Neutralizacja Ukrainy oznacza realizację celów Rosji rękami Zachodu. Wobec Ukrainy jest to zdrada i gorzej niż powrót do status quo, ale dla Polski jest to rozwiązanie samobójcze. Czekać nas będzie już nie kondominium ale jawna kontrola rosyjska. Realia geopolityczne wskazują, iż znaleźliśmy się w punkcie zwrotnym i trzeba to wykorzystać, a nie w imię realizmu popierać dążenia Rosji.
W obecnym konflikcie nie chodzi o odzyskanie przez Rosję wpływów na Ukrainie, lecz o odcięcie Europy od źródeł energii w Azji Środkowej i uzyskanie pozycji dominującego źródła surowców dla Unii, a przez to jej trwałe uzależnienie od Rosji. Ukraina jest tylko pretekstem w tej rozgrywce geopolitycznej. Dlatego rozpatrywanie jedynie kwestii ukraińskiej wprowadza w błąd i uniemożliwia zrozumienie rzeczywistych dążeń Putina. Opanowanie Ukrainy jest ważne dla Rosji jedynie dla celów wewnętrznych, tj. stabilizacji upadającego państwa. Wszelkie ustępstwa wobec Rosji będą musiały ostatecznie zmusić do ostrzejszych reakcji, jeśli nie Unii, to ratujących ją Stanów Zjednoczonych, które nie mogą dopuścić by Rosja uzależniła Europę jednocześnie pozostając w sojuszu z Chinami, co doprowadziłoby do powstania osi Chiny – Rosja – Niemcy.
Na dłuższą metę nie ma więc możliwości kompromisu, zakładając nawet ubezwłasnowolnienie Ukraińców na wzór Polaków, którzy ubezwłasnowolnieni na własne żądanie starają się ten status za wszelką ceną utrzymać (patrz wyniki wyborów), ponieważ Rosja walczy o pozycję dominującą w Europie, zanim rewolucja surowcowa ją zmarginalizuje.
Dla USA, mimo tchórzliwej i niezdecydowanej polityki Obamy, Ukraina ma znaczenie w kontekście basenu Morza Czarnego, które z Kaukazem stanowi zaplecze Azji Środkowej. Taktyka Stanów Zjednoczonych polega na okrążeniu Chin i kontroli ich dróg zaopatrzenia w surowce. USA mają przewagę na morzu, ale poza ich kontrolą są drogi z Turkiestanu. Plan Obamy by przekupić Rosję i doprowadzić do jej konfliktu z Chinami zakończył się klęską, a więc wejście do Azji Środkowej stało się koniecznością. Odblokowanie dróg dla tamtejszych surowców uderzy w monopolistyczną pozycję klientów: Chin i Rosji. Stąd znaczenie obszaru czarnomorskiego i porozumienia z Iranem. Z tej koniunktury trzeba korzystać.
Zamiast dywagować o Unii, należy wprost mówić o Niemczech. Chcą one by Ukraina była stowarzyszona z Unią, gdyż to ułatwiłoby eksport niemieckich towarów, ale nie chcą dopuścić by została jej członkiem, co zaburzyłoby pozycję Niemiec. W interesie Polski i Ukrainy jest natomiast członkostwo tego kraju w Unii i NATO.
Niemcy zaproponowały stowarzyszenie, gdyż naiwnie uważały, że Rosja się zgodzi ze względu na powiązana gospodarcze z Niemcami. Przeliczyli się. Rozpatrywanie polityki niemieckiej jako bezsensowe popychanie Ukrainy do rewolucji oznacza, że Ukraińcy mieli tkwić w zbrodniczym systemie Janukowycza. W imię czego? Rewolucja nie wybucha dlatego, że ktoś z zewnątrz do niej popycha, choć dzięki pomocy może zwyciężyć.
Rewolucji jeszcze nie skradziono, gdyż sytuacja jest dynamiczna. I skąd te żale, skoro rewolucja była niepotrzebnym wynikiem „niemieckiego popychania”. Niepodległość jest cenniejsza od Krymu i muzealnej floty, a nawet Poroszenko z Tymoszenko są lepsi od Janukowycza.
Konflikty na Ukrainie trudno zrozumieć, gdyż toczą się na 3 płaszczyznach, częściowo tylko zachodzących na siebie: między Ukrainą i Rosją, między oligarchami oraz między społeczeństwo i oligarchami. Po raz pierwszy w państwie postkomunistycznym społeczeństwo otwarcie wypowiedziało się przeciwko temu systemowi, przeciwko oligarchom i za wolnością.
Politycy ukraińscy nie powinni poruszać się w obszarze, który im wyznacza Rosja i Niemcy tylko korzystać z tego, że interesy USA częściowo pokrywają się z interesami Ukrainy i poprzez fakty dokonane zmuszać do ostrzejszej reakcji wobec Rosji.
Za wcześnie obecnie mówić o jakichkolwiek umowach z Rosją. Trzeba przede wszystkim stawić opór, a od jego skali będą zależał układ sił, od niego zaś umowy. A jeśli już powołujemy się na przykład Finlandii, to jest ona członkiem Unii i właśnie rozważa przystąpienie do NATO, chociaż Putin może interpretować punkt 4 umowy z 1992 roku jako zobowiązanie do nieprzystępowania do Paktu.
To że Zachód nie zaakceptuje doktryny wyzwalania krajów zniewolonych przez Moskwę nie znaczy, że kraje te mają się nie wyzwalać, choć Rosja i jej przyjaciele by tego chcieli.
Straszenie Ukraińców, że stracą część kraju, jeśli nie zgodzą się na neutralizację, oznacza, że nie stracą Doniecka tylko całą Ukrainą, którą w wyniku owej neutralizacji będzie kontrolowała Rosja. Jest to propagowanie prorosyjskich koncepcji Brzezińskiego w interesie Rosji.
Ukraina nie może zachować tego co ma, nie stawiając oporu w konfrontacji z Rosją, zaś pomysł by stracić wszystko w wyniku neutralizacji, bo inaczej Rosja odbierze część jest wspieraniem interesów rosyjskich w imię tzw. realizmu. Zwolennicy ustępstw wobec Rosji zawsze powoływali się na „realia naszego regionu geopolitycznego”. To, że Zachód nie będzie o Ukrainę walczył, nie znaczy, że zagrożony, nie uzbroi jej we własnym interesie. Realia geopolityczne regionu są bowiem takie, że trzeba walczyć i postawić Zachód wobec faktów dokonanych by musiał uzbroić Ukrainę.
Neutralizacja Ukrainy jest jednym z celów rosyjskich i oznacza całkowitą przegraną naszą i zdradę wobec Ukrainy, a dla Rosji jedynie zachętę by taki sam status następnie nadano Polsce innym krajom regionu. Jak tak się przejmujemy stanowiskiem Moskw to przypomnę, że taki był plan Gorbaczowa. I co z tego? My nie jesteśmy od realizacji planów rosyjskich tylko od ich uniemożliwiania.
Interes Polski jest jasny – wyzwolenie naszego kraju oraz innych spod wpływów Rosji, jej agentury i prorosyjskich lobbies.
Destabilizacja jest taktyką rosyjską wobec całego regionu i Putin realizuje swe cele niezależnie od podpisywania czegokolwiek przez kogokolwiek. Nie wolno mylić propagandy i rzeczywistością. Należało podpisać całą umowę stowarzyszeniową, a nie tylko część polityczną, by postawić Rosję wobec faktów dokonanych. Wszelkie ustępstw tylko rozzuchwalają Putina.
Pochylanie się ze zrozumieniem nad twierdzeniami Rosji jest szkodliwe. Po raz pierwszy od resetu dochodzi do sytuacji konfliktowej Zachodu z Rosją i trzeba to wykorzystać, a nie ułatwiać grę Rosji i prorosyjskiemu lobby.
Paraliż Niemiec Polska i Ukraina powinny wykorzystać do zacieśnienia stosunków z USA i zdystansowania się od Berlina. Gdybyśmy byli suwerenni, staralibyśmy się wykorzystać sytuację do sprowadzenia do nas wojsk NATO.
Rosji trzeba jasno powiedzieć, że Ukraina będzie decydowała sama o sobie i opuszcza rosyjską strefę wpływów raz na zawsze. Jakiekolwiek ustępstwa w tej sprawie spowodują ostateczny podbój Kaukazu, podporządkowanie Mołdowy i odcięcie basenu M. Czarnego od Europy, a więc też zablokowanie korytarza energetycznego z Azji Środkowej.
Sytuacja jest dynamiczna i opór Ukraińców może wymusić zaostrzenie postawy USA i zmianę polityki Niemiec wobec Rosji w kierunku niezależności energetycznej. Ustąpienie Rosji przypieczętuje trwałe uzależnienie energetyczne Niemiec i Unii od Rosji, która uzyska korzystniejszą pozycję niż w czasach sowieckich. I wszystko pod pretekstem tzw. realizmu i robienia Rosji dobrze.