LUDZIE PRACY – DOIĆ ICH CZY ZARŻNĄĆ?

Człowiek, jako zwierze żyjące w stadzie od zawsze żył w strukturze hierarchicznej. Poszczególne grupy posiadały swoich liderów, którzy z kolei mieli swoich obdarzali względami pomocników. Oczywiście ci pomocnicy cieszyli się taką, a nie inną pozycją głównie dzięki temu, że potrafili skutecznie pomóc w kontrolowaniu stada.

Osobniki pokrewne tymże, miały też udział w podziale tortu władcy, tylko z uwagi na więzy rodzinne. Tak było…i tak jest też teraz. Nasz garnitur genów i zachowań społecznych nie zmienił się wiele od powstania gatunku. Konsekwencją tego faktu jest to, że ciągle rządzą nami klany, mafie, rodziny itp. Światem tak naprawdę rządzi około 300 (tu właściwie można wstawić dowolną liczbę) wpływowych familii, posiadających środki finansowe pozwalające im kontrolować całą resztę. Słowo „rządzi” w tym przypadku oznacza posiadanie wpływu na decyzje dotyczące świata, a nie spisek zawiązany w celu kontroli świata – nie, te rodziny często ze sobą konkurują.

Ale owe rodziny mają jeden wspólny interes – wspólną ochronę przed uszczuplaniem swoich zasobów poprzez nowych graczy. Czyli, mówiąc krótko wszystkie te współrządzące rodziny są zainteresowane utrzymaniem monopolu na władze i światowe dobra. Jeśli jesteś socjalistą/komunistą, to właśnie przed chwilą pomyślałeś nad stworzeniem projektu, który umożliwiłby równy podział dóbr pomiędzy wszystkich ludzi na świecie i równy ich udział we władzy.

Mam jednak dla Ciebie złą wiadomość – wszystkie takie projekty kończyły się zwykle spektakularną śmiercią kilku przywódców i ich zwolenników (np. Francja, Rosja) i następnie mozolnym powrotem spraw na stare tory, znane klany szybko odzyskiwały swoje wpływy a dawni rewolucjoniści, po znacznym zwiększeniu swoich majątków, przyjmowani byli w poczet zacnych rodzin, lub sami zakładali własne. Często trzeba sporo zmienić, żeby wszystko zostało po staremu.

Człowiek Pracy kontra pomocnik władzy

Najprostszym sposobem utrzymania władzy i dóbr jest użycie przemocy. Ale choć ten sposób dość dobrze działa w krótkim okresie, to na dłuższą metę ciężko jest tak zarządzać. Na nieszczęście dla siłowych dyktatorów, na świecie jest sporo ludzi tragicznie głupich, i to na tyle głupich, że pomimo zagrożenia więzieniem, pobiciem, a nawet śmiercią, będą głosić, że nie potrzebują władców żeby się rządzić i nikt nie powinien mieć prawa do narzucania im sposobu życia. Tacy ludzie często znajdują posłuch u sobie podobnych i … ups….rewolucja gotowa.

Mądrzejsi dyktatorzy pracują trochę inaczej – wiedząc, że ludzie nie lubią jak się nimi steruje, starają się zapewnić sobie warunki optymalne do niezakłóconego sprawowania władzy i cieszenia się swoją uprzywilejowaną pozycją, za pomocą ciekawego zabiegu inżynierii społecznej. Przekonać lud, że to właśnie on sobą rządzi – oto odwieczny ideał władców, to recepta na wieczny spokój; już tu – na Ziemi.

Właśnie teraz przechodzimy okres światłej dyktatury – dyktatury, której udało się przekonać poddanych,że sami mają władze nad sobą. Ja, Ty i wielu innych ludzi żyjemy w Demokracji – rządzimy się sami!!!. Masz świadomość, że rządzisz się sam, wrzucając, średnio raz na dwa lata, pokreśloną kartkę do urny?. No cóż, może Ty i ja nie bardzo w to wierzymy, ale jest sporo ludzi, którzy niezbyt by się z nami zgodzili.

Czego oprócz przekonania, że mamy własne sprawy we własnych rękach potrzeba nam abyśmy zadowoleni siedzieli cicho? Ano wiadomo, igrzysk i chleba. Igrzysk mamy sporo, istnieją nawet kanały transmitujące igrzyska non stop. Mamy igrzyska sportowe, polityczne, towarzyskie; życie sporej części społeczeństwa w dużym procencie spędzane jest przed telepodajnikiem igrzysk.

No i super, a co z chlebkiem? I owszem, jest. Jest dla wszystkich, co z tego, że kosztem mniejszości, która stara się uczciwie zapracować na to żeby tego chlebka nie dostawać z rąk kapryśnego darczyńcy – Państwa, a zapewnić go sobie samemu.

