ŻYCIE PO MICHNIKU

Adam Michnik – niekwestionowany symbol i kacyk III RP – powoli schodzi do politycznego grobu. Wytrzyma jeszcze miesiąc, dwa, czy może nawet pół roku, lecz nie ma to większego znaczenia. Wraz z nim odchodzi pewna epoka, a być może nawet cała III RP. Czy ktoś zastanawiał się jednak, jak będzie wyglądać Polska, gdy już go nie będzie?

Ostatnia książka Rafała Ziemkiewicza pt. „Polactwo” jest najlepszym przykładem zmieniających się czasów. Nie samo dzieło nawet, bo w sumie Ziemkiewicz nie mówi na temat Michnika nic nowego, lecz późniejsze losy autora każą zastanowić się, ile jeszcze naczelnemu GW zostało czasu. Kilka lat temu podobna pozycja zostałaby całkowicie przemilczana, a jej autor zniknąłby z mediów – obecnie zaś Ziemkiewicza widać na ekranie (i nie tylko – również np. na reklamach namalowanych na autobusach) coraz częściej.

Od czasu sprawy Jedwabnego (już nawet w GW piszą „2001 – rok Jedwabnego”) Michnik i jego towarzystwo ostro pikują w dół. W tym samym roku partia „autorytetów moralnych” nie dostała się do parlamentu. Później była afera Rywina, skandaliczne zachowanie się Michnika przed komisją i wiele drobniejszych spraw, jak publikacja książki Antoniego Dudka „Reglamentowana rewolucja”.

Upadek Michnika jest nieuchronny. Niestety, wydaje mi się, że jego dotychczasowi oponenci są na to zupełnie nieprzygotowani. Czytałem wiele tekstów krytykujących Michnika, „Wybiórczą”, „autorytety moralne”, lecz nie znalazłem w nich nawet jednego zdania na temat: jak będzie wyglądało życie po Michniku. Jego obecność wydawała się aksjomatem nie tylko dla jego zwolenników, lecz również dla przeciwników. Sytuacja absolutnego rządu dusz, który sprawowało jego towarzystwo wśród tzw. inteligencji wydawało się sytuacją nie tylko wieczną, lecz również całkowicie naturalną.

Tymczasem Michnik na skalę Europy Wschodniej był zupełnym ewenementem. W żadnym innym kraju nie było jednej osoby bądź jednego towarzystwa, które tak „trzymało za mordę”. Polska, niby miłująca wolność, dała się poddać dyktaturze jakiegoś zakompleksionego fantasty. Krajem najbardziej do nas pod tym względem podobnym jest chyba Słowacja, gdzie też istnieje właściwie tylko jedna gazeta, „Sme”. Ale Słowacy zawsze mogą swobodnie działać w sąsiednich Czechach i poruszać się w tamtejszym świecie kulturalnym.

Nie oznacza to wcale, że w innych krajach jest pełna wolność słowa – wręcz przeciwnie, u naszych bliższych i dalszych sąsiadów niezależni dziennikarze wciąż są usuwani, a premiowane są lizusostwo, głupota i chamstwo. System zniewolenia może więc działać swobodnie bez żadnego Michnika i jego towarzystwa.

Prawdopodobnie w ciągu najbliższych miesięcy będziemy świadkami dużych zmian w polskim środowisku dziennikarskim i kulturalnym. Warto się na nie przygotować. Jak? Niestety, z powodu nikłego doświadczenia, które mi kiedyś na tych łamach wytknięto, nie jestem w stanie udzielić na to pytanie odpowiedzi, tylko jedną podpowiedź – nie wierzyć każdemu, kto teraz będzie krytykował Michnika.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010