NADCHODZI UPADEK PUTINA

Wśród tradycyjnych ocen wydarzeń w Biesłanie, kiedy za Putinem, dziennikarze i politycy powtarzali dyrdymały o terrorystach czeczeńskich jako samodzielnych sprawcach ataku, ze zdziwieniem można było zauważyć nagłą krytykę zarówno prezydenta Rosji jak też niemal powszechne podejrzenia, iż za zamordowaniem osetyńskich dzieci w Biesłanie stoją rosyjskie służby bezpieczeństwa. Jak Deus ex machina natychmiast Putinowi w sukurs przyszedł Basajew by potwierdzić oficjalną wersję. Dla analityka jednak wynurzenia Basajewa są dowodem, że to rosyjska bezpieka stała za zamachem. Po pierwsze Basajew miał powiązania z KGB od początku swej kariery w 1990 roku, a jego atak na Dagestan, który dał pretekst do rozpoczęcia II. Wojny rosyjsko-czeczeńskiej umożliwiającej przekazanie władzy na Kremlu Putinowi, sterowany był z Moskwy m. in przez powiązanego z czeczeńskim watażką Bieriezowskiego, ówczesnego ojca chrzestnego wiarołomnego – jak się później okazało - wychowanka. Po drugie zaś w polityce nie ma przypadków i na pewno nim nie jest nagła pomoc Basajewa przybywającego w najodpowiedniejszej chwili.

Nie będziemy tu jednak analizować przebiegu zamachu, jest bowiem oczywiste, że bez pomocy służb bezpieczeństwa nie byłaby możliwa jego logistyka (wcześniejszy transport broni i materiałów wybuchowych i późniejszy ludzi), przebywanie terrorystów w Biesłanie w czasie remontu szkoły i wreszcie rzekomo przypadkowy i improwizowany atak jakiegoś lokalnego policjanta na szkołę, co spowodowało jej wysadzenie, odgadnięcie narodowości zwłok (widocznie przemówiły one do Putina), pojawienie się zwłok Czeczeńców przetrzymywanych w rosyjskich więzieniach, pewnie jedynych Czeczeńców w Biesłanie, skoro terroryści woleli rozmawiać po rosyjsku, a czeczeńskiego nie znali. Sam pomysł, że jacyś terroryści czeczeńscy czy inguscy mogli pojawić się w czasie remontu szkoły w Biesłanie dowodzi, iż osoby wierzące w te banialuki nigdy nie były na Kaukazie.

Podstawą naszej analizy będzie zastanowienie się w czyim interesie był zamach i o czym świadczą reakcje nań kręgów postkomunistycznych, agenturalnych i ubeckich w Polsce.

Zamach w Biesłanie, odwrotnie niż wysadzenie przez FSB na rozkaz Putina domów w Moskwie, osłabiał pozycję prezydenta Rosji, nie mógł więc być dokonany na jego polecenie przez służby bezpieczeństwa (nie wiadomo zresztą które spośród co najmniej 17 tajnych policji istniejących obecnie w Rosji, ale dla uproszczenia przyjmijmy że to było KGB-FSB, co nie wyklucza udziału np. GRU) Zamachy były Putinowi potrzebne przed obiema kampaniami „wyborczymi” i wówczas spełniły swoje zadanie – Putin dwukrotnie wygrał wybory. Obecnie jednak Biesłan świadczy o jego słabości, a słaby car to martwy car. Nie wróżę więc Putinowi długiego życia. To czy zginie przed czy po odsunięciu od władzy, czy zatruje się sokiem pomarańczowym lub poślizgnie na skórce od banana, czy zmoże go jakaś tropikalna choroba czy ugryzie kobra, to już są szczegóły zależne od wyobraźni i możliwości zamachowców. Putin nie może jednak przeżyć, bo za dużo wie i dopiero bez niego jego klan stanie się bezsilny.

Zamach w Biesłanie był zatem dziełem, nazwijmy go tak, „drugiego centrum władzy” i kontrolowanej przez niego części służb specjalnych, które z nie znanych nam jeszcze powodów postanowiło usunąć Putina. Przyjdzie czas, że się dowiemy czy chodziło o interesy ekonomiczne, np. Putin za dużo chciał odebrać, czy bardziej mocarstwową politykę (mniejsze ustępstwa wobec USA), a może zużycie klanu putinowskiego władzą czy chęć uprzedzenia centralizacji planowanej przez Putina przez lokalne klany oligarchiczne, a może jakiś sojusz między wymienionymi siłami. Istotne jest, że natychmiast wprowadzana teraz centralizacja wygląda jak ostatnia próba Putina zneutralizowania „drugiego centrum władzy” i jest przede wszystkim w niego wymierzona. To wskazywałoby na duże znaczenie oligarchów i mafii lokalnych w spisku.

Przejdźmy teraz do reakcji. Tu dzieje się coś niezrozumiałego. Od 4 lat było wiadomo, że domy w Moskwie wysadzała FSB ale nikomu nie wolno było o tym wspomnieć w Polsce czy napisać pod groźbą nie zapraszania do telewizji i praktycznego zakazu publikacji. Nie można było np. zobaczyć w polskiej telewizji francuskiego filmu dokumentalnego na ten temat. Wiadomo, nie było wolności dla wrogów Putina. Jak to ujął red. Jerzy Bekker: „ja w to nie wierzę, bo byłoby to zbyt straszne gdyby było prawdziwe”. Dzięki genialnej formule red. Bekkera możemy już udowodnić, że Oświęcimia nie było, bo gdyby był - „byłoby to zbyt straszne gdyby było prawdziwe”. Nie było również II wojny światowej, komunizmu i GUŁAGU, „bo byłoby to zbyt straszne gdyby było prawdziwe.” Ale zostawmy red. Bekkera, bo jego formuła właśnie przestaje obowiązywać.

Przed każdą zmianą władzy w Sowietach/Rosji wszelkiego rodzaju paputczicy, agenci wpływu i kręgi ubeckie odkrywały, iż aktualny, jeszcze żyjący władca nie jest wielkim reformatorem budującym demokrację, natomiast miłośnikiem wolności jest ktoś inny, kto niebawem okazywał się jego następcą. Klasycznym tego przykładem był schyłkowy okres Gorbaczowa, kiedy „Wybiórcza” odkryła Jelcyna. Taka akcja jest logiczna – trzeba ostatecznie pogrążyć odchodzącego genseka-cara-prezydenta i wylansować nowego, stąd agenci wpływu mają swoje pięć minut, a za nimi odzywają się pudła rezonansowe, które wiedzą co mówić by kontynuować karierę w kontrolowanych przez bezpiekę mediach i wkrótce gra cała orkiestra. Teraz podanie nazwiska następcy byłoby zbyt niebezpieczne, gdyż Putin ma jeszcze wystarczające narzędzia by go skrócić o głowę. Niebawem jednak z pewnością się dowiemy KTO W MOSKWIE DEMOKRATĄ JEST.

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Oto ze zdumieniem słyszę jak ludzie należący do w/w kręgów krytykują Putina, mówią o roli służb specjalnych w mordowaniu osetyńskich dzieci w Biesłanie, domagają się niepodległości Czeczenii i są gotowi przyjmować czeczeńskich uchodźców, których dotychczas z nad polskiej granicy zawracano na pewną śmierć i co najważniejsze media o tym milczały jak zaklęte. Teraz jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w każdym dzienniku można usłyszeć, że Polska będzie uchodźców przyjmowała, bo grozi im zemsta Putina, tak jakby dotychczas Putin ich nie mordował. Gdy dzieje się coś niezrozumiałego w postkomunizmie – oznacza to jedno – oficerowie prowadzący otrzymali nowe rozkazy i instrukcje i właśnie dziennikarze je realizują, a redaktorzy naczelni pilnują by zrealizowane były. Rozlewa się więc fala niezależności i odwagi i tylko idioci nie potrafiący odczytać wskazówek dyrygenta orkiestry lub nieudacznicy pozbawieni własnych oficerów prowadzących nie wiedzą, że czas się właśnie zmienia i nadal częstują nas nie aktualnymi już interpretacjami.

Przytoczę tylko trzy przykłady, wszystkie z kręgów postkomunistycznych. Te z „Wybiórczej” pozostawiam Czytelnikom, bowiem sam nigdy jeszcze tego organu dezinformacji do ręki nie wziąłem i nawet obalenie Putina mnie do tego nie zmusi.

Oto Siemiątkowski odważnie podkreśla, iż nie ma dowodów na zorganizowanie ataku na Biesłan przez Czeczeńców, a sama akcja nastąpiła w trakcie Soczi (chodziło o podważenie pozycji Putina – pokazanie, że nie ma już rzeczywistej władzy - w momencie spotkania z prezydentem Francji i kanclerzem Niemiec, którzy jednak nie zrozumieli tego znaku. Terror bowiem był zawsze formą sprawowania władzy w Rosji).

Minister Kalisz broni czeczeńskich uciekinierów i gotów jest ich przyjmować w Polsce.

I najważniejsze, Dariusz Rosati twierdzi, iż niepodległość Czeczenii byłaby najlepszym rozwiązaniem również dla Rosji.

Nie jest istotne, że politycy ci mają oczywiście rację. Polityk bowiem na ogół nie ma żadnych poglądów, a jeśli już ma, to je wypowiada tylko wtedy gdy zgadzają się one z wynikami sondaży. Polityk wypowiada się w zależności od swoich powiązań, a nie przemyśleń. Niepodległość Czeczenii była najlepszym rozwiązaniem również przed Biesłanem, ale wtedy stacje telewizyjne nie pozwalały na takie wypowiedzi. Pamiętam jak TV24 natychmiast wyłączyła Kurzyńca, gdy ten chciał stwierdzić, że nie porwali go Czeczeńcy tylko FSB. A teraz już można, a nawet jest wskazane ... więc instrukcje są inne lub kto inny je wydaje. Nie mogą wydawać ich Amerykanie, bo ci dali Putinowi wolną rękę w dokonywaniu ludobójstwa w Czeczenii, pozostaje więc tylko „drugie centrum władzy”.

Zastanówmy się też, czy przypadkiem ostatnio obserwowany odwrót Kwaśniewskiego od USA i dystansowanie się od sojuszu antyterrorystycznego w Iraku nie jest wynikiem nie tyle rozczarowania polityką amerykańską wobec Polski, co sygnałów płynących z Rosji i mobilizacji swoich ludzi przez oba centra władzy. Dyscyplina, dyscyplina i jeszcze raz dyscyplina, a nie anarchia jak za Jelcyna.

Twierdzą też, że niepodległość Czeczenii zbliża się, będzie ona bowiem kosztem obalenia Putina, który musi zapłacić „drugie centrum władzy”, tak jak II wojna rosyjsko-czeczeńska i dokonane tam ludobójstwo było kosztem płaconym przez Czeczeńców wypromowania Putina i objęcia przez niego władzy.

Klan Putina nie ustąpi bez walki, możemy więc spodziewać się nowych prowokacji "drugiego centrum władzy" i kontrolowanej przez niego części służb specjalnych oraz kontrakcji upadającego klanu petersburskiego. Tu koszty jak zwykle będą płacić obywatele Rosji i Czeczeńcy. A to czy popularność Putina będzie rosła czy malała nie ma najmnejszego znaczenia, bowiem społeczeństwo w Rosji się nieliczy, a nawet wątpliwe jest czy istnieje. Obywatele będą popierali tego władcę, którego kochać będą musieli.

P.S.

Już po załadowaniu artykułu usłyszałem w wiadomościach TVN, iż rosyjska bezpieka znalazła dwa samochody z bombami na trasie przejazdu Putina. Osoba, która poinformowała, że owe samochody zaparkowała, zmarła natychmiast po ujawnieniu miejsca pozostawienia drugiego auta. To już tragifarska. Gdybyśmy się dowiedzieli, że zaparkowano trzy wozy, z całą pewnością winny zmarłby - oczywiście na atak serca (oj ten brak fantazji wśród ubecji, a może ktoś choć raz udławiłby się bananem)- dopiero po ujawnieniu gdzie pozostawił trzeci samochód. Stąd dwa wnioski - jak chce się długo żyć, trzeba parkować wiele samochodów. A drugi, być może jest to przygotowywanie opinii publicznej na wiadomość, że Putin nie zatruł się sokiem pomarańczowym, jak nietrafnie przewidywałem, tylko wyleciał w powietrze. Ostatecznie to normalny koniec dla gebisty.

I jeszcze jedno. Oczywiście nie każdy kto teraz widzi rękę bezpieki w Biesłaniu, ludobójstwo dokonywane przez Putina, czy właśnie odkrył, iż Rosja nie buduje demokracji, działa pod wpływem instrukcji, ale fakt, iż takie poglądy nagle zaczęły być szeroko lansowane, podczas gdy poprzednio je wyśmiewano, zwalczano i co najważniejsze, przemilczano, jest tu bardzo charakterystyczny. Nawet Lisiewiczowi pozwolono powiedzieć, że Putin wymordował 250 tys. Czeczeńców. Rzecz jeszcze dwa miesiące temu nie do pomyślenia.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010