Chlebek mamy nawet dla tych, którzy spędzają swoje życie li tylko na przesiadywaniu przed telepodajnikiem. Mamy go dla tych wszystkich przekładaczy papierków z kąta w kąt. Mamy go dla edukatorów, którzy wciąż „za darmo” i bezskutecznie starają się nauczyć dzieci nazw miast w Ameryce Płd., podstaw optyki czy rozróżniania mianownika od zaimka. Mamy go dużo dla rad nadzorczych i monopolistycznych przedsięwzięć. Mamy go dla wszystkich, którzy zaakceptują to, że tego Systemu zmieniać nie można i nawet nie powinno się próbować. Dla tych, którzy pomogą mu przetrwać.

Ale System, który działa w taki sposób napotyka na dłuższą metę na poważny problem. Zapewnianie igrzysk kosztuje, ludzie, którzy oglądają igrzyska nie mają czasu, ani chęci na pracę. Dawanie chlebka kosztuje. Dopóki obdzielamy chlebkiem najbliższe grono, nasza kiesa nie cierpi zbyt mocno, ale nasi pomocnicy przecież muszą nakarmić swoich pomocników, z kolei ci następnych, a tamci…, budżetówka się rozrasta, chlebka potrzeba jest dużo a ktoś musi za to zapłacić. (Właśnie radio za moimi plecami donosi, że chlebka domagają się filmowcy, którzy chcą kręcić filmy, a nie mają na to funduszy, bo filmów tych nikt nie chce oglądać).

Wmawianie ludziom pracy, że muszą się podzielić jej owocami z innymi, którzy tego potrzebują i im się należy bo coś tam, początkowo przychodzi bardzo łatwo. Oddanie złotówki z każdych zarabianych 100 złotych, nie jest wielkim wyrzeczeniem. Ale gdy z każdych 100zł ludzie mają oddać 70zł na potrzeby tych którym się należy? Oj wtedy robi się niewesoło.

Można co prawda ludzi przez jakiś czas czarować, że zabieramy ludziom pracy pieniążki aby zapewnić im spokojną starość, edukację ich dzieciom lub bezpłatne leczenie i łupić ich stopniowo poprzez system podatków ukrytych w cenach i opłatach urzędowych, ale prawda wkrótce wyjdzie na jaw i co? Z jednej strony mamy tych, co za pomocą systemu prawnego zapewnili sobie stałe przyzwoite dochody i tych, którzy na to pracują - tym ciężko nakładać nowe ciężary.

Proponuję władcom eksperyment myślowy – na silnego byka nakładamy 10 kilogramowy ciężar, byk stoi, dokładamy następne 10 kg, byk stoi, powtarzamy czynność, byk stoi, przerywamy eksperyment – czy we wnioskach zawrzemy stwierdzenie, że byk będzie stał niezależnie od tego ile razy dołożymy mu 10 kg ciężar, w nieskończoność? Czy może stanie się coś innego?

Jak doić?

I tutaj dochodzimy do dylematu władców pragnących utrzymać monopol na władzę i dobra. Na terenie Polski mają ogromną rzeszę pomocników opłacanych z budżetu. Właściwie wszyscy są w systemie! Budżetówka, pracownicy monopoli energetycznych, pobierający zasiłki, korzystający z usług służby zdrowia czy ci, którzy pod przymusem wysyłają dzieci na bezpłatną edukację. Wszyscy są w systemie i wszyscy mają z tego korzyści! Wszyscy ci, którzy sądzą że korzyści mają, zagłosują na wspierające system partie prawicy i lewicy. System będzie się trzymał. Dopóki tym przedsiębiorczym czy pracowitym się nie odechce – a już się wielu nie chce. Ludzie widzą że łatwiej zarabiać na życie dołączając do grona pomocników - pasożytów. Mamy społeczeństwo odzwyczajone od bogacenia przez pracę, a przyuczone do wzajemnego pasożytowania na sobie.

Jest problem – władcy wiedzą, że istnieje konkurencja światowa, w której wygrają ci, którzy swoich poddanych w jakiś sposób zorganizują do lepszej i wydajniejszej pracy. Ci, którzy pozwolą na konkurencję pomiędzy poddanymi. Którzy zdecydują się na mocne ograniczenie liczby opłacanych pomocników władzy i dadzą jasny sygnał że opłaca się uczciwie pracować. Wiedzą też, że zabieranie raz nadanych przywilejów jest trudne. Ale czy nie trzeba tego zrobić, aby zachować wpływy i dobra?

Władza może chować głowę w piasek aż do końca. Co zrobią rodziny rządzące Polską czy Europą? W przypadku bankructwa Systemu zawsze można wywołać wojnę. Dla Historii to nic nowego.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010