DWA SPOJRZENIA Z NEW YORKU NA KOMUNIZM

Poniższe dwa teksty są w mniejszym bądź większym stopniu recenzją książki Martina Amisa „Koba. The Dread” [„Przerażający Koba”]. Przede wszystkim jednak książka Amisa posłużyła obu recenzentom jako pretekst do wyłożenia własnych opinii na temat komunizmu oraz zachodnich intelektualistów, którzy głęboko wierzyli w jego słuszność.

Amis jest „nawróconym” komunistą, który zrozumiał, że jedynym co ten system przynosi jest bieda, zniewolenie i śmierć. Napisał książkę, która nie tylko opisuje bezsens i okrucieństwo Związku Sowieckiego, ale też rozprawia się z absurdalnymi ideami ciągle obecnymi w środowisku lewicy mimo, iż system po wprowadzeniu namiastki demokracji rozpadł się z hukiem.

Recenzja recenzji mocno pachnie postmodernizmem, w którego odmętach łatwo można stracić orientację. Dlatego też powiem tutaj zaledwie kilka słów o każdym z artykułów resztę refleksji i ocen pozostawiając czytelnikom.

Artykuł Michiko Kakutaniego z lewicowego „The New York Timesa” ogranicza książkę Amisa do historycznego zapisu wydarzeń. Autor twierdzi, że jest ona odbiciem kilku klasycznych dzieł dotyczących tego tematu. Przyznaje jednak, że choć nie profesjonalna i ogólnikowa, ale lekko napisana może stać się zachętą dla czytelników do sięgnięcia po bardziej fachowe pozycje. Gani też Amisa za zbytnią frywolność w pisaniu o ogromie tragedii jakiej doświadczyli mieszkańcy Związku Sowieckiego. W tekście pada wiele krytycznych słów pod adresem stalinizmu. Komunizm jako taki nie pojawia się jednak w negatywnym znaczeniu. Autor pisze natomiast, że cierpieli też członkowie partii komunistycznej, prześladowani przez Stalina.

Artykuł Davida Horowitza z „Front Page Magazine”, który podobnie jak Amis jest nawróconym na kapitalizm byłym komunistą, jest bardziej polemiką z negatywnymi reakcjami na książkę Amisa w środowisku lewicy niż jej recenzją. Horowitz podobnie jak Amis dowodzi, że intelektualiści zachodni wspierali komunizm, a nawet kiedy system ten kompletnie się skompromitował, oni ciągle żywią absurdalne, niebezpieczne idee. Ślepi na historię i rzeczywistość dnia dzisiejszego.

Dan Edvin

David Horowitz

HANIEBNY ROMANS INTELEKTUALISTÓW

Brytyjski pisarz Martin Amis jest autorem nowej książki zatytułowanej „Koba, the Dread („Przerażający Koba”) mówiącej o sowieckim komunizmie i opisującej tą utopijną iluzję. Jest to książka o romansie zachodnich intelektualistów z fantasmagorią, której ziemska inkarnacja spowodowała śmierć co najmniej 20 milionów obywateli Związku Sowieckiego i co najmniej 100 milionów na świecie. Przestępstwo popełnione przez owe ofiary „postępowej wizji świata” polegało na ich odmowie przestrzegania „sprawiedliwości społecznej” i wymogów służących ustanowieniu państwa socjalistycznego. Tak oto Martin Amis ocenia pryncypia, które legły u podstaw budowy Związku Sowieckiego: „Dyktatura proletariatu była kłamstwem, Związek był kłamstwem, Rady były kłamstwem, Socjalizm był kłamstwem, republiki były kłamstwem i „towarzysz” był kłamstwem. Rewolucja była kłamstwem.”

Pytanie: Jak wielu intelektualistów wierzyło w to kłamstwo i rozprzestrzeniało je w ten sposób przyczyniając się do zniewolenia, śmierci i ogólnego zubożenia setek milionów ludzi?

A oto jego odpowiedź: „Olbrzymia większość intelektualistów na całym świecie.”

