Zubatowszczyzna w Tuskolandii

W dziejach rosyjskiej policji politycznej prowokacja, obok represji, jest głównym narzędziem działania. Oddział Ochrony Bezpieczeństwa Publicznego i Porządku czyli Ochrana nie tylko sterował rewolucjonistami-agentami, dokonującymi zamachów, ale także używał ich w rozgrywkach wewnętrznych. FSB Putina wysadzała w Riazaniu i Wołgodońsku bloki z ich mieszkańcami, by zapewnić mu bezkolizyjne przejęcie władzy po Jelcynie.
 
Jak widać ostatnio do tej tradycji postanowiła nawiązać administracja Donalda Tuska. Jak zawsze jednak nieudacznicy nawet porządnej prowokacji nie potrafili przygotować i wyszedł taki zamach jaki premier. Sergiej Zubatow, naczelnik Moskiewskiego Oddziału Ochrany, zapewne przewraca się w grobie widząc takich naśladowców.

Po prowokacji 11 Listopada, kiedy - jak wskazują zdjęcia i filmiki - zamaskowani funkcjonariusze napadli na kordon policji, by uzasadnić jej atak na manifestantów, wywołać zamieszki i dać pretekst władzom do ostatecznej likwidacji formalnych swobód obywatelskich, przyszła kolej na „poważną” akcję, która zalegalizowałaby likwidację opozycji i kilku wolnych jeszcze tytułów prasowych. Ekipa Tuska uważa widocznie, iż wszechogarniające kłamstwo już nie wystarczy i tylko wyprzedzająca wydarzenia likwidacja opozycji zapobierze buntowi społecznemu, który już wisi w powietrzu z powodu kryzysu ekonomicznego i gigantycznego podatku korupcyjnego, który musimy płacić właścicielom III RP.

Takie działania nigdy w przeszłości nie powstrzymały wybuchu społecznego, a jedynie czyniło go bardziej chaotycznym. Prawdą jest natomiast, iż uderzenie w siły zorganizowane ułatwi w momencie decydującym zajęcie ich miejsca przez grupy nadzorowane przez policję i wypromowane do przejęcia kierownictwa. Raz uruchomiona dynamika wydarzeń łatwo jednak wymyka się spod kontroli, jak dowodzi choćby doświadczenie rok 1980.

Okazuje się, że od roku oficerowie ABW nieustraszenie śledzili wpisy blogerów i tak namierzyli krwiożerczego Brunona K., którym kierowały "względy narodowościowe, nacjonalistyczne, ksenofobiczne i antysemickie". Jak na terrorystę i konspiratora przystało „Ksenofob” i „wyborca Jarosława Kaczyńskiego” opisywał swoje pirotechniczne hobby i krytykował Tuska. ABW wysłało mu więc anonimową propozycję współpracy w obalaniu obecnej ekipy wynajętej przez właścicieli III RP do jej administrowania.

Pojawiają się świadectwa ludzi, którzy mailem otrzymywali również anonimowe zaproszenia do współpracy w obaleniu Tuska. Można zatem domyślać się, że ABW od roku szeroko zarzuca sieć w polowaniu na naiwnych, którym później będzie mogła podsuwać rozmaite pomysły i przygotowywać prowokacje, by zniszczyć opozycję. Może to był dalekosiężny cel budowy Stadionu Narodowego, skoro nie może służyć do rozgrywania meczy. Przecież gdzieś muszą nas trzymać.

Brunon K. przyjął mailową propozycję i zwerbował, według jednych informacji dwu, zgodnie z innymi zaś - czterech wywiadowców ABW. Niejasne pozostaje czy poza Brunonem K. w grupie uczestniczył ktokolwiek niezwiązany z ABW. Podobno takich osób były dwie i niezgodnie z prawem posiadały broń. W TV zobaczyliśmy arsenał składający się ze starej tetetki i atrapy granatu, więc zbrojownia była potężna. Obaj współwinni po zatrzymaniu zostali natychmiast wypuszczeni na wolność. Czy to oznacza, że też byli ze służb? A może z konkurencji?

Odkryte snajperskie stroje maskujące zapewne miały posłużyć do niepostrzeżonego podczołgania się pod Sejm z ową tetetką i kablem.
Podobno Brunon K. chciał zdetonować cztery tony trotylu, ale materiałów wysokoenergetycznych nie zobaczyliśmy. Za to karmiono nas andronami, że żona w przerwach na donoszenie na męża wynosiła laski trotylu z kopalni. Trwałoby to pewnie z 15 lat.

U „terrorysty” odkryto filmy z próbnych eksplozji sprzed 10 lat, po czym okazało się, że pracuje na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie, gdzie prowadzi "nieformalne wykłady dotyczące wykorzystywania materiałów wybuchowych m.in. w działaniach dywersyjnych". Czy teraz ABW zabierze się za wszystkich nieprawomyślnych chemików?

Konstruowanie grupy terrorystycznej zabrało ABW cały rok. Powstaje zatem pytanie kto wpadł na pomysł zamachu lub kto go zasugerował czy podsunął? Czy byli to wywiadowcy z ABW? Skoro nie odkryli żadnej siatki i stanowili większość grupy, dlaczego czekali cały rok? Czy tyle czasu zabrało im namawianie do zorganizowania zamachu?

Nakarmiono nas kilku wersjami zamachu na Sejm. Najpierw miała to byś ciężarówka-pułapka. Tylko, że ciężarówką w hol Sejmu wjechać nie można, gdyż nie ma możliwości rozpędzenia tak dużego pojazdu, a w mniejszy mityczne cztery tony trotylu by się nie zmieściły. Zaparkować pod Sejmem nie można, bo przed obradami wszystkie pojazdy w promieniu 500 m. są usuwane. Zdalne odpalenie ładunku byłoby możliwe tylko po wcześniejszym umieszczeniu w gmachu Sejmu owych mitycznych 4 ton równie mitycznego trotylu, co logistycznie jest niemożliwe. Niby jak miano wnieść cztery tony nie budząc niczyjego zainteresowania.

Pozostaje jednak pytanie, czy ta grubymi nićmi szyta prowokacja jest wynikiem nieudacznictwa ABW i przekonania, że Polacy są idiotami i uwierzą we wszystko, co im w TVN pokażą, czy też ma drugie dno i właśnie taka miała być. Łatwa do zdemaskowania. Wkrótce dowiemy się czy prowokacja miała kilka pięter i manipulatorzy nie wiedzieli, że sami są manipulowani.

W 1904 roku Jewno Azef, szef Organizacji Bojowej Socjalistów-Rewolucjonistów i agent Zubatowa zabił ministra spraw wewnętrznych Wiaczesława Plehwe, czyli szefa Zubatowa. W 1911 roku Dymitr Bogrow rewolucjonista i agent Ochrany zabił premiera Piotra Stołypina, którego chciały pozbyć się kręgi dworskie.

Tak dziwnie się składa, że teatr z Brunonem K. został rozegrany w momencie, gdy Tusk zapowiedział reorganizację służb specjalnych, ograniczenie kompetencji i osłabienie ABW. Wszechwładzy jej szefa, Krzysztofa Bondaryka boi się również Komorowski, skoro jego wierny Koziej domaga się ograniczenia uprawnień śledczych ABW. Pokazała więc nam jak bardzo jest potrzebna.

Biorąc pod uwagę, że ulubionym zajęciem Ochrany było prowokowanie pogromów antyżydowskich w myśl hasła „biej jewriejew spasaj Rossiju”, nasuwa się pytanie czy w związku z pilną potrzebą przedstawiania Wolnych Polaków jako antysemitów, ksenofobów i rasistów, których zbrodnicze skłonności może okiełznać tylko Tusk z Bondarykiem i Komorowski z byłym WSI, oficerowie ABW znów nie będą musieli przeczesywać internetu w poszukiwaniu niezbyt rozgarniętych blogerów, by nakłaniać ich do ataku np. na synagogę.

Autor publikacji: 
Ubekistan: 
Źródło: 
Gazeta Polska Codziennie Numer 369 - 23.11.2012