Łażący Łazarz, czyli Tomasz Parol, redaktor naczelny Nowego Ekranu, się zdenerwował. Myślał, myślał i wymyślił, że wszystkie słowa na „j” muszą znaczyć to samo. Przypisał mi więc napisanie dzieła o nieznanym mi tytule. I tak stałem się autorem książeczki „Kres Judeokomunizmu”.
„No ale czytelnicy Targalskiego/Darskiego i ci, którym się chce przypodobać zwalczając Nowy Ekran, oczywiście nie muszą i nie powinni o tym pamiętać” – stwierdza triumfalnie Parol.
Fakt, kolega wydał mój doktorat. Nadając mu tytuł handlowy „Kres Jugokomunizmu”, nie mógł przecież przewidzieć, że redaktorowi naczelnemu Nowego Ekranu wszystko, co na „j”, będzie się kojarzyło z Judeą. Przyrzekam jednak, że więcej słów rozpoczynających się od tej litery używał nie będą. Podobnie zrezygnuję w swoich tekstach z litery „ż”. Aż strach pomyśleć, z czym mogłoby skojarzyć się Łazarzowi np. słowo „żbik”, a już „żyła” to koniec.
Łażący Łazarz, któremu widocznie wszystko kojarzy się z Izraelem, jak temu żołnierzowi, o przepraszam, wojskowemu, ze znanego dowcipu, z upragnioną częścią ciała, w ogóle nie dostrzega kwestii nieustannego ataku na Nowym Ekranie na politykę USA, co wykazałem. Po prostu dla Parola istnieje tylko Izrael – jak wiadomo – największe zagrożenie dla Polski. Ale nie ma obawy – Iran nas wyzwoli. Oczywiście od USA. No i wymaże Izrael z Bliskiego Wschodu, i będziemy nareszcie wolni. Rosja czeka.