WSZYSTKIEMU WINNE SŁUŻBY?

Po raz kolejny w ostatnich latach wybuchła dyskusja o roli i zadaniach służb specjalnych. Tym razem jest ona spowodowana niejasnymi informacjami o irackim arsenale broni masowego rażenia dostarczonymi przez wywiad przywódcom USA i Wielkiej Brytanii. Zapewne prawdziwość danych wywiadowczych nie miałaby takiego znaczenia, gdyby nie fakt, że na ich podstawie prezydent Bush jr. i premier Blair postanowili zająć państwo Saddama Husseina.

Z tematem rzetelności zdobywanych informacji oraz aktualnej roli służb specjalnych postanowił się zmierzyć Antoni Podolski, były analityk UOP, członek komisji do spraw reformy służb przy AWS i wiceminister spraw wewnętrznych za czasów rządu Jerzego Buzka. 3 listopada w "Gazecie Wyborczej" ukazał się tekst jego autorstwa „Fałszywa Prawda Służb”. Niestety zamiast być on polskim głosem w międzynarodowej dyskusji, artykuł został skonstruowany wyraźnie pod „tezę”, a sam autor nie ustrzegł się wielu przeinaczeń, półprawd, wykorzystując do tego wyselekcjonowane źródła potwierdzające jego poglądy.

Jakaż jest ta teza. Otóż, Podolski twierdzi, że służby specjalne są od lat manipulowane przez „mitomanów”, odczyty nasłuchowe są przesiąknięte dezinformacją, a dane wywiadowcze na temat potencjału militarnego Iraku zostały sfałszowane lub co najmniej „podrasowane”. Jak na byłego analityka służb specjalnych to poglądy co najmniej dziwne.

Zresztą sam warsztat analityczny u autora kuleje. Dla potwierdzenia swoich poglądów, o dezinformowaniu polityków koalicji antyirackiej Podolski podaje przykłady .....stalinowskiej NKWD, KGB Chruszczowa i Andropowa oraz działania Jamesa J. Angletona.

Do ostatniego z wymienionych problemów nie chcę się tu odnosić, gdyż temat to ogromny i do dziś budzący żywe emocje (pisałem na ten temat w abcnet w październiku i listopadzie 2002 roku), pragnę jednak podkreślić, że powoływanie się przy sprawie Angletona na Rona Rosenbauma, autora sensacyjnych książek i publicystę para-bulwarowej prasy amerykańskiej jest niestosowne. Na ten temat ukazały się ostatnio dwie książki, „Cold Warrior” Toma Mangolda i „Spytime” Williama F. Buckleya które w sposób prawie wyczerpujący opisują tę problematykę i warto się z nimi zapoznać zanim zacznie się wygłaszać takie poglądy w jednym z najpoczytniejszych krajowych dzienników.

Pomijając powyższe, nie mogę zrozumieć dlaczego autor przy analizie aktualnej sytuacji w służbach wywiadowczych państw demokratycznych powołuje się na przykłady komunistycznej bezpieki. Co mają agenci KGB z okresu zimnej wojny do amerykańskiej wspólnoty wywiadowczej, bo sugestia, że są krętaczami to trochę mało.

Wywiad w systemie demokratycznym

Zadaniem wywiadu jest zdobycie i zanalizowanie tajnych informacji pochodzących z państw obcych, mającym na celu wykrycie ewentualnych wrogich działań tak w kwestiach politycznych, militarnych jak i ekonomicznych.

Powołanie po drugiej wojnie światowej centralnych, dużych struktur wywiadowczych było odpowiedzią na zapotrzebowanie na informacje jakie są zamiary i możliwości państw bloku komunistycznego, gdzie prawie wszystko podlegało utajnieniu. Z czasem do zadań infiltracji ZSRS i innych demolodów, służby dołączyły walkę z nowo pojawiającymi się zagrożeniami takimi jak terroryzm czy narkotyki.

W tamtych czasach wielokrotnie zdarzało się, że informacje wywiadowcze nie zawsze były całkowicie prawdziwe. Choćby przeszacowanie potencjału militarnego Sowietów w latach siedemdziesiątych czy oceny wywiadu na temat rolnictwa w ZSRS w późnych latach pięćdziesiątych.

Oczywiście, ówcześni decydenci mogli debatować nad tymi pomyłkami. Ale po co. Doktryna polityczna jaką kierował się świat demokratyczny była jasna; powstrzymać komunizm. Temu celowi zostały podporządkowane działania polityczne, których tajną odnogą są działania służb wywiadu i kontrwywiadu.

W latach sześćdziesiątych CIA oceniła że Salwadore Allende jest komunistą i chce zainstalować bazy wojsk sowieckich na terenie swojego kraju. Obecnie wiemy, że wywiad „pomylił” się i takiego planu nie było. Allende popełnił samobójstwo, a siły prawicowe popierane przez Amerykę i CIA doprowadziły do upadku lewackich rządów w Chile . Czy w związku z tym, że CIA „podrasowała” informację rząd USA nie powinien przedsięwziąć takich kroków?

Przez wiele lat Panamą rządził Manuel Noriega od pewnego czasu podejrzewany o handel narkotykami i regularnie łamiący prawa człowieka. Swoją władzę mógł sprawować dzięki amerykańskiemu poparciu w tym CIA. Gwarantował on jednak, że komunistyczna partyzantka nie rozlała się na całą Amerykę Łacińską. Cała prawdę o reżymie panamskiego watażki i amerykańskim dla niego poparciu ukrywano przed społeczeństwem, Kongresem oraz częścią administracji prezydenta. Co więcej z inspiracji wywiadu ukazywały się publikacje bagatelizujące represyjność reżimu.

W latach siedemdziesiątych CIA, łamiąc amerykańskie prawo, rozpoczęła inwigilację lewackich grup politycznych posądzając je o to, że są wspierane i finansowane przez Związek Sowiecki. CIA wypełniła lukę, w która nie chciało wejść FBI.

Powyższe przykłady wykazują, że wywiad po drugiej wojnie światowej wielokrotnie opierał swoje działania na informacjach niesprawdzonych, nieprawdziwych lub celowo manipulowanych. I naprawdę nie trzeba szukać paraleli w sowieckiej Rosji Stalina aby udowodnić, że nie zawsze służby posługują się informacjami sprawdzonymi.

Wydaje mi się jednak, że właściwe pytanie nie polega na tym „czy” służby „podrasowują” informację, bo to nie ulega wątpliwości ale „dlaczego” to robią.

W kleszczach polityki

Czy domniemane lub faktyczne zagrożenia kreują służby specjalne czy może politycy? Jak wspomniałem wcześniej doktryna powstrzymywania komunizmu obowiązywała przez całą zimną wojnę i wszystkie środki były podporządkowane pod jej zwycięstwo. Dlatego, też działania podejmowane przez wywiad były akceptowane przez polityków i co więcej inspirowane i kreowane.

Zawsze gdy w grę wchodzi ewentualna konfrontacja politycy oczekują informacji potwierdzających słuszność podejmowanych decyzji. Tu do odegrania niebagatelną role ma ją struktury wywiadowcze, ale nie są one jedynymi jak sugeruje Podolski. Wiedzy dostarczają wszystkie agendy rządowe, ministerstwa w tym przede wszystkim obrony i spraw zagranicznych oraz pozarządowe instytucje analityczne.

Niebagatelna rolę w weryfikacji informacji odgrywa również międzynarodowa współpraca wywiadowcza, kiedy to ze źródeł służb państw sojuszniczych docierają dane potwierdzające lub obalające tezy przyjęte przez własną administrację.

Ale to politycy kierują służbami a nie odwrotnie. To rząd i jego najwyższy przedstawiciel, prezydent lub premier wytyczają kierunki działań, zgłaszają potrzeby oraz co najważniejsze wywierają naciski. Jestem przekonany, że Bushowska doktryna wojny z terrorem wymagała potwierdzenia wywiadowczo informacji o zagrożeniu irackim.

Prawdą jest, że dane wywiadu są niekompletne i przygotowane na wyrost. Broni nie znaleziono, a społeczeństwa demokratyczne na ogół niechętne wojnie z tego faktu uczyniły propagandową broń do walki z rządami zaangażowanymi w interwencję. Pamiętać należy jednak, że nie znaleziono co prawda broni ale również nie ma dowodów, że została ona zniszczona, a to że istniała jest bezsporne. Więc co się z nią stało?

Ion Pacepa, zbiegły na Zachód szef wywiadu wojskowego komunistycznej Rumunii, na łamach sierpniowego numeru „Washington Times” szeroko opisuje udział swojego kraju i ZSRS w budowie libijskich i irackich arsenałów broni biologicznej i chemicznej. Ze strony KGB nadzorującym całą operację miał być Jewgiennij Primakow, późniejszy szef rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego. Według informacji Pacepy, to Primakow jeszcze po pierwszej wojnie w zatoce doradzał Saddamowi w kwestiach rozwoju arsenału oraz odpowiedzialny był za ukrycie samej broni jak i dokumentacji przez inspektorami rozbrojeniowymi sprawdzającymi libijskie laboratoria.

Pomimo wszystko jednak, czy broń iracka została zniszczona czy schowana to pamiętać należy, że USA i państwa sojusznicze prowadzą nie mającej precedensu w historii wojnę, wojnę z terroryzmem. Jest to konflikt wielkich armii z fanatykami uzbrojonymi w telefony komórkowe, kałasznikowy, materiały wybuchowe i rejsowe samoloty pasażerskie. W takiej wojnie najważniejszym ogniwem, pierwszą linią obrony jest właśnie wywiad i jego struktury cywilne w sprawach strategicznych jak i wojskowe i kwestiach taktycznych pola walki.

Od organizacji szpiegów do organizacji urzędników

Zbyt płytkim byłoby jednak sprowadzenie problemu kondycji służb specjalnych do wymagań polityków muszących udowodnić sens walki z terroryzmem i w związku z tym posuwających się do nacisków zmuszając oficerów wywiadu do dostarczania jedynie oczekiwanych analiz.

Generalny problem i przyczyna wszystkich wpadek wywiadowczych od czasu zimnej wojny ma korzenie w sposobie samego zdefiniowania roli wywiadu w XXI wieku. To co dla armii staje się wybawieniem dla rzemiosła szpiegowskiego staje się przekleństwem. Myślę to o błyskawicznym rozwoju nowoczesnych technologii w tym przede wszystkim telekomunikacyjnych, informatycznych, optycznych i kosmicznych.

Już w latach siedemdziesiątych, za administracji prezydenta Cartera, decydenci doszli do wniosku, że nowoczesne technologie zastąpią profesjonalnych szpiegów. Idea jak im przyświecała sprowadzała się do tego, że skoro posiadamy sprzęt dzięki któremu możemy podsłuchać i sfotografować wszystko co chcemy, to po co nam ludzie wałęsający się po stolicach wrogich państw, wywołujący często skandale dyplomatyczne. To że satelity i podsłuchy nie są wstanie zdobyć i zweryfikować informacji o czym myślą nasi przeciwnicy nie stanowiło kryterium oceny wykorzystania nowoczesnych technologii.

Ta tendencja została czasowo zahamowana w okresie administracji Reagana i Busha ojca, kiedy to Casey ówczesny szef CIA, zwolennik tajnych operacji utworzył Centrum Antyterrorystyczne CIA, pierwszą ponad wydziałową strukturę walczącą metodami operacyjnymi z międzynarodowym terroryzmem.

Myliłby się jednak ten kto sądzi, że idea zastąpienia szpiegów nowoczesnymi technologiami upadła wraz z ekipą Cartera. W całej okazałości objawiła się za rządów prezydenta Billa Clintona.

„Lata dziewięćdziesiąte były straconą dekadą dla amerykańskiego wywiadu” – twierdzi w „WT” z 16 lipca John B. Roberts II, wysoki urzędnik administracji Reagana odpowiedzialny za antyterroryzm.

Poprzedni prezydent USA sądził , że skoro inspektorzy rozbrojeniowi posiadają dostęp do instalacji Irackich, to nie ma potrzeby tworzenia infrastruktury wywiadowczej w Iraku i werbować nowych agentów. W związku z tym, ograniczono budżet na operacje na Bliskim Wschodzie i pozbyto się dziesiątek oficerów operacyjnych. Roberts zwraca również uwagę, że osłabianie CIA przez Clintona miało związek z naciskiem różnych lewackich grup, szermujących hasłami praw obywatela.

Wynikiem tych decyzji był całkowity brak działalności wywiadowczej i kontrwywiadowczej na terenie Iraku. Doszło do tego, że wiedza amerykańskiego wywiadu na temat służb specjalnych Saddama była szczątkowa i nie można było zidentyfikować szefów poszczególnych służb. Opinia Donalda Rumsfelda, Sekretarza Obrony "Ty nie wiesz nawet, co posiadasz" - doskonale streszcza ocenę CIA, po przejęciu jej przez ekipę G. Busha jr.

To jednak Bush jr. I jego ekipa płacą teraz cenę za nowe „idee” wykorzystania wywiadu. To on musi poradzić sobie z ukrywającymi się terrorystami w Afganistanie, Pakistanie, Iraku i innych krajach wspierających terroryzm. Nowoczesne technologie można praktycznie wyrzucić na śmietnik, gdyż satelity nie wykryją pojedynczych grup partyzanckich w morzu lepianek, górskich szczytów czy wielomilionowych metropoliach trzeciego świata. Nie jest też pocieszeniem, że największa, najbogatsza i najnowocześniejsza agencja wywiadowcza świata jaką jest Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (NSA) nagrała rozmowy terrorystów przygotowujących 11 września, ale przetłumaczyła je w kilka tygodni czy miesięcy po ataku.

Cała dekada lat dziewięćdziesiątych to globalny trend transformacji wywiadu z organizacji szpiegów na organizację urzędników kończących pracę jak Bóg przykazał o szesnastej. Tendencję ta wspomagała również większa otwartość i dostępność do informacji. Związek Sowiecki już nie istniał a wiele z wcześniej utajnionych danych znalazła się w źródłach otwartych. Polityka Chin czy Wietnamu powoli ewoluuje w dobrym kierunku i konflikt z Zachodem nie przybiera już tak drastycznych form jak w latach poprzednich.

Jednak na obrzeżach świata istnieją państwa, które pozostają nadal za zasłoną tajemnicy i ciemności. Czego więc wywiad może się dowiedzieć z prasy, zdjęć czy podsłuchów takich państwa jak Syria czy Korea Północna a wcześniej Irak. Prasa to tuba propagandy, a widoczne na zdjęciach fabryki chemiczne i wydobywające się z nich ciepło to według propagandystów reżimu jedynie produkcja dziecięcych odżywek.

Bez penetracji osobowej dostęp do faktycznych informacji pozostaje ograniczony a skuteczna analiza praktycznie niemożliwa.

Wywiad w XXI wieku

W ostatnich dwóch dekadach dyskusja na temat przyszłości wywiadu miała miejsce już kilkakrotnie. Pierwsza duża zaczęła się zaraz po zimnej wojnie i upadku ZSRS. Politycy, naukowcy, publicyści zastanawiali się jak mogło dojść do tego, że wywiad nie przewidział zmian w całym bloku komunistycznym.

Druga debata była pochodna pierwszej. Radzono nad tym jak i co ma robić wywiad w XXI wieku. Propozycje były różne a ich rozpiętość ogromna. Od śledzenia kurierów narkotykowych w Andach do infiltracji instalacji zbrojeniowych w państwach czarnej Afryki.

Pewnie debata trwała by nadal gdyby nie wydarzenia z 11 września i nie zapobieżenie przez służby specjalne atakowi terrorystycznemu. W ramach tej dyskusji pojawiła się również, obecnie najbardziej popularna teoria, o powrocie do korzeni wywiadu i wykorzystywaniu szpiegów do ochrony narodowych interesów bezpieczeństwa.

Te poglądy jak się wydaje zyskują obecnie najwięcej zwolenników i posiadają silne wsparcie administracji prezydenta Busha jr. Jak ujawniły ostatnio czynniki rządowe USA liczba agentów operacyjnych została podwojona. Do służby wróciło również wielu weteranów pracy operacyjnej. Przyjmuje się nowych. Średnia wieku to trzydzieści lat. Jedna trzecia to kobiety a piętnaście procent pochodzi z mniejszości etnicznych. Połowa włada takimi językami jak Farsi czy chiński. CIA werbuje również byłych szpiegów Saddama by wykorzystać ich w akacjach przeciw terrorystom.

Czy aktualne tendencje reformy służb specjalnych się utrzymają? Czy w przyszłości będziemy świadkami podobnych wpadek wywiadu jak w ostatnich kilkunastu latach? Czy amerykańskie służby specjalne jako światowa super liga będą wstanie uchronić także nas przed atakami terrorystycznymi?

Odpowiedzieć na te pytania jest trudno a i trochę za wcześnie. Odbudowanie agentury, wykształcenie nowych pracowników operacyjnych i analityków trwa latami. Pierwsze kroki zostały jednak już poczynione. Dlatego, też trudno mi się pogodzić z tezami Antoniego Podolskiego, który pomijając wiele faktów próbuje udowodnić, że służby manipulują, dezinformują i „podrasowują” aby wykazać sens swojego istnienia. Starałem się wykazać, że przyczyną dającą skutek są działania polityczne.

Sądzę, że dyskusja na temat przyszłości wywiadu, jego zadań, celów i efektów pracy jest potrzebna jak nigdy. Do tej pory nas omijała a polscy znawcy tematu koncentrowali się wyłącznie na aferach, wpadkach, dekomunizacji itp. Pomimo moich zastrzeżeń do tekstu Podolskiego jest on pierwszym i mam nadzieję nie ostatnim głosem w dyskusji nad celami i zadaniami jakie mają wypełniać również nasze Agencje Bezpieczeństwa i Wywiadu.

Sebastian Rybarczyk był członkiem komisji do spraw reformy służb specjalnych przy AWS, w latach 1997-2000 pracownikiem Sekretariatu Ministra Koordynatora Służb Specjalnych, publikuje w jozefdarski.pl

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010