Wszystko dzieje się powoli - wywiad z Mustafą Dzemilewem

Poniżej zamieszczamy wywiad z Mustafą Dżemilevem (Dżemiloglu), przewodniczący Medżlisu narodu krymskotatarskiego (rodzaju 33-osobowego rządu narodowego wybieranego przez Kurułtaj – zjazd przedstawicieli Tatarów Krymskich – będący rodzajem parlamentu). Dżemilev (ur. 1943 na Krymie) od początku lat 60-tych aktywnie działał na rzecz powrotu na Krym Tatarów Krymskich wysiedlonych stamtąd przez Stalina w 1944 roku. Za swą działalność spędził 17 lat w sowieckich więzieniach i łagrach stając się jednym z czołowych dysydentów i bojowników o prawa człowieka w Związku Sowieckim. Od czasu masowego powrotu na Krym Tatarów w 1989 roku stoi na czele politycznego ruchu tatarskiego, którego nadrzędnym celem jest likwidacja wszystkich tragicznych następstw bezprawnej deportacji jego narodu. Krym (Chanat Krymski) podbity i inkorporowany przez Rosję w 1783 roku został przyłączony do Ukraińskiej SRS w 1954 roku, a w 1991 roku po uzyskaniu przez Ukrainę niepodległości stał się jej integralna częścią.

Lech Wojciechowski – Czym różnią się postulaty Tatarów Krymskich wysuwane dzisiaj od tych wysuwanych na początku lat 90-tych? Jakie problemy udało się rozwiązać, a jakie wymagają jeszcze pracy?

MD – Nasze żądania w zasadzie nie uległy zmianie w tym okresie. Od momentu powstania naszego ruchu narodowego żądania te to: powrót całego narodu do ojczyzny oraz przywrócenie statusu Krymu jaki posiadał do II Wojny Światowej, tj. narodowo-terytorialnej autonomii. Różnica polega na tym, że jeśli do rozpadu ZSRS mówiliśmy po prostu o powrocie do stanu przedwojennego, do ustanowienia autonomii terytorialno-narodowej w składzie Federacji Rosyjskiej to po rozpadzie ZSRS zmieniliśmy zdanie, dziś nie ma podstaw zjednoczenia z Rosją, teraz jest tu Ukraina i my domagamy się narodowo-terytorialnej republiki autonomicznej w składzie państwa ukraińskiego. Niestety Ukraina nie wypracowała jeszcze strategii, polityki w stosunku do kwestii narodowościowych. Nie uchwalono jeszcze ustawy regulującej nasz status prawny. Tak więc jak dotąd mamy takie same uprawnienia jak jedna z mniejszości narodowych, a mniejszości narodowych na Ukrainie jest 115 albo 120. W takich okolicznościach nie da się rozwiązać problemów narodu krymskotatarskiego. To prawo zrównuje nas z Bułgarami, Grekami czy nawet Czukczami, którzy tu mieszkają. Chodzi o to, iż Tatarzy oprócz Krymu nie mają innej ziemi, to naród rdzenny na tej ziemi. I w oparciu o ten fakt należy tworzyć ustawę. Państwo powinno zagwarantować funkcjonowanie języka krymskotatarskiego jako języka oficjalnego. Należy stworzyć mechanizm zabezpieczający adekwatna reprezentację Tararów Krymskich we wszystkich strukturach władzy wykonawczej i ustawodawczej. Jeśli chodzi o sprawy socjalne to państwo powinno zwrócić ludziom, narodowi to wszystko co zostało mu bezprawnie odebrane. Do dziś nie zwrócono nam niczego. Nawet kiedy można to było zrobić bezboleśnie. Myśmy nie zajmowali tych domów czy innych pomieszczeń chcąc je po prostu kupić, to nam ich nie sprzedawano. Rząd oświadczył, że rozwiąże nasze problemy socjalne wydzielając co rok z budżetu środki na ten cel. Ale tak się to wszystko odbywa, że tych środków jest o wiele za mało. Jeśli do tej pory na Krym wróciło 75-80 tys. rodzin krymskotatarskich to 85-90% spośród nich zrobiło to na koszt własny. Mieszkanie zdobyli sami, a nie z pomocą państwa. Najgorsze jest to, że prawo stanowione w państwie ukraińskim, choć generalnie nie jest ono wymierzone przeciwko jakiemuś narodowi ani też Tatarom Krymskim jest ono nie przemyślane, nie bierze pod uwagę specyfiki półwyspu Krymskiego. Weźmy na przykład ustawę ziemska. Jest tam niby wszystko w porządku, to znaczy jest zapis mówiący, iż ziemię sprzedaje się tym którzy wcześniej na niej pracowali, tj. byłym członkom Kołchozów. Chociaż i to jest niesprawiedliwe, bo jeśli człowiek źle pracował, był nieproduktywny to ma i tak takie samo prawo do kupna ziemi [jak ci, którzy pracowali wydajnie – LW]. No ale zostawmy to na boku. Tatarzy Krymscy nie mogli być tu przecież członkami Kołchozów. Dlatego tez potrzebny był tu jakiś specjalny zapis zabezpieczający możliwość uzyskania ziemi przez Tatarów Krymskich, którzy mieszkają teraz we wsiach. I tego nie zrobiono co w rezultacie doprowadziło do sytuacji ostrej dyskryminacji Tatarów Krymskich.

