobny projekt postąpienia sobie z sułtanem jak niegdyś z królem polskim Stanisławem Augustem, a z Turcją jak na przykład z Polską i Georgią [Gruzja]? W Anglii i we Francji poczytują to za marzenie. Lecz coraz rosnący wpływ Moskwy w Grecji, a wyłączny, od nikogo nie ścieśniony w Multanach i Wołoszczyźnie, najlepiej okazuje, jakie w swoim czasie skutki wynikną z tego systematycznego wstrząsania Porty Ottomańskiej i obsaczania jej wokoło jakby twierdzy osłabionej długim oblężeniem. Roku 1790, po zajęciu Krymu, rzeka Kubań Moskwę od Turcji oddzielała. Tej rzece wąski przesmyk, łączący Morze Czarne z Azowskim, wielką wagę nadaje, dlatego że się wdziera w głąb lądu aż do Anapy, gdzie Kaukaz niknie nad samym nieledwie brzegiem, tak że tu linia obronna w jednym punkcie się koncentruje. Dzisiaj działa tureckie nie grzmią nad Kubaniem. Półksiężyc zastąpiły moskiewskie orły [pokój adrianopolski 1829]. Nadto pasma gór łączące Georgią z tym nowym nabytkiem stały się jego dzielną warownią. Persja nie udzieli w potrzebie żadnej pomocy zagrożonemu sułtanowi; żadnej nawet nie zrobi dywersji po stracie Dagestanu i Szyrwanu [1827-1828], gdzie ważne wojskowe stanowiska umacniają i łączą wszelkie moskiewskie zabory w tych okolicach. Wreszcie Moskwa, silnym przy wbiegu Kura podparta filarem, ma wyłączną żeglugę na Morzu Kaspijskim. Wojska moskiewskie przeszły Bałkan. Dybicz obozował pod Stambułem; a tego roku Moskale jako pomocnicy i przymierzeńcy byli panami tej stolicy [1833 sułtan Mahmud II wezwał na pomoc przeciw Egiptowi wojska rosyjskie]. Co więc przedtem zdawało się niepodobieństwem, przywodzi do skutku wnuk Katarzyny. Cóż mu wtedy przeszkadzało zająć Konstantynopol, a teraz w nim pozostać? "Nasza interwencja!" - odpowiadają ministrowie francuscy i angielscy. A jeżeli, co z natury rzeczy wyniknąć musi prędzej lub później, który z carów uważać zacznie nie zawojowanie, lecz po prostu w z i ę c i e krajów europejskich sułtana za środek wyłamania się spod przymusu wszelakiej na przyszłość interwencji? Wtenczas to dopiero Anglia skutki rozbioru Polski, tego naturalnego sprzymierzeńca Porty na Śródziemnym uczuje Morzu. Ze Anglicy nie wierzą w podobieństwo indyjskiej wyprawy będącej w nierozdzielnym związku z wszelkimi zamiarami Moskwy przeciwko Turcji, że nie wierzą w podobieństwo wyjarzmienia Indyj Wschodnich, bynajmniej to nie przeszkadza carom szczerze myślić o tej wyprawie, której Napoleon za urojenie nie poczytywał. Petersburg nie wierzył w polską rewolucją, a jednak ten sam Dybicz, który nocował pod Stambułem, utracił wawrzyny bałkańskie na polach Grochowa. Toć jest własne każdej wielkiej rzeczy, że z dala, ale tylko z dala, wydaje się być niepodobną. Dalekie wyprawy, ogromne przedsięwzięcia wojskowe i polityczne zostają w odwrotnym stosunku z kolosalnymi dziełami architektury. Te z wielkiej odległości zaledwie dostrzeżone, w miarę zbliżania się coraz większego nabywają ogromu; tamte maleją w miarę bliskości: to jest, w skutku są łatwiejsze niżeli w dalekim przedsięwzięciu. Trudniej zapewne było Napoleonowi przebyć morze strzeżone przez floty angielskie i zdobyć Egipt [wyprawa 1798-1799] niżeli dzisiaj Moskwie zawojować. Turcją; a jeśliby Anglia przeciwiła się temu zaborowi, przymusić ją do pokoju w Indiach Wschodnich2.

Pytam się tedy: gdyby była ożyła owa sławna, wielka i rycerska rzeczpospolita ziem koronnych, litewskich i ruskich, owa Polska Jagiellonów i Batorego, którą wskrzesić postanowiliśmy, dla której tyle krwi polskiej nad Wisłą i Narwią się rozlało, czyżby kiedykolwiek car moskiewski, następca owych carów, którzy chanom tatarskim, namiestnikom Batego [Batu chan, XIII wiek], służyli, śmiał kartować tak rozległe plany i o tak dalekich rozmyślać podbojach? Teraz powody zawojowania europejskiej Turcji z ważnych względów, które rząd moskiewski doskonale ocenia, którym zadosyć uczynić ma wszelką moc i wolą, wynikają. Nasamprzód: ciężenie, presja tego ogromnego mocarstwa według praw natury musi się odbywać w kierunku z północy ku południowi z biegiem rzek spławnych. Najpiękniejsze prowincje moskiewskie, tak europejskie, jak azjatyckie, są południowe. Płody tych osiadłości daleko korzystniej (bo to wynika z naturalnego stanu komunikacji) zbywać można handlem na Morzu Śródziemnym niżeli na Bałtyckim. Po wtóre, że tak się nie dzieje w Rosji, przyczyną tego jest nienaturalne, zbyt ekscentryczne położenie stolicy. Petersburg jest pijawką, która ssie bez użytku żywotne soki całego mocarstwa. W tym punkcie szkodliwa i niebezpieczna centralizacja wszystkich władz, administracji, dworu, bogactw sprawuje, że cyrkulacja krwi w żyłach olbrzyma w odwrotnym i naturze rzeczy przeciwnym odbywa się kierunku, z żyzniejszych i hojnie od przyrodzenia opatrzonych okolic do pustyń i stepów, z klimatu umiarkowanego do temperatury lodów i śniegów. Petersburg sztuką od razu zbudowany, ukazem zaludniony, całą Rosją w sztucznym i niejako apoplektycznym utrzymuje stanie. Rozsądna polityka nakazuje rządowi wyjść z tego gwałtownego wysilenia i ustawicznego wewnętrznego przymusu. Żeby rozwinąć dążność mocarstwa w prawym kierunku i szerzeniu się jego w przyszłości, której polityka Carskiego Sioła nigdy z uwagi nie spuszcza, nadać popęd zgodniejszy z naturą, musi, powinien ten rząd stolicę na południe przenieść. Wdzięki wschodnio-południowego nieba dla wytwornego dworu, klima pieściwe i rozkoszne są to najmniej ważne pobudki w porównaniu z wyższymi względami stanu, których Moskwa dłużej bezkarnie nie zaniedba. Po trzecie, Petersburg, jak wiadomo, założony został w widokach nie tylko handlowych, ale zarazem w widokach morskiej potęgi, bez której handel wielkiego kraju żadną miarą obejść się nie może. To jedynie skłoniło Piotra I do umieszczenia stolicy u kończyn Rosji w miejscu tak niezdrowym i nieurodzajnym, w miejscu bliższym źródeł aniżeli punktów spławności tych rzek, które środkowy handel krajowych produktów ułatwiają. Dotąd jednak skutek nie uwieńczył jego wielkich zamiarów. Nie mają Moskale współzawodnika na Morzu Bałtyckim, lecz to morze naokoło jest lądami ścieśnione i tylko przez pół roku żeglowne. Wielkie okręty moskiewskie, nieczynne przez sześć, siedem, a czasem dziewięć miesięcy, są teraz próżnym dla kraju ciężarem. Nigdy wolnego na Ocean nie mają wychodu. Na Bałtyku nie kształcą się majtkowie i służba nie doskonali się okrętowa. Żeby tedy ziścić, co przekazał polityczny testament Piotra 1, to jest: "żeby siłą morską ubezpieczyć lądowe nabytki", do tego trzeba obszernej, i bardzo obszernej, przestrzeni na morzu. Nie czcza duma, nie płochy kaprys, ale przeważne polityczne względy znaglają każdego samodzierżcę doświadczyć tego na Śródziemnym Morzu, czego na Bałtyckim dokazać nie było można. Wszystko ciągnie carów ku tej stronie silną ponętą. Tkwi zaiste pewna moc w położeniu Konstantynopola, kiedy jedynie to miasto na samym schyłku zgrzybiałości ruinę wschodniego przeciągnęło cesarstwa. Tu środkowe, najbujniejsze prowincje moskiewskie weszłyby natychmiast w związek bezpośredni z bogatymi targami, z handlem całego Zachodu. Stąd tak łatwo lądowe ustanowić komunikacje z całym Wschodem! Tak łatwo kupieckie rozwinąć zakłady w Trebizondzie, Erzerum, w Mussol, Bassorze, Bagdadzie, w Chiwie, Balku, Bocharze, w Samarkandzie! Anglicy prowadzili korzystny handel nad Morzem Kaspijskim z miastami Bochara i Samarkand aż do połowy zeszłego wieku. Lecz Moskwa zmusiła angielską kompanią do opuszczenia Astrachanu. Po wzięciu Stambułu ten cały handel opanowałaby wyłącznie. Teraz znaczna liczba moskiewskich kupców rokrocznie zwiedza zatokę Kuljuk na brzegu południowym Kaspijskiego Morza. Stąd rosyjskie ciągną karawany do Chiwy i Bochary pośrednim Turkomanów krajem. Konsul francuski Gamba niedawno uważał wyższość handlu angielskiego za rzecz szkodliwą dla Europy. Utrzymuje on, "że znaczna część handlu azjatyckiego odzyska dawną drogę, która jest krótsza i korzystniejsza, bo nie będzie zależała od wyłącznej angielskiej kompanii!" [Voyage ... dans les provinces au-dela du Caucase, par le chevalier de Gamba, Paris 1828] Któż wreszcie tego nie rozumie, że port Konstantynopola, jako stolicy carów, zostałby w krótkim czasie największą na świecie morską zbrojownią? Lasy Azji Mniejszej, których dęby lepsze niżeli angielskie, żelazo Kaukazu, konopie z Synopy i Trebizondy, sławne długością i mocą, wnet by zasiliły warsztaty okrętowe dziedziców Piotra I. Robotnik nad Morzem Czarnym tańszy niżeli w całej Europie. Machiny parowe, majtkowie Grecy i Moskale, którym natura nie odmówiła pojętności, pod rozkazami biegłych oficerów Ameryki Północnej, która by z skrytą pociechą w sercu powitała uśmiechem sardonicznym nowego świata nową potęgę morską w starej Europie [1812 doszło do konfliktu zbrojnego między USA i Anglią]: otoż główne rysy obrazu niedalekiej może przyszłości, której po tym wszystkim, co Moskwa od lat pięciudziesiąt zdziałała, nie wierzyć jest zapewne wygodnie, ale nie bardzo bezpiecznie i nie bardzo mądrze.

Gdyby kto był w Europie przed Piotrem I, na przykład za czasu Iwana Wasilewicza, miał widzenie takiej Moskwy, jaką jest dzisiaj, pewnie by go obwołano wizjonarzem lub szarlatanem. A jednak nierównie to dalej od owej Moskwy do dzisiejszej niżeli od dzisiejszej do tej, jaką być może, jaką być musi w krótszym jeszcze czasie albo pod własnym ulec ciężarem. Wielkie masy ziemi zdają się mieć poetycką imaginacją. Coś fantastyckiego widzimy we wzroście wszystkich ~ politycznych kolosów, wszystkich politycznych potworów. Czyż nie masz pewnego nawet natchnienia, jakie zawsze rodzi uczucie materialnej siły, w tym wszechwładztwie carów, które się bezprzestannie na zewnątrz wywiera, w tej szczególnej konstytucji rządu, który, żeby nie upadł, ciągle Moskalów odurzać musi grabieżami jak narkotycznym napojem; w tym na koniec politycznym łakomstwie Rosji, która wszystko naokoło siebie pożreć usiłuje? Nazwijmy to instynktem ogromu albo przedwiecznym prawidłem dzikości, to pewna atoli, że nic bardziej jak południowe niebo, jak czarodziejskie przyrodzenie Wschodu, jak ruiny i pomniki starej sławy, jak nareszcie Morze Śródziemne owej, że tak rzekę, magnetyczno-elektrycznej imaginacji północnego absolutyzmu nie roznieca. "Cet empire - mówi Bonald o Moskwie - place sur les confins de l'Europe et de l'Asie, pese a la fois sur toutes les deux, et depuis leg Romains aucune puissance n'a montre une plus grande force d'expansion. Il en est ainsi dans tout etat ou le gouvernement est eclaire et le peuple barbare, et qui reunit l'extreme habilete du moteur a l'extreme docilite de l'instrument."3 Jest to w rzeczy samej mocarstwo z dwóch tylko pierwiastków złożone: z siły fizycznej i z tego, co sile ruch nadaje. Moskwa do zbytku rządzona nie jest narodem, ale tylko krajem; nie spółecznością, ale narzędziem. Wreszcie, do ryskownych przedsięwzięć pociągają albo wielkie bogactwa, albo tym przeciwne ostateczne ubóstwo. Mieszcząc Moskwę w drugiej kategorii, nie masz nic trudnego dla carów Północy. Byli oni dotąd korsarzami stałego tylko lądu Europy i Azji, lecz żeby tego nie stracić, co nabyli, jeden z nich prędzej czy później zostanie morskim rozbojnikiem.

Zbudować język prawie nowy przez wprowadzenie nawet liter ukazowych [wprowadzenie grażdanki], przenieść stolicę o paręset mil z jednego punktu na drugi, poobcinać brody majętniejszym Moskalom i po europejsku ich przebrać, wszczepić w ród jeszcze nie ugłaskany powierzchowną ogładę spółeczeństw na wpół zbutwiałych, słowem zamknąć po dyktatorsku księgę starych dziejów barbarzyńskiej Moskwy i kazać jej iść naprzód nową, nieznaną drogą: te były dzieła Piotra Pierwszego. Żeby wiedzieć, jak carowie stołeczne miasta stawiają, przypatrzmy się jego budownictwu. Prawdziwie szczególna architektura! Ledwie sto lat temu, kiedy to miejsce, gdzie jest teraz Petersburg, było trzęsawicą. Święty Piotr, głowa apostołów, postawił swą stolicę na opoce, a papież moskiewski na błocie. Z kilku w owym czasie chałup chruścianych wzrosło prawie w okamgnieniu jedno z najregularniejszych miast na świecie, któremu cudzoziemcy z dalekich stron dziwić się przybywają. Inne stolice Europy powstawały powolnym szerzeniem się, stopniowym wykraczaniem z pierwiastkowego zakładu, leniwym przełamywaniem obwodowych granic. Duch i lice pokoleń, charakter mieszkańców, dzieje ludu, natura rządów, sprawy królów wybijały się w każdym niemal wielkim mieście europejskim odmiennymi budownictwa rodzajami, różnym, coraz innym kształtem gmachów, ulic, kościołów. Wielkie miasto wielkiego ludu jest to kronika architektoniczna jego pojęć, obyczajów, oświaty; jest to historia pisana murami i jeometrycznymi kształty. Prawdziwie narodowa stolica z każdego wznioślejszego punktu ukazuje wejrzeniu rozliczne rodowitości piętna, razem z sobą zespolone, a jednak wyraźne i oddzielne. W każdym takim mieście przeszłość, stary czas ma związek z następnymi i późniejszymi; i jest suma ciągłych usiłowań, ciągłych robót ludu. Petersburg powstał olbrzymią improwizacją" nieograniczonej władzy. Car rzekł: "Chcę, żeby było miasto" - i było miasto, i wody natychmiast oddzieliły się od lądu. Osuszono błota, wypełniono padoły piaskiem i kamieniem. Granitowym murem kazano Newie, żeby z łożyska swego nie występowała, i odtąd to płynie spokojnie nosząc do Fińskiej Zatoki kształtnych pałaców obrazy, wspaniałych cerkwi i pięknych giełd, które się w jej śklanej powierzchni odbijają. Czasem tylko wstrząsnąć usiłuje ta rzeka jarzmo przemocą włożone. Wtenczas od morza się cofa, siłę pędu od wbiegu ku źródłom odwraca, nabrzmiewa, ponad granitowe wznosi się zapory i wszystko około siebie zalewa [1824 - powódź w Petersburgu], rażąc postrachem carów, którzy żałują, że jej za karę nieposłuszeństwa ani knutem wychłostać, ani na Syberią posłać nie mogą, jak niegdyś dożowie weneccy, co raz w rok uroczyście kuli morze w kajdany. To handlowe miasto sprawuje jednak boleśne wrażenie. Człowiek myślący nie dziwi się wytworowi; postrzega w tym; tylko skutek nieporównany prawie czarodziejskiej żelaznej władzy i robotę niewolników. Ukaz założył fundamenta stolicy, ukaz z głębi kraju pościągał bojarów. Każdy majętniejszy Moskal musiał postawić pałac w miejscu oznaczonym podług modły i linii, jak wynikało z planu ogólnego; bo jeden architekt stawiając całe miasto myśl, gust wszystkich następnych pokoleń jednemu gustowi posłusznymi uczynił. Skądże lud, skąd masa? I to jest dziełem władzy. Ukaz napełnił ludem tę dziwną kreacją w jednej prawie chwili pod tym stopniem szerokości. Cóż dziwnego albo niezwyczajnego w tym kraju przerzucać z miejsca na miejsce całe pokolenia? Jedno słowo c h c ę rozstrzyga tu los milionów. "Ludzie są to liczby" - powiedział Wielki Inkwizytor Filipowi II [Don Carlos, akt V]
.
Zły duch Północy doskonale pojął tę naukę zaleconą złemu duchowi Południa. Nie tylko Petersburg, ale wszystko, co się dzieje w Rosji od stu lat, wszystkie zakłady, wszystkie nabytki, nawet umysłowe, wszystkie wcielenia są improwizacją nieograniczonej władzy. Carowie improwizowali i improwizują całe kraje, ludy, miasta i nowe osady. Robota, potrzebująca gdzie indziej kilkuset lat czasu, tu w jednym roku sprawuje zamierzone skutki. Rząd moskiewski nie zna innego środka poruszania własnej machiny, tylko par des coups d'etat4; a jego dzieje są nieprzerwanym pasmem wyskoków władzy, którymi gdzie indziej sztuka stanu w najtrudniejszych tylko okolicznościach szuka zbawienia rzeczy publicznej. Początek, szerzenie się, wzrost moskiewskiej potęgi jest to prosty i konieczny skutek wszechwładztwa jednego człowieka, czyli fundamentalnej zasady rządu, który by bez tych olbrzymich improwizacyj, bez owych gwałtownych poruszeń natychmiast runąć musiał. Konwulsyjny temperament kolosu każe mu się obawiać uderzenia apopleksji. Dlatego carowie bezprzestannie podbijają: dlatego tak niezmiernej, zewnętrznej potrzebują agitacji. Założyciel Petersburga rozbiwszy szwedzką flotę pod wyspą Aland rzekł wieszczym duchem: "Jedną tylko Rosją zdziałała natura; to mocarstwo nie będzie miało rywala w swym zawodzie." Kto mógł jednę stolicę pod kartaczami dział szwedzkich nie na swoim postawić gruncie, a drugą spalić w obliczu Napoleona [założenie Petersburga w 1703 i spalenie Moskwy w 1812], ten trzecią bez trudności mieć będzie w miejscu nierównie piękniejszym i wygodniejszym. Lecz po odcięciu tych względów zachód Europy równie silną pobudką ciągnie Moskwę do tego śmiałego przedsięwzięcia. Skądże, jeżeli nie z Śródziemnego Morza, na którym bez Konstantynopola musiałaby zawsze grać podrzędną rolę, udzieli skuteczniejszego wsparcia tak niebezpiecznej dla społeczeństw zachodnich restauracji? Pewne zachodzi pociąganie się między despotycznymi dworami. Stosunki Rosji z każdym anty- narodowym stronnictwem w Portugalii i Hiszpanii [Mikołaj I popierał Dom Miguela i Don Carlosa] pokazują, że absolutyzm bardziej niżeli rewolucja dalekiej propagandy dla własnego dobra potrzebuje, Wpływ Moskwy w tych dwóch krajach i przewaga w Grecji, obok tej niewątpliwej dążności do opanowania Turcji europejskiej, zasługują na uwagę.

Wszystko to być może jeszcze bardzo dalekie; jakożkolwiek bądź, w tym, co tu powiedziałem, wybija się potajemna myśl gabinetu, który od stu lat nierównie trudniejszych rzeczy dokazał. Lecz zawsze pamiętać trzeba, że ten tylko, kto samowładnie w Polszcze rządzi, posiąść zdoła miasto Solimanów [Sulejman Wspaniały i jego potomkowie]. Pod tym względem cała dążność Rosji, wszystkie projekta tego państwa, wszystkie dzisiejsze interesa wschodnio-południowe ściśle są połączone z nabytkiem naszego kraju i od jego wypolszczenia zależą. Polska taka, jaką ostatnim powstaniem wskrzesić zamierzaliśmy, przypiera do Czarnego Morza. Gdzie dzisiaj jest guberskie miasto Nikołajew, była Olbia przez Milezjanów zbudowana [mieszkańcy Miletu], sławna niegdyś składem całego wschodniego handlu; tak jak potem Mohylew na Podolu był składem handlu Multan i Wołoszczyzny.

Tędy przechodziły zwyczajnie towary z tych krajów nad Dniepr. Pszenicę podolską na Archipelag5 spławiali Polacy do wyspy Cypru. Za Zygmunta I Wenetowie wyprawili poselstwo prosząc króla polskiego, aby porty nad Morzem Czarnym, tak jak było za Kazimierza Jagiel., przywrócił i Cypr zbożem z Podola i Ukrainy zasilał [1489-1571 Cypr należał do Wenecji] Graniczyła Rzeczpospolita Polska Ukrainą od południa w polach dzikich Końską Wodą zwanych z Tartarią mniejszą aż do Morza Czarnego, to jest z krajem niegdyś Tatarów krymskich, czyli perekopskich; dalej z Morzem Czarnym aż do ujścia Dniestru pod Akiermanem, czyli Białogrodem; od zachodu zaś rzeką Dniestrem z Multanami aż do wpadu Morachwy. Czyńsz płacili królom naszym Tatarzy z pól dzikich do Morza Czarnego ku Oczakowowi rozciągnionych, gdzie się ich bydło i owce pasały. O to Soliman II sułtan za wart traktat z Zygmuntem I [pokój z 1530]. Z tej to Polski Carogrodowi puszczaniem się swym na Morze Czarne nieraz zagrażali Kozacy; z Dniepru wypływając czajkami miasta Azji Mniejszej niszczyli, przedmieścia Stambułu plądrowali i częstokroć nabawiali bojaźnią sułtanów w seraju. A ci Kozacy, którym Zygmunt I od Zaporoża dał w osiadłość część kraju powyżej Porohów, których Stefan Batory w rządną milicją zamienił, była to dzielna i wierna w swoim czasie straż Rzeczypospolitej od Tatara, Turka i Moskala. Z tej przyczyny powiedziałem, że Moskwa przez Polskę prze Turcją. Polską rządzi w Multanach i Wołoszczyźnie i tylko skutkiem zaboru Polski może się rozwinąć w kierunku wschodnio-południowym, który tu oznaczyć usiłowałem. A zatem rewolucja 29 listopada mając na celu przywrócenie części naszego kraju, który się od cypla Kurlandii rozciąga do Morza Czarnego, obrażała najdelikatniejsze interesa państwa carów.

Województwa polskie północne i wschodnio-południowe, położeniem swym centralnym w tym systemie, stycznością ze świeżymi i dawniejszymi zaokrągleniami carstwa od strony azjatyckiej, przerywają w stanie insurekcji wszystkie komunikacje wojskowe, administracyjne i handlowe na poprzek i wzdłuż państwa. Powstanie w zabranych guberniach obróciłoby natychmiast środek carstwa, podstawę ogromu, przeciwko niemu samemu. Gdybyśmy się byli rzucili do Litwy i za Bug po 29 listopada, Moskwa musiałaby wejść w zapasy z tym wszystkim, co ją dotąd europejską i wschodnią, mianowicie zaś wewnątrz zgodną z samą sobą, a zewnątrz groźną czyniło. Nie byłoby to powstanie, z naszej strony nie byłaby to zwyczajna wojna! Byłoby to bolesne wypaczenie kolosu z dotychczasowych jego stawów. Pod Warszawą odnieść największe zwycięstwo nie tyle znaczy, co tu nie dać się pobić zupełnie i tylko z dnia do dnia przeciągać wojnę, przeciągać ruch paraliżujący całą naturę Moskwy.

Na ostatek, czy to mówiąc o Moskwie, czy wojując z nią, miejmy zawsze na uwadze: własność, naturę pustyni. Wyrazu tego bez wielkiego ograniczenia nie wypada stosować do Wszechrosji. Wszakże cały ogrom europejsko-azjatyckich posiadłości cara w porównaniu z ludnością, kulturą i stanem obywatelstwa mieszkańców, to jest ze stanem niewoli w najrozciąglejszym znaczeniu tego słowa, nasuwa myśl pustyni j fizycznej i politycznej. Wielka pustynia wewnątrz jest niedostępna. Punkt a niebezpieczne, miejsca dotkliwe, które trud- no obronić, znajdują się na obwodzie takiego kraju. Polska jest główną ścianą, obwodem Moskwy ze strony europejskiej. Gdyby Napoleon był znał tę naturę państwa carów, kampania 1812 r. byłaby inny obrót wzięła. Potęga moskiewska tkwi w zdobyczach. Nie ze środka do obwodu, jak gdzie indziej, ale przeciwnie, z obwodu wewnątrz wpadają jej promienie. A zatem, po odcięciu zdobyczy na obwodzie to zostaje Moskwie, czego zdobyć nie można, czego nie warto zdobywać. Żaden wojownik większego jak Napoleon nie popełnił błędu. Poświęcił on w tej kampanii strategią taktyce; chciał bitew po osiągnieniu celu wojny. Nie w Moskwie, nie w Petersburgu, ale tylko w Polszcze mógł zmusić Aleksandra do zawarcia najkorzystniejszego pokoju dla Francji, a najniepomyślniejszego dla Anglii. Na pierwszą wiadomość zaślubin cesarza Francuzów z Austriaczką zapłakać miał Aleksander i wyrzec te pamiętne słowa: "Przewiduję los Rosji; nadchodzi czas pożegnania Europy i zawitania do stepów Azji." Tym, co miał Napoleon, co już jego wojska rzeczywiście zajmowały, to jest Polską Jagiellonów, przywiódł Moskwę bez stanowczych bitew do nicestwa. Pokonał cara obozując na odwiecznych granicach Rzeczypospolitej. Kto z właściwego punktu uważa te ogólne stosunki strategiczno-polityczne, zgodzi się ze mną na to, że nie było tak uciążliwego warunku, którego by Napoleon już nie wytargować, ale wymusić nie zdołał u cara pod Smoleńskiem, w Witebsku, Połocku, a nawet w Wilnie. Ale trzeba było zimować w Polszcze.

Źródło:

Księga I, Rozdział I i II, Powstanie narodu polskiego w roku 1830 i 1831. Opracował i przedmowa poprzedził Stefan Kieniewicz, PIW Warszawa 1984, s. 59-79.

Przypisy:

1 Uważają bowiem, że kto zawładnął morzem, panuje też nad jego sprawami.

2 W Anglii ajenci Moskwy dokazali dziwnej rzeczy: przekonali publiczność, że zajęcie Stambułu, a w skutku tego wyprawa do Indyj, jest chimerą. Anglicy wierzyli w możność wylądowania Napoleona na ich brzegi, chociaż to z wielu miar daleko większym trudnościom ulegało niżeli wyprawa Moskali do Indyj Wschodnich; chociaż geniusz, którego cała siła na matematycznej ścisłości zależała, tej wyprawy za rzecz niepodobną nie poczytywał.

Napoleon wyprawił był przed r. 1812 pana Gardanne przez Moskwę do Persji pod pozorem naukowej pielgrzymki, a rzeczywiście w zamiarze poznania najlepszej drogi lądowej do Indyj. Gardanne pisywał z Teheranu do cesarza Francuzów; korespondencje szły po większej części przez Moskwę, która prawdziwego celu tej misji nie dociekała. Wtem nastąpiła kampania 1812 roku. Wszystkie mapy, raporta, objaśnienia p. Gardanne z tego względu dostały się przypadkiem moskiewskiemu rządowi. Znaleźli je Moskale w dwóch furgonach sztabu Napoleona, zostawionych na drodze w nieszczęśliwym odwrocie wojsk francuskich. Aleksander z tego korzystać nie omieszkał, nakłonił do wejścia w służbę moskiewską oficerów francuskich wyprawionych razem z p. Gardanne do Persji dla przekonania się o podobieństwie indyjskiej lądowej wyprawy. Misja ta perska miała więcej inżynierów i artylerzystów niżeli naturalistów i filozofów. Składali ją: Gardanne, Coussian - sekretarz jego, Lajard - podsekretarz, Joannini - tłumacz, Salvatori - lekarz, Lami, Bontemps, Verdier, Fabrice, Bianci, d'Adad, Robert, Marion, Guidard. Znalazła się potem kopia planu tej wyprawy w biurze Ministerium Wojny z czasów Napoleona, którą Aleksander w czasie pobytu swego w Paryżu zabrał. Cesarz Francuzów, polegając na raportach pana Gardanne, wytknął był od punktu do punktu całą drogę etapami do Indyj dla wojsk francusko-moskiewskich, co by w takim razie nastąpiło, gdyby Moskwa zmuszona została zawrzeć z nim pokój. Plan kampanii wyrachowany był dla armii 70-tysięcznej; wojsko to, w części francuskie, w części moskiewskie, mogło się dostać do Indyj w 119 dniach. Główne punkta: Taganrog, Piałuzbiarskaja, Carycyn, Astrachan, Astrabad do Indu. Z Astrabadu do Indu położył Napoleon 45 dni.

Niektórzy pisarze angielscy, jak Macdonald Kineir, Lacy Evans, a teraz Fergusson, poruszali tę materią, zawsze atoli bez skutku, ale nie bez zatrwożenia publicznej opinii. Indie Wschodnie po obaleniu tronu Tippo Sajba [sułtan Majsuru zginął w 1799 w walce z Anglikami] stały się częścią integralną W. Brytanii. Straciwszy je, Anglia nigdy by się nie podniosła ze swego upadku. Indie Wschodnie nie są pod tym względem dla Anglii, czym były Indie Zachodnie. Napoleon, zdobywca Egiptu, pierwszy konsul, cesarz, miał zawsze w swojej pamięci obecną tę myśl: iż żadnym ciosem silniej Anglia nie może być zachwiana, jak przez osłabienie, albo i zniszczenie, jej potęgi nad Gangesem.

Z Londynu do portów Indyjskiego Półwyspu jest 16 do 18000 mil. Z Konstantynopola zaś do Bombaj albo do Suraty tylko 3000, licząc w to 400 mil, które z Trebizondy do Mussol lądem odbyć można. Droga 200 mil z Mussol do Bagdadu odbywa się wielkimi statkami. Z Bagdadu do zatoki rzeka jest na kształt obszernego kanału żeglownego dla wielkich, nawet przewozowych statków. Ta droga i tę jeszcze korzyść nastręcza, że wojsko do wyprawy użyte przebywa ciągle okolice dostarczające łatwych środków transportu, mułów, wołów itd. Wreszcie trakt ten idzie na Erzerum, które służyć może za skład żywności, amunicji itd. Sami Anglicy świadomi tych okolic to przyznają. "Przypuściwszy - mówi Macdonald Kineir, poseł angielski w Persji - że jakiekolwiek mocarstwo europejskie chciałoby najazd uczynić na Indie, nie masz ku stronie wschodniej Stambułu dogodniejszego punktu do zebrania i dla zakładu wielkiej armii jak Erzerum. Koni i bydła podostatkiem, paszy i zboża nie zabraknie, drogi dobre i zimą, i latem. Mieszkańcy ciągły handel prowadzą z wielkimi miastami tureckimi i perskimi, szczególniej zaś z Konstantynopolem, Bagdadem i Erywanem." Ale być może - czyni uwagę Lacy Evans, wymowny i dowcipny statysta angielski - że Moskale dla zbuntowania Indyj nie obiorą tej drogi. Wschodni brzeg Kaspijskiego Morza, podnóża Uralu zasługują pod względem takiej wyprawy na pierwszeństwo."

Są w polityce, jakem namienił, pewne maksymy, które by można nazwać dogmatami; jest droga, którą ziemskie państwa jak ciała niebieskie opisywać muszą. Przypadek wiele może, ale prawie wszystko w tym względzie dzieje się z musu nieodpartego, z koniecznej i niczym nie przełamanej potrzeby. Taka konstytucja, ogromnych szczególnie państw, podaje rachubie politycznej zasady, liczby i czas w przybliżeniu, którymi, jeżeli nie wszystko, to przynajmniej wiele rzeczy naprzód przewidzieć można. Są to pewniki matematyczno-polityczne: na nich polegają rozumowania gabinetów. Z tych założeń wychodząc prawdziwa polityka nie dni, nie lata, ale wieki pod swoje kalkuły podciąga. Tak myślił gabinet petersburski. Napoleon rzekł jednego razu w Malmaison: w d w ó c h t y l k o l a t a c h ż y j ę - co by tak wytłumaczyć można: "Nic nie czynię, nic nie pojmuję, tylko to, co w przeciągu dwóch lat zdziałać i pojąć można." Ale Moskwa od czasów cara Piotra I mogłaby rzec samej sobie, że tylko w stu latach żyje. Dzisiejsza polityka europejska, albo raczej zachodnia, francuska i angielska, zdaje się liczyć czas swój na minuty i godziny, niczego nie przewiduje i zniżyła się do tego punktu nieudolności, że ją chytrość barbarzyńców oszukuje. (Przyp. aut.)

3 Mocarstwo to, umieszczone na pograniczu Europy i Azji, ciąży razem na obu, i od czasu Rzymian żadna potęga nie okazała większej siły ekspansji. Tak dzieje się w każdym państwie, gdzie rząd jest oświecony, a lud barbarzyński, gdzie najwyższa zręczność kierownictwa połączona jest z najwyższą uległością narzędzia.

4 Zamachu stanu

5 Wyspy na Morzu Egejskim.

Autor publikacji: 
GEOPOLITYKA: