Obecna Rosja, łącząca najgorsze cechy dawnego systemu carskiego z postsowieckim, jest państwem niezdolnym do rozwoju i reform wewnętrznych. Dlatego może istnieć tylko jako pasożyt. Gdy zabraknie żywiciela, rozpadnie się. Doskonale zdają sobie z tego sprawę na Kremlu. Wasalizacja Europy zagwarantowałaby Rosji dalszy eksport ropy i gazu niwelując efekty rewolucji technologicznej (tani gaz z łupków i hydratów metanu), zaś uzależnienie energetyczne Europy pogłębiłoby jej podporządkowanie polityczne. Opanowanie sektora energetycznego, uzależnienie go od dostaw z Rosji i polityczna wasalizacja muszą wystąpić równocześnie by cele ekspansji rosyjskiej zostały zrealizowane. Z tego punktu widzenia awantura krymska była tylko instrumentem uzależnienia Ukrainy, a skoro się to nie udało, rolę tę ma odegrać podporządkowanie wschodniej części kraju, zaś cała operacja ukraińska stanowi jedynie narzędzie osiągnięcia celów w Europie. Podporządkowanie Ukrainy ma służyć zwasalizowaniu Europy przy użyciu Niemiec. Stąd jakiekolwiek porozumienie kosztem Kijowa będzie oznaczało również podporządkowanie sobie Europy kontynentalnej. Operacja ta możliwa jest jedynie do końca kadencji Obamy, prezydenta najgorszego w historii Stanów Zjednoczonych.
Oprócz tych ram ogólnych istniały jeszcze dwie przyczyny zmuszające do natychmiastowego działania. Wojska ukraińskie i oddziały ochotnicze zaczęły rozbijać rosyjskich najemników i jeśli Rosja nie zmusi Ukrainy poprzez nacisk niemiecki do zawieszenia broni, utraci miasta zdobyte na wschodzie, a więc cała operacja ukraińska zakończy się klęską.
Między marcem a 17 lipca Rosja sprzedała obligacji za mniej niż 5,4 mld dolarów, podczas gdy w tym samym okresie 2013 roku za 21 mld, a spłaty długów w tym roku wynoszą 191 mld dolarów. Do tego doszło zaostrzenie sankcji ze strony amerykańskiej. Dotknęły one również Novateku, czyli bezpośrednio interesów Putina. Powstrzymanie Europy przed przyłączeniem się do sankcji USA, a najlepiej pogłębienie różnic między nimi a Unią, stało się naglące i możliwe.
Jak w 1956
Wojna o Kanał Sueski między Izraelem a Egiptem w 1956 roku, w którą zaangażował się korpus francusko-angielski, została wykorzystana przez Sowiety do zgniecenia Powstania w Budapeszcie, gdyż Zachód zajęty na Bliskim Wschodzie pozostawił Moskwie wolną rękę. Obecnie Putin postanowił powtórzyć ten schemat. Na początku lipca kontrolowany przez Iran Hamas rozpoczął masowy ostrzał rakietowy Izraela. Wspierany przez Rosję Iran podbił stawkę w rozmowach z USA na temat broni jądrowej i rokowania załamały się. Już wcześniej zerwane zostały rokowania palestyńsko-izraelskie sterowane przez sekretarza stanu Johna Kerrego. Amerykańska polityka zmiany sojuszy na rzecz oderwania Iranu od Chin i Rosji, zakończyła się klęską, przy jednoczesnym zantagonizowaniu sobie starych sojuszników: Arabii Saudyjskiej, Egiptu i Turcji.
Dodatkowo, korzystnym dla Rosji elementem, są interesy innych państw – dotychczasowych sojuszników USA. Arabia Saudyjska i wspierające ją państwa podgrzewają walki w Iraku i Syrii, gdyż islamiści sunniccy z Arabii (wahabici) chcą by oba wrogie obozy: islamiści szyiccy i islamiści sunniccy z al.-Kaidy wymordowały się nawzajem.
Premier Netanjahu nie może tolerować ostrzału rakietowego Izraela, tym bardziej, że jest zwolennikiem rozstrzygnięć siłowych, od których powstrzymywany był od ponad 2 lat przez Obamę.
Rozpętanie wojny wszystkich ze wszystkimi ma związać Obamie ręce i pozostawić sprawę Ukrainy w rękach rosyjskich i niemieckich. Rząd w Kijowie, pozbawiony wsparcia amerykańskiego, powinien ulec dyktatowi niemieckiemu wyreżyserowanemu w Moskwie, co jeszcze bardziej zwiąże Niemcy z Rosją i oddali je od USA. Dlatego Putin skoordynował operację ukraińską z wojną na Bliskim Wschodzie.
Technika wasalizacji
Rosja zamknęła granice powietrzną w regionie ataku na kilka godzin przed zestrzeleniem samolotu, by przypadkiem nie doszło do jakiejś pomyłki. Wybór Holendrów do zademonstrowania przesłania Europie wybrano z premedytacją. Wiadomo było, że Holandia, zaangażowana w Nordstreamie i przeciwstawiająca się sankcjom, nie piśnie i przyjmie tezę rosyjską, iż winni są Ukraińcy, bo prowadzą wojnę z rosyjskimi najemnikami.
Natychmiastowa reakcja rosyjskiej agentury nie byłaby możliwa bez wcześniejszego przygotowania tez wojny informacyjnej i przydzielenia ról. Całą operację przećwiczono już przecież przy okazji Smoleńska, który jednak miał znaczenie lokalne. Miał doprowadzić do samoupodlenia się Polaków i zlikwidować barierę między Rosją i Niemcami, cementując ich sojusz.
Teraz przekaz wewnętrzny dla elit unijnych, zwłaszcza gospodarczych, był prosty: „Możemy zabić każdego kiedy chcemy i gdzie chcemy, więc po co wam to, lepiej róbcie z nami interesy, a zamiast trupów będziecie mieli kasę”.
Realizacja tej zasady ma być ubrana w tezę o wojnie domowej na Ukrainie i poszukiwaniu „konsensusu narodowego” między Ukraińcami i rosyjskim specnazem, czemu ma służyć zmuszenie Ukrainy przez Unię i Niemcy do przerwania ognia i przyjęcia warunków rosyjskich. Donbas stałby się wówczas zarzewiem nieustannych konfliktów, które Rosja mogłaby uruchamiać w dowolnym momencie by rozgrywać Europę w myśl zasady: „Oddajcie nam Ukrainę, to będzie spokój”. A potem przyszłaby kolej na inne kraje. Raz bowiem udany szantaż można by powtarzać, a kolejne ustępstwa pogłębiałyby zależność od Rosji.
Niemcy wywierając naciski na Ukrainę stałyby się narzędziem polityki Rosyjskiej, co prowadziłoby do rosnącego podporządkowania Europy Rosji i dystansowania się od USA.
Sukces Putina
Po raz kolejny okazało się, że terror wobec tchórzliwej Europy połączony z ofertą businessową jest skuteczny i na tym polu operacja zestrzelenia samolotu przyniosła Putinowi pełny sukces. Potwierdziła się prawidłowa ocena Holandii, która poświęciła swoich obywateli bez mrugnięcia okiem. Premier Holandii dał w sobotę Putinowi „ostatnią szansę”, oczywiście w mijającym tygodniu. Holendrzy wzorowali się na Polakach, którzy z powodu 96 ofiar „przecież nie będą wywoływali wojny z Rosją”, lepiej upodlić się uczestnictwem w kłamstwie smoleńskim. Teraz czekamy, kiedy Holandia obwini o zamach Ukrainę, bo przecież gdyby Ukraińcy nie bronili się przed rosyjską agresją, Putin nie musiałby wydawać rozkazu zamordowania Holendrów. Zamach terrorystyczny nazywany jest „katastrofą”.
Merkel stwierdziła, iż „nie ma alternatywy dla dialogu z Putinem”, ponieważ jak wiadomo agresora nie przepędzamy tylko dialogujemy z nim.
Niemcy głoszą, iż przecież Putinowi trzeba coś zaoferować, ponieważ nie ma powrotu do polityki zimnowojennej i żądają od Ukrainy ustępstw.
Monachijska Trójka: Laurent Fabius, Frank-Walter Steinmeier i jego lokai z Kijowa Sikorski, wezwali wszystkie strony zaangażowane w konflikt do „natychmiastowego wstrzymania działań zbrojnych” oraz „natychmiastowego, pełnego i trwałego zawieszenia broni”. Putin otrzymał więc to co chciał; zamiast przyłączenia się Europy do sankcji, uznanie kontroli terenów zdobytych przez najemników Putina i rosyjski specnaz za trwałe. Jak szyderstwo brzmi apel do „rozwiązania wszelkich spornych kwestii poprzez szczery dialog”. Z Hitlerem i Stalinem też należało dialogować.
Merkel i pies Putina
W świetle polityki wschodniej kanclerz Merkel należy się jeszcze raz zastanowić nad interpretacją słynnego spotkania z Putinem, na które pułkownik KGB z Drezna przybył w towarzystwie psa wywołującego paniczny strach u niedoszłej Katarzyny II.
Po zdarzeniu pisano, iż chodziło o postraszenie i poniżenie byłej aktywistki FDJ wykorzystywanej prawdopodobnie przez STASI do pewnych zadań wobec opozycjonistów. Pojawia się teraz inna interpretacyjna: czy płk Putin nie przypomniał po prostu kto tu wydaje rozkazy i kto jest oficerem prowadzącym, a kto musi słuchać?
USA nie ma wyboru
Gdyby USA przyłączyły się teraz do niemieckiej polityki sojuszu z Rosją, zademonstrowałyby swoją słabość. Mocarstwo, które nie potrafi przeciwstawić się ledwo funkcjonującej Rosji, nie jest warte by wchodzić z nim w sojusze. Taka postawa zachęcałaby tylko do ataków na Stany Zjednoczone i prowadziła do ich izolacji na arenie międzynarodowej. Nawet gdyby Obama chciał wybrać takie rozwiązanie, elity amerykańskie nie popełnią wraz z nim samobójstwa.
USA nie mają wyboru i muszą zdyscyplinować Niemcy, co dla suwerennego państwa polskiego, gdyby takie istniało, byłoby bardzo korzystne.
Niemcy podporządkują się, lub będą udawały współpracę albo będą się dystansować. W ostatnich dwu wypadkach Stany Zjednoczone muszą szukać jakichś partnerów by równoważyć wpływy niemieckie i ewentualnie szachować Berlin. Strefą naturalnych interesów amerykańskich jest basen M. Czarnego jako zaplecze Bliskiego Wschodu. Dlatego jedynym krajem, w który dotychczas inwestowali była Rumunia, a teraz dochodzi Ukraina. Polska, która pozostaje wierna Rosji i Niemcom traci swoją szansę wykorzystania czasowego zainteresowania Waszyngtonu. Z jego punktu widzenia jest obojętne czy Nowopolacy z hodowli Michnika i Kiszczaka wybrali Rosję na rozkaz z Berlina czy na bezpośrednie polecenie z Moskwy. Ostatecznie obozy Tuska i Komorowskiego prowadzą Polskę w łapy Rosji.
10 kwietnia 2010 amerykańskie satelity i nasłuchy oślepły i ogłuchły by nie robić przykrości umiłowanemu Putinowi. Po 4 latach sytuacja się jednak radykalnie zmieniła i urządzenia w cudowny sposób całkowicie ozdrowiały. Można się złościć na Obamę za Smoleńsk, ale trzeba skorzystać z tej zmiany
Ambasador USA przy ONZ Samantha Power oświadczyła w piątek, że Waszyngton „nie może wykluczyć rosyjskiej pomocy w wystrzeleniu pocisku rakietowego”. „The Wall Street Journal” cytuje źródło rządowe, iż „teraz podejrzewają, że Rosja zaopatrzyła rebeliantów w liczne systemy przeciwlotnicze SA-11 [tj. Buk], przemycając je do wschodniej Ukrainy razem z innym wyposarzeniem wojskowym, w tym czołgami”.
Prezydent Obama nazwał zestrzelenie samolotu „wezwaniem Europy do przebudzenia się” i oświadczył, iż „USA ustaliły, że samolot Boeing Co. 777 został zestrzelony przez rakietę odpaloną z terytorium zajętego przez prorosyjskich rebeliantów we wschodniej Ukrainie”. Oskarżył także Rosję o uzbrajanie separatystów i odmowę „deeskalacji sytuacji”.
Relacja z sobotniej rozmowy telefonicznej Ławrowa i Kerrego ma dwie wersje. Według rosyjskiej USA obiecały wpłynąć na Ukrainę, by zakończyła walki z rosyjskimi najemnikami i pozwolił im na umocnienie się na zajętych terenach. Departament Stanu stwierdził jednak, iż Kerry nakłaniał Rosję by podjęła „natychmiastowe jasne działania celem zmniejszenia napięcia na Ukrainie.”
Wypowiedzi amerykańskie i niemieckie wskazują na rosnącą różnicę polityki wobec Rosji.
Szansa Ukrainy
Niemcy i Rosjanie zainwestowali w Poroszenkę jako najbardziej ustępliwego realnego kandydata na prezydenta. Po zaprzysiężeniu prezydent Ukrainy pod naciskiem niemieckim opóźnił ratyfikację układu stowarzyszeniowego i uzależniał go od wcześniejszych rozmów rosyjsko-niemiecko-ukraińskich. Ratyfikacja miała być ustalana z Niemcami i Rosją. Poroszenko nie jest jednak niemiecką marionetką jak Tusk i nie może wykonywać poleceń nic nie uzyskując w zamian, gdyż groziłoby mu obalenie przez oddziały ochotnicze i prawdziwą wojną domową. To właśnie ochotnicy wymusili wznowienie akcji antyterrorystycznej. Ukraińcy, inaczej niż Polacy, nie nagradzają poparciem w zamian za służalczość wobec Rosji.
Możliwe, że Putin, chciał za pośrednictwem nacisku niemieckiego doprowadzić do takiego właśnie rozwoju wypadków na Ukrainie. Gdy jednak najemnicy nie przerwali ognia, operacja antyterrorystyczna została wznowiono, odniosła sukcesy, a Poroszenko usztywnił się. Po zestrzeleniu samolotu, wbrew Niemcom, nakazał osiągnięcie „maksymalnej skuteczności ukraińskich działań bojowych”, a premier Jaceniuk wprost poprosił o dostawy broni.
Pawło Klimkin, minister spraw zagranicznych i były dwukrotny ambasador w Niemczech, uważany za ekspozyturę wpływów niemieckich, stwierdził, że układ stowarzyszeniowy „pozwala nam na tworzenie tzw. bojowych grup taktycznych z różnymi krajami Unii Europejskiej”. I dodał: „Ukraina, Mołdowa i Gruzja mogą stać się sojusznikami NATO, nie uzyskując formalnego członkostwa”. Byłby to cios w politykę nie tylko Rosji ale i Niemiec.
Klimkin podkreślił, iż w porównaniu wojną przeciwko Gruzji w 2008 roku zmieniła się odpowiedź jaką należy udzielić Rosji w kwestiach bezpieczeństwa. Według ministra Sojusz stwierdził, iż „gotowy jest rozpatrzeć pomysł włączenia do przestrzeni bezpieczeństwa krajów, które z różnych przyczyn nie są i nie mogą stać się członkami NATO. Ramy tego nowego Sojuszu mają być wyznaczone na szczycie NATO na początku września”.
Klimkin przyznał, że obecnie Ukraina gra nie tylko między Rosją i Zachodem ale także między USA a Unią Europejską (Niemcami). I taka postawa różni polityka od żałosnych polskich marionetek z „Sowy i Przyjaciół”.
Zbliża się klęska aktualnej niemiecko-rosyjskiej polityki wobec Ukrainy. Po wolcie Węgier, które skorzystały z poparcia Putina, nadchodzi zmiana orientacji w Kijowie dzięki wsparciu amerykańskiemu. Może to być punkt zwrotny, prowadzący do zmniejszenia niemieckich wpływów w strefie postkomunistyczne.