LW – A czy jakieś problemy udało się rozwiązać. Czy przez ostatnie 12 lat Kijów nie podjął żadnych kroków, które świadczyłyby, iż rozumie, że Tatarzy znajdują się w innej sytuacji niż reszta mieszkańców Krymu? Czy w jakiejś sferze Kijów zastosował wobec Tatarów jakieś specjalne środki, ułatwienia?
MD – Jeślibym powiedział, że w ogóle nic się nie dzieje to też nie było zgodne z prawdą. co roku przekazywane są nam pewne środki finansowe, za te pieniądze coś się buduje. Problem polega na tym, że wszystko to dzieje się bardzo powoli. Obecnie ogromy problem stanowi dla nas kwestia nauczania w języku ojczystym. Przez 12 Lat istnienia niepodległego państwa ukraińskiego byliśmy w stanie otworzyć jedynie 12 szkół z wykładowym językiem krymskotararskim. W tych szkołach uczy się jedynie 10% dzieci. Reszta młodzieży podlega zatem rusyfikacji. Realizacja naszych postulatów posuwa się bardzo po woli, a to wszystko co udaje się zrobić to tylko ze względu na presję ze strony samych Tatarów Krymskich. Kijów żadnej inicjatywy w tej materii nie wykazuje. Mityngi, demonstracje i wtedy zaczynają coś robić.
LW – Czy teraz jak Tatarzy są częściowo w strukturach władzy i mają w jakimś stopniu wpływ na to co dzieje się na Krymie, sposób walki o realizację waszych postulatów zmienił się? Są nawet w Radzie Najwyższej Ukrainy [z list wyborczych bloku „Nasza Ukraina” do Rady Najwyższej Ukrainy wybrano 2 Tatarów Krymskich – Mustafę Dżemileva oraz Refata Czubarova - LW]

MD – Co do Rady Najwyższej Ukrainy to nie mamy żadnych pretensji. Chodzi o przedstawicielstwo tu, na Krymie. W Radzie Najwyższej Krymu powinno nas być 13-14 deputowanych, ale system wyborczy jest tak skonstruowany, że byliśmy w stanie wybrać tylko 7 deputowanych. W wykonawczych strukturach władzy odsetek Tatarów jest jeszcze mniejszy, od 0% np. w służbie bezpieczeństwa gdzie nigdy nie było ani jednego Tatara, jak za czasów sowieckich. W ministerstwie edukacji czy budownictwa odsetek ten sięga ok. 5% chociaż Tatarzy stanowią ponad 13% mieszkańców Krymu.

LW – Kto stoi na przeszkodzie realizacji postulatów Tatarów, Kijów czy Symferopol? Władze z którego z tych miast są im przeciwne?

MD – To wszystko jest ze sobą powiązane. Kiedy w Autonomii [Autonomiczna Republika Krym – LW] formuje się rząd to dzieje się to w zależności od ilości deputowanych jaka ma się w Radzie Najwyższej [Autonomii – LW]. Jeśli ma się 7 deputowanych wobec pozostałych 93... . Ponadto na Krymie mamy do czynienia z ostrym szowinizmem wobec Tatarów. Jest nawet strach przed Tatarami Krymskimi, że za jakiś czas będzie ich dużo więcej i kiedy dojdą do władzy to postąpią wobec Rosjan tak jak Rosjanie wobec nich postąpili. No i jest oczywiście jeszcze aspekt powiedzmy „klanowy”. Premier ma swoich ludzi, którym daje stanowiska i tak się to dzieje... . A co do Kijowa to mógłby wpłynąć na sytuacje jakby chciał. Na przykład służba bezpieczeństwa nie jest podporządkowana władzom Autonomii a bezpośrednio Kijowowi. Tam pracuje ponad 2 tys. ludzi. Dlaczego do tej pory nie ma tam ani jednego Tatara Krymskiego? A dlatego, że w tej służbie bezpieczeństwa prowadzone są działania przeciw narodowi krymskotatarskiemu, przeciw jego Medżlisowi. Oni poszukują tam metod podziału narodu krymskotatarskiego, jakie prowokacje przeciwko temu narodowi przygotowywać i z pewnością nie chcą aby pracował tam Tatar Krymski.

LW – A służba ta zależy od Kijowa?

MD – Tylko od Kijowa.

LW – Istnieje powszechne przekonanie, że Kijów postrzegał Tatarów na początku lat 90-tych jako potencjalnego sojusznika przeciwko Rosjanom. Takie stanowisko reprezentowała część ukraińskich partii politycznych czy była to polityka władz w Kijowie?

MD – Nie, tak jest i teraz. Kiedy Kijów ma jakieś problemy z administracją Krymu, a szczególnie kiedy zaczynają się jakieś separatystyczne, prorosyjskie nastroje to oni przypominają sobie, że są tam jacyś Tatarzy Krymscy.

LW – Wtedy „włączają” Tatarów?

MD – Tak by chcieli. My mamy bardzo dobre stosunki z siłami narodowo-demokratycznymi. Obecnie dwóch krymskotatarskich deputowanych do Rady Najwyższej Krymu wchodzi w skład frakcji Nasza Ukraina. Jeśli chodzi o administrację prezydenta to bywa różnie. Tam też są normalni ludzie, a są też tacy, których nic nie obchodzi, nawet sama Ukraina.

LW – Proszę powiedzieć czy istnieje w Kijowie czy wśród ukraińskich sił politycznych jakiś plan strategiczny wobec Krymu? Plan, w którym jest miejsce dla Tatarów Krymskich? Wydaje się, że po 1995 roku udało się powstrzymać separatyzm rosyjski na Krymie i co dalej?

MD – Wie Pan, od 1995 roku sytuacja demograficzna nie uległa znaczącej zmianie. Jeśli Rosjanie stanowili wówczas ok. 70% populacji Krymu to dziś jest ich 67%. Nastroje prorosyjskie są jeszcze silne. Co jakiś czas przyjeżdża tu jakiś polityk rosyjski dużego formatu, np. Jurij Łużkow, na Krymie stacjonuje flota czarnomorska (rosyjska). Także te nastroje tu jeszcze istnieją. To co się zmieniło to fakt, że nie są już tak aktywni jak wcześniej. Myśleli, że zrobią referendum, wybiorą prezydenta, i wybrali prezydenta prorosyjskiego i nic z tego nie wyszło. Powiedziałbym, że Ukraina mądrze rozegrała „Ideę rosyjska”, tak , że idea ta sama się zdyskredytowała, ośmieszyła. Wybrali jakiegoś idiotę i doszło do takiej sytuacji, że sami zaczęli walczyć między sobą i zwracać się do prezydenta Ukrainy aby rozstrzygnął spór między nimi. A oficjalna Rosja oświadczyła, że żadnych terytorialnych pretensji do Ukrainy nie zgłasza. Zrozumieli oni teraz, że na razie Krym nie będzie rosyjski. Teraz chcieli by aby Ukraina stała się częścią jakiegoś sojuszu słowiańskiego na etnicznej osnowie w oparciu o Rosję, sojusz Białorusi Ukrainy i Rosji. Chodzi im o to żeby Ukrainę bardziej zbliżyć do Rosji tak, żeby oni tu się czuli jak w Rosji. Jasna jest też polityka Rosji polegająca na masowym zakupie nieruchomości na Krymie. Ukraińscy politycy też chcieliby kawałek [Krymu] wyrwać dla siebie. Jednakże polityki przeciwdziałania Rosji na Krymie Ukraina nie ma. Dlatego to co teraz dzieje się w związku z wyspa Tuzła wcale mnie nie martwi, a wprost przeciwnie cieszy mnie to. Cały czas wszyscy mówią, że Rosja to nasz sąsiad, „bracia Słowianie”. No i okazało się, proszę bardzo oto wasi „bracia Słowianie”.

LW – Jak Ukraina odnosi się do żądania Tatarów dotyczących chęci posiadania autonomii? Myśli Pan, że jest to prawdopodobne, że oni [Ukraina] są na to gotowi, że są siły na Ukrainie, które mogłyby was tu wesprzeć?

MD – Nie można tak stawiać pytania jak Ukraina odnosi się do tego problemu, ponieważ na Ukrainie są różni ludzie. Są ludzie, którzy w ogóle nie chcieliby żadnej autonomii, są też ludzie, którzy nie chcą Tatarów na Krymie...żeby oni tu wracali. Świętej pamięci Wiaczesław Czornowił [przywódca ukraińskiej, demokratycznej partii „Narodowy Ruch Ukrainy”, który zginął w 1999 roku w niejasnych okolicznościach w wypadku samochodowym – LW] zwykł mawiać, że lepiej byłoby aby na Krymie było niepodległe państwo nawet Chanat Krymski a nie rosyjska kolonia. Tak mawiał. Teraz też wielu ukraińskich polityków narodowo-demokratycznych uważa, iż obecna autonomia krymska to jakiś absurd. Jeśli ma być autonomia to powinna ona być narodowo-terytorialna [obecnie autonomia krymska na charakter terytorialny – LW]. Bo jeśli inaczej to po co ustanawiać autonomię? Są też tacy co inaczej na to patrzą. Uważają Tatarów Krymskich za zagrożenie. Myślą, że Tatarzy otrzymają autonomie, potem czegoś innego zażądają...i inne narody zaczną domagać się niezależności. Taki sposób widzenia bliski jest propagandzie rosyjskiej i ona bardzo mocno wspiera taki punk widzenia. Mówię, że będzie tu druga Czeczenia... . Wydaje mi się, że przeciętny ukraiński urzędnik, polityk tak patrzy na tę kwestię: jacy by ci Rosjanie nie byli to są swoi, Słowianie, prawosławni, z nimi można się dogadać, a Tatarzy to jakiś niezrozumiały naród. Chociaż jeśli sytuacja się zaostrza między inni wtedy nie są nam przeciwni. Są też i ukraińscy nacjonaliści

LW – OUN? [Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów nawiązująca do tradycji Ukraińskiej Powstańczej Armii – UPA – LW]

MD – OUN? Nie. Oni nie mówią otwarcie, że czują jakaś wrogość do Tatarów Krymskich. Oni doskonale rozumieją, że na Krymie głównym zagrożeniem są Rosjanie i ich separatyzm, ale i oni nie widza przyszłości Krymu jako autonomii narodowo-terytorialnej Tatarów Krymskich. Ich celem jest ukrainizacja Krymu.

LW – Myśli Pan, że na dzień dzisiejszy nie istnieje zagrożenie separatyzmem rosyjskim, chęcią ustanowienia na Krymie autonomii rosyjskiej?

DM – Jak to nie istnieje? Przecież dziś Krym to autonomia rosyjska.

LW – Mówię to w sensie planów zjednoczenie Krymu z Rosją.

MD – W takim przypadku nie, nie istnieje. Takie cele osiąga się tylko poprzez wojnę. A wojować nie chce ani Rosja ani Ukraina.

LW – Dziękuję Panu bardzo za rozmowę.

Wywiad przeprowadził Lech Wojciechowski 27 października 2003 r. Symferopol.

Archiwum ABCNET 2002-2010