Aby mieć w tej kwestii pełną jasność: wszystkie obecne gazety i czasopisma, które nazywają siebie „postępowymi”, włączywszy w to „The Progressive”, „the Nation”, „Social Text”, „Oktober”, „Zmagazine” i „Village Voice”, dziesiątki tysięcy amerykańskich profesorów, intelektualistów, wykładowców na niemal wszystkich „Women’s Studies”, „Black Studies”, „Chicano Studies” czy jakiegokolwiek programu studiów nad kulturą w USA, szefowie Amerykańskiego Związku Historycznego, Organizacji Historyków Amerykańskich i Związku Nowoczesnego Języka - wszyscy oni swego czasu byli bądź to apostołami tego kłamstwa, bądź też ciągle są wyznawcami tej samej utopijnej idei, z której się ono zrodziło, są autorami anty-amerykańskich analiz socjologicznych, anty-Zachodnich i anty-amerykańskich prac historycznych, które karmiły te kłamstwa i towarzyszące im okropności.

Książka Amisa stawia również następujące pytanie: dlaczego nawet ci lewicowi intelektualiści, którzy potrafili zrozumieć, że to wszystko [komunizm] było kłamstwem - bądź też, zrozumieli, że to oni byli kłamcami - ciągle bez żenady postrzega tych, którzy ich popierali jako „postępowych” i co gorsza politycznych „towarzyszy”. W swej książce Amis stawia to pytanie swemu bliskiemu przyjacielowi Christopherowi Hitchensowi:

„Towarzyszu Hitchens! Niewiele jest z pewnością na tych stronach o czym byś już nie wiedział. Wiesz już zatem, że bolszewizm reprezentuje ogrom mizerii i absurdu, który wykorzystuje wszystkie słownikowe definicje. Tak więc dziwi mnie bardzo, że nie chciałbyś nieco bardziej zdystansować się od Lenina i swego nieodżałowanego uwielbienia dla Trockiego. Tych dwoje ludzi nie było tylko poprzednikami Stalina. To oni stworzyli na jego użytek w pełni funkcjonujące państwo policyjne.”

Następnie Amis wspomina wieczór, który spędził w londyńskiej Conway Hall słuchając jak Hitchens wspominał swą lewicową przeszłość:

„W swych radosnych wspomnieniach Christopher stwierdził w pewnym momencie, że bardzo dobrze zna ten budynek, w którym spędził wiele wieczorów z wieloma swymi „starymi towarzyszami”. Słuchacze zareagowali tak jak Christopher przewidywał...gromkim śmiechem...Dlaczego...? Gdyby jednak Christopher wspomniał wiele wieczorów spędzonych tu z ‘czarnymi koszulami’ [faszystami] słuchacze zareagowaliby.....”

Christopher, który również jest moim przyjacielem mówi, że jego odpowiedź na książkę Amisa pojawi się w następnym wydaniu „Atlantica”. Nie mogę się doczekać co on ma do powiedzenia.

Książka Amisa została dokładnie zrecenzowana w „Sunday New York Times”, w artykule zatytułowanym „Milion ofiar nie jest jedynie statystyką” (28 lipca 2002). Generalnie zgadzając się z opiniami i komentarzami Amisa, autor artykułu, socjalistyczny krytyk Paul Berman, stara się pomniejszyć wagę najpoważniejszych i zarazem najbardziej nieprzyjemnych dlań opinii Amisa charakteryzując „trockizm” Hitchensa jako „raczej ekscentryczność niż cokolwiek innego”. W ten sposób Berman pomniejsza współudział takich jak i on sam „postępowców” w tym wszystkim, co się stało, do idei i ruchu, z którym ciągle są związani. (Aby nie być źle zrozumianym, odnoszę się tu generalnie do „postępowców” i do idei anty-anty komunizmu).

Postrzeganie trockizmu Hitchensa jako jedynie ekscentrycznego odruchu jest zupełnie niepoważne. Hitchens jest bowiem błyskotliwym myślicielem, ale nigdy frywolnym. Jako przykład jego powagi można tu podać, iż jest autorem przedmowy do „The Prophet Armed”, mającego się wkrótce ukazać wznowienia pierwszego tomu monumentalnej trylogii o życiu Trockiego Isaaca Deutschera. Książka ma ukazać się nakładem wydawnictwa New Left [Nowa Lewic].

Isaac Deutcher był moim przyjacielem i mentorem, dlatego też piszę te słowa z bólem w sercu. Był błyskotliwym myślicielem i pisarzem, ale praca jego życia, włączywszy jego czołowe dzieło na temat Trockiego jest niczym innym jak olbrzymim wkładem do bankructwa marksizmu. Kiedy wszystko zostało już powiedziane i zrobione, poświęcanie się biografii Trockiego jest niezmiernie smutnym marnotrawieniem niezwykłego talentu. Cała intelektualna struktura jakiej użył Deutcher opisując Trockiego, włączywszy standardy, poprzez które autor ocenia myśli i czyny swego bohatera, została całkowicie sfalsyfikowana przez wydarzenia historyczne jakie miały miejsce od śmierci Deutchera w 1967 roku.

W szczególności upadek reform Gorbaczowa w Związku Sowieckim oraz rozpad wszystkiego co stanowiło rdzeń sowieckiego imperium brutalne przeczą i zarazem obalają wszystko co Deutcher napisał. Deutcher wierzył, że socjalizm jest systemem wydolnym ekonomicznie, który umożliwił Stalinowi zbudowanie w Rosji rozwiniętej bazy industrialnej. Był dogłębnie przekonany - co było jego znamiennym wkładem do marksizmu - że owa rozwinięta baza ekonomiczna po pewnym czasie umożliwi również powstanie rozwiniętej demokracji. Jak się jednak okazało, przyniosło to zupełnie coś innego. Rozwinięta baza ekonomiczna była kolejnym socjalistycznym kłamstwem, a wprowadzenie demokracji zniszczyło system. Co zatem pozostało z intelektualnego dorobku marksizmu poza okrucieństwami jakie spowodował?

Deutcher, Lenin, Trocki i Marks opierali swe twierdzenia na przekonaniu, że socjalizm przyniesie dostatek i wolność. Okrucieństwa historii pokazały nam niezaprzeczalnie, że tak się nie stanie. Socjalizm jest naprawdę teorią ekonomicznego złodziejstwa, która przynosi biedę. Systemy socjalistyczne nie są nawet w stanie nadążyć za rozwojem technologicznym niezbędnym dla nowoczesnej gospodarki. Co więcej, są one w zupełnej sprzeczności z potrzebą wolności człowieka.

Żaden z powyższych rewolucjonistów ciągle podziwianych przez lewicę nie dostrzegał decydującego znaczenia własności prywatnej w osiąganiu wolności politycznej. Innymi słowy, żaden z nich nie dostrzegał, że ekonomia kapitalistyczna prowadzi do rozwoju technologicznego i ekonomicznego dostatku. W drugiej połowie XX wieku olbrzymie masy ludzi - setki milionów - zostało wyciągniętych z biedy w krajach, w których chroniono własność prywatną i wolny rynek. Owo wyzwolenie ludzi od biedy i umożliwienie im względnie godnego życia dzięki ekonomii kapitalizmu, stanowi niespotykaną rewolucję w 5000-letniej historii społeczności ludzkich.

Pomimo, iż Christopher Hitchens interesuje się przyszłością polityki, wydaje się, iż dzieli on większość społecznych iluzji swych postępowych mentorów. Przejawia się to między innymi w nostalgii za chilijskim reżimem Allende, której elementy można znaleźć w ostatnim wydaniu „London Review of Books”. Hitchens opisuje tu okres poprzedzający zamach stanu, który obalił socjalistyczny rząd Allende i ustanowił kapitalistyczną dyktaturę Augusto Pinocheta:

„Znacznie większe znaczenie w długim okresie czasu miała polityka intelektualistów..., którzy chcieli wprowadzić wolnorynkowe doktryny Hayka i Friedmana. W ich przypadku paradoks był oczywisty: wprowadzenie tych liberalnych reform może wymagać bardzo silnego państwa. Milton Friedman i inni ekonomiści z tzw. Chicagowskiej szkoły ekonomii politycznej zostali zatrudnieni jako doradcy przez reżim Pinocheta. W 1976 roku, były towarzysz Allende Orlando Leterier, wówczas mieszkający na wygnaniu w Waszyngtonie, napisał wspaniały esej zatytułowany „Chłopcy z Chicago w Chile”. Wyjaśniał on zasady istnienia dwóch wektorów: wolny rynek/silne państwo. „Terapia szokowa” numer jeden to podłączenie niepokornego do elektrod. „Terapia szokowa” numer dwa to wycofanie subsydiów państwowych dla niewydolnych. Kilka miesięcy po opublikowaniu tego artykułu Orlando Letelier został rozerwany na strzępy przez bombę podłożoną w jego samochodzie zaledwie kilka budynków od miejsca, w którym piszę te słowa”. („11 września 1973” LRB, 11 lipca 2002).

Zanim odpowiem, pozwolę sobie zauważyć, że nie są to słowa człowieka, którego lewicowość jest jedynie „ekscentrycznością”. Ponadto Christopher stracił przyjaciół w tym konflikcie i szanuję jego uczucia wielkiego smutku z tego powodu w przeciwieństwie do ocen, które im towarzyszą.

W „chilijskim” cytacie Hitchensa odnoszącym się do wydarzeń sprzed niemal 30 lat, ekonomia wolnorynkowa ciągle oznacza tortury i dyktaturę, co stanowi zarazem koniec jego opowiadania. Przynajmniej jeśli chodzi o Hitchensa. Jednakże nie był to koniec historii. To co przyniosła dyktatura Pinocheta, włączywszy omówione powyżej rady z Chicago, jest dość interesującym przy ocenie skutków tej bitwy.

Allende, co warte podkreślenia, był lewicowcem typu Castro. Przywiózł on nawet kubańskiego dinozaura do Chile na miesięczną kampanię polityczną promującą wsparcie dla chilijskiej rewolucji (i antagonizm wobec Stanów Zjednoczonych). Allende został wybrany w wyborach powszechnych mniej niż połową głosów i dlatego też nie znajdował się na silnej pozycji, która umożliwiłaby mu wprowadzenie radykalnych reform społeczno-ekonomicznych, które jednak nadal starał się przeforsować. Sam będąc raczej wyważonym socjalistą wymógł koalicję z komunistami. Co ciekawe, Hitchens cytuje nawet elegię na cześć reżimu Allende napisaną przez notorycznego stalinistę Pablo Nerudę zarazem szanowanego członka „politycznej rodziny” Allende.

Co zdaniem Hitchensa stałoby się, gdyby Allende nie doprowadził do konfrontacji z Chilijską prawicą i mógłby wprowadzić swój radykalny program. Historyczne doświadczenia marksistowskich reżimów dają jasną odpowiedź: wprowadzanie programu Allende doprowadziłoby do jeszcze większe zubożenia Chile i wprowadzenia represji. Jednak Allende nie miał szansy ustanowienia reżimu typu kubańskiego w Chile, ponieważ drastyczne kroki, które podjął i polityczne alianse szybko wywołały kontrrewolucję wspieraną (jeśli nie zainicjowaną jak chciałby Hitchens) przez Stany Zjednoczone. Doszło do niej 11 września 1973 roku, gdy wojskowa junta pod wodzą Augusto Pinocheta obaliła rząd i przejęła władzę. Jak pisze Hitchens, była to okrutna wojskowa dyktatura, ale nie bardziej okrutna (i prawdopodobnie nie mniej) niż „dyktatura proletariatu” ustanowiona przez przyjaciela Allende i zarazem jego bohatera na Kubie.

Nie stawia to oczywiście zbrodni Pinocheta w pozytywnym świetle. Zabójstwo niewinnych ludzi nigdy nie może być usprawiedliwione, bez znaczenia czy zostało popełnione przez lewicę czy prawicę. Poza tym nie znam żadnego konserwatysty, który zaprzeczałby na piśmie, że Pinochet nie zabił wielu niewinnych ludzi, albo przekonywałby, że te zbrodnie były usprawiedliwione bądź konieczne. Prawdopodobnie jedynie lewicowiec miałby prawo dojść do takich wniosków.

Tym, czego Hitchens i jego towarzysze nie umieścili w tej opowieści, jest fakt, że dyktatorowi Pinochetowi udało się wzmocnić kapitalistyczny system ekonomiczny w Chile pomimo skąpych środków służących do zrealizowania tego celu. W przeciwieństwie do sadystycznego Castro (który najdłużej na świecie sprawuje rządy dyktatorskie), Pinochet po pewnym czasie zgodził się na narodowe referendum w sprawie jego rządów. Referendum przegrał (zdobył jednak większą ilość głosów niż jego ofiara Allende podczas wyborów prezydenckich). Zakończyło to rządy Pinocheta i przywróciło Chile demokrację. Dzisiejsze Chile - inaczej niż jakiekolwiek z państw marksistowskich, na wzór którego Allende chciał zmieniać własny kraj - jest funkcjonującą demokracją. Co więcej, okazało się, iż chicagowscy doradcy Pinocheta mieli rację. Dzisiejsze Chile cieszy się jednym z najwyższych w Ameryce Łacińskiej wskaźników dochodów na osobę i przez ostatnią dekadę gospodarka kraju rozwijała się najszybciej w regionie. Dzięki temu coraz więcej chilijczyków uwalnia się od biedy stając się klasą średnią. W przeciwieństwie do socjalizmu wolny rynek działa.

Na tym polega prawdziwa różnica pomiędzy tymi pełnymi nostalgii intelektualistami wielbiącymi socjalizm, oraz tymi z nas, którzy po powtórnym namyśle nie uważają już ludzi lewicy za swych „towarzyszy”. Charakterystycznym jest dla postawy politycznej intelektualistów lewicowych, takich jak Hitchens i Berman, fakt, że żywią entuzjazm dla tej utopijnej fantazji [komunizmu], choć na mniejszą już skalę. Ciągle też słowo „rewolucja” rozgrzewa ich krew. Ci z nas, którzy się „nawrócili” nie żywią już takiego zapału. Nasza uwaga skupia się teraz nie na romansie z przeszłością, ale na rzeczywistych konsekwencjach jej „postępowej” wizji. Poza tym jesteśmy pod wrażeniem tego, że w długim okresie czasu kontrrewolucja przynosi pozytywne rezultaty. W rzeczywistości dla proletariatu konserwatywne, wolnorynkowe rozwiązania są najlepsze.

FrontPageMagazine.com z 29 lipca 2002

Michiko Kakutani

OPISUJĄC CIERPIENIA ROSJI ZA RZĄDÓW STALINA

„Koba, the Dread” („Przerażający Koba” [pseudonim Stalina z okresu przedrewolucyjnego - red.]) to tytuł ostatniej książki Martina Amisa odnoszący się do słynnych „dwudziestu milionów” Józefa Stalina, do ogromnej liczby ofiar zamęczonych w jego więzieniach, gułagach, zagłodzonych na śmierć i w czasie wywołanej przez niego przymusowej kolektywizacji. „Śmiech”, do którego ucieka się Aims jest konstrukcją literacką - w obliczu masy absurdów stworzonych przez Stalina narasta bowiem potrzeba zapomnienia tych surrealistycznych horrorów - i tu właśnie znajdujemy wiele problemów związanych z wymową tej nieco niepewnej siebie, a czasem popadającej w samozachwyt książki.

Wydaje się, że u podłoża napisania książki drzemią dwa różne impulsy. W sferze głębokiego zainteresowania Aimsa znajduje się zakończony porażką „sowiecki eksperyment” oraz wpływ jaki wywierał on na wielu intelektualistów, w tym jego własnego ojca Kingsleya Aimsa, który w latach 40-tych i na początku 50-tych był zwolennikiem komunizmu aby następnie spektakularnie „skręcić w prawo”. Młody Aims chciał również napisać rodzaj postscriptum do wydanej w 2000 roku jego książki „Experience” [„Doświadczenie”] pozostawiającej czytelnika z głęboko poruszającym obrazem relacji Aimsa z ojcem - postscriptum, które mogłoby wzmocnić jego własne poglądy polityczne i upamiętnić jego siostrę Sally, która zmarła w wieku 46 lat.

Poprzez spojrzenie na indywidualną śmierć - dokładnie rzecz biorąc swojej siostry - Aims sugeruje, że w pewien sposób odpowiada na przypisywane Stalinowi twierdzenie, iż „śmierć jednego człowieka jest tragedią, śmierć milionów to statystyka”. Problem polega jednak na tym, iż Sally Aims jest niemalże jedynie przypisem w tej książce. A inne osobiste wycieczki Aimsa wrzucone w sam środek historycznego studium nad sowieckimi zbrodniami przeciwko ludzkości wyglądają na narcystyczne wyznania zepsutego literata z wyższej klasy średniej, który nigdy nie zaznał prawdziwego cierpienia jakie było udziałem ofiar Stalina. W pewnym momencie autor czyni nawet dziwaczne i odrażające wyznanie, że zwykł nazywać swą wnuczkę „Butyrki” - od nazwy więzienie politycznego w Moskwie. Oto jego wyjaśnienie: jej wrzask „nie byłby nie na miejscu w przepastnych celach więzienia Butyrki w Moskwie w czasach Wielkiego Terroru”.

Dla Aimsa, który używa głównie tonu narracyjnego, kronika okrucieństw dokonanych w Związku Sowieckim za rządów Lenina i Stalina jest zupełnie drugorzędna. Litania horrorów w książce Aimsa pochodzi z prac takich jak „Wielki Trerror” i „Żniwa rozpaczy” Roberta Conquesta, starego przyjaciela rodziny Aimsów oraz z wielu postpierestrojkowych prac, które ukazały się ostatnimi laty. Jego porównanie Stalina i Hitlera pochodzi wprost z wydanej w 1992 roku książki Alana Bullocka „Hitler i Stalin: żywoty równoległe”- tak jak jego twierdzenia o podobieństwie Stalina to dwóch wielkich rosyjskich tyranów: Iwana Groźnego i Piotra Wielkiego, które zostało zapożyczone z wydanej w 1990 roku książki Roberta C. Tuckera „Stalin u władzy: odgórna rewolucja.”

Większość wstrząsających świadectw cytowanych w książce Amisa jest wyciągnięta wprost z klasycznych w tej dziedzinie książek Aleksandra Sołżenicyna, Eugenii Ginzburg i Nadieżdy Mandelstam, podczas gdy gros własnych komentarzy Amisa ciąży ku pretensjonalności i niepotrzebnej literackości. Autor próbuje wskazać analogię między Stalinem a królem Learem - porównanie, które wyrządza szkodę fikcyjnemu Shakespeare’owskiemu królowi - poczym stwierdza, iż bolszewicy dążyli do „polityzacji snu”. W innym rozdziale pisze: „Wielki Terror był emanacją wprost z ciała Stalina. Jego źródło leży w wysiłku rozumu starającego się pokonać ograniczenia cielesności.”

Amis najlepiej wypada, gdy korzysta ze swego arsenału literackich umiejętności tworząc przekonującą narrację, obejmującą ogromną ilość informacji i prezentującą je w lekkiej, przyjemnej formie. Od tej strony „Przerażający Koba” może być książką bardzo użyteczną: może spowodować, iż czytelnicy nie zaznajomieni z poważną literaturą tematu staną się świadomi ogromu cierpień w Związku Sowieckim w pierwszej połowie XX wieku.

Amis obficie cytując z Sołżenicyna czyni niemal namacalnymi koszmary gułagu: począwszy od 31 sposobów psychicznych i fizycznych tortur, które wyliczył autor „Archipelagu Gułag” aż do codziennej męki więźniów w sowieckich obozach gdzie głód i przeludnienie były również formą tortur. Autor ukazuje absurdalny obraz świata, w którym członkowie Partii Komunistycznej bali się przerwać oklasków podziwu dla Stalina, świat w którym „5% populacji kraju zostało aresztowanych jako wrogowie ludu, świat, w którym nawet armia była zastraszona, a trzech spośród pięciu marszałków i 13 spośród 15 oficerów najwyższej rangi zostało zamordowanych”.

Był to świat, w którym prawda była okazjonalna, a rzeczywistość stała się chimerą. Jak powiedział cytowany przez Amisa były marksista Leszek Kołakowski: „W pół-zagłodzeni ludzie, którym brakowało podstawowych środków do życia uczestniczyli w zebraniach, na których powtarzali kłamstwa władzy na temat tego jak dobrze im się żyje i w jakiś dziwny sposób w połowie wierzyli w to co mówią. Wiedzieli, że prawda była sprawą Partii i dlatego kłamstwo stawało się prawdą nawet, jeśli oczywiste fakty wskazywały co innego. Ich stan życia na raz w dwóch wykluczających się światach był jednym z najbardziej niezwykłych osiągnięć systemu sowieckiego.

Choć opatrzona niedoskonałością, książka Amisa jest znaczącym przyczynkiem do zrozumienia jak Stalinowi udało się „pokonać prawdę”. Powinna ona zainspirować czytelników do sięgnięcia po lepsze, bardziej naukowe pozycje dotyczące tego tragicznego okresu.

The New York Times z 26 czerwca 2002

Tłum. Dan Edvin

Archiwum ABCNET 2002-2010