LAWINA PRZEKŁAMAŃ

Jeden z głównych świadków w procesie dotyczącym afery Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, Anatol Lawina, nie mówi całej prawdy. Nie na temat przestępczej działalności funduszu, lecz na swój własny. Kreuje się bowiem na odkrywcę afery FOZZ, choć był nim kto inny.

Daje się zauważyć ożywienie w pracy sądu nad aferą FOZZ. Niedawno zeznawał były szef inspektorów Najwyższej Izby Kontroli, Anatol Lawina. Niebawem w charakterze świadków zostaną wezwani: Zygmunt Solorz, właściciel telewizji Polsat, Janusz Pineiro, biznesmen znany także pod nazwiskiem Iwanowski, który przyznał się niegdyś do współpracy z głównym oskarżonym w tej sprawie, Grzegorzem Żemkiem, a także podpułkownik Jerzy Klemba, oficer wojskowych służb specjalnych, który do niedawna przebywał za granicą, a do powrotu do Polski dał się namówić dopiero po otrzymaniu listu żelaznego w sprawie FOZZ oraz Marian Zacharski, wieloletni oficer wywiadowczy MSW i UOP. Obecnie zeznania w procesie FOZZ składa Teresa Kąkiel, wiceminister finansów z końca lat 80-tych. Świadectwo tych ludzi ma pomóc w wyjaśnieniu afery.

Najwięcej zamieszania wywołały w ostatnim czasie zeznania złożone przez Anatola Lawinę. Dyrektor departamentu inspektorów NIK wymienił przed sądem beneficjentów przestępczej działalności FOZZ, do których zaliczył m.in. partię Porozumienie Centrum oraz Zygmunta Solorza, właściciela Polsatu. Reakcja kręgów politycznych na te zeznania była natychmiastowa. SLD i PiS zaczęły prześcigać się we wzajemnych oskarżeniach i planach skonstruowania nowych komisji śledczych.

Tymczasem Lawina przedstawił jedynie wyniki prowadzonych przez niego prac nad wykryciem afery. I tu pojawia się pewien problem. Lawina bowiem takowych prac nie prowadził, a głównym jego działaniem w okresie kiedy badano nieprawidłowości w FOZZ było przeszkadzanie.

W żaden sposób nie zamierzam komentować zeznań Lawiny, ani informacji o ludziach, których wymienił. Wiadomo bowiem, że tych którzy czerpali z hojnej ręki Grzegorza Żemka, dysponenta państwowych pieniędzy, były setki, jeśli nie tysiące. Sprzeniewierzono miliardy złotych, choć nie ulega wątpliwości, że prokurator zdoła dowieść kradzieży jedynie kilkuset milionów, jeśli w ogóle zdoła przeprowadzić dowód, w który jakiś sąd da wiarę. Sprawę tę bowiem tuszuje się od lat, a zamieszani są w nią najwyżsi urzędnicy państwowi, co z pewnością będzie miało wpływ na „bezstronność” wymiaru sprawiedliwości.

Nie sposób jednak w świetle faktów na temat afery FOZZ przejść spokojnie obok kreowania Anatola Lawiny na sprawiedliwego śledczego, który wykrył wielkie oszustwo. Lawina bowiem niczego nie wykrył.

Prawdziwym źródłem prawdy o przestępczej działalności FOZZ są rezultaty tytanicznej pracy, jaką wykonał Michał Falzmann, szeregowy inspektor NIK, podwładny Lawiny. Kiedy Falzmann postanowił zapoznać swego przełożonego ze wstrząsającymi wynikami swoich analiz ten ostatni najpierw zrobił mu karczemną awanturę, potem próbował nie dopuścić do przedstawienia tych materiałów prezesowi NIK, ministrowi finansów i innym wysoki urzędnikom państwa, by wreszcie, gdy sprawa wyszła na jaw, pod wpływem silnych nacisków z różnych stron zawiesić Falzmanna w pełnieniu obowiązków.

Warto dodać, że Falzmann mimo szkalowania i represji kontynuował pracę nad odkrywaniem kolejnych wątków afery. W końcu po wielu dociekaniach i próbach przełamania oporu mocodawców w niewyjaśnionych okolicznościach zmarł. Oficjalnie na atak serca.

Ci, którym zależało na przerwaniu prac Falzmanna odetchnęli z wielką ulgą. Afera od ponad dekady pozostaje niewyjaśniona. Dziś Lawina podaje się za jej odkrywcę. Ciekawe dlaczego dopiero po dziesięciu latach? W mediach kreuje się przy tym na aktywnego opozycjonistę z czasów PRL. W nocie biograficznej opublikowanej w dzienniku „Rzeczpospolita” napisano, że był związany z wydawnictwem NOWA, Stowarzyszeniem Pomocy Osobom Uwięzionym i ich Rodzinom „Patronat” i Solidarnością. Nie napisano, że w 1964 r. złożył urząd przewodniczącego Komisji Rewizyjnej ZMS na Wydziale Ekonomii Uniwersytetu Warszawskiego. Ot, drobny szczegół, jak ten: kto naprawdę wykrył aferę FOZZ.

Odpowiedź i wyjaśnienia pana Anatola Lawiny zamieściliśmy w dziale "Listu do i od redakcji" w numerze grudniowym 2003 r. "Orientacji na Prawo";

http://jozefdarski.pl/pl/artykul.php?art_id=1717&token=

Poniżej jeszcze raz zamieszczamy tekst listu p. Anatola Lawiny by każdy Cztelnik mógł sam wyrobić sobie zdanie na omawiany temat.

LAWINA ODPOWIADA SZCZEPAŃSKIEMU 2003-12-09

niedawno jeden z nieznanych przyjaciół przysłał mi do zapoznania się artykuł z dnia 2003-05-20osoby ukrywającej pod pseudonimem Michał Szczepański pt LAWINA PRZEKŁAMAŃ, opublikowany w witrynie ABCNET. Tytuł jest adekwatny do informacji zawartych w treści, jedyną kwestią wymagającą wyjaśnień jest to, kto dokonuje przekłamań. A zatem przejdźmy do faktów:

I. Pan M. Szczepański stwierdza: „Anatol Lawina nie mówi całej prawdy. Nie na temat przestępczej działalności funduszu, lecz na swój własny. Kreuje się bowiem na odkrywcę afery FOZZ, choć był nim kto inny”.

Otóż całe to zdanie jest nie prawdziwe. Nigdzie nie pisałem, nie mówiłem, ani też nie przypisywałem sobie odkrycia afery FOZZ. Chociażby dlatego, że osobiście nie wiem, jaka jest definicja odkrywcy afery, a zwłaszcza afery FOZZ. Pierwsze meldunki w sprawie FOZZ napływały późną jesienią 1989 r. Do mnie pierwszy sygnał w sprawie FOZZ dotarł na wiosnę 1990. Przed sądem zeznawałem, dlaczego kontrola NIK FOZZ rozpoczęła się dopiero 28.01.1991 r. Michał Falzmann został zatrudniony przeze mnie Do NIK-u 1 kwietnia 1991 roku po to, żeby wspomógł zespół już od 2 miesięcy kontrolujących FOZZ. Przedtem pracował jako inspektor w Izbie Skarbowej, gdzie prowadził między innymi kontrole niektórych transakcji PHZ Uniwersalu. Sprawą FOZZ zajął się dopiero jako pracownik NIK z mojego upoważnienia w kwietniu 1991 r. Natomiast na przełomie maja i czerwca 1991 roku ukazał się artykuł na temat FOZZ w Spotkaniach, który tę sprawę upublicznił. A teraz proszę mi powiedzieć, kto w świetle tych faktów lub innych faktów nie znanych mi odkrył aferę FOZZ i dlaczego to właśnie on, a nie kto inny? Niemniej, niezależnie od tego czy istnieje ten, który odkrył aferę FOZZ czy też nie, teza o moim kreowaniu się na odkrywce afery jest nieprawdziwa, o czym autor pewnie dobrze wiedział, gdyż nie miał odwagi podpisać opublikowanego tekstu swoim własnym nazwiskiem.

II. Dalej Pan M. Szczepański pisze „I tu pojawia się pewien problem. Lawina bowiem takowych prac nie prowadził, a głównym jego działaniem w okresie, kiedy badano nieprawidłowości w FOZZ, było przeszkadzanie”.

Jeśli publicznie oskarża się o matactwo - bo jak nazwać przeszkadzanie przez przełożonego swoim podwładnym w prowadzeniu kontroli FOZZ w celu utrudnienia dojścia do prawdy - to trzeba na to wskazać dowody, a najlepiej złożyć doniesienie do prokuratury o ciężkim naruszeniu prawa. Wydawałoby się, że takim dowodem może być znany publicznie fakt o wnioskowaniu przeze mnie 25.06.1991r. zawieszenia Michała Falzmanna w czynnościach inspektora NIK.

Kontrola FOZZ zakończyła się 25.06.1991 podpisaniem protokołu z kontroli. Tego samego dnia zawiesiłem w czynnościach inspektorskich Michała Falzmana, o czym powiadomiłem Prezesa NIK. Jednocześnie zgłosiłem wniosek o przekazanie sprawy komisji dyscyplinarnej. Wniosek taki zgłosiłem, ponieważ zostałem poinformowany, że w jednej z wrocławskich gazet ukazała się notatka o tym, że to właśnie Michał Falzmann przekazał dokumenty z kontroli FOZZ osobom nieupoważnionym, a on sam ten fakt mi potwierdził. Taką samą decyzję w sprawie zawieszenia Michała Falzmanna bym podjął również dziś. Jeśli kogokolwiek interesują moje racje, to je przedstawię. Nie wiem jednak, w jaki sposób moja decyzja w sprawie zawieszenia M. Falzmanna mogła mieć wpływ na przebieg zakończonej wcześniej kontroli.

III. Następnie Pan Michał Szczepański pisze: „Kiedy Falzmann postanowił zapoznać swego przełożonego ze wstrząsającymi wynikami swoich analiz, ten ostatni najpierw zrobił mu karczemną awanturę, potem próbował nie dopuścić do przedstawienia tych materiałów prezesowi NIK, ministrowi finansów i innym wysoki urzędnikom państwa, by wreszcie, gdy sprawa wyszła na jaw, pod wpływem silnych nacisków z różnych stron zawiesić Falzmanna w pełnieniu obowiązków”.

W tej sprawie mam tylko tyle do powiedzenia: Michał Falzman przekazał swoje notatki oraz niektóre przez siebie wyniesione dokumenty kontroli Panom M.Dakowskiemu i J.Przystawie, którzy, zamiast te materiały opublikować, w książce pt. „FOZZ Va Bank” przedstawili swoje luźne dywagacje na temat FOZZ. Wspominam o tych materiałach, gdyż z tego co pisze M.Szczepański widać, że całą swą wiedzę na temat FOZZ oparł na informacjach podanych w powyższej książce lub na posiadanych przez jej autorów osobistych notatkach Michała Falzmanna.

Dnia 14 czerwca 1991 na mój wniosek odbyła się u Premiera J.K. Bieleckiego narada informująca o ustaleniach Michała Falzmanna. W naradzie wzięli udział Premier J.K Bielecki wraz zaproszonym przez niego ekspertem z Uniwersytetu Gdańskiego, Prezes NIK prof. W.Pańko wraz z prof. St. Rączkowskim, dyr. Anatol Lawina wraz z Michałem Falzmanem i Jerzym Zbiegniewskim, v-ce Premier L. Balcerowicz wraz v-ce min. J. Sawickim oraz liczną grupą dyrektorów Ministerswa Finansów, Na tej naradzie Michał Falzmann zgłosił swoje wnioski w związku z FOZZ oraz wyniki swoich analiz bilansu Banku Handlowego. Z narady tej istnieje notatka J. Zbiegniewskiego.

Wszystkie powyżej przedstawione fakty były dokładnie omówione w trakcie moich zeznań przed sądem, do których odwołuje się wielokrotnie w swoim tekście M.Szczepański. Nie wierzę aby te fakty nie były również opisane w prywatnych zapiskach Michała Falzmanna i nie było notatki J. Zbiegniewskiego w materiałach przekazanych przez niego Panom M.Dakowskiemu i J.Przystawie. Zaprzeczałoby to uczciwości Michała Falzmanna, a w Jego nieuczciwość nigdy nie uwierzę. Tak więc, jeśli ktoś kreuje siebie na sędziego w sprawie FOZZ obeznanego ze wszystkimi szczegółami tej sprawy, to pomijając powyższe fakty, wystawia sobie i swoim osądom świadectwo tendencyjności oraz działania w złej wierze.

IV. Ostatni zarzut w stosunku do mnie sformułowany przez M.Szczepańskiego to, „Ciekawe, dlaczego dopiero po dziesięciu latach? W mediach kreuje się przy tym na aktywnego opozycjonistę z czasów PRL”. Sugerując w ten sposób, że informacje w Rzeczpospolitej dotyczące mojej osoby zostały opublikowane po pierwsze z mojej inicjatywy, po drugie, że opublikowano je właśnie teraz na pewno w niecnych celach, przez co są nieprawdziwe, czego dowodem jest chociażby to, że „Nie napisano, że w 1964 r. złożył urząd przewodniczącego Komisji Rewizyjnej ZMS na Wydziale Ekonomii Uniwersytetu Warszawskiego. Ot, drobny szczegół”.

A jak się mają fakty: Sprawa mojego wystąpienia z ZMS oraz inne jak widać pikantne szczegóły z mojego życia w PRL były opisane w Gazecie Gdańskiej bodajże w 1990r. W kwietniu 1964 na plenum Komitetu Uczelnianego ZMS na znak protestu wystąpiłem z ZMS-u. W tej sprawie było prowadzone dochodzenie przez SB. Byłem nawet na tę okoliczność kilkakrotnie przesłuchiwany. Nie widzę w tym zdarzeniu nic tak szczególnego, aby przez około czterdzieści lat codziennie je wspominać, ani też nic tak hańbiącego, aby czynić z tego powodu pokutę.

Interesująca jest natomiast pojawiająca się w tekście pewna nieścisłość, przypisująca mi funkcję przewodniczącego Wydziałowej Komisji Rewizyjnej zamiast Uczelnianej Komisji Rewizyjnej. Nie wiem, czy takie ciało jak Wydziałowa Komisja Rewizyjna w ogóle istniało. Ten sam błąd znajdował się w SB-eckim donosie. Jak również na przesłuchaniach zadawano mi pytanie, jakim prawem złożyłem rezygnacje z funkcji przewodniczącego a nie o to, dlaczego wystąpiłem z ZMS-u. Widocznie w tych czasach wystąpienie z ZMS dla przesłuchujących i ich donosicieli było zdarzeniem tak niewyobrażalnym, że nawet tego nie wolno było w jakiejkolwiek formie zapisywać. W związku z tym używano eufemicznego zwrotu „złożył urząd przewodniczącego Komisji Rewizyjnej ZMS na Wydziale Ekonomii Uniwersytetu Warszawskiego”.

Uważam Pana za człowieka honoru, całkowicie odpowiedzialnego za opublikowanie w witrynie ABCNET tendencyjnego tekstu zawierającego nieprawdziwe informacje dotyczące mojej osoby, oczekuje od Pana sprostowania i przeprosin. Jestem przyzwyczajony do szkalowania i obrzucania błotem. Na ogół czynili to ludzie związani SB. Czasami w ramach kampanii politycznej czynili to również różni ludzie w złej wierze. Jako osoba publiczna jestem na to przygotowany i nie odpowiadam na tego rodzaju insynuacje oraz ataki ad persona. Lecz dopóki będę uważał witrynę ABCNET za ważną dla budowania prawicowego odłamu politycznego, dopóty będę protestował przeciwko szkalowaniu i podawaniu nieprawdziwych faktów.

Z poważaniem

Anatol Lawina

Ps. Dziękuję za szybką korektę nieprawdziwej informacji w październikowym diariuszu